" W skali od jeden do dziesięć?"
Colin
Właśnie dotarliśmy do hotelu w Atlancie, gdzie spędzimy kolejne dwa dni. Żywię szczerą nadzieję, że Valerie powie mi coś więcej o sobie, niż zrobiła to w Dubaju.
- Panie Williams! - woła za mną Lorelei. Zaskoczony spoglądam na nią i w międzyczasie otwieram drzwi do swojego pokoju.
- Colin - poprawiam ją. - Nienawidzę, gdy ktoś zwraca się do mnie po nazwisku.
- Mniejsza z tym - macha na to lekceważąco ręką. - Możemy porozmawiać? - wzruszam ramionami i zapraszam ją do pokoju. Nic na tym nie tracę, a może to naprawdę ważne. Z doświadczenia wiem, że lepiej nie olewać ludzi, bo kiedyś to zwróci się przeciwko mnie.
- O co chodzi?
- Zacznę od tego, że jestem żoną Dominica. - marszczę brwi i odkładam swoją walizkę na dwuosobowe łóżko.
- Stevensona ? - dopytuję.
- Tak - podchodzi do dużego okna z widokiem na park. - Jak dobrze go znasz?
- Powiedzmy, że dobrze - przyglądam się Lorelei z zaciekawieniem. Do czego ona zmierza? To wszystko zaczyna robić się dziwaczne. Nienawidzę być niedoinformowany.
- To z pewnością wiesz, że ma kontakt z mafią w Filadelfii.
- Wiem - kłamię. Nie miałem zielonego pojęcia, ale ona nie musi wcale o tym wiedzieć. Chcę po prostu poznać sens naszej rozmowy. - Co się dzieje?
- Chodzi o Valerie - błyskawicznie temat staje się ciekawy. No w końcu ktoś ma o niej jakieś informacje. Czarnowłosa jest bardzo skryta i wiekami musiałbym błagać ją o jakiekolwiek wspomnienie z jej życia.
- Co z nią? Lorelei możesz mówić jaśniej? - niecierpliwię się.
- Zapewne już wiesz, że ucieka przed szefem mafii. On jest niebezpieczny i w każdej chwili jest gotowy zabić za najmniejszą błahostkę - wzdycha. - Cztery lata temu zabił Faith, siostrę Dominica. Od tamtej pory jesteśmy w żałobie. Zżyłam się z nią, a teraz Domy szuka zemsty, dlatego wkupił się w łaski tego psychopaty. Wie, żeby go całkiem złamać, musi uratować Valerie. Ona nie może do niego wrócić. To go zabije. Dlatego Naomi i Jacob pomogli jej zmienić tożsamość. Teraz Dominic ukrywa Naomi, a Jacoba chroni przed tym sukinsynem. Nie chce dopuścić do śmierci żadnego z nich, ale mamy mało czasu, zanim ktoś się dowie, że coś kombinujemy, dlatego musisz nam pomóc.
- Zrobię wszystko - odpowiadam bez zastanowienia.
- Po powrocie do Filadelfii będzie potrzebowała bezpiecznego schronienia.
- Załatwione.
- Porozmawiaj lepiej z nią o szczegółach jej udziału w życiu mafii. Ale przygotuj się na wstrząsające informacje.
- Przecież Valerie nic mi nie powie..
- To zdobądź jej zaufanie - odsuwa się od okna i spogląda na mnie. - Ona się ciebie boi. Zacząłeś zachowywać się tak, jak on, gdy go poznała. Dlatego ci nie ufa. Myślę, że szczera rozmowa powinna w małym stopniu wam pomóc przełamać lody.
- Kim jest ON? - spogląda na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Największy sukinsyn jaki chodzi po tej planecie
- Imię i nazwisko - rozgląda się po pokoju, jakby sprawdzała, czy nikt nas nie podsłuchuje, mimo że jesteśmy tutaj tylko my. - Imię i nazwisko - powtarzam ze zniecierpliwieniem.
- To jest..
******
Valerie
Drogi pamiętniku
Tęsknię ...
Za domem(którego nie mam)
Za Jacobem i Naomi
Za dawną sobą
I za prawdziwym szczęściem...
To wszystko zostało mi brutalnie odebrane i nigdy już nie wróci. Podjęłam w życiu jedną decyzję, która przynosi same straty. Gdybym tylko posłuchała wtedy Heather, nie musiałabym uciekać. Nie poznałabym JEGO i wszystko byłoby dobrze.
Mam dość siebie i swojego pieprzonego życia. Najchętniej dołączyłabym do mojej siostrzyczki. Może w zaświatach zaznałabym spokój i szczęście. Nie dowiem się tego do czasu, gdy On mnie nie zabije. Jestem tchórzem bo nie potrafię sama tego zrobić. Dlaczego? Może gdzieś we mnie kryje się odrobinka nadziei na lepszy los? Poczekam Nie mam już nic do stracenia.
Dobranoc
Valerie ( Już nie ma Adele, Valerie walczy o swoją wolność)
Zapisuję wpis i w tym samym czasie rozlega się natarczywe pukanie do drzwi. Zwlekam się z łóżka, ubieram na siebie szlafrok, bo nie mam zamiaru paradować w krótkiej piżamie. Otwieram drzwi i o mało co nie zostaję przewrócona przez wściekłego Colina. A tego co znów ugryzło?
- Jak bardzo znajomość z tobą jest niebezpieczna ? - pyta, gdy tylko zamykam drzwi.
- Bardzo. Lepiej zostaw mnie w spokoju.
- W skali od jeden do dziesięć?
- Tysiąc - mówię mocno poirytowana. Na jego przystojnej twarzy formuje się drobny uśmieszek, którego nie rozumiem. Powinien teraz wyjść z tego pokoju i zostawić mnie w spokoju. Dla dobra nas obojga.
- Spoko - wzrusza ramionami i wskakuje na moje łóżko. - Wygodne mają te materace, nie sądzisz?
- Czego ty chcesz?
- Zaprzyjaźnić się - zamyśla się. - Nie, nie chcę wpaść w friendzone. Po prostu daj sobie pomóc.
- Jesteś pojebany - prycham.
- Wiem, dzięki. - uśmiecha się i klepie materac obok siebie. - Może się położysz?
- Obok ciebie? Zapomnij.
- Spokojnie, brałem prysznic.
- Twój smród to ostatnia rzecz, o którą się akurat martwię.
- Nie dotknę cię, obiecuję. Po prostu chcę cię poznać.
- Powinieneś spieprzać ode mnie, gdzie pieprz rośnie.
- Wiem, ale nienawidzę biegać. Kładź się i nie marudź.
*****
ON
Z uśmieszkiem triumfu palę cygaro i spoglądam na panoramę Filadelfii.
Znalazłem cię, Adele.
Znów będziesz moja!
Zanoszę się złowieszczym śmiechem.
Adele, Adele, Adele.
Valerie Śliczne imię, lecz dla mnie zawsze będziesz Adele
Poczekam, aż wrócisz do Filadelfii i znów będziesz moja.
-------
Hej misie ❤️
No i ON znalazła naszą Valeri 😐😐
Do następnego ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro