Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 73

***Sama jestem w szoku, że wstawiam rozdział już drugiego dnia. Mam nadzieję, że wy też się cieszycie i spodoba wam się ta część ☺️***




Muszę ochłonąć, zanim naprawdę przez nerwy zacznę sobie coś wyobrażać i nakrzyczę na niego bez wytłumaczenia. Z resztą to on musi mi o tym wpierw powiedzieć. Muszę mieć pewność, że z własnej woli się w razie czego przyzna i wyjaśni co z nim robił. Zatrzymało mnie szarpnięcie za ramię, po czym objęcie.

-Hej~ co tak kicasz?- zmarszczyłem brwi, szybko wracając do obojętności. Zepchnąłem z siebie jego dłoń -A więc powracamy do naszej ulubionej znieczulicy?- minąłem go, nie racząc nawet mu odpowiedzieć-Chwila, chwila, ty nie wiesz, że nie lubię być ignorowany?- uniósł brew, torując mi drogę.

-Naprawdę działasz mi na nerwy, wiesz? Mógłbyś pomęczyć praktycznie każdego innego, ale akurat wybrałeś sobie mnie.

-A czy tego nie lubisz w swoim przyjacielu?~ Lubisz jego uwagę na sobie, pomimo tego, że obciskiwał się z innym, po tym jak na ciebie nakrzyczał.

-Podsłuchujesz nas?- wysyczałem przez zęby

-Nie dało się was nie słyszeć.

-Zostaw nas w spokoju. Niczego tym nie zyskasz.

-Hm, czy ja wiem... możliwe, że jednak chcę coś osiągnąć.

-Niech zgadnę, po prostu ci się nudzi?

-Częściowo zgadłeś~ ale nie tylko o to mi chodzi. Jeszcze nie zacząłem mojego planu, a wy już się spinacie.

-Planu? Radzę ci nie kombinować. To miejsce już tak czy siak należy do wariatkowa.

-Nie, nie, spokojnie. Nie mam zamiaru nikogo skrzywdzić. Wystarczy mi to, abyś był blisko.

-Chyba się przesłyszałem, mam chłopaka - obejrzałem go wrogo

-I znowu się nastawiasz, jakbym robił coś złego. Nie wiesz co ja mam w głowie~ mogę być bardzo pomocny.

-Niby w czym? Jak na razie jesteś najbardziej podejrzany ze wszystkich. Równie dobrze to nie ojciec, a ty byś mógł nakombinować coś w naszych bransoletach.

-Tak myślisz?~ nie jestem informatykiem czy kimkolwiek takim.

-Jasne, zostaw nas już w spokoju.

-No weź ~- zaraz z nim naprawdę nie wytrzymam.

-Inaczej...jak już się tutaj panoszysz, to powiedz jedną rzecz- bo akurat tego nie pamiętam lub nawet, jeśli mi to mówił, to mogło być kłamstwo lub moje urojenie. Obejrzał mnie z zaciekawieniem-Do której drużyny należysz?

-Wiesz... będąc całkowicie szczery, bo inaczej się nie da przy twojej uroczej twarzyczce, to...nie mam jeszcze określonej. Będę chodził tam, gdzie mi w danej chwili będzie odpowiadać.

-Chyba się przesłyszałem.

-Nie~ wasz ojciec już wszystko wie i sam kazał mi tak zrobić ~ twój wzrok teraz jest taki zabójczy ~ podoba mi się.

-T-Ty...- zacisnąłem palce w pięściach-Masz w ogóle meteoryt?

-Meteoryt? Um...nie musisz wiedzieć- obejrzałem jego nadgarski, na których nie było szkodliwej bransoletki

-Kim ty naprawdę jesteś?

-Znowu zaczynamy to samo? Naprawdę nie pamiętasz czy zacząłeś ponownie coś podejrzewać?

-T-Ty- przywaliłem go o ścianę, szarpiąc się z nim. Próbowałem unieść mu koszulkę, aby zobaczyć czy ma pod nią naszyjnik, ale Nagle zabrakło mi powietrza, złapałem za ściśniętą lianę na swojej szyi.

-A mogłeś być spokojny...- odsunąłem się z cięższym oddechem, nie umiejąc opanować paniki-Oj, oj...chyba umierasz, prawda? Czy to oznacza, że wyobraźnia próbuje ci udowodnić, że twój kochanek już cię nie kocha i wieczorami chodzi do innego?- zacisnąłem zęby z bólem-Nie odezwiesz się?~ ile takie podduszanie trwa?- otworzyłem szerzej oczy. Skąd on wiedział, że...-Co to za wzrok? Myślisz, że te linki...- przerwał, patrząc za mnie. Kątem oka spojrzałem na pustkę za sobą-Hm...- zbliżył się do mnie, wbijając palce w moje policzki-Twoje ostatnie słowa?~- zapytał z nutką szaleństwa, bacznie mi się przyglądając

-H-Haruya- wykaszlałem ostatkiem sił, widząc jego czerwone włosy przed sobą-H-Ha...ruya...

-Fuusuke! Oi!- uniosłem się na łokciach z piskiem w uszach

-Na...- otulił mnie silnie w drżeniu

-Ty durniu! Nawet w wyobraźni nie pozwolę ci mnie opuścić! Rozumiano?- Fuusuke...- bezsilnie zamknąłem oczy, pozwalając na tą chwilę. Chciałem już na wieczność zostać w jego objęciach. Już niczego innego nie czuć niż bicie jego serca i zapach tego, którego pokochałem i tego, który przytrzymuje mnie jeszcze przy tej kruchej granicy, między życiem, a śmiercią. Nie wiem co dalej się wydarzy, ale dopóki on będzie w pobliżu...-Uch...Wszystko bym dla ciebie zrobił...pamiętaj. Nigdy bym nie puścił twojej dłoni. Jeśli masz się gdzieś wybierać, to razem ze mną- uchyliłem usta, po chwili je zamknąłem z cichym westchnięciem. Nie będę mu wypominać tego, że z kilka godzin temu mnie wygonił w jakimś chaosie. My oboje próbujemy sobie jakoś poradzić z tymi nowymi doświadczeniami i nie chcemy skrzywdzić tego drugiego. To nawet lepiej, że z rozsądku się ode mnie wtedy izoluje-Kocham cię.

-Ja ciebie też, idioto. Nie nazywaj mnie durniem- mruknąłem

-Jeszcze czego, jesteś moim durniem. Pogódź się z tym.

-Nie wiem czy akurat temu podołam. Daj mi lepiej jakieś lepsze wyzwanie lub równanie matematyczne.

-Ego to ci się nigdy nie zmieni.

-A powinno?

-Nie, zostań sobą.

-Uch, powinniśmy przestać być tak wylewni z tymi uczuciami.

Pov. Burn

-Niech każdy wie z kim chodzisz. Ale teraz nie to jest najważniejsze - obejrzał opartego luźno chłopaka o ścianę, który nam się przyglądał z zaciekawieniem-Ty robaku! Co ty mu zrobiłeś?- miał już do niego podejść, ale w ostatniej chwili go przytrzymałem ostatnimi siłami. Wtulił mnie ponownie w siebie-Jeszcze mnie popamiętasz...- uniósł mnie na pannę młodą, odchodząc-Lepiej ci?- zerknąłem na zielono włosego, który stał za rogiem

-Ta...a z nim?

-Zaopiekuję się nim.

-W porządku, będę już szedł. Nie wiadomo co teraz dzieje się z...- zacisnął palce w bólu

-Dasz radę, jeśli nie teraz, to później. Ważne, abyś nie zrobił nikomu krzywdy...cielesnej.

-Ta...zajmij się lepiej swoim chłopakiem. On teraz tego potrzebuje- ucałowałem skroń szaro włosego z miłością

-W razie czego napisz- przytaknął, schodząc ze schodów w dół.

-Suzuno...- ułożyłem go na swoim łóżku, otwierając okno, aby nabrał świeżego powietrza. Usiadłem obok niego, delikatnie ujmując jego dłoń w swoją -Odpoczywaj i niczym się nie martw. Zaopiekuję się tobą- odwrócił wzrok-Hej...jest coś, o czym chcesz porozmawiać? Lepiej, abyśmy nic przed sobą nie ukrywali.

-No...nie powinniśmy nic przed sobą ukrywać- obejrzałem go w zamyśleniu

-Nie wiem o co mogłoby ci chodzić- przewrócił się na drugi bok-Hej, dobrze wiesz, że nie należę do tych domyślnych. Powiedział ci coś?

-Porozmawiamy, jak ochłoniemy.

-No... dobrze- miałem go objąć, ale się odsunął. Z dziwnym bólem ułożyłem się obok, pozostawiając go już w spokoju. Będę musiał przemyśleć to co zrobiłem...chodzi o te wyrzucenie go w chwili gniewu? Możliwe, że tak...

Pov. Reize

Tamta dwójka zniknęła za drzwiami, a ten nowy...cały czas patrzyłem za siebie, upewniając się, że za mną nie kroczy. Wolę uniknąć kolejnych zwidów czy bójki. W tej chwili z trudem muszę stwierdzić, że naprawdę jesteś za... zacisnąłem zęby w załamaniu. Nie, nie teraz to jest istotne. Sprawdzę czy Gran jest w swoim pokoju i jak myszka zniknę u siebie, gdzie może wezmę ciepłą kąpiel...złapałem się za pośladek w zmieszaniu. Hm? Jego drzwi są uchylone...z lekkim niepokojem zajrzałem do ciemnego pokoju.

-Gran...?- szepnąłem, będąc gotowy na nagły atak, jednak do niczego takiego nie doszło. Wszedłem do środka, gdzie od razu w małym świetle z korytarza naświetliła mi się kołdra na podłodze, jak i kilka drobiazgów przy szafce nocnej. Czyżby miał atak i... trochę zdemolował swój pokój? Wyszedłem na korytarz, gdzie nagle światło się przełączyło na te nocne, które ledwo co oświetlało oddalone od siebie odcinki. Szlag, w tej chwili będzie jeszcze trudniej go znaleźć, ale muszę zaryzykować. Nie wiem co mu się stało, a poczucia sumienia nie mam zamiaru ze sobą targać do końca życia...wpierw zapytam jego sąsiadów czy czegoś podejrzanego nie słyszeli.

|Time skip|

Wszyscy mówili to samo. Było cicho i spokojnie, po czym nagły hałas i jak to nazwali...ich kapitan brzmiał, jakby za kimś gonił po czym wybiegł ze swojego pokoju jakąś godzinę temu. Mam nadzieję, że te zwidy nie doprowadziły do tragedii. Muszę go jak najszybciej znaleźć.







**********
Ilość słów: 1300

29.12.2023r.

**********

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro