" Niezapowiedziana wizyta"
- Twoja wanna jest po prostu nieziemska! - rozpływam się, po wyjściu z łazienki. Spędziłam tam dobre półtora godziny, aż moje stopy i ręce się pomarszczyły.
- Wiem - nabija się Colin. - Bo moja!
- Skromność - prycham i siadam na kanapie. Za moment zacznie się maraton pierwszego sezonu Supernatural, a nie chcę przegapić żadnego najmniejszego fragmentu.
- Chyba nigdy nie widziałem cię tak zrelaksowanej. - spoglądam na blondyna i decyduję się na szczerą odpowiedź.
- Odpuściłam sobie granie odważnej, samodzielnej i niezależnej osoby, aby nie krzywdzić ciebie.
- Mnie? - pyta ze zdziwieniem. - Owszem, moje palce ucierpiały, ale to nic takiego.
- Chodzi o to, że zachowywałam się jak rozkapryszona księżniczka, a ty znosiłeś to z takim spokojem. Dziwię się, że to wytrzymałeś. Dziękuję, że jesteś. - siada na stoliku i spogląda na mnie swoimi niebieskimi oczami.
- No fakt, doprowadzałaś mnie do szału swoją niedostępnością, ale im bardziej mnie odtrącałaś, tym bardziej ciebie pragnąłem. Pomagam ci bo chcę oraz próbuję zrozumieć mojego brata. W tym domu możesz czuć się bezpiecznie, przy mnie też jesteś bezpieczna, tylko błagam daj sobie pomóc.
- Okej - spuszczam wzrok. - Wiem, że jestem wredną zołzą.
- Może troszkę - nabija się i siada obok mnie na kanapie.
- Nawet bardzo - śmieję się. - Naplułam ci kiedyś do kieliszka z szampanem.
- Co? - robi dziwaczną minę. - Wypiłem to?
- Tak - przygryzam wargę. - Ups?
- Naplułaś mi do kieliszka, przytrzasnęłaś mi palce drzwiami, uciekłaś z hotelu, nie dałaś się pocałować - wylicza. - Tak, jesteś wredną zołzą! Należy mi się jakaś rekompensata za twe złe uczynki. - chce rekompensaty? Dostanie ją! Ku jego wielkiemu zaskoczeniu, siadam mu na kolanach i chwytam jego policzki.
- Czy taki rodzaj rekompensaty będzie doskonały, szefie?
- To zależy - zamyśla się.
- Od czego? - składam buziaka w prawym kąciku ust.
- Jak bardzo się postarasz - odpowiada i bez czekania na odpowiedź, wpija się w moje wargi, jak desperat. Niemal od razu daję mu dostęp do środka, a nasze języki łączą się we wspólnym tańcu. Rękami błądzi po moim ciele, na dłużej zatrzymując się na pośladkach. Wplątuję palce w jego włosy i burzę jego idealną fryzurę, którą układał dobre pół godziny przed lusterkiem. Przygryza moją wargę, a potem schodzi pocałunkami na moją szyję. Głośne pukanie w drzwi wejściowe, powoduje, że odrywamy się od siebie z urywanymi oddechami.
- Wow - szepczę, na co się uśmiecha.
- Cholerny intruz - zsuwa mnie ze swoich kolan i wstaje z kanapy. - Zaraz wrócę. - przytakuję. Co mnie podkusiło, żeby go pocałować? Cholera! Jeszcze kilka tygodni temu, nie chciałam go znać, a teraz mam na niego ochotę. Valerie! Dość! Nie mogę go pragnąć! Jest moim szefem...Przystojnym! Ale szefem! To nieetyczne i wbrew moim zasadom. Okej, to co się wydarzyło to jednorazowa sytuacja. Więcej nie może się powtórzyć. Ale...Ale tak bardzo mi się podobało.
****
Colin
Otwieram drzwi z myślą, że to sąsiad znów przyszedł pożyczyć kosiarkę, ale moim oczom ukazuje się mój kochany braciszek.
- Nathaniel? - pytam uniesionym głosem, aby Valerie miała szansę na ucieczkę do ogrodu.
- Coś ty taki zdziwiony? Zapomniałeś, że dzisiaj nasi grają mecz?
- Nie, ale nie mam czasu ani ochoty dzisiaj kibicować. Z resztą widzieliśmy się godzinę temu u rodziców.
- Nie wpuścisz mnie? - wzdycham i przepuszczam go w drzwiach, aby nie nabrał podejrzeń, co do obecności Valerie w moim domu. Gdybym go nie wpuścił, zrobiłby nalot pod moją nieobecność. Doskonale zdaję sobie sprawę, że on głupi nie jest i na bank domyśla się, że mam coś wspólnego z jego ukochaną Adele.
- Od kiedy oglądasz ten żałosny serial paranormalny? - wskazuje na telewizor, w którym jakiś demon atakuje dwóch facetów. Wzruszam ramionami, jednocześnie wysyłając nieme podziękowanie, że Valerie zdążyła się schować.
- Właściwie nie oglądam - przyznaję. - Po prostu dopiero włączyłem telewizję i nie miałem okazji przełączyć, bo przyszedłeś.
- To twoje? - podnosi z kanapy damską bluzkę od piżamy. Cholera! Valerie! No tak Kobiety wszędzie zostawiają po sobie ślady.
- Nie. Chcesz piwa? - zmieniam temat. Błagam nie zadawaj więcej pytań.
- Nie, prowadzę. Czyja to bluzka?
- Leah może zostawiła. Ledwo wróciłem do domu i nie zdążyłem jeszcze posprzątać po niej tych rzeczy, które zostawiła.
- Mhm. - odkłada bluzkę na swoje miejsce. - Dobra, widzę że jesteś w dziwnym nastroju. Będę leciał.
- Dopiero przyszedłeś. - idź,idź, idź, wypierdalaj!
- Wiem, ale przypomniało mi się, że zostawiłem włączone żelazko.
- Przecież ty nie potrafisz prasować.
- Cześć. - idę za nim do drzwi wejściowych, aby zamknąć je zaraz po jego wyjściu. Kurwa mać! Jestem pewny, że nie łyknął bajeczki z Leah i kurwa mać nie przyszedł na pewno, aby oglądać mecz. Więc po co tutaj przyjechał?
- Czysto? - pyta brunetka.
- Tak - odpowiadam. Podchodzi do mnie i przybliża swoje usta do mojego ucha.
- Pod stolikiem jest pluskwa. - zastygam.
- Poczekaj tutaj - odszeptuję i lokalizuję to ustrojstwo. Mogłem się domyślić, że nie przyjechał tu bezinteresownie. Odczepiam pluskwę od blatu i idę z nią do kuchni. Z szuflady wyjmuję tłuczek do mięsa i rozwalam nim czarne ustrojstwo, a potem zaczynam przeszukiwać cały salon i korytarz. Valerie musi być tutaj bezpieczna, ale najpewniej będę musiał ją przenieść gdzieś z dala od Filadelfii.
****
Nathaniel
- KURWA MAĆ! - rzucam krzesełkiem o ścianę naprzeciwko. - Nie działa! - wydzieram się na Jakea. - Dałeś mi jakieś gówno!
- Nie możliwe - spiera się. - Sprawdziłem podsłuch kilka razy. Działał.
- To w takim razie, dlaczego nie odbieram sygnału.
- Ponieważ pluskwa musiała zostać zniszczona. Pański brat musiał widzieć, jak pan zakłada podsłuch.
- NIE WIDZIAŁ! Był odwrócony tyłem.
- W takim razie, był tam ktoś jeszcze.
- Adele!
-----
Hej misie ❤️
Miłej niedzieli 😘😘
I dziękuję za cierpliwość ❤️
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro