Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 68

***
Życzę wam udanego tłustego czwartku, moi mili. Jedzcie tyle ile zmieścicie. Możecie się w komentarzach pochwalić ile zjedliście pączków, z chęcią się dowiem😊🍩
***





-Twój stan Ci na to nie pozwala. Z resztą naprawdę lepiej by było, gdybyś nie spędził w taki sposób pierwszego razu.

-Obchodzi cię to?- po tym pytaniu, który wcale nie miał zabrzmieć chamsko, a bardziej jako coś boleśniejszego, spojrzeliśmy sobie uważnie w oczy przez jakąś minutę, aż mnie puścił z pewnym rodzajem skruchy -Mądra decyzja. Teraz pozwól mi się zająć tobą- wycofał swój jakby nieobecny wzrok w bok, najprawdopodobniej zastanawiając się co powinien zrobić lub chociaż powiedzieć. Ja za to nie marnowałem czasu i wykorzystałem tą krótką chwilę, gdzie nie paraliżował mnie swoim wzrokiem i mogłem masować część ciała, którą chciałem pobudzić. Ucałowałem szyję w wzrastającym stresie, czując, że ta czynność jest troszkę trudniejsza niż w mojej wyobraźni-B-Będzie dobrze, Hiroto...uda nam się. B-Bransoletki nam nie przeszkodzą w tym- wyprostowałem plecy, zdejmując przeciągle swoją koszulkę przez głowę, którą rzuciłem za siebie obojętny, gdzie dokładnie poleciała -Powiesz co by cię podnieciło?- skupił wzrok na mojej klatce, jakby obliczał każdy centymetr mięśnia, mieszankę kolorów i sam nie wiem co jeszcze. Przysłoniłem się skrępowany zbyt wielką uwagą na tamtym miejscu-Gran? Odpowiesz?- odsunął mnie za bark-H-Hiroto? Czemu mnie odsuwasz?

-Nie pozwolę ci tego teraz zrobić. Może i jestem obojętny na wszystko wokół. Może i trochę czekałem na ten moment, gdzie mógłbym pozwolić swoim oczom oglądać takie piękne oblicze, którym jesteś ty, ale w tym momencie nie mogę. Kiedy wróciłbym do zmysłów, nie wybaczyłbym sobie, że na przykład bym zignorował twój ból, twoje oddanie swojej czystości w moje brudne ręce. Reize - spojrzał mi prosto w oczy niebagatelnie-Nie wymuszaj takiej czynności na sobie. Nigdy w życiu nawet sobie tego nie wyobrażaj. Nie teraz, może nie w ciągu przyszłych kilku miesięcy, ale wtedy kiedy to ty będziesz gotowy, twój umysł, ciało i serce zapragną ze mną takiego zbliżenia, nie pod przymusem mnie, utraty chłopaka czy moich kilku milszych słówek, rozumiesz?- przegryzłem drżącą wargę z niekontrolowanym szkleniem oczu-Kochanie...- przejechał opuszkami palców po moim czerwonawym policzku, zostawiając na nim jakiś swój ślad, pomimo tego, że ledwo co mnie dotknął. Bardzo ostrożnie położył dłoń, jakby bał się, że skruszy mnie jak kruche szkło. Zbliżył do mnie twarz, umożliwiając mi poczuć na sobie jego ciepły oddech-Kocham cię, nie chcę już więcej zaprzepaszczać fragmentów ciebie, twojego zaufania i naszej relacji. Moje słowa nie są chwilową mgłą, która po chwili by przeminęła z wiatrem, jak każde inne słowo, wypowiadane przez debili, którzy nie docenili skarbu, który im ofiarowano. To czynami chcę pokazać ci miłość, jaką cię darzę- spuściłem głowę w dół, pozwalając, aby reszta łez spłynęła po mojej twarzy.

-M-Mogę cię chociaż pocałować?- wydukałem, owijając ręce wokół jego szyi, płynnie przylegając resztą ciała do niego. Wsłuchałem się klatką w bicie jego serca, próbując wyczuć czy to go jakoś wytrąciło z równowagi. Niestety, mogłem się spodziewać, że jednak nie zareaguje, tak jakbym chciał. Wzdycham pod nosem, jakoś akceptując to w duchu.

-A chciałbyś?

-Tak, też na wiele rzeczy czekałem. Myślisz, że jestem jakąś cnotką? Nawet nie odpowiadaj, bo całkowicie mnie zażenujesz.

-W porządku, mogę być cicho, ale nie jestem pewien czy nawet to powinniśmy teraz zrobić.

-Ale nie jest nam to zabronione.

-Pocałunek to też jest róża miłości, łącząca dwa bijące serca w te same emocje, tworząca motyle w brzuchu.

-Hiroto...niby jesteś teraz kamieniem, ale gadasz romantyczniej niż połowa populacji męskiej, nie mająca problemów z neuroprzekaźnikami.

-Bo ja nie widzę ciebie jako przedmiot czy chwilowe zauroczenie, a jak kogoś, kto jest idealny pod każdym względem, mimo jakiś tam lekkich wad, które ty widzisz, a ja zwyczajnie akceptuję i też kocham- ale on to wszystko komplikuje. Mógł zwyczajnie powiedzieć to w krótkim zdaniu- Czy byś miał różowe włosy czy inne, czy byś schudł czy zgróbł, cokolwiek byś nie zrobił, to twoje imię jest wyryte w moim sercu, na całej powierzchni jej. Nie ma miejsca na innego kiedyko...- przerwał, schował twarz w mojej szyi-Wybacz mi...chyba jednak kłamałem.

-Ha? Jest ktoś inny, kto by był bliski twojemu sercu?- położył moją dłoń na lewej stronie mostka

-A jak myślisz?- szepnął mi do ucha. Wbiłem wzrok w jasną barwę ściany za nim-Ty...i ja- złapał moją drugą dłoń, przeplatając ze sobą palce-Związek dwóch ludzi może coś stworzyć, w szczególności, kiedy byśmy byli starsi- cały się napiąłem w piekielnie palącym rumieńcu na twarzy-Heh, zrozumiałeś, mój kaloryferku- otulił mnie w talii-Jak się czujesz z tą myślą?

-J-Ja...

-Za szybko? Nie powinienem tak nagle z czymś takim wyskakiwać?

-Nie, nie, to nie tak, że ja o tym w ogóle nie myślałem. Uch, mówiłem ci, że wiele rzeczy ci nie mówiłem. Nie miałbym nic przeciwko w założeniu z tobą rodziny- odsunąłem się, aby spojrzeć mu w oczy, w których pojawił się delikatny blask, poruszający moje serce.

-T-Też uznaję taką wersję miłości, jak ty. Cieszę się, że nawet w taki sposób się dobraliśmy - przeplotłem z nim palce-Myślisz, że jesteśmy połączeni czerwoną nicią?- lekko zacisnął paliczki na moich kościach śródręcza z chwilowo zamglonym wzrokiem

-Chciałbym, aby tak było...chciałbym w każdym moim wcieleniu być z tobą. Ta nić...- lekko się ożywił z coraz to większą pobudliwością wyobraźni.

-Hiroto...- zmniejszyłem na niebezpieczną odległość nasze twarze-Kochanie...- zerknął na moje usta z pewną uległością, która tylko mnie bardziej pociągała. Jestem ciekawy...co się wydarzy za kilka minut...jeśli bym jednak musnął jego kuszące usta swoimi. Uniosłem szybko wzrok wmurowany nagłą zmianą pozycji. Pomrugałem kilkakrotnie, ogarniając co właśnie zrobił.

-Jestem tak spragniony twojego ciepła...- mruknął, bardziej dociskając moje plecy do zimnej ściany, która w danej chwili mi nie przeszkadzała-Heh, ale trochę sobie poczekamy. Później będziesz tylko jeszcze smaczniejszy~- skąd taka nagła zmiana? Prowokuje mnie czy mam kolejne schizy? Odsunąłem go delikatnie za bark, aby wrócił do pozycji leżącej. Próbuję wrócić do trzeźwego sposobu myślenia.

-Skoro już sobie wyjaśniliśmy co do siebie czujemy - przeczesał mój kosmyk włosów za ucho, skutecznie mnie dekoncentrując- To chyba powinienem sprawdzić co się dzieje z tamtą dwójką. Znając ich, to oni niezbyt poradzili sobie z tymi uczuciami i będzie trzeba kogoś ratować.

-Myślę, że teraz zajęli się sobą w taki sposób, aby móc umysł, dotyk i uczucia połączyć ze sobą.

-W jaki sposób?- uniosłem brew, po chwili doszło do mnie co może mieć na myśli -H-Hiroto! Nie możesz mieć pewności, że robią akurat to!

-A czy ja coś mówię?- zaśmiał się delikatnie, podziwiając mnie z zachwytem -Tylko zgaduję. Nie wiem co tam się u nich dzieje, ale nie myślę, żeby to było coś złego.

-Ta, ja również...- powoli się ułożyłem obok niego-Trochę ci lepiej?

-Jeszcze się pytasz?- objął mnie z cichym sykiem-Jest idealnie, mógłbym drugi raz dać się poparzyć, aby spędzić z tobą tak czas.

-N-Nie żartuj, naprawdę masz dbać o to jedno życie, bo możliwe, że drugiego nie będzie.

-Tak, tak, robię to przecież.

-Jakoś mi tego nie udowadniasz.

-A w jaki sposób powinienem to pokazać?

-Nie pytaj się głupio - mruknąłem

-Ha? To poważne pytanie- spojrzałem mu w oczy z politowaniem-Dobrze, dam z siebie wszystko...- położył dłoń na swoim sercu-Przy robieniu dzieci- dodał z chytrym uśmiechem

-Hiroto! Mogłeś to sobie odpuścił- burknąłem zażenowany

-Mogłem? Nie sądzę, to był bardzo ważny komunikat- ucałował moją skroń -Chcę, abyś był świadomy wszystkich moich planów i odczuć wobec ciebie- uchyliłem delikatnie usta, kładąc się na boku.

-Ty również...powinieneś poznać kilka moich planów na czas, który nam pozostał...- ucałował moje palce, nie ukrywając bólu.

-Wysłucham cię i obiecuję, że zostanę u twojego boku na zawsze- znowu zaszkliły mi oczy-Mido...skarbie, nie płacz- wyciera kciukiem spływające łzy po moich policzkach-Nie zmarnuję już ani sekundy, dobrze? 

-M-Mhm...dobrze.








**********
Ilość słów: 1277

16.02.2023r.

**********

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro