Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

Filip

- One są wyśmienite! - Aga z uwielbieniem spojrzała na parę placków leżących na jej talerzu. - Od kiedy robisz takie pyszne naleśniki? Zmieniłeś przepis? - spytała patrząc na mnie.

- Umm.. To nie ja je zrobiłem. - spojrzałem na Dominika i z ogromnym uśmiechem pogłaskałem go po ramieniu. - Miałeś rację, każdy jest wniebowzięty.

- Ty też? - dopytał z lekką obawą, że jednak mogłoby mi nie smakować.

- Szczególnie ja. - zaśmiałem się. - Teraz nie masz wyjścia, będziesz musiał tu częściej wpadać i robić takie pyszności. - zauważyłem w jego oczach iskierki radości, które po chwili zniknęły, a sam chłopak przybrał nagle przygnębiony wyraz.

- Pewnie. - wyszeptał uciekając wzrokiem do jedzenia. Mało z niego ruszył, tak naprawdę ledwie przełykał nawet najmniejsze kęsy. Zrobiło mi się go szkoda. Jego żołądek nie zdążył przystosować do siebie takich ilości pożywienia.

- Może wyjdziemy zapalić? - zwróciła się do mnie Natka, przy czym zobaczyłem kątem oka jak blondyn zerka na nas z zaciekawieniem.

- Jasne, tylko daj mi chwilę, skocze po nową paczkę. - wstałem i skierowałem się do swojej sypialni, gdzie miałem stosik tych używek. Wolałem trzymać w domu zapas żeby, jak mi zabraknie, mieć je pod ręką. Odwróciłem się wpadając na niebieskookiego. - Łoo! - zachwiałem się. - Coś ci potrzeba?

- Czemu się tak trujesz? - oczy mu błysnęły smutkiem. Czy on się martwi o moje zdrowie?

- Dominik.. Nie wpłyniesz na to, że palę. Czasem ludzie potrzebują oderwania od świata, a niekiedy staje się to ich uzależnieniem. Zacząłem to robić tylko dlatego, że przez te parę minut nie myślę o niczym, nie ma dla mnie wtedy świata i wszystkich zmartwień. Dalej czuje się przez to taki trochę wyzwolony, ale już jest to moim przyzwyczajeniem, nie robi takiego wrażenia jak za dzieciaka. Kiedy miałem kłopoty zawsze paliłem, teraz wszystko złe się skończyło, ale nałóg został.

- Niszczysz tym siebie. Nie niszcz siebie, przecież jesteś wspaniały, nie potrzebujesz dodatków w postaci złych używek. - przytulił się do mnie. - Proszę odpuść to sobie. - pociągnął nosem. Zbiło mnie to wszystko totalnie z tropu. Czemu on tak reaguje na to?

- Co jest? Coś się stało? - mocno przyciągnąłem blondyna do swojej klatki. - Nie płacz, proszę. - zmartwiłem się, kiedy usłyszałem cichy szloch.

- Ja się boję ich.

- Papierosów? Przecież one ci nic nie zrobią. - mruknąłem w jego ramię.

Dominik odsunął się ode mnie, co jeszcze bardziej mnie zdziwiło. Nie rozumiałem jego zachowania. Lekko pociągnął bluzę, która najwyraziej rano zdążył mi ukraść, po czym na powrót zbliżył do mnie i pokazał swoje lewe ramię. Nie jestem w stanie określić jakie konkretnie emocje we mnie buzowały, ale na pewno nie były one dobre. Krew wręcz mi się zagotowała. Dlaczego ten śliczny blondyn był tak krzywdzony?

- Domisiu.. przecież ty nie powinieneś być tak traktowany. - przyciągnąłem go do siebie spowrotem.

- Lubię jak tak do mnie mówisz, chociaż wiem, że robisz to tylko wtedy, kiedy jest Ci mnie żal. - odwzajemnił uścisk, a ja lekko dotknąłem skóry, która miała wypalone paręnaście kółek. - Jak byłem mały, tata gasił na mnie papierosy. Mówił wtedy, że żałuję, że takim sposobem nie może przenieść na mnie tych wszystkich toksyn, abym tylko zachorował i nie widziałby mnie już codziennie, po czym stwierdził, że samo przebywanie z osobą palącą może spowodować u mnie jakiegoś raka czy coś, a to będzie tylko dodatkiem.

- Wiesz, że ja bym Ci nigdy czegoś takiego nie zrobił. Nie ma takiej opcji, że cię kiedykolwiek skrzywdzę. - szepnąłem. - Ubierz się i idź do reszty, ja pójdę z Natalką okej? Nie bądź na to zły. Później przyjdę i będziesz mógł mnie przytulać ile chcesz.

- Dobrze. - odsunął się i wciągnął błękitny materiał na siebie. Razem wyszliśmy z pokoju, lecz on został z resztą w salonie, a ja poszedłem na balkon razem z brunetką.

Przymrozek dawał o sobie znać. Wyszedłem tylko w skarpetkach na zimne kremowe płytki i odczułem na całym ciele dreszcz. Kiedyś tego pożałuję i w końcu zachoruje przez takie wychodzenie na zimno. Oparłem się o ciemną barierkę, po czym otworzyłem małą paczuszkę wyciągając z niej jednego papierosa, resztę podałem Natalii, która ochoczo wyciągnęła sobie używkę. Odpaliłem i również dałem zapalniczkę dziewczynie. Spaliliśmy w ciszy przyglądając się miastu porankiem. Wszystko wręcz tętniło życiem. Każdy spieszył się do pracy czy na zakupy. Była sobota, więc to logiczne, że większość osób się gdzieś wybierała. Ja sam zawsze w te dni wychodziłem do sklepu, gdyż po całym tygodniu lodówka świeciła mi pustką, a często zamawiałem jedzenie lub chodziłem do restauracji, dlatego nie potrzebowałem ogromnych zapasów. Gdy już się odwróciłem z zamiarem powrotu do środka, nagle Natka zaczęła rozmowę, dlatego oparłem się plecami o metal i przysłuchiwałem temu, co ma mi do powiedzenia.

- Złapaliście dobry kontakt. - uśmiechnęła się. - Nie chce się z tobą kłócić teraz czy coś, ale czy to nie jest to czego potrzebowałeś?

- Być może. - mruknąłem wpatrując się w jakiś punkt przede mną. - Wiesz, to jest człowiek z workiem problemów na karku. Przypomina mi mnie, kiedy byłem młodszy i sam zmagałem się z niesprawiedliwościami tego świata. Ja spotkałem wtedy Florka, on spotkał teraz mnie. Chcę mu pomóc, bo na to zasługuje, a ja pragnę odkupić swoje błędy młodości. Chyba razem sobie pomożemy.

- Już to zrobiliście, a bynajmniej on pomógł otworzyć twoje uczucia i wszystkie urazy siedzące w tobie. Przecież Ty nigdy byś mi tego z taką łatwością i dobrowolnie nie powiedział. - zaśmiała się, po czym przyciągnęła do uścisku. - Cieszę się, że wrócił stary Filip. Zanim zdążymy mrugnąć, cała twoja przeszłość nie będzie się już liczyć.

***

Dominik

Czemu łudziłem się, że tego nie zrobi? Nie pójdzie i nie zapali tego głupiego papierosa. On nie jest w stanie zrezygnować dla mnie z takich rzeczy, więc czemu tak bardzo się tym przejmuje, skoro on nie jest nikim ważnym w moim życiu. No dobra nie oszukujmy się, on jest ważny w moim życiu, a ja jestem strasznie naiwny uważając, że ja w jego też. Ma swoich przyjaciół, rodzinę, a ja jestem tylko chwilowym, dodatkowym elementem. Przykre, ale prawdziwe. Siedziałem razem ze wszystkimi innymi gośćmi w salonie, a za ten czas kiedy ja tak rozmyślałem Filip zdążył wrócić. Od razu podszedł do mnie, usiadł obok i pociągnął w swoje ramiona. Zrobiło mi się ciepło na serduszku, bo przypomniałem sobie jak zawsze mama dawała mi takie czułości, kiedy byłem smutny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro