21
Filip
- Tato!? Jestem! Przyprowadziłem ze..
- Witam w naszych skromnych progach! Cóż to za uroczy blondyn? To twój chłopak? Proszę, proszę. Nareszcie sobie..
- Nie tato. - posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Umm.. Dzień dobry proszę Pana. - niebieskooki nieśmiało wyciągnął w jego stronę dłoń. - Nazywam się Dominik Rupiński, miło mi Pana poznać.
- Jaki tam Pan! - pociągnął za jego rękę i objął ramieniem. - Mów mi Radek, Radosław Kłoda. Chodź oprowadzę cię. (idk jak jego rodzice się nazywaja, po prostu se wymyśliłam)
- Tato nie. Ma skręconą kostkę i nie może się tak przemęczać. - wtrąciłem, kiedy zauważyłem jak chłopak kuleje. Puściłem moją torbę i zgarnąłem blondyna przyciągając go do siebie w talii.
- Miałem nadzieję, że pojedzie z nami jutro do Antka. Na pewno ucieszyłby się z nowo poznanej osoby. - odpuścił ojciec.
- Z chęcią pojadę. - mruknął Dominik.
- Ale..
- Dam radę Filip, a jeśli będzie coś nie tak to od razu ci powiem okej? Najwyżej będziesz mnie nosił cały czas. - uśmiechnął się szeroko, a ja jakoś nie mogłem mu odmówić, no nie potrafiłem.
- Niech stracę. Zaniosę cię na górę do mojego pokoju, tam grzecznie poczekasz, zrobię Ci herbatę i przyjdę. - podniosłem go w stylu panny młodej, po czym patrząc w jego czarujące oczy wszedłem po schodach. - Twoje tęczówki są niespotykanie niebieskie. Jak niebo. - z uśmiechem szepnąłem do niego będąc już w sypialni.
- Twoje za to mają ciekawy kolor. Są mocno brązowe, a jednak mieszają się z takim miodkiem. Urocze, można przeglądać się w nich jak w lustrze. - wyszczerzył do mnie swoje ząbki, mógłbym oglądać go takiego cały czas.
- Zaraz wrócę, poczekasz?
- A mam inny wybór?
- No nie. - zaśmiałem się i zbiegłem na dół. Wstawiłem wodę na palnik, aby się zagotowała, po czym wyciągnąłem dwa kubki razem z herbatą. Kątem oka zauważyłem tatę. - Jak się czuje Antek? Byłeś u niego?
- Trochę się boi, ale tak poza tym dobrze się trzyma. Ten chłopak..
- Nie wiem tato, ja już gubię się w tym wszystkim. Jest dla mnie ważny, lubię go, czuję się z nim jak z mamą. Daje mi to samo szczęście, biję od niego ta beztroska, ale jest krzywdzony, dlatego chcę mu pomóc, chce być dla niego najlepszy jaki potrafię.- wyrzuciłem to z siebie, bo już nie mogłem od tak dusić w sobie emocji. Potrzebowałem rady.
- To już jest sukces, otworzyłeś się i pokazałeś mi swoje ja. Tak mi tego brakowało synu. - szepnął i mnie przytulił.
- Doradź mi. Co ja mam teraz robić? Jak się za to wszystko zabrać?
- Nawet nie wiesz jaka teraz duma mnie rozpiera. - z uśmiechem odsunął się i wypiął pierś do przodu. - Mój syn przychodzi do mnie o poradę w związku.
- Nie jesteśmy razem...
-Ale do tego dążysz, nieprawdaż?
- Ja..
- Ty. Słuchaj teraz staruszka, który przeszedł już swoje. Nie możesz na niego naciskać, nawet jeśli on sam będzie pchał Ci się w ramiona, nie możesz się zagalopować. To on jest tym delikatnym, niemal do skruszenia w dłoni. Wszystko powoli, na spokojnie, staraj się go nie krzywdzić. Na pierwszym miejscu są jego potrzeby i priorytety, to co chcesz ty jest wykonywane w drugiej kolejności. Musisz o niego dbać, okazywać swoje zainteresowanie nim, ubiegać o względy, czekać na pozwolenie. Jednym słowem jak cię owinie wokół palca, to znaczy, że wpadłeś w sidła miłości.
- Mój drogi Boże.. Dużo tego. - przetarłem dłonią twarz, czekała mnie teraz długa męcząca walka. Nawet nie zauważyłem, że czajnik już od jakiegoś czasu piszczał. Szybko włożyłem torebki do kubków i zalałem wrzątkiem. - Dziękuję, mimo tego wszystkiego, tej krzywdy, którą wam zafundowałem ty nadal..
- Synku.. To co się stało nigdy nie miało wpływu na moją miłość do ciebie. Jestem twoim ojcem, jakim musiałbym być potworem, żeby cię odrzucić. Nic nie zmieni mojego rodzicielstwa.
- Ja.. Przepraszam. - szepnąłem, to było takie piękne, on dalej mnie kocha i będzie to robił mimo wszystko. - Nie wiem czym sobie zasłużyłem na ciebie, gdyby mama..
- Nie wspominajmy o tym. Ciężko jest bez niej, ale co na to poradzimy. Jesteśmy we trójkę, chociaż już niedługo we czwórkę,- mrugnął do mnie. - my jako mężczyźni musimy brnąć dalej.
- Nie masz nic przeciwko temu?
- Czemu?
- Że jestem gejem? Że chce mieć dla siebie Dominika?
- Jasne, że nie gluptasie! Ten blondynek wygląda na pełnego miłości i radości, musi mieć złote serce, a ty musisz go zdobyć. Pędź już do niego. Tylko pamiętaj jeszcze, że o ósmej jedziemy do szpitala.
- Będę pamiętać.
Z uśmiechem popędziłem na górę razem z ciepłymi herbatami. Blondyn o dziwo nie leżał w łóżku tylko..
- Ej! A co to za szperanie mi w rzeczach? - zaśmiałem się.
- Umm.. Zimno mi? - nie wiedział jak kłamać. Odłożyłem naczynia na szafkę, aby podejść do niego i objąć od tyłu w pasie. Oparłem głowę na jego ramieniu przyglądając się wnętrzu mebla. Dużo tam starych szmat za czasów, kiedy to jeszcze chodziłem do gimnazjum.
- Nie masz swoich rzeczy. - stwierdziłem. - Co ty na to, żebyśmy się jutro wybrali do galerii? Kupimy Ci parę ubrań, kosmetyków czy co tam będziesz tylko chciał.
- Bez przesady Filip. Nie chcę żyć z twoich pieniędzy, musiałbym pójść do mojego domu, wtedy wziąłbym parę..
- Taka opcja nie wchodzi nawet w grę. Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia. - zjechałem swoimi dłońmi na wystające kości biodrowe chłopaka, po czym odwróciłem go twarzą do siebie.
- J-jaką? - nie wiedziałem czemu tak zareagował na ten gest, tak niepokojąco i niepewnie. Boi się mnie?
- Umm.. Co jest? Coś robię nie tak?
- Po prostu.. Uhh.. No, bo wiesz, trzymasz mnie za biodra, a-a-a..
- Przepraszam.- szybko się od niego odsunąłem. - Jeśli to ci sprawia problem, to..
- Ojciec mnie zgwałcił, on i jego koledzy. Pamiętam tylko tyle, że trzymał mnie mocno za biodra. - wyszeptał szybko i skulił się w sobie.
- Promyczku.. - lekko dotknąłem jego skroni, nie chciałem go skrzywdzić.
Osoba trzecia
Dla obydwu było to ciężkie. Filip musiał się mocno wysilić, żeby zbliżyć choć trochę do siebie Dominika. Ten zaś bał się, że ktoś znów zrobi mu krzywdę. Mimo, iż bardzo oddał się brunetowi, nadal miał swój rozsądek. Nie chciał nieodpowiedniego dotyku, który wręcz parzył go w skórę. Starszy bał się, że przez przypadek może skrzywdzić drobnego i niewinnego blondyna, a ten wtedy od niego ucieknie. Od tej pory widział, nie będzie mógł go zaczepiać, przytulać oraz dawać pocałunków, bo chłopak się go będzie bać. To była dla niego próba.
.....
Boże! Ta walona próba! Dostałam 5 za tą rozprawkę waloną. Uwaga! Jej temat powalał : Czy w sytuacji próby ludzie mogą liczyć na pomoc innych? Pozdrawiam, rozwiń się na ponad 200 słów i w każdym argumencie odwołaj się do lektury, masz mieć co najmniej dwa takie. Jestem chyba pro, skoro dostałam 5, takie gówno, że szok. Mniejsza rozpoczynamy zabawę! Od teraz rozdziały będą miały na swoim końcu taką formę trzecioosobową, a bynajmniej postaram się, żeby większość miała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro