Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" Niezapowiedziana wizyta"

- Twoja wanna jest po prostu nieziemska! - rozpływam się, po wyjściu z łazienki. Spędziłam tam dobre półtora godziny, aż moje stopy i ręce się pomarszczyły.

- Wiem - nabija się Colin. - Bo moja!

- Skromność - prycham i siadam na kanapie. Za moment zacznie się maraton pierwszego sezonu Supernatural, a nie chcę przegapić żadnego najmniejszego fragmentu.

- Chyba nigdy nie widziałem cię tak zrelaksowanej. - spoglądam na blondyna i decyduję się na szczerą odpowiedź.

- Odpuściłam sobie granie odważnej, samodzielnej i niezależnej osoby, aby nie krzywdzić ciebie.

- Mnie? - pyta ze zdziwieniem. - Owszem, moje palce ucierpiały, ale to nic takiego.

- Chodzi o to, że zachowywałam się jak rozkapryszona księżniczka, a ty znosiłeś to z takim spokojem. Dziwię się, że to wytrzymałeś. Dziękuję, że jesteś. - siada na stoliku i spogląda na mnie swoimi niebieskimi oczami.

- No fakt, doprowadzałaś mnie do szału swoją niedostępnością, ale im bardziej mnie odtrącałaś, tym bardziej ciebie pragnąłem. Pomagam ci bo chcę oraz próbuję zrozumieć mojego brata. W tym domu możesz czuć się bezpiecznie, przy mnie też jesteś bezpieczna, tylko błagam daj sobie pomóc.

- Okej - spuszczam wzrok. - Wiem, że jestem wredną zołzą.

- Może troszkę - nabija się i siada obok mnie na kanapie.

- Nawet bardzo - śmieję się. - Naplułam ci kiedyś do kieliszka z szampanem.

- Co? - robi dziwaczną minę. - Wypiłem to?

- Tak - przygryzam wargę. - Ups?

- Naplułaś mi do kieliszka, przytrzasnęłaś mi palce drzwiami, uciekłaś z hotelu, nie dałaś się pocałować - wylicza. - Tak, jesteś wredną zołzą! Należy mi się jakaś rekompensata za twe złe uczynki. - chce rekompensaty? Dostanie ją! Ku jego wielkiemu zaskoczeniu, siadam mu na kolanach i chwytam jego policzki.

- Czy taki rodzaj rekompensaty będzie doskonały, szefie?

- To zależy - zamyśla się.

- Od czego? - składam buziaka w prawym kąciku ust.

- Jak bardzo się postarasz - odpowiada i bez czekania na odpowiedź, wpija się w moje wargi, jak desperat. Niemal od razu daję mu dostęp do środka, a nasze języki łączą się we wspólnym tańcu. Rękami błądzi po moim ciele, na dłużej zatrzymując się na pośladkach. Wplątuję palce w jego włosy i burzę jego idealną fryzurę, którą układał dobre pół godziny przed lusterkiem. Przygryza moją wargę, a potem schodzi pocałunkami na moją szyję. Głośne pukanie w drzwi wejściowe, powoduje, że odrywamy się od siebie z urywanymi oddechami.

- Wow - szepczę, na co się uśmiecha.

- Cholerny intruz - zsuwa mnie ze swoich kolan i wstaje z kanapy. - Zaraz wrócę. - przytakuję. Co mnie podkusiło, żeby go pocałować? Cholera! Jeszcze kilka tygodni temu, nie chciałam go znać, a teraz mam na niego ochotę. Valerie! Dość! Nie mogę go pragnąć! Jest moim szefem...Przystojnym! Ale szefem! To nieetyczne i wbrew moim zasadom. Okej, to co się wydarzyło to jednorazowa sytuacja. Więcej nie może się powtórzyć. Ale...Ale tak bardzo mi się podobało.

****

Colin

Otwieram drzwi z myślą, że to sąsiad znów przyszedł pożyczyć kosiarkę, ale moim oczom ukazuje się mój kochany braciszek.

- Nathaniel? - pytam uniesionym głosem, aby Valerie miała szansę na ucieczkę do ogrodu.

- Coś ty taki zdziwiony? Zapomniałeś, że dzisiaj nasi grają mecz?

- Nie, ale nie mam czasu ani ochoty dzisiaj kibicować. Z resztą widzieliśmy się godzinę temu u rodziców.

- Nie wpuścisz mnie? - wzdycham i przepuszczam go w drzwiach, aby nie nabrał podejrzeń, co do obecności Valerie w moim domu. Gdybym go nie wpuścił, zrobiłby nalot pod moją nieobecność. Doskonale zdaję sobie sprawę, że on głupi nie jest i na bank domyśla się, że mam coś wspólnego z jego ukochaną Adele.

- Od kiedy oglądasz ten żałosny serial paranormalny? - wskazuje na telewizor, w którym jakiś demon atakuje dwóch facetów. Wzruszam ramionami, jednocześnie wysyłając nieme podziękowanie, że Valerie zdążyła się schować.

- Właściwie nie oglądam - przyznaję. - Po prostu dopiero włączyłem telewizję i nie miałem okazji przełączyć, bo przyszedłeś.

- To twoje? - podnosi z kanapy damską bluzkę od piżamy. Cholera! Valerie! No tak Kobiety wszędzie zostawiają po sobie ślady.

- Nie. Chcesz piwa? - zmieniam temat. Błagam nie zadawaj więcej pytań.

- Nie, prowadzę. Czyja to bluzka?

- Leah może zostawiła. Ledwo wróciłem do domu i nie zdążyłem jeszcze posprzątać po niej tych rzeczy, które zostawiła.

- Mhm. - odkłada bluzkę na swoje miejsce. - Dobra, widzę że jesteś w dziwnym nastroju. Będę leciał.

- Dopiero przyszedłeś. - idź,idź, idź, wypierdalaj!

- Wiem, ale przypomniało mi się, że zostawiłem włączone żelazko.

- Przecież ty nie potrafisz prasować.

- Cześć. - idę za nim do drzwi wejściowych, aby zamknąć je zaraz po jego wyjściu. Kurwa mać! Jestem pewny, że nie łyknął bajeczki z Leah i kurwa mać nie przyszedł na pewno, aby oglądać mecz. Więc po co tutaj przyjechał?

- Czysto? - pyta brunetka.

- Tak - odpowiadam. Podchodzi do mnie i przybliża swoje usta do mojego ucha.

- Pod stolikiem jest pluskwa. - zastygam.

- Poczekaj tutaj - odszeptuję i lokalizuję to ustrojstwo. Mogłem się domyślić, że nie przyjechał tu bezinteresownie. Odczepiam pluskwę od blatu i idę z nią do kuchni. Z szuflady wyjmuję tłuczek do mięsa i rozwalam nim czarne ustrojstwo, a potem zaczynam przeszukiwać cały salon i korytarz. Valerie musi być tutaj bezpieczna, ale najpewniej będę musiał ją przenieść gdzieś z dala od Filadelfii.

****

Nathaniel

- KURWA MAĆ! - rzucam krzesełkiem o ścianę naprzeciwko. - Nie działa! - wydzieram się na Jakea. - Dałeś mi jakieś gówno!

- Nie możliwe - spiera się. - Sprawdziłem podsłuch kilka razy. Działał.

- To w takim razie, dlaczego nie odbieram sygnału.

- Ponieważ pluskwa musiała zostać zniszczona. Pański brat musiał widzieć, jak pan zakłada podsłuch.

- NIE WIDZIAŁ! Był odwrócony tyłem.

- W takim razie, był tam ktoś jeszcze.

- Adele!

-----
Hej misie ❤️
Miłej niedzieli 😘😘
I dziękuję za cierpliwość ❤️
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro