Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 75


Pov. Suzuno

Poderwałem się w środku nocy zlany zimnym potem przez koszmar. Wytarłem już wyschnięte ślady łez z policzków, w dalszym ciągu mając obraz, gdzie kłóciłem się z chłopakiem, po czym z niewiadomych przyczyn całkowicie się rozkleiłem. Domyślam się, że była to sprawka uszkodzonej bransoletki, jednakże na szczęście już jestem w stanie rozpoznać tematy naszych kłótni. Nagle zgasły we mnie emocje, kiedy obejrzałem chłopaka. Usiadłem pod ścianą, patrząc na padający za oknem śnieg w pół mroku. Pomimo czarnej dziury w środku jestem w stanie stwierdzić, jak teraz pięknie jest na zewnątrz. Chciałbym dotknąć śniegu i cokolwiek poczuć...ta pustka jest gorsza od rozpaczy...spuściłem wzrok, przeczesując kilkakrotnie grzywkę palcami. Zerknąłem na zegarek, na którym wyświetlała się na niebiesko godzina 23:50. Nie jest tak późno jak myślałem...co teraz powinienem zrobić? Powrócić do snu nie dam rady, w szczególności, że z pewnych przyczyn mam wstręt do leżenia obok ukochanego. Wstałem ostrożnie, upewniając się, że nie przebudziłem chłopaka. Nałożyłem na siebie kołdrę i wyszedłem z pokoju, przemierzając bez jakiegokolwiek celu korytarze. Może to miało mnie przywrócić do normalnego spokoju, który tak bardzo charakteryzował moją osobę? Zatrzymałem się przy kawałku ściany, która widocznie się różniła od całej reszty. Była to czerwona cegła, na której powoli pojawiały się różne pęknięcia jak i czarne dziury, z których wydobywało się moje imię szeptem. Poczułem na karku lodowaty powiew, powodujący u mnie dreszcze niepokoju. Zbiegłem w dół schodów, znajdując się nagle w pustej kuchni.

-Halo? Czy ktoś tu jest?- zapytałem pomimo tego, że nie oczekiwałem żadnej odpowiedzi. Stanąłem przy piekarniku, jest 23:56? Dopiero 6 minut minęło? Na nowo usłyszałem za sobą dźwięki przypominające bicie kościelnego dzwonu, a dokładnie cztery uderzenia. Zaczynam naprawdę się bać. Powinienem wrócić do chłopaka, zanim kolejny raz coś się nam stanie. Przebiegłem obok lustra zajmującego od góry do dołu ścianę. Przeszły mnie dreszcze, widząc, jak moja postać dalej stała w lustrze, pomimo tego, że ja byłem obok niej.

Otuliłem się bardziej kołdrą z drżącym oddechem spowodowanym lodowatym otoczeniem.

-Ga - rzuciłem patelnią w stronę głosu, roztrzaskując szybę przy której stał nowy-W-Wo...to było...ciekawe, nie powiem, że nie.

-Czego chcesz?- warknąłem, przygotowując kolejny przedmiot do obrony.

-Chciałem sprawdzić kto szamota się o takiej godzinie po korytarzach. O ile mi wiadomo, jest to zabronione.

-Ty akurat nie powinieneś się w to wtrącać.

-Nie traktuj mnie jak wroga. Jestem w końcu jednym z was, tylko bez bransoletki- zmarszczyłem brwi-Oj, znam ten wzrok. Lepiej, abyś sobie nie wymyślał jakiś czarnych scenariuszy. Nie było mnie przedtem, jak to wszystko się zaczęło i teraz próbuję się dowiedzieć o co chodzi.

-To nie twoja sprawa! Jesteś w pełni zdrowy- zamilkł ostrożnie się do mnie zbliżając -A-Ani kroku dalej. Nie chcesz zaczynać bójki.

-Nie chcę, mam inne zadanie.

-Tch, brzmisz, jakbyś miał coś za uszami- wzruszył ramionami

-Zaprowadzę cię do pokoju, dobrze?

-To jakaś sztuczka?

-Jak już masz chodzić po korytarzach, to na pewno nie samotnie. Twój chłopak Po coś jest z tobą w pokoju.

-To nie twoja sprawa- przyjrzał mi się

-Nie chcesz z nim być?

-Ha? Bzdura - minąłem go-Lepiej nie wpychaj nosa w nie swoje sprawy.

-Heh- obejrzał mnie z dziwnym uśmieszkiem -Wszystko w swoim czasie- zmarszczyłem brwi z coraz większą podejrzliwością. Jego zachowanie, jak i cała osoba jest zbyt podejrzana...wróciłem tą samą drogą co wcześniej uważnie przypatrując się ścianą i podłodze w gotowości, aby się czegokolwiek przytrzymać. Bezpiecznie wróciłem do pustego pokoju...PUSTEGO pokoju!

-N-Nagumo!- wyszedł gdzieś? Zatrzymałem się, biorąc zawieszoną karteczkę na drzwiach. Napisał, że poszedł na spacer? Jak nieodpowiedzialnie...usiadłem na łóżku w nerwach. Nie powinniśmy się rozdzielać, tch. Powinienem go znaleźć? Zacisnąłem palce na kolanach, to chyba jest oczywiste. Nałożyłem na siebie bluzę, również biorąc jakąś dla ukochanego w razie potrzeby. Z pewnością ten półgłówek wyszedł na zewnątrz...gdzie jest o wiele bardziej niebezpiecznie niż w budynku. Przeczesałem grzywkę zły-Ten dupek, jak go zobaczę, to własnoręcznie się go pozbędę-hm? Ta postura i kolory...-Nagumo!- wbiegłem w niego zanim zdążył wejść do budynku.

-S-Suzuno?- ledwo co utrzymał równowagę, obejmując mnie w talii

-Gdzie ty wychodzisz i to samemu?

-Nie byłem sam. Nie widziałeś jak chwilę wcześniej wszedł do środka Reize?- przemilczałem to pytanie-Skoro tak...byłem u psychologa.

-U psychologa?

-Ta, sami sobie nie poradzimy z takimi problemami, dlatego wybrałem odpowiednie kroki, aby móc wrócić do siebie.

-Racja... mądra decyzja, ale nie powinni nas w szpitalu zbadać? Przecież mamy coś tam zaburzonego nie przez psychikę, a jakiś zniszczony element w mózgu- wzruszył ramionami

-Będę próbował wszystkiego.

-Skoro tak, masz we mnie wsparcie- ucałował kącik moich ust odejmując mi rozsądek i zastępując niepokój uległością

-Wiem, nie opuszczaj mnie, a będziesz moją siłą.

-Nie opuszczę. Wracamy do pokoju?- przytaknął ze zwycięskim uśmiechem, naprawdę będąc dumnym z mojej reakcji na pocałunek-Co tak głupio michę cieszysz?

-Heh, a nie mogę? Mój uke mi całkowicie uległ~

-U-Uke? Chyba cię coś boli.

-Już zdecydowałem i nie masz nic do gadania.

-Mam i to dużo, nie pozwalaj sobie na to- przewrócił oczami szybkim ruchem ręki wciągając mnie do pokoju i zamykając moim ciałem drzwi-Na- wbiłem palce w jego łopatki, czując jak bezczelnie kosztuje moich ust. Nie mówię już o jego gorącu, ale też... czułości zarazem pożądliwości, którą daje w tym geście. Specjalnie ten prostak się teraz bawi w taki sposób! Spojrzał mi w oczy z cichym wypuszczeniem powietrza z płuc.

-Suzuno...-delikatnie pogładziłem jego paliczki

-Nagumo...czy pozwolisz mi być z tobą na zawsze?- uchyliłem usta, kiedy przeplótł ze sobą palce

-Głupie pytanie, nie pozwoliłbym ci odejść. Głupotą by było poddanie się.

-Skoro tak mówisz...- uniósł się bardziej, kładąc wolną rękę obok mojej głowy, uważnie się we mnie wpatrując-Nagu...- ostrożnie połączył nasze usta, nie pozwalając mi doznać zniesmaczenia czy obojętności sprzed kilku godzin. Robił chwilowe przerwy, aby ponownie mnie zatracić w czułym geście.

-Suzuno...może nie jesteśmy idealni, ale kiedyś na pewno wrócimy na dobrą drogę i będziemy żyli, jak dotychczas.

-Cz-Czyli... ciągłe kłótnie i rywalizacja?- uch, moje zająknięcie się było takie żenujące i głupie, a ten dureń dalej ogląda mnie ze swoim idiotycznym uśmiechem, jakby niewiadomo co osiągnął.

-Nie inaczej~ zobaczymy komu uda się, jako pierwszemu wyleczyć.

-Ty nawet przed tym wszystkim byłeś chory na głowę.

-Słucham!? Żebyś zaraz się nie doigr- przerwał, oglądając mój delikatny uśmiech-...Ty mnie lepiej nie testuj.

-Sam zacząłeś, to teraz nie miej problemu- przejechał kciukiem po mojej wardze ponownie mnie dekoncentrując-Bawi cię to?

-Co by miało? Oglądam swojego partnera~ nie wolno mi?

-Zależy co masz w planach.

-Hm...- obejrzał rozpiskę dnia na ścianie -Sprawdzenie jak sobie radzą nasi koledzy z drużyny.

-A, dostaliśmy przecież te zadania, jako kapitanowie- przeczesałem grzywkę wytrącony z klimatu-Dobrze, pamiętaj, aby się nie rozdzielać.

-Hai, hai, nie musisz mi przypominać- obejrzałem go

-Nie byłbym tego taki pewien.

-Kicia~ nie oglądaj mnie tak, bo jeszcze się zakochasz- skrzyżowałem ręce z lekkim oburzeniem

-Kicia? Psycholog naprawdę ci się przyda- wyszedłem z pokoju

-A jak wolałabyś, abym cię nazywał?~( tutaj czytelnicy mogą dać jakieś od siebie propozycje☺️)

-Ksywki są niepotrzebne.

-A co gdybym nazwał cię Reize czy jakoś podobnie?~ naprawdę jest to takie niepo- zamilkł, rozumiejąc, że przesadził-Wybacz- zrobił krok w bok, pozwalając mi ochłonąć.

-Grabisz sobie.

-Oj, ale wciąż mnie kochasz.

-Będę musiał się zastanowić, Hiroto- oboje stanęliśmy w grobowej ciszy, patrząc sobie w oczy z nieprzyjemnym uczuciem w środku.

Pov. Kogure

Oglądałem całe zajście na korytarzu, niezbyt rozumiejąc ich bezsensowną kłótnie partnerską. Nie będę się w to wtrącać, tylko bym pogorszył sprawę, a skoro obaj mają stabilizację w emocjach, to...a co jeśli to przez uszkodzenie mają właśnie szalejące emocje? Zareagowali by tak gwałtownie jeszcze pół roku temu? Będę musiał porozmawiać z Gran na ten temat.



**********
Ilość słów: 1268

2.08.2024r.

**********

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro