Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 74

Pov. Gran

Uniosłem się na łokciu, łapiąc za głowę-Koch...- dotknąłem zimnej poduszki-Mido?- rozejrzałem się po pustym pokoju. Poszedł się załatwić? Podszedłem do drzwi od łazienki w zaniepokojeniu-Kochanie, nie powinieneś teraz wstawać- szepnąłem, pukając w pewnym rytmie. Odczekałem chwilę na jakąkolwiek odpowiedź -Słyszysz mnie?- popukałem głośniej. Czyżby on...szarpnąłem za klamkę, wchodząc do jałowego pomieszczenia-R-Ryuuji, to nie jest zabawne- złapałem za telefon, z nadzieją, że znajdę tam jakiekolwiek od niego powiadomienie. Nic...co to ma znaczyć? Po prostu sobie wyszedł? Co jeśli...N-Nie mówcie, że moja chora głowa wyobraziła sobie całą noc z chłopakiem. Nie, błagam...uniosłem głowę z brakiem tchu, słysząc płacz dziecka. Chwila...nie znam tego głosu. Zajrzałem pod łóżko, szybko się unosząc z piskiem. Dziecko wybiegło z pod posłania, zrzucając z niego kołdrę -H-Hej...kim jesteś?- próbowałem złapać go za ramię zanim by  przywalił w moją półkę, robiąc bałagan. Sprytnie mnie unikał, zrzucając kartki na ziemię-P-Poczekaj, zrobisz sobie zaraz krzywdę-w dalszym ciągu próbowałem go złapać, ale albo nagle znikał albo rzucał czymś we mnie co akurat miał pod ręką. Stanąłem na środku pokoju, widząc jak złapał za klamkę-Poczekaj...na zewnątrz jest niebezpiecznie. Uspokój się, ja zachowam odstęp, ale nie wychodź nigdzie samemu- nie pojmuję tego. Czy to jakaś pułapka? Pierwszy raz bym miał jakieś iluzje, nie...jeśli to coś z Mido też było nieprawdą, to...może i drugi...-N-Nie!- wybiegłem za nim, nie będąc w stanie go dogonić. Czemu to dziecko tak szybko biega?!-G-Gdzie twoi rodzice?- stanął przed schodach, w ostatniej chwili go wyminąłem spadając, robiąc kilka bolesnych wywrotek w dół. Napiąłem wszystkie mięśnie w bólu, cicho przeklinając pod nosem. Złotooki stanął nad moją głową prowokacyjnie, jakby  naprawdę chciał, abym za nim poszedł-Po... czekaj - uniosłem się na łokciu, widząc jak wchodzi pod klapę w ziemi. Skąd się tutaj wzięła ta kryjówka? Wcześniej tego tutaj nie było. Jeśli naprawdę za nim pójdę, to stracę życie, a muszę znaleźć ukochanego. Jednakże to dziecko może być przewodnikiem i doprowadzi mnie do Mido albo właśnie moje serce każe mi iść za śladami młodego. Muszę zaryzykować, możliwe, że właśnie widzi to samo co ja.

Uniosłem się, strzepując szary kurz z siebie. Zszedłem gdzie wcześniej chłopak, podążając za gwiazdami, które były jedynym źródłem światła w ciemnym korytarzu. Hm? Podotykałem drewnianą klamkę z wyostrzeniem zmysłu dotyku, należącą do dość małych drzwi, za którymi wydobywał się zapach mokrej trawy, mchu i lekkiej wilgoci kory drzew. Otworzyłem je, będąc oślepiony krótko przez biały blask. Kiedy powrócił mi wzrok, ujrzałem stary las. Chwila...las?! Jakim cudem się teleportowałem? Nie, to są urojenia. To niemożliwe, abym zmienił tak miejsce pobytu.

-Tato!- co tato? Rozejrzałem się wokół. Tam, między korzeniami drzew stał ten chłopiec. Nie na długo nacieszyłem się naturą, co dosłownie minutę lądowałem w dole, pogarszając swój stan. Wygramoliłem się z dziury, będąc cały we błocie.

-Powiedz mi...kim są twoi rodzice? Jakim cudem się tutaj znalaźliśmy?- ledwo co nie wysyczałem tych pytań przez powiększający się ból w ciele. W końcu stanął nade mną z jakimś zamyśleniem, dając mi trochę nadziei na poznanie prawdy.

-Mama i tata- uch, przysłoniłem oczy, naprawdę dobity tym co usłyszałem. Jednak czego się spodziewałem po 3 latku?

-A jak inni nazywają mamę i tatę?- kucnął przede mną

-Ryuuji i mama- uniosłem się, płosząc go nagłym ruchem

-R-Ryuuji? Jak wygląda Twój tatuś?- wystawił kijek przed sobą

-U-Um... ładny.

-T-To z pewnością, ale...kolor włosów? Albo oczy.

-Zielony!- zielony...spuściłem wzrok z dziwnym ściskiem w sercu, który w połączeniu z motylkami w brzuchu, prawie co wprawił mnie w wymioty.

-A więc zielony, tak? A mamusia? Jak wygląda?- zatrzymał się w zastanowieniu. Pokazał swoje włosy-Niebieskie?- przytaknął niepewnie-Niebieskie...? Ale...chwila...- no tak. Jakim cudem wmówiłem sobie, że mogę mieć dziecko z aniołem, skoro oboje jesteśmy mężczyznami?-Tatuś wybrał sobie kobietę, tak...? Bardzo się kochają?

-Kochają...?

-Tak, różnie mogą to pokazywać, ale czy na przykład przytulają się, opowiadają sobie wzajemnie żarty i spędzają ze sobą wspólnie czas z uśmiechem?

-Nie...

-Nie? Tata nie jest szczęśliwy?

-...Taty nie ma w ogóle w domu- Mido jest zapracowany? Pomasowałem skroń, opierając plecy o pień drzewa. Muszę sobie to wszystko ułożyć. Właśnie rozmawiam z duchem i nie powinienem wszystkiego brać do siebie. W szczególności, że mój ukochany nie ma jak mieć teraz dziecka.

-A-A skąd znasz mnie?

-Pan jest moim wujkiem- położył swoją maluteńką dłoń na mojej.

-Wujkiem? Przyjaźnie się z twoim tatą?- przytaknął -Rozumiem... wiesz z kim ja jestem związany? Kto jest moim partnerem?

-Partnerem? Drugi wujek.

-Jak wygląda ten drugi wujek?

-Um... brązowe włosy i oczy- zmarszczyłem brwi, próbując sobie przypomnieć czy ktoś z sierocińca ma takie kolory. Zamilkłem z coraz to większym bladnięciem.

-I-I jest bardzo energiczną osobą?

-Tak! Więc już nie płacz- nasze drogi się rozeszły, ale dlaczego? Nie poradziłem sobie, jako partner? Przestałem mu odpowiadać? Co jeśli naszą przyszłość zniszczyły te cholerne bransoletki? Obejrzałem metal na swoim nadgarstku. Gazelle już swoją zdjął, przez co ma skutki uboczne i nie wiadomo czy mu się teraz nie pogorszy. Nie znam przyszłości i wszystko może ją teraz zniszczyć.

-He?- wyprostowałem się, wystawiając przed siebie ręce w szoku. Chłopczyk jeszcze bardziej się we mnie wtulił, wprawiając u mnie dziwne wibracje w ciele, jak i ciepło podobne do tego przy Reize. Z lekkim strachem, że skrzywdzę jego maciupinkie ciało objąłem go.

-Nie płacz...- kołysze nami, gładząc mnie po włosach. Poczułem kolejny strumień łez bezradności.

-N-Na pewno nie jesteś moim synem...?- zamilkł, najprawdopodobniej się zmieszając-Nie było pytania. Proszę, nie słuchaj swojego głupiutkiego wujka- odsunął się, wpatrując mi się w oczy.

-Wujek jest bardzo troskliwą, miłą, zdeterminowaną, czułą, mądrą i serdeczną osobą.

-Ha ha- wytarłem łzy -Skąd u tak młodej osoby takie słowa?- usiadł do mnie tyłem, wtulając we mnie plecy, jeszcze bardziej powodując szybsze bicie mego serca.

-Nic nie jest prawdziwe. Wszystko to iluzja. Wasza dwójka będzie moją prawdziwą rodziną.

-E? Chwila, nasza dwójka? O kim mówisz?

-Mama i tata niestety, ale mnie nie kochają...ale wy mnie przyjęliście z uśmiechem. To wy jesteście moją motywacją do życia- przysłoniłem drżącą wargę

-M-Mam nadzieję, że jeśli naprawdę gdzieś tam żyjesz na świecie, to zaznasz prawdziwego szczęścia.

-Poznam, kiedy mnie adoptujecie- mocniej go objąłem

-Kto?

-Ty i ten zielono włosy- szlag, zaraz ponownie się popłaczę

-T-To o co chodziło z tą niebie...-  został porzucony...w takim razie ja z Mido wciąż będziemy razem w dodatku...ucałowałem główkę dzieciątka-Dziękuję...będę cię wszędzie szukać.

-Na pewno mnie znajdziesz, pomimo, że kłamałem.

-C-Co? Kłamałeś?

-Nie wiem co się stanie, ale wiem, że kiedyś rodzice mnie zostawią. Chciałbym zaznać prawdziwej miłości i...mieć rodziców. Ostatnio widziałem waszą dwójkę na różnych spotkaniach i wiem, że byście byli kochającymi opiekunami- on nas obserwował od jakiegoś czasu. Na domiar tego naprawdę nie czuje, aby miał 3 latka, a o wiele więcej...-Nie bój się. Jeszcze wszystko przed wami, on też żałuje i się martwi tym co się wczoraj wydarzyło.

-W-Wczoraj? Proszę, powiedz mi prawdę. Co ja z nim robiłem?- widocznie się zmieszał-A-A, nieważne, nie myśl nawet o tym.

-Porozmawiaj z nim, dobrze?

-Dobrze, dobrze, chcę go właśnie znaleźć. Zaprowadzisz mnie do niego?- wstał, patrząc w dal po swojej prawej stronie.

-W tej chwili jest w objęciach innego. Lepiej, aby wpierw się uspokoił - kopnął kamyk-Ale zaraz zacznie cię szukać- zgasił mnie wiadomością o tym, że jest z kimś innym, ale skoro to mu ma jakoś pomóc, to nie będę mógł być zły.

-Dziękuję, powiedz, jak stąd wyjść?

-Zostań tutaj, zaraz po ciebie przyjdzie.

-M-Mam tutaj tak siedzieć? Znajdzie mnie?- przytaknął-W porządku...jeszcze raz dziękuję. Powiesz, jak się nazywasz?

-Hiroto!

-Już tutaj biegnie... żegnaj.

-P-Po- sięgnąłem przed sobą, chcąc złapać za jego rączkę, ale się rozpłynął, jak mgła-Dziecko...

-H-Hiroto!- obejrzałem ukochanego, który wbiegł mi w objęcia, przewalając pod siebie.

-R-Ryuuji...co ty, wiesz gdzie jesteśmy?

-W-W magazynie. Co ty tutaj robisz?

-Ja...- wtuliłem go w siebie mocno-Teraz coś innego jest ważne, kochanie. Proszę, wytłumaczmy sobie wszystko. Nie chcę ciebie tracić- przytaknął, muskając kącik moich ust.

-Wszystko sobie wytłumaczymy.






**********
Ilość słów: 1337

6.01.2024r.

**********

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro