Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~1/8~


TAEHYUNG

  Jeszcze nigdy nie byłem w tym miejscu. Co prawda mój przyjaciel zapraszał mnie już tu, jednak ja nigdy nie miałem czasu na odwiedziny. Zresztą nie widziałem potrzeby, by wchodzić do klubu nocnego. Oglądanie innych gołych ludzi było niesmaczne. Dla mnie liczył się tylko Hoseok i tylko jego chce oglądać nago.

Cieszyłem się jak dziecko, że znowu spotkam tego króliczka. Od miesięcy się z nim nie widziałem. Ani ja, ani on nie mieliśmy czasu na spotkanie. Jedynie co, to kontaktowałem się z nim telefonicznie.

Wczoraj wieczorem to już nawet Hobi odczuł to, jak się cieszę, gdy pod wpływem radości rzuciłem się na niego, przez co wpadł na szafę, z której spadł wazon i wylądował mu na głowie.

Przez ten wypadek nie mogłem spać w nocy, bo płakałam, że zrobiłem mu krzywdę. Do tej pory widać ślad na jego czole. Niby rana nie była poważna i całe szczęście dużo nie krwawiła, ale opatrunek trzeba było założyć. Dalej jak o tym myślę, to chce mi się płakać.

Jestem naprawdę beznadziejny.

Hobi musiał mnie uspokajać całą noc, przez co on też oka nie zmrużył.
Bang wysłał po nas kierowcę już z samego rana. Chciał wiedzieć jak najwięcej o właścicielu, jednak ja zabroniłem cokolwiek mówić. Yongguk musiał pokazać trochę sympatii mnie i Hobiemu. Pomogliśmy mu już kilka razy, a on dalej nawet na nasz widok się nie uśmiechnie. Gdy w końcu zacznie doceniać naszą pracę, mogę z nim zawrzeć sojusz i informować go o wszystkim, co by tylko chciał.

Właśnie teraz siedziałem na kolanach mojego chłopaka, któremu nie za bardzo podobało się to miejsce. Hobi nie lubił oglądać nikogo innego, poza mną. Miał szczęście, gdyby było inaczej, musiałbym się pozbyć każdego, na kogo by spojrzał, ewentualnie to jemu zawiązać oczy lub – co gorsza – zszyć. Ewentualnie wydłubać.

Spojrzałem na zegarek. Za jakieś pięć minut miał rozpocząć się występ głównego striptizera, który był tu najbardziej pożądanym facetem, a mimo to nikt nie mógł go nawet dotknąć. Można było tylko patrzeć.

-Taehyung, dlaczego jeszcze nie poszliśmy do właściciela? Nie przyszedłem tu by oglądać pół nagich facetów czy też bab, jestem tu po mapę..

Uciszyłem jednym ruchem ręki Yongguka i cały szczęśliwy patrzyłem z zafascynowaniem na scenę, gdzie pojawi się mój przyjaciel. Co jak co, ale tego za Chiny ludowe nie mogłem przepuścić.

- Zaraz się zacznie! Kookie będzie tańczył!

-Kookie? To ten twój znajomy?

-Tak! Mówię ci, to kawał seksiaka! Choć oczywiście, nie może się równać z moim Hobim!

-Tak, tak, oczywiście.

Olałem już lekceważący ton Yongguka, jak wypowiadał się o Hoseoku. Tak było zdecydowanie lepiej, gdyż miałem pewność, że jego mój chłopak nie pociąga. Tak jest lepiej, prawda? Prawda.

Na scenę właśnie wyszedł chłopak robiący za główną atrakcję w czarnym kostiumie króliczka. Rozpoczął swój taniec przy rurze, kręcąc tyłkiem na prawo i lewo. Jego ruchy były pełne pasji i namiętności. Sam widok podniecał wszystkich w klubie.

-Prawda, że jest świetny! Kiedyś mi tańczył.

Byłem szczęśliwy, widząc go w akcji. To był pierwszy raz, gdy oglądam go na tej scenie i już mogę spokojnie stwierdzić, że nadaje się do tej roboty jak nikt inny. Był wspaniały i niezwykle utalentowany.

-Ej, Hoseok? Nie jesteś zazdrosny?

Pytanie Baekhyuna było bardzo śmieszne. Hoseok nie miał nawet najmniejszego powodu, aby być zazdrosny. Nie kocham Jungkooka. Ten chłopak nawet mnie nie podnieca. Jedyne co w nim widzę to swojego przyjaciela.

-Żartujesz sobie ze mnie? Myślisz, że kto nauczył go tak tańczyć?

-Też tańczysz na rurze? Tego się nie spodziewałem..

Zaskoczony Baekhyun był ciekawym widokiem. Chłopak był uroczy w każdym wcieleniu.

-Nie żartuj tak nawet, Baekhyun. Ja po prostu tańczę. Uczyłem go tylko tańca, żadnego kiwania dupą.

-Hobi jest najlepszy! We wszystkim!

Musiałem wykrzyczeć wszystkim dookoła, że mój chłopak jest geniuszem. Potrafi wszystko zrobić i wyglądać z tym niesamowicie przystojnie i seksownie.

Wstałem i podbiegłem pod scenę. Chciałem zwrócić uwagę mojego przyjaciela, by zszedł do mnie.
Gdy, w końcu mi się to udało, jedyne co zrobił, to pomachał mi ze sceny. Nie podobało mi się to, ale nic nie mówiłem. Po prostu wszedłem na scenę i podszedłem do niego. Nie bałem się żadnych konsekwencji. Bo co niby oni mi mogą zrobić ?

Rzuciłem mu się na szyję, aby się z nim przywitać. Odwzajemnił ten gest, niestety, ale na krótko.

-Tae, nie możesz tu być! Zaraz ochrona przyjdzie i cię zabierze! Zejdź. Jak skończę, to przyjdę do ciebie.

Widok zmartwionego Kooka mnie rozbawił. Chłopak nie jest świadomy tego, co potrafię ja oraz mój chłopak. Nie miał bladego pojęcia o połączeniu naszym ze światem przestępczym. Zawsze wszystko wyolbrzymiał i bał się o mnie, więc nigdy nie chciałem mu tego wszystkiego mówić.

-Nie bój się! Hobi nie pozwoli mnie tknąć! Nie chcę tyle czekać.

-On też tu jest? Myślałem, że nie lubi takich miejsc.

Nie dziwiłem się, że jest zaskoczony. Bardzo często wykorzystywałem Hoseoka jako powód, dla którego nie chciałem do jego klubu przychodzić. W końcu nie mogłem mu powiedzieć prawdy, że obsługuje któregoś z kolei gangstera.

-My tu niestety w innej sprawie. Seksownie wyglądasz, króliczku!

Ten strój idealnie pasował do tego chłopaka. Mój przyjaciel i bez tego przypomina mi słodkiego małego króliczka.

-Dzięki. A teraz...za późno..zobacz.

Odwróciłem się do tyłu. Wszyscy klienci oraz pracownicy leżeli skuleni na podłodze, a moi towarzysze z wyciągniętymi pistoletami, mierzyli w ochronę, która przyszła mnie ściągnąć ze sceny.

-Bang! Pierwszego wrażenia nie zrobiłeś dobrego!

Nie potrzebnie się wszyscy teraz wtrącili. Miałem pod kontrolą całą tę sytuację. Ochroniarze i tak nie skrzywdziliby mnie na oczach tych wszystkich ludzi.

Yongguk nie ma wyczucia czasu.

-Zamknij się idioto! Kogo to jest wina, co?!

-Jungkook, jest może Jimin? Bang Yongguk do niego chce iść.

Zdecydowałem się olać wściekłego lidera Butterfly i wrócić do rozmowy z moim przyjacielem. W końcu sprawa, z którą tutaj przyszliśmy była na pierwszym miejscu.

-Szef Butterfly? Czego chce? My tu nie chcemy, żadnych gangsterów! Kogoś ty nam tu przeprowadził?!

-Oj, nie denerwuj się tak! Zrób to po znajomości! To nawet spoko gościu, choć trochę niewdzięczny..

-Jimin się wścieknie...

-Co tu się kurwa dzieje! Kookie! Kto to jest?

Jak na zawołanie, przez całe to zamieszanie, w końcu pojawił się właściciel klubu nocnego Exik. Widać było, że był wściekły z tej sytuacji, która osobiście wywołałem.

Z Jiminem nie miałem jeszcze przyjemności poznać się osobiście, jednak potrzebne informacje zdobyłem bardzo szybko, jak tylko dowiedziałem się, gdzie pracuje Jungkook. W końcu nie mogłem wysłać przyjaciela do miejsca, w którym będzie mu źle.

Park Jimin jest człowiekiem bezczelnym, o niewyparzonej mordce. Wszystko mu zawsze zawadza i nie pasuję. Koniecznie musi dołożyć swoje trzy grosze i pokazać kto jest szefem. Jest zawistny, nietolerujący, wywyższający się i cholernie wścibski. Jednak bardzo zakochany w Jungkooku, a to najważniejsze. Kookiego traktuje jak księcia. Niczego mu nie brakuje.

- Jimin kupę lat! Starych kumpli nie poznajesz?!

-Jakoś nie za bardzo. Kim jesteś?

-No tak. Nie poznaliśmy się. Jestem Kim Taehyung! Tam jest mój chłopak Jung Hoseok! A tam mój..

-Czego chcesz?!

- Nie ładnie tak przerywać!

Przez jego bezczelny wyskok nie zdążyłem przedstawić mojego kuzyna Daehyuna oraz resztę Butterfly, która tego dnia wybrała się ze mną. Muszę koniecznie to zapisać i mu to zapamiętać. Nie będę tego tolerował. Nawet Jungkook mnie nie powstrzyma przed małą zemstą.

-Jimin, to mój przyjaciel! Chcą się z tobą spotkać, nic wielkiego.

Spojrzałem zadowolony na Jungkooka, który obronił mnie przed Jiminem. Zrobiło mi się cieplutko na serduszku. Miałem ochotę go wyściskać jeszcze mocniej i ucałować w te słodkie policzki..

-To musieli mi tu panikę roznosić?!

-Wybacz, to moja wina!

-Ty, Kim Tahyun, jesteś już na mojej czarnej liście! Więc nie odzywaj się już do mnie!

Słysząc to, uśmiechnąłem się pod nosem podstępnie. Uwielbiałem denerwować ludzi i przeszkadzać im w interesach. Niekiedy bardzo często to wykorzystywałem w swojej robocie. Naiwni gangsterzy zawsze ufali mi w stu procentach i wykonywali wszystko zgodnie z moim planem, co prowadziło ich do zguby.

-Kim Taehyung! Pomyliłeś się!

-Lepiej się zamknij!

Teraz już byłem pewny, że tego tak nie zostawię. Park Jimin zapamięta moje imię do końca swojego życia.

-Ty jesteś właścicielem? Bang Yongguk. Musimy porozmawiać.

-Yongguk? A ty tu czego? Nic ode mnie nie wyłudzisz, nie dam się zastraszyć!

Nie patrząc czy ktoś we mnie celuje, czy nie, podszedłem do Parka i pomachałem mu przed oczyma. Nie bałem się ochroniarzy Parka, gdyż ja miałem zdecydowanie lepszych ludzi przy sobie.

-Radziłbym ci kazać twoim pieską schować broń, bo na jedno moje skinienie, zaczną dziać się straszne rzeczy. Rozumiesz? Twoje położenie jest beznadziejne. Żyjesz tylko dlatego, że Ciastek cię lubi.

-Co ty pierdolisz?

-Masz trzy sekundy. Nie wydaje mi się, że dasz radę pokonać Butterfly.

Mimo że wiedziałem, że Yongguk i Baekhyun mogą olać moja skromną osobę, to wiedziałem, że Daehyun i Hoseok nie pozwolą mnie dotknąć. To było bardziej niż pewne, że zareagują, gdy dam im znać.

-Tae, co ty robisz? Przestań!

Podniosłem rękę do góry i zacząłem odliczać. Już nie zwracałem uwagi na Jeona, nie puki w Hoseoka mierzą gnatem. Widziałem zmieszanie na przystojnej twarzy właściciela klubu. Mimo wszystko zwykły mały biznes, jakim jest jego klub, nie jest w stanie mierzyć się z gangiem pokroju Butterfly.

Miałem już spuszczać rękę na dół i wywołać masakrę niczym Bruce Banner po przemianie w zielonego mutanta, jednak zostałem powstrzymany. Jimin chwycił mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.

-Wylądowałeś teraz na pierwszym miejscu.

Uśmiechnąłem się do niego z pełną satysfakcją. Jego słowa doskonale wpłynęły na moje samopoczucie. Świadomość, że jakoś uprzykrzam mu teraz życie, była niezwykle przyjemna.

-Jestem zaszczycony.

-To nie jest powód do dumy, gnoju.

-Tracę cierpliwość.

Wyrwałem swoją dłoń z uścisku Parka. Nie mogłem znieść więcej dotyku obcego faceta. W dodatku byłem pewien, że Hoseok z sekundy na sekundę jest bardziej zdenerwowany tym zbliżeniem.

-Jimin, proszę cię. Każ im odłożyć broń. On nie żartuję!

Gestem ręki Park odwołał ochronę, a nas zaprosił na zaplecze. Wszystko było jak na razie pod kontrolą, tak jak przewidywałem.

Hoseok od razu podbiegł do mnie i schował w swoich ramionach. Wyczułem, jak jego mięśnie skaczą. Teraz już byłem pewny, że bał się o moje bezpieczeństwo. Zawsze najpierw stawiał dobro moje niż samego siebie. Niekoniecznie mnie to uszczęśliwiło, ale rozumiałem go doskonale. Moim priorytetem też był zawsze on.

Gdy oderwałem się od niego, szybko go pocałowałem, aby trochę ochłonął. Nie lubiłem, gdy się denerwował. W tym związku to on zawsze swoim uśmiechem wprowadzał nadzieję i szczęście.

Hoseok jak już się uspokoił, pociągnął mnie do drzwi, za którymi już wszyscy zniknęli. Gdy weszliśmy, było cicho, ale nerwowo. Widocznie na nas czekali, co mnie niezwykle satysfakcjonowało.

Każdy patrzył się na mnie, z czego strasznie się cieszyłem. Uwielbiam być w centrum zainteresowania. Wiem, że wtedy jestem najbardziej pożądaną osobą w takich momentach. Wszyscy czegoś oczekują, a ja zawsze mogę nimi zmanipulować.
Kochałem bawić się ludźmi, byli tacy mało skomplikowani.

-I jak się czujesz Jimin?

-Nie żartuj sobie ze mnie, tylko mów czego chcecie!

Chciałem puścić już wszystko w niepamięć i rozpocząć normalną, spokojną rozmowę, w której obie strony będą zadowolone. Jednak widocznie Park Jimin miał inne zdanie na ten temat.

-Chcemy mapy.

-Nie wiem, czy zauważyłeś geniuszu, ale tu jest klub nocny, a nie centrum turystyczne! Wynoście się stąd!

-Jimin! Wiedziałeś, że był tu kiedyś kościół? Był naprawdę duży, no i piękny! Zachwycał w swojej prostocie! Był jednym z największych z tych regionów!

Zignorowałem jego jakże błyskotliwą zaczepkę i w końcu nawiązałem do tematu, dla którego tu jesteśmy. Nie miałem już czasu bawić się w podchody. Im szybciej skończymy zadanie, tym szybciej będę mógł zostać z Kookiem.

-Nic mi o tym nie wiadomo.

-Kłamiesz! Z tego budynku, prowadzi tunel do naszej mapy! Wiesz gdzie on jest?

Wiedziałem, że chłopak kręci. To było po nim widać. Mimo że był dobrym aktorem, to nie udało obejść się mojemu sprytnemu oku, a co dopiero Daehyuna, który dołączył do rozmowy. Chłopak był specjalistą w odruchach ludzkich i doskonale czytał z ludzi.

-Nic nie wiem. Nie rozumiem waszej wizyty.

-Znowu kłamiesz!

Ufałem osądowi mojego kuzyna w stu dziesięciu procentach. Nigdy się nie mylił. W takich sytuacjach był niezawodny. Yongguk mógł nazwać się szczęściarzem, jednak jednocześnie strasznym pechowcem. Bang nie był w stanie nic przed nim ukryć. W dodatku musi obdarzyć go bezgranicznym zaufaniem, gdyż nigdy nie zorientuję się, w którym momencie Daehyun go okłamał.

-Taehyung, Daehyun, pozwólcie, że ja już dokończę. Zrobiliście już wystarczająco, reszta należy teraz do mnie.

Yongguk chciał to widocznie sam załatwić, więc mu pozwoliłem. W końcu to on tu chciał przyjść. Ja nie miałem w tym żadnego interesu. Jedynie to chciałem przywitać się z Kookiem, który siedzi teraz wystraszony za plecami Jimina i wtula się w niego. Poszedłem za jego wskazówkami i sam odnalazłem ciepłe ramiona mojego skarba. Nigdy, bym nie wymienił go na żadnego innego.

On był wyjątkowy.

Cały mój.

-Więc mówiąc wprost... Po twoim zachowaniu stwierdzić mogę, że nie masz odpowiedniej ochrony. Jestem skłonny zaoferować ci moje usługi..

-Nie ma mowy! Tacy jak wy zawsze chcecie tego samego! Nie oddam wam moich pracowników!

Oferta Yongguka była dość ciekawa, a w dodatku bardzo korzystna dla Exika. Park będzie głupi, jak z jej zrezygnuję. Nie raz słyszałem, że gangsterzy doprowadzili do upadku różnych biznesów, czy to mniejszych, czy to większe.

-Daj mi skończyć! Znaj moją dobroć, gdyż gdybym chciał, to w jedną godzinę, położyłbym twój marny klubik. Żyjecie tylko ze względu na Taehyunga. Rozumiesz?

Nie żałuję, że tu przyszedłem. Guk jak robi się poważny, jego aura jest cudowna. Taka mroczna i niebezpieczna, a wtedy to nawet największy goryl się chowa przed nim. Ma cudowną charyzmę, przez co idealnie pasuje na przywódcę Butterfly.

-Tak, więc... jeśli wskażesz nam drogę do tego tunelu. W zamian dam ci ochronę, na co najmniej pięć lat.

Tego się nie spodziewałem. Yongguk widocznie serio chciał zrobić to wszystko pokojowo. Gdy Jimin na to nie pójdzie, będzie największym kretynem na całej planecie ziemskiej.

-Bang, po co ta cała szopka? Można ich zabić i pójść po swoje. Mniej to będzie nas kosztować.

Słowa Baekhyuna były poważne i wyprane z jakichkolwiek uczuć. Był niezwykle przekonujący, przez co Jimin cały się spiął i patrzył zdezorientowany na chłopaka.

-Popieram. Jednak, zamiast zabijać od razu, można byłoby się trochę zabawić. Tyłeczek młodego wydaje się bardzo chętny.

Spojrzałem na Daehyuna, który był osobą, która wypowiedziała te niedorzeczne słowa. Gdybym go nie znał, pomyślałbym, że mówi poważnie. Ja jednak wiedziałem, że to tylko gra, którą tak uwielbiał. Dzięki niemu nie ma już żadnej opcji na to, aby Jimin się nie zgodził.

Guk podniósł rękę i dał znać, że dalej oczekuje odpowiedzi od Parka. Jimin chyba zrozumiał, że ma już ostatnią szansę na podjęcie prawidłowej decyzji.

-Gdzie jest haczyk? Co jest w tym tunelu?

-Nie ma haczyków. Co do tunelu, to niech cię to nie interesuje. Twoje zadanie zacznie, jak i skończy się na pokazaniu nam drogi.

Jimin wyglądał na zdziwionego, jak i zadowolonego. Kluby takie jak te, są dość często odwiedzane przez inne gangi, które chcą jedynie się zabawiać. Wyrządzają tylko szkody, a on nie może się bronić. Jego marni ochroniarze nie dadzą rady. Nikt nie poradzi sobie z tak zorganizowaną grupą przestępczą.

To była jedyna szansa na darmową ochronę i ma to gwarantowane od samego Banga Yongguka. Lepiej trafić nie mógł.

- Dobra, zgadzam się.  

DAEHYUN

  Gdy tylko Jimin wskazał nam drogę, od razu ruszyliśmy w głąb korytarza. Nie mieliśmy całego dnia, więc nie chcieliśmy niepotrzebnie przedłużać na rzeczy najmniej istotne. Szczególnie teraz, gdy jesteśmy bliżej niż dalej osiągnięcia celu naszego lidera. Dzięki mojemu kuzynowi w końcu cel założenia Butterfly zacznie nabierać tempa.

Spojrzałem na zegarek i przeraziłem się, ile już czasu spędziliśmy w tych podziemiach. Spędziliśmy dokładnie dwadzieścia cztery minuty w tych ciemnych korytarzach. Gdy tylko to sobie uświadomiłem, zrobiło mi się słabo. Nie lubiłem roboty, przy której nie odczuwam odpowiedniej dawki adrenaliny.

-Daleko jeszcze?

Pytanie Baekhyuna upewniło mnie, że nie tylko ja tutaj cierpię z powodu nudy. Chłopak tak jak ja uwielbiał akcję, rzeczy niespodziewane, które urozmaicą nam czas.

-Baekkie, spokojnie to już połowa sukcesu.

Próbowałem go uspokoić, choć sam w swoje słowa nie wierzyłem. W dodatku nie wiedziałem przecież, gdzie dokładnie idziemy i jak długo nam to potrwa. Nie mieliśmy żadnej informacji na temat kilometrów, które musielibyśmy przejść. Wszystkie stare mapy z komisariatu nie były aż tak przydatne.

-Połowa? My przecież idziemy już dobre pół godziny!

Nikt już tego nie skomentował, gdyż wszyscy zdawali sobie sprawę z naszego położenia. Jedynie Baekhyun cały czas mamrotał sobie pod nosem różnego rodzaju przekleństwa na niesprawiedliwość, która go dopadła. Nie dziwiłem mu się, bo sam miałem na to ochotę. Jedynie siłą woli powstrzymywałem się od dołączenia się do grupy marud i narzekać na swój los.

-Ej, Bang! Nie przesadziłeś z tą ochroną? Kogo będziesz tu wysyłał?

Ciążyło mi to od samego początku. Rozumiałem, że ta sprawa była nad wyraz bardzo ważna, jednak darmowa ochrona marnego klubu było zdecydowanie zbyt naciągane. Bang zbyt pochopnie zgodził się na takie warunki. Wystarczyło tylko odpowiednio nastraszyć Parka i bez żadnych obietnic dostalibyśmy wszystkie potrzebne informacje o podziemnych korytarzach.

-Xiumina. Przynajmniej odpędzi go to od zemsty... jak na razie. Wszystko w swoim czasie.

Może jednak wszystko przemyślał? Minseok to był doskonały wybór. Silny, przebiegły i niesamowicie zwinny. Idealnie nadawał się do takiej roboty. W dodatku faktycznie będzie miał zajęcie, które pomoże mu odpędzić niepotrzebne myśli.

-Wyślesz go samego?

-A myślisz, że do czego są nam potrzebni partnerzy?

-No i po co ta ironia?

Po tej krótkiej wymianie zdań wiedziałem już, że Yongguk jest zirytowany. Rzadko kiedy używał ironii. Uważał to za stratę czasu, gdyż nie każdy był na tyle inteligentny, aby zauważyć ją i niekiedy nadszarpnął jego cierpliwość.

-Daehyun, przestań gadać. Nie jestem w nastroju teraz.

-Już dobra!

Wsadziłem ręce do kieszeni i rozpocząłem dokładne oględziny. Ściany były w stanie tragicznym. Ledwo stały. Dziwiłem się, że jeszcze wytrzymują.

Tunel oświetla jedynie jedna mała żarówka co jakieś dziesięć metrów, więc byłby duży mrok, gdyby nie Baekhyun. Miał, że sobą specjalną lampę, która miała zasięg na piętnaście metrów. Dzięki niemu można było spokojnie iść i nie martwić się ciemnością.

W ogóle to skąd tutaj elektryczność?

Mam niby teraz uwierzyć, że Park Jimin nie wiedział o podziemiach? Jestem teraz pewny, że bardzo dużo czasu spędzał tutaj, gdyż mimo słabego światła, wiedziałem, że żarówki są nowe.

Osobiście lubiłem mrok, szczególnie taki jaki tu panował. Uspokajał mnie. Pobudzał moją wyobraźnię.
W domu nigdy nie zapalałem światła, jak wychodziłem w nocy z pokoju. Ciemność, która wtedy panowała, była piękna i miała w sobie coś tajemniczego. Coś, co mnie urzekło. Dawała cudowne uczucie.

Jednak niektórzy z nas, czyli Taehyung, bali się ciemności. Widziałem, jak cały czas trzymał się ręki Hobiego. Nawet, teraz gdy mamy oświetlenie Baekhyuna, to go nie puszcza. Wiedziałem, że jest to spowodowane traumą z dzieciństwa, gdy ojciec chował go na długie godziny do szafy, jednak miałem nadzieje, że jakoś już przezwyciężył ten strach. W ostatnich miesiącach nic nie wskazywało na to, aby ciemność go przytłaczała.

Gdy Taehyung wylądował u mnie, jak moja mama wzięła go pod opiekę, w nocy przychodził do mnie i kład się ze mną do łóżka, mimo że spaliśmy a jednym pokoju. Odległość naszych łóżek i tak była dla niego zbyt duża. Potrafił tak codziennie wtulać się we mnie całą noc.

-Dae? Przytulisz mnie?

Odwróciłem się do Taehyunga. Zdziwiłem się jego prośbą, ale nic nie powiedziałem. Chłopak potrafił z mojej miny wyczytać wszystko, a ciemność pewnie przysłała mu te same wspomnienia co mi.

Od razu podszedłem do niego i zamknąłem w szczelnym uścisku. Tak dawno tego nie robiłem. Brakowało mi tego. Wiedziałem, że teraz to zadanie Hoseoka, dawać mu to poczucie bezpieczeństwa, ale ja też tego chciałem. Potrzebowałem tego. To, że czuł się w moich ramionach spokojnie i bezpiecznie znaczyło więcej niż mój sernik.

-Jest dobrze, Taeś.

-Wiem, Dae. Brakowało mi ciebie.

-Mi ciebie też.

Byłem uradowany, gdy to usłyszałem. To tak jakbym otrzymał cały skarb świata. Ten chłopak był i zawsze będzie moim oczkiem w głowie. Jego szczęście było dla mnie najważniejsze.

Spojrzałem na Hoseoka, mógłbym przysiąść, że widziałem uśmiech. Zdziwiło mnie to. Chłopak zazwyczaj negatywnie reagował na moją bliską relację z kosmitą.

-Ej! Jesteśmy już!

Głos Banga sprowadził mnie na ziemię. Odezwałem się od kuzyna, upewniając się, że już wszystko w porządku i podszedłem do szefa, który wskazywał jakieś stare drewniane drzwi.

-No w końcu! Już miałem tego dość. Tęsknię za Chanem. Chcę już wracać.

-Oj, daj już spokój. Wytrzymać bez niego nie możesz jednego dnia? Idziemy, zabieramy co trzeba i wracamy. Koniec. Wtedy wrócisz i będziesz mógł się z nim pieprzyć.  

  Bang był już podirytowany. Ta cała sprawa źle na niego działała. Za bardzo zależało mu na znalezieniu Matoki. Musiało się za tym kryć coś więcej niż pieniądze. Yongguk nigdy nie był pazerny, nie obchodziły go dobra materialne. Zresztą sam stwierdził, że to go nie interesuję.

Tylko co dokładnie kryło się za Matoki?

-Tu nie ma oświetlenia. Baekhyun poświeć.

Przepuściłem chłopaka, aby polepszył nam widoczność. Każdy z nas miał przypisane obowiązki, nie chciałem mu przeszkadzać w jego.
Bang, o dziwo zrezygnował z Zelo, a wziął mnie jako swojego ochroniarza. Dał młodemu dzień wolny.

Tylko że to ja na niego zasługiwałem! Od miesięcy nie mam nawet godziny spokoju.

Podejrzewam, że to przez Taehyunga i Hobiego. Bang nie miał pewności, że potrafi nad nimi zapanować, więc potrzebował mnie bardziej.
Yongguk musiał jednak zdawać sobie sprawę, że nie jestem typem ochroniarza i nigdy nie zapewnię mu takiego bezpieczeństwa jak Zelo. Od zawsze byłem wolnym strzelcem, więc moim priorytetem było moje życie. Tak, będzie i teraz. Nawyków ciężko się jest pozbyć. No i jest jeszcze jedna rzecz, a raczej osoba, która zdecydowanie jest dla mnie bardziej bliska. Tak więc to właśnie dla Taehyunga, bym ryzykował życie. Bang o tym wiedział doskonale.

-Kurwa, następne papiery! Taehyunga, czy jest coś, co powinniśmy wiedzieć o planach miasta?!

-Teraz o to pytasz? Gdy jesteśmy na miejscu? Nie, nie ma. Jednak przypomnę ci, że szukasz starych planów miasta, by znaleźć położenie starej fabryki EXO, a tego już nie wiem. Wszystkie informacje o niej były za bardzo zakopane, a ja nie miałem wystarczająco czasu, by to odszukać, bo jakiś gałgan się spieszył. Gdybym wiedział gdzie, one są, nie byłoby nas tu, to chyba logiczne.

-Wolałem się upewnić. I wiem doskonale, dlaczego tu jesteśmy szczylu!

-Wolałem się upewnić.

Tak, Taehyung był też czasem wrednym dupkiem. Miał dużo odmian osobowości. Potrafił być miłym i uroczym słodziakiem, by następnie zmienić się w skurwysyna, bez serca, aż po psychicznie szalonego. Wszyscy powinni uważać jak przy nim się zachowywać. Jedynie ja i Hobi możemy czuć się przy nim bezpiecznie.

-Oby zajęło nam to tu szybciej niż tam.

-Już na pierwszy rzut oka widać, że jest tu większy rozpierdol.

-Nie pocieszasz.

Miałem ochotę stamtąd uciec. Nie chciałem znowu tego przeżywać. Wolałbym siłą szukać tych informacji, niż znowu tonąć w morzu dokumentów.

Jednak gdy Bang wszedł do pomieszczenia, a reszta za nim straciłem nadzieję na powrót.
Podszedłem do najmniejszego regału z różnego typu dokumentami.

Byliśmy tu już jakieś dziesięć minut, a ja nawet nie zajrzałem do jednej półki. Nie miałem nawet najmniejszej ochoty czytać następne pierdoły. Te informacje jedynie Hoseokowi mogły pomoc, ale nie mi. Nie byłem informatorem.

-Ej, może mały zakład?

-Jaki zakład?

W końcu coś ciekawego, czym jestem zainteresowany. Baekhyun zawsze wymyślał coś fajnego, co pomoże urozmaicić zabawę.

-Jeśli ktoś znajdzie to gówno, przez jeden dzień będzie szefem!

-Zapomnij, Baekhyun.

To było do przewidzenia. Yongguk za bardzo lubi nami dyrygować, aby oddać dowództwo. W dodatku taka zabawa mogłaby się źle skończyć, nie tyle dla Butterfly, ale dla całej Korei.

-Nie umiesz bawić się Bang!

-To w takim razie da po jednym zadaniu reszcie! Dobra!?

-Ej, a ja tamto znalazłem! Ja też chcę mieć jakąś nagrodę!

Patrząc teraz na to wszystko, to szkoda, że wcześniej nie było z nami tego małego uroczego wariata. Z pewnością byłoby ciekawej na komisariacie z nim.

-To jeśli przegrasz teraz, nie dostaniesz zadania, ok? A jeśli wygrasz, będziesz mógł dać komuś aż dwa.

-Baekkie, ty to masz głowę! Dobra. Idę na to.

-Dobra, a reszta?

Spojrzałem na wszystkich i obserwowałem reakcje na pomysł różowo włosego. Gdy byłem pewnych już ich odpowiedzi, uśmiechnąłem się pod nosem i z nową motywacją z powrotem powróciłem do dokumentów przede mną w poszukiwaniu potrzebnego świstka.

-Niech wam będzie.

-Tak! Ja się zgadzam! Będzie fajnie! Hobi! Zgódź się!

Taehyung jak na zawołanie stał się z powrotem zwariowanym kosmitą, który niczym się nie przejmuje i wiecznie ma uśmiech na twarzy. Uwielbiałem go w takiej wersji.

-Dobra, spokojnie. Brać się do roboty, bo przysięgam, że jak ja to znajdę, to krucho z wami!

Yongguk jak zwykle próbował nam zepsuć zabawę. Nigdy nie potrafił się bawić i wszystko brał na poważnie. Nie raz tłumaczyłem mu, że czasem trzeba poluzować portki i wrzucić na luz. Każdy kiedyś potrzebuje takiej chwili wariactwa.

-Więc teraz jełopy, mam was! Znalazłem! Przegraliście!

-Co ty pierdolisz Baekkie?

-No zobacz! Masz!

Podbiegłem do niego szczęśliwy jak nigdy. Już nawet ten cały zakład poszedł w zapomnienie. Nie dość, że mam spokój, bo znalazłem wcześniejszą mapę, to możemy już iść stąd. Wyjść z tego pieprzonego pomieszczenia.
Baekhyun rzeczywiście znalazł prawidłową mapę.

-Nie! To ja miałem to znaleźć!

-Następnym razem Taehyung!

Zrozpaczony głos Tae i zarazem szczęśliwy głos Baekkiego wywołał u mnie uśmiech. Nie mogłem się powstrzymać, gdyż zdałem sobie sprawę, że ta dwójka przez cały ten czas dobrze się dogaduje.

-Wypluj to! Oby, nie było następnego razu!

-Więc, jakie im zadania dasz? Baekkie?  

CHANYEOL

  Nie mogłem znaleźć dla siebie miejsca. Było mi potwornie nudno bez Baekhyuna. Ten chłopak uzależnił mnie tak bardzo od siebie, że jeden dzień, a nawet godzina bez niego, to męczarnia.

Właśnie siedziałem na kanapie obok Xiumina i Zelo. Razem z młodym mieliśmy pilnować Minseoka, by nie zrobił niczego głupiego i niepotrzebnego.

Kim cierpiał. Rozumiałem go doskonale. Sam chciałbym zabić człowieka, który, by odebrał mi Baekkiego. Będę go wspierać, jak najbardziej potrafię, bo jestem pewny, że on zrobiłby dla mnie to samo. Może i między nami wszystkimi dochodziło często do kłótni, ale byliśmy jak rodzina. Jeden za drugiego, by w ogień wskoczył.

-Xiu, Zelo zagramy w coś? W telewizji jak zwykle nic nie ma.

-Mogę grać. Jest coś nowego?

Tego wieczoru Minseok naprawdę mało rozmawiał z nami. Ledwo wyduszał z siebie jedno słowo, a co dopiero zdanie. Sytuacja była jeszcze za świeża, aby się z tym pogodził.

-Tak! Daehyun, jak był na włamie, to zwinął jakąś nową grę, ale jeszcze w nią nie grałem.

-To dawaj. Zagramy.

-A ty, Xiu?

Obydwoje spojrzeliśmy na chłopaka, który wydawał się, że jedynie ciałem z nami przesiaduję. Jego oczy nie wyrażały nic. Były zimne i jakby za mgłą. Cały ten widok dawał piorunujący efekt. Xiumin jeszcze nigdy nie wyglądał na tak wypranego z uczuć.

-Mogę grać.

-Ok, więc kto pierwszy?

Zapytałem pierwszy, aby wiedzieć, co odpowiedzieć. Chciałem, aby Minseok zagrał pierwszy i jakoś oderwał się od tych wszystkich złych myśli. W dodatku nie chciałem też zabierać tej przyjemności najmłodszemu z nas. Zelo uwielbiał gry, z czego zdawałem sobie doskonale sprawę.

-Zagrajcie najpierw wy, a ja zrobię herbaty. Chcecie?

Zdziwiłem się odpowiedzią młodego, jednak nic nie komentowałem. Widocznie uznał, że tak będzie lepiej. Prawdą, jest to, że faktycznie to ja lepiej dogadywałem się z Xiuminem, więc jestem lepszym przeciwnikiem dla niego.

-Dla mnie kawę, gdybyś mógł Zelo.

-Oczywiście, a ty Chan?

-Zimnego piwa. W lodówce jakieś jest na pewno.

Gdy młody poszedł po napoje, ja podłączyłem wszystko, co trzeba i czekałem jak ekran telewizora zmieni się na obraz z gry. Podałem pada Kimowi, a sam wziąłem drugi.

Gra była typowa, bo wyścigi samochodowe. Jednak miałem do takich słabość. Całe moje dzieciństwo właśnie na takich grach przeżyłem.

-Chan, jakie auto bierzesz?

-Skuszę się chyba na lamborghini huracan, a ty?

Cieszyłem się z tej odpowiedzi. Minseok zaczął więcej mówić i nawet pojawił się na jego twarzy cień uśmiechu. To jedynie kwestia czasu aż pomogę mu oderwać myśli od Niela.

-Wezmę, ferrari enzo, jest szybki.

Do głównego pokoju wrócił Junhong. Postawił przede mną butelkę piwa, a przed Xiu jego kawę. Widać, było po nim, że też nudzi się bez Banga tak jak ja bez Baekhyuna.

Jeśli ja tak cierpię, bez towarzystwa Baekhyuna jeden dzień, to co ma powiedzieć Xiumin?

Odtrąciłem te myśli od siebie. Nie chciałem się jeszcze bardziej dołować. Chen był dla mnie jak brat. Też dość ciężko przeżyłem jego śmierć i nie chce wracać do tego.

Nagle drzwi wejściowe otworzyły się z rozmachem. Słyszałem jakieś krzyki na korytarzu. Od razu z chłopakami olałem grę i pobiegłem tam.

-Baekhyun! Wróciłaś?!

Jak wygłodniałe zwierzę, rzuciłem się na niego. Wtuliłem się w jego drobne ciało, ciesząc się jak głupi. W końcu znów mogłem poczuć jego ciepło. Od razu odwzajemnił mój gest.

-Zamknąć się! Nawet nie myśl, że to zrobię! Nie ma mowy!

-Jak to nie?! To jest twoje zadanie! Zgodziłeś się na ten zakład!

-Ale to zadanie jest ponad...

-Ponad twoje siły? Nie dasz rady? Czyżby sam Pan Wielki Bang Yongguk nie dał rady jednemu małemu zadaniu?

-Baekhyun, o co chodzi?

Wymiana zdań między moim chłopakiem a szefem była dość zabawna i interesująca. Nie wiedziałem dokładnie, o co chodzi, jednak sama mina Banga mi się podobała.

Spojrzałem na resztę, szukając wskazówki, lecz dodałem sobie tylko więcej pytań. Taehyung wyglądał, jakby płakał cały dzień i stał zgarbiony pod ścianą. Był bez emocji, jakby ktoś oznajmił mu, że jego kot właśnie zdechł.

Aczkolwiek, byłem jeszcze w stanie to ogarnąć, jednak widok Daehyuna na plecach Hoseoka, wbił mnie w podłogę.

-Co tu się dzieje?

-Mały zakładzik! Znalazłem mapę, więc muszą zrobić, to co im kazałem. Taehyung ma nie dotykać Hobiego, aż do północy, a Hoseok miał zanieść na barana, od klubu do naszej siedziby Daehyuna. Czyż to nie genialne z mojej strony?

Chyba nawet nie musiałem się pytać, kto na ten genialny pomysł z zakładem wpadł. Baekhyun był zdolny praktycznie do wszystkiego.

-Nie! Przez ciebie nie mogę dotknąć Hobiego!

-Powiedziałeś, że wykonasz wszystkie moje zadania! A ja wiedziałem, że nie żartujesz, więc dałem coś z wyższej półki!

-Zostały mi jeszcze pięć godzin, trzydzieści trzy minuty i dziesięć, dziewięć, osiem..

-Dobra, rozumiem. Ale zdania nie zmienię! Masz się tego trzymać! I Hoseok, nie może też cię dotknąć, bo inaczej przegrasz!

To wszystko tłumaczy, jeżeli chodzi o Hoseoka, Taehyunga i Daehyuna. Jednak dalej została mi do odgadnięcia najbarwniejsza postać w tym przedstawieniu. Znając Baekhyuna, to było coś wielkiego. Coś, co nawet Bang Yongguk nie będzie w stanie tego dokonać.

Szefie, współczuję..

-A szef?

-Nasz szef właśnie cykorzy...

-Nie prawda!

-No to do roboty! Akurat tu jest! Zelo, choć tu bliżej!

-A o co chodzi?

Sam chciałem to wiedzieć.

Bang jedynie spiorunował Byuna zabójczym spojrzeniem, ale podszedł do Choia. Stanął naprzeciwko niego i wpatrywał się w jego oczy. Junhong był trochę zdezorientowany, pod wpływem spojrzenia, aż się cofnął.

Przetarłem moimi wielkimi dłońmi oczy. Nie mogłem uwierzyć, w to, co się stało. Yongguk złapał gwałtownie młodego ochroniarza za kark i przyciągnął do gorącego pocałunku.
Zelo był sparaliżowany. Widać było, że nie wiedział, co się dzieje.

Yongguk całuję Zelo!

Poczułem, jak w moich ramionach drży ciało Baekhyuna. Spojrzałem na niego, chichotał. Po chwili sam nie wytrzymałem i zaśmiałem się, lecz cicho, by nie spłoszyć lidera. Wiem, jak długo na to czekał młody.

Oderwali się od siebie dopiero, jak w korytarzu rozległ się huk, przez który, aż sam podskoczyłem.

Szybko się odwróciłem i spojrzałem w kierunku źródła.
Na podłodze leżał Daehyun, a nad nim stał wkurzony Hoseok.

-Już wystarczająco długo siedziałeś mi na plecach. Wystarczy już. Więcej mnie nie dotykaj.

-Komuś tu chyba doskwiera brak możliwości dotyku tego seksiaka, co Hobi?

-Ty, już mnie nie wkurwiaj.

Nie podobało mi się to, jak on odzywa się do mojego chłopaka, jednak byłem w stanie mu to wybaczyć, gdyż sam wiedziałem doskonale, jak bardzo Daehyun potrafił być upierdliwy.

-Przez was chłopaki przerwali swój pierwszy pocałunek!

Baekhyun całkowicie olał Hoseoka. Teraz najważniejsza dla niego była właśnie scena, która zostało tak gwałtownie i brutalnie przerwana.

-Zamknij się! Zrobiłem swoje. Zadowolony?

-Tak, a nawet nie tylko ja. Prawda, Zelo?

-Nie wiem, o czym mówisz.  

~*~
W końcu jest nowy rozdział!
Mam nadzieję, że się podoba ;*
Fighting!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro