Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" Lampka wina"

Dlaczego mam wrażenie, że Colin sukinsyn Williams mnie śledzi? Kolejny raz spotkałam go na pokładzie samolotu, a to jest dziwne. Każdy normalny człowiek zostaje w danym miejscu na kilka dni, ale nie on. Każdy mój lot kończy się konfrontacją z nim samym. Dopiero wylądowaliśmy w Seattle, a za półtorej godziny wylatujemy do Dubaju i oczywiście kochany szef siedzi w poczekalni razem z innymi pasażerami i pracownikami. On jest chory psychicznie? Nie po to uciekam od jednego gnoja, żeby użerać się z jeszcze jednym. Ten sukinsyn ma czelność podrywać mnie, a w Filadelfii czeka na niego żona! Co on sobie wyobraża? Małżeństwo do czegoś zobowiązuje. Tak mi się przynajmniej wydaje.

- Co cię dręczy? - zagaduje blondyn i uśmiecha się do mnie promiennie. Wywracam oczami i nie odpowiadam. Nie muszę z nim rozmawiać. To nie należy do moich obowiązków. Wyjmuję ze swojej torby słuchawki i telefon. - Nienawidzę jak ludzie mnie ignorują - marudzi i bierze do ręki pukiel moich włosów. Przesiadam się na krzesło obok, ale z marnym skutkiem, bo on nie daje za wygraną i zajmuje moje wcześniejsze miejsce.

- Odpieprz się - mówię wrednie i wkładam do uszu słuchawki, które i tak zostają mi zabrane. - To moja własność, idioto!

- Nie lepiej ci ze mną porozmawiać? Możemy się czegoś o sobie dowiedzieć.

- Nie, dziękuję. Internet jest bardzo pomocny w tych sprawach.- jego uśmiech się powiększa, a ja nie wiem dlaczego.

- Jednak cię zainteresowałem? Wnioskuję, że szukałaś gorących ploteczek na mój temat.

- Gorący to ty na pewno nie jesteś - fukam i próbuję zabrać swoją własność.

- A może sama siebie oszukujesz?

- Ze sobą to ja jestem szczera aż do bólu. - stwierdzam. - Skoro już pogawędziliśmy, możesz mi oddać słuchawki.

- Czego się o mnie dowiedziałaś? - ignoruje moje słowa i chowa słuchawki do tylnej kieszeni swoich jeansów. Czy on jest nienormalny? To jest kradzież i w każdej chwili mogę to zgłosić na policję! Z drugiej strony policjanci by mnie wyśmiali.

- Że jesteś dupkiem - zakładam ręce na piersi.

- Naprawdę? - prycha. - Nie miałem o tym pojęcia. - zabiera ze stolika kieliszek z winem. - Ale zawsze możemy to sprawdzić, prawda?

- O czym ty mówisz? - pytam zdezorientowana, ale on nie odpowiada. Jedynie wylewa na moją spódniczkę zawartość kieliszka. Wstaję z krzesła jak poparzona. Jestem wściekła i zaraz go zabiję. Ludzie przyglądają się tej scenie z niemałym rozbawieniem, ale ja czuję się przede wszystkim zażenowana. Tak nie zachowuje się dojrzały mężczyzna do cholery! Co on sobie myśli? Przecież ja w tym uniformie pracuję.

- POJEBAŁO CIĘ? - krzyczę, zanim jestem wstanie dobrać bardziej delikatne słowa.

- Sprawdzałem tylko, czy jestem dupkiem - nabija się. - Masz rację. Jestem nim.

- To mój strój do pracy! On zawsze musi być nieskazitelny.

- Przecież cię za to nie zwolnią - odpowiada z kpiną i odkłada kieliszek na stolik.

- Ha ha ha - mówię sarkastycznie. - Pieprz się!

- Z tobą, zawsze - szczerzy zęby w figlarnym uśmieszku. - Valerie, wyluzuj trochę. Więcej zabawy.

- Zabawa nie prowadzi do niczego dobrego. Jestem żywym na to dowodem. - chwytam swój pokrowiec na ubranie, gdzie mam jeszcze jeden podobny uniform. Muszę się przecież przebrać. Nie będę chodzić między pasażerami z wielką plamą od czerwonego wina na przodzie spódniczki. To wygląda nie estetycznie.

- A ja uważam inaczej. - odwracam się w kierunku wyjścia z poczekalni. - Nie uciekaj! - woła za mną.

- Idę się przebrać, bo jakiś pieprzony arogancki dupek pobrudził mi strój! - wychodzę z pomieszczenia i idę prosto do toalety. Ten człowiek to chodzące zło!

****

Colin

Ta kobieta jest niesamowita! Twarda z niej sztuka, co sprawia, że pragnę jej jeszcze bardziej. Nieświadomie zachęca mnie do działania. Pierwszy raz od dawna czuję się pełen życia i zapału. Ludzie w poczekalni karcą mnie spojrzeniem. No jeju! Wielkie mi halo! To tylko wino, a za jej stroje i tak płacę ja. Dobrze wiedziałem, że ma drugi uniform. Aż taki głupi nie jestem. Ale zrobię wszystko, żeby o mnie rozmyślała. Nawet jeśli będzie mnie wyklinać, to będzie o mnie myśleć i o to właśnie chodzi. Jestem zaskoczony, że szukała o mnie informacji w internecie, ale wcale mi to nie przeszkadza. Jedynie przeraża mnie myśli, że wie o moim małżeństwie. Nikt jeszcze nie wie, że złożyłem papiery rozwodowe. Muszę jej to jak najszybciej wyjaśnić. W Dubaju będziemy aż trzy dni, więc tym razem muszę ją wyciągnąć na kolację.

******

ON

- Twój czas minął, Mark! - uśmiecham się przebiegle i poleruję swoją broń. Dałem mu czterdzieści osiem godzin na odnalezienie mojego promyczka, ale nie wywiązał się z obietnicy. Na jego nieszczęście, ja dotrzymuję danego słowa.

- Ślad po niej zaginął! - tłumaczy. - Robiłem wszystko co w mojej mocy.

- GÓWNO PRAWDA! Nie znalazłeś jej, więc nie zrobiłeś niczego konkretnego!

- Przysięgam, że szukałem jej wszędzie, ale Adele Richardson została uznana za zmarłą wszędzie! Nie ma o niej żadnej wzmianki!

- PRZECIEŻ NIE WYPAROWAŁA, DEBILU! Nie było jej w tym przeklętym domu podczas pożaru! - ładuję magazynek. Nie będę się męczył z niekompetentnym pracownikiem. Nie mam na to nerwów ani ochoty.

- Niech mi Pan da jeszcze jedną szansę! - błaga.

- Nie znam litości! - celuję w jego czoło i wystrzelam. Ciało Marka pada na ziemię. - JAKE! - wołam.

- Tak? - młody chłopak pojawia się natychmiast.

- Pozbądź się ciała tego kłamcy! Potem odszukaj Adele Richardson. Masz na to czterdzieści osiem godzin, a jeśli tego nie zrobisz, skończysz jak on - wskazuję na Marka i wybucham złowieszczym śmiechem. Ludzie się mnie boją i o to właśnie chodzi. A ty Adele naciesz się wolnością póki możesz, bo czeka cię marny los. Ode mnie się nie ucieka, suko!

-------
Hej misie ❤️
Przepraszam, że tak późno, ale tak nagle naszło mnie żeby coś napisać.
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro