Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

⬆⬆ajj Dominik było napisać, że 'Filip i jego największa miłość,czyli ja' też jesteś na tym zdjęciu (˵ ͡° ͜ʖ ͡°˵)⬆⬆

Trzecia osoba

Dwudziesty czwarty grudnia, Wigilia. Dla jednych jest to czas radości, wspólnie spędzonych chwil, nowych wspomnień, ale nie wszyscy mają te szczęście.

Dominik choć chodził do swojej przełożonej, to brakowało mu tego rodzinnego ciepła i zazwyczaj gdy zjeżdżała się do niej cała rodzina uciekał, chodził po mieście, samotny, zziębnięty i smutny. Tak bardzo chciał mieć rodzinę, ale o tym już nie wspominał Filipowi, martwił by się tylko niepotrzebnie.

Filip miesza się już w swoich uczuciach do uroczego blondyna. Z jednej strony on nie potrafi się zakochać, nie po stracie matki, która była dla niego wszystkim, to ją kochał, ale jednak z drugiej tak bardzo ciągnie go do niebieskookiego. Tak naprawdę nikt nie wie dlaczego daje sobie taki dystans do blondyna, widzi, że się jemu podoba, czemu tego nie wykorzysta i nie zbliży do niego? Nie da im szansy.

Dominik

Spędziłem spokojną noc śpiąc na Filipie. Nie wiem jak to się stało, ale Mateusz mi po prostu odpuścił, nawet nie zwracał na mnie zbytniej uwagi, ale wolę nie zapeszać, bo jak najbardziej mi to odpowiadało. Cały dzień przygotowywaliśmy się do kolacji. Ja siedziałem z babcią bruneta
w kuchni, dzieci się bawiły, starsi pojechali na zakupy, jak się okazuje prezentów, a Filip razem z młodszym zielonookim kuzynem sprzątali w jadalni i salonie, bo to tam będziemy się gościć. Złapałem bardzo dobry kontakt ze starszą kobietą, cały czas żartowaliśmy, wymienialiśmy przepisy czy swoje doświadczenia w gotowaniu, to głównie wokół tego krążyły nasze tematy, do czasu.

- Ana? Mogę zadać ci pytanie? - spytałem myjąc naczynia.

- Jasne! Mów śmiało! - rzuciła szmatkę, którą trzymała w dłoni i podeszła do lodówki.

- Masz za złe swojej matce, że wcale się tobą nie przejmowała? - wydusiłem z siebie bez żadnego uczucia, tak jakbym był pusty, zresztą w środku mnie właśnie takie odczucie dominowało. Pustka.

- Siadaj. - zamknęła drzwiczki i podeszła do krzesła przy blacie, uczyniłem to samo. - Jaka by nie była, to moja matka, zawsze będę miała do niej szacunek. Wiem, że twoja cię zostawiła, ale nie za bardzo rozumiem twoje wcześniejsze wyznanie, co konkretnie się stało?

- Już jak byłem mały ojciec krzywdził mamę. Bił ją, wykorzystywał, poniżał. Jeszcze jak ona była, to mieliśmy tyle pieniędzy, że jakoś sobie radziliśmy, ale potem wszystko się popsuło. Miałem zaledwie dziesięć lat, kiedy to postanowiła uciec od męża i mnie, powiedziała, że kiedyś wróci. Skończyłem liceum, przyjąłem do kwiaciarni miłej pani Marysi, ale spotykały mnie katusze. Musiałem usługiwać ojcu i jego kolegom, byłem krzywdzony przez nich jak coś im nie pasowało.. -zaszkliły mi się oczy, a chwilę po moim zacięciu poczułem silne ramiona wokół siebie i ten jedyny w swoim rodzaju, zapach bruneta. Załkałem żałośnie, wtulając się w jego klatkę, kontynuowałem. - Męczyłem się z nim sam przez tak długi czas. Mama uczyła mnie o miłości, ale ja dalej jej nie rozumiem. Nie wiem co to rodzina, tak bardzo bym chciał ją mieć. To moje pierwsze święta, których nie spędzam samemu, zawsze chodziłem po mokrych ulicach i zasypiałem w jakimś kącie. Dziękuję wam.. - próbowałem powstrzymać większą lawinę mojego płaczu, ale nie potrafiłem. Odwróciłrm się w stronę Filipa i mocno przytuliłem mocząc swoimi łzami jego koszulkę. Dobrze, że go teraz mam..

Filip

Po kolacji, kiedy to dzieci pobiegły pod choinkę, ja zaciągnąłem blondyna na dwór. Rozłożony koc na tarasie, trochę świec i padający śnieg, było idealnie, miałem nadzieję, że dla chłopaka również.

- Chciałem spędzić tą magiczną noc tylko i wyłącznie z tobą. -oznajmiłem prowadząc go na materiał. -Pozwolisz mi na to?

- Pewnie. -zobaczyłem w jego oczach iskierki. - Tu jest pięknie. -wyszeptał i przytulił do mnie.

- Będzie ci zimno, promyczku.- zarzuciłem mu bluzę, którą już wcześniej tu przyniosłem, na ramiona i objąłem. - To cudowne, że mogę tu z tobą być wiesz?- uśmiechnąłem się. - Mam dla ciebie prezent.- pośpiesznie wstałem i przekierowałem za róg domu, gdzie czekał ogromny biały miś z kokardą, do której było przyczepione małe pudełeczko. Dziwacznym krokiem udałem się z powrotem na taras. Usłyszałem ten melodyjny śmiech i wstrzymywanie powietrza.

- Oszalałeś. -chłopak parsknął, kiedy wychyliłem się zza maskotki, po czym wstał i podszedł do mnie. - Jaki on duży! - przytulił miękkie futerko, a ja puściłem misia, oddając go blondynowi.- Ała! A to co? - zauważył malutki pakunek. Delikatnie rozwiązał wstążkę i odłożył przytulankę na ławkę. Usiadł na kocu spoglądając w moją stronę, dał mi znak abym dołączył do niego, więc to też uczyniłem. - Co tam jest? - dopytał, a gdy na niego spojrzałem, buzia okalana lekkim światłem księżyca wykrzywiała się w zaciekawieniu i szczęściu na raz.

- Zobacz sam. - oparłem się na łokciach i w pół leżąc przypatrywałem jak Dominik otwiera pudełeczko, a na jego twarz wstępuję ogromny szok.

- Słoneczko?- wyciągnął złotą bransoletkę, która miała zawieszkę z tym znaczkiem. -Czemu słoneczko? I czemu bransoletka? Chłopcy ich chyba nie noszą, a bynajmniej nie takie dziewczęce. -wyszeptał, ale mimo to podał, abym mu ją zapiął.

- Jest taka delikatna, zupełnie jak ty. W dodatku jesteś moim promyczkiem, takim słoneczkiem, wokół którego się kręcę. Jesteś dla mnie najważniejszy, tak samo jak słońce w układzie słonecznym. - tłumaczyłem w między czasie zakładając ozdobę na szczupły nadgarstek niebieskookiego.

- Skąd ci się wzięły takie porównania? - zachichotał, a ja mógłbym po prostu słuchać tego całymi dniami.

- Lubię kosmos. - powróciłem do wcześniej pozycji.

- Jesteś jakiś nieobecny. Coś się stało? - usiadł mi na udach i założył sobie ręce za moją głowę.

- Wiesz, chyba się gubię w uczuciach do Ciebie. -zastanowiłem się co tak naprawdę chce powiedzieć i kontynuowałem. - Chyba się zauroczyłem, ale nie wiem jak się mam za to wszystko zabrać. Bardzo mi zależy na Tobie, chciałbym ci dać wszystko czego potrzebujesz, chciałbym dać ci rodzinę, chciałbym nauczyć cię co to miłość, ale ja sam nie wiem jaka ona jest. -gubiłem się w swoich myślach. To wszystko było takie trudne.

- Nauczmy się jej razem. -wyszeptał i popchnął lekko, abym leżał. Pochylał się tak nade mną dłuższy czas. - Chcę cię kochać, chce, żebyś to ty był moją rodziną, nikt inny. -wyszeptał i przywarł swoimi wąskimi, a zarazem pełnymi ustami do moich. Buziaki od niego były jak takie motyle pocałunki. Był w tym kompletnie niedoświadczony, więc niepewne, lekkie i urocze muśnięcia dawały mi tyle przyjemności. Cholernie podniecała mnie jego próba dominacji i to jak delikatnie zaczął się ocierać o moje uda. Zapewne skończyłoby się to tak, że przewrócił bym nas, górował nad nim i dał wiele pieszczot, ale jednak MOGŁOBY się tak skończyć, nie tak wyglądał dalszy ciąg serii mokrych pocałunków.

- Chłopcy, ja naprawdę nie chciałabym wam przeszkadzać, ale każdy chce zobaczyć waszą ozdobę. - weszła moja babcia. Przerwaliśmy to, co robiliśmy, po czym zabraliśmy wszystko do środka, również problematycznie dużego Misia, a koniec końców zabraliśmy bombkę i zawiesiliśmy na choince, uprzednio dając każdemu do obejrzenia.

- No no! Postaraliście się! Jestem dumny synu, że znalazłeś sobie takiego cudownego chłopaka. Macie moje błogosławieństwo. -zaśmiał się do nas ojciec i później każdy poszedł w swoją stronę. Ja wraz z Dominikiem zasnęliśmy wtuleni w siebie tak mocno, że ciężko by nas było rozdzielić.

Tej nocy zrozumiałem jedno. Dominiku Rupiński, jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale pokocham cię, a ty pokochasz mnie i stworzymy rodzinę, o której marzysz.

.....

Tadaaa! Koniec miłych dni, od następnego rozdziału mieszamy.

A tutaj bombka:

Wiem, że ona tu nie jest wisząca, ale u mnie jest.

Miłego wieczoru!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro