Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" Co masz na myśli?"

Colin

Mam plan....

Reece ( manager lotniska, brat Jacoba)

Colin ma nierówno pod sufitem. Ma tak ryzykowany plan, aż boję się o jego życie. Jak Nathaniel się domyśli to po nim. Już i tak wie, gdzie jest Valerie, więc radzę mu spieprzać na inną planetę, jeśli na jaw wyjdzie, iż jego nową "dziewczyną" jest zabaweczka naszego drogiego szefa mafii. Kurwa. Dobra. Zgodziłem się na to wszystko, więc nie mogę teraz srać w gacie jak ostatni tchórz. Dominic oczywiście cały w skowronkach podziela entuzjazm Colina i pochwala jego idiotyczny pomysł powrotu do Filadelfii. A co! Przecież mamy tylko do czynienia z ogrami z gumisiów. Prycham na tą myśl. A my to pewnie ekipa papy smerfa. Zgrywam na pendrive'a ustawione nagranie, a potem kieruję się do tymczasowego biura Nathaniela. Biorę głęboki wdech przed wejściem do środka, a potem przybieram maskę lęku.

- Nathaniel! Mamy problem! - mówię chaotycznie. Podnosi na mnie wzrok znad komputera.

- Co jest? - pytam z nutką wesołości. - Chomik ci zdechł, czy dziewczyna topi się w morzu czerwonym?

- Ha ha - kwituję z ironią. - Musimy ściągnąć Colina z powrotem.

- Z jego cudownej podróży po świecie? - pyta z dużą dozą sarkazmu. - A cóż to się stało? - podaję mu dysk z nagraniem. Odbiera go ode mnie z zaciekawieniem, a ja modlę się, żebym nie zrobił niczego, co mogłoby mnie wydać. Wtedy to na pewno dostanę kulkę w łeb. Przecież ten człowiek nie ma skrupułów. - Kurwa - wciąga powietrze. - jakim kurwa cudem, ktoś wkradł się do pieprzonej serwerowni? Zginęło coś?

- Tak, wszystkie pliki zapisane na dyskach.

- Ja pierdole! - chwyta się za głowę. - Colin mi jaja urwie. - z trudem powstrzymuję prychnięcie. Prędzej to on skrzywdzi Colina, a nie na odwrót. - Co było na tych dyskach?

- Wszystko i to dosłownie.

- Numery do kont bankowych? - przytakuję. - Ubezpieczenia, dokumenty pracowników, dane osobiste i plany na dalszy rozwój lotniska?

- No, czyli wszystko.

- Trzeba powiadomić Colina. Kurwa. Nie wierzę. Jak mogłem do tego dopuścić? Wiadomo kto jest sprawcą?

- Nie, jak na razie. Zgłosić to na policję?

- Pojebało cię? Jeszcze nam tutaj glin brakuje. Najpierw niech wróci Colin! To jego pieprzone lotnisko. - kiwam ze zrozumieniem głową i wychodzę z tego przeklętego pomieszczenia. Połknął haczyk, ale na jak długo? Nie jest głupi, a jak zrozumie, że na dyskach wszystko wciąż się znajduje, to zabije nas wszystkich. Mam nadzieję, że nie zna się na technologi na tyle, żeby to odkryć. Dominic przebrany za tajemniczą postać na nagraniu, nie powinien być rozpoznawalny, ale jak już wspominałem, Nathaniel to kawał inteligentnego gnoja.

Valerie

Las Vegas...

Miasto pełne sprzeczności, ciągłych imprez i słynnych ślubów udzielanych przez Elvisów Presley'ów . Jest co podziwiać, ale ta cała sytuacja z Nathanielem odbiera mi chęci do życia. Tylko Colin wygląda na totalnie wyluzowanego.

- Valerie - zagaja - jesteś w Vegas! Trochę uśmiechu nie zaszkodzi.

- A z czego ja mam się niby cieszyć?

- Z mojego towarzystwa? - śmieje się. - Nie myśl o tym całym gównie. Idziemy do kasyna? Może twoja obecność przyniesie mi wygraną. - krzywię się, a on wzdycha. - Uderzę cię zaraz w cycki! I wcale nie ma to nic wspólnego z moimi fantazjami!

- To ty masz jakieś fantazje? - pytam zainteresowana. Siedzimy w restauracji, a obok nas mnóstwo innych klientów, a ja pytam o jego fantazje. Brawa dla mnie! Mistrz rozmów.

- A ty o mnie nie masz? - wydyma wargę. - Czuję się zawiedziony!

- Po prostu mnie nie pociągasz - uśmiechem się z kpiną i krzyżuję ręce na piersi. Szczerze mówiąc Colin jest seksowny jak diabli i czasem mam ochotę zniszczyć swoją barierę zasad, ale moja silna wola nadal trzyma mnie w ryzach.

- Chyba muszę ci zrobić striptiz - zamyśla się. - Jak zobaczysz coś więcej niż nagi tors...

- Tak! Gołe stopy na mnie działają - wtrącam, a on nachyla się nad stolikiem.

- Ja nie mówię o stopach, kochanie. - pstryka mnie w nos, na co go marszczę.

- Za co to?

- Kusiło mnie - odpowiada tak po prostu, a potem sięga do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki i wyjmuje z niej telefon. - Muszę odebrać. - tłumaczy.

- W porządku. - spoglądam na widok za oknem. To miasto rzeczywiście ma w sobie klimat.

- Cześć Nate - sztywnieję. - Co jest? - słucha przez chwilę bez żadnej emocji wymalowanej na twarzy. - Czekaj, co? - lekko unosi głos, ale wyraz jego twarzy wcale się nie zmienia. - Jak ty tego pilnujesz? Serwerownia? Jak się tam dostał? - uśmieszek triumfu gości na jego twarzy. Nie rozumiem z tego nic, ale mam nadzieję, że blondyn postanowi mnie oświecić po zakończeniu rozmowy. - Przez twoją pieprzoną nieuwagę muszę przerwać swoją podróż! W dupie mam twoje tłumaczenie! Miałeś się zająć lotniskiem, ale jak zwykle pewnie latałeś za spódniczkami w klubie! Będę za dwa dni, kretynie! - rozłącza się i wybucha śmiechem. - Debil się wkręcił.

- Co masz na myśli?

- Wracamy do Filadelfii, kochanie.

- CO?

------
Hej misie ❤️
Powracam i mam nadzieję, że już nie będę musiała przechodzić kolejnego kryzysu weny 😘
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro