Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Skończyły się wszystkie mecze, które miały się odbyć. Dostałem wcześniej dokumenty gdzie były zapisane wszystkie dane o moich zawodnikach. O sobie dopiero dostanę wieczorem, przy zebraniu. Czyli daje mi to czas do przemyśleń wszystkiego i poinformowania zawodników, jak im poszło i na jakim są miejscu. Przejrzałem uważnie papiery, wyszukując ich zalety i wady. Całkiem nieźle, ale nadal za słabo. Muszę ich jeszcze bardziej wzmocnić i popracować nad szybkością. O ile słyszałem, najszybsi byli Genesis, a zaraz po nim...Gemini Storm? No chyba nie. Byłem wolniejszy od...jego napastnika i obrońcy? Świat się kończy. Reszta była na szczęście za wolna, innej wiadomości już bym nie przetrawił. Ugh, jestem ciekawy jak poszło innym kapitanom, a ich wyniki dopiero zobaczę wieczorem. To tak wkurzające.

Zorganizowałem spotkanie z Prominance. Powiedziałem byle jak o ich wynikach i nad czym powinni popracować. Tłumaczenie wszystkiego i objaśnienie trwało tak czy siak z dwie godziny. Na szczęście po tak nudnej czynności nastała ta chwila, na którą czekałem. Wszedłem do ciemnego pomieszczenia, w którym wszyscy już siedzieli. Usiadłem w ciszy na swoim miejscu, wygodnie opierając bok twarzy na pięści. Od razu wyświetlono na środku wyniki. Najpierw pokazano naszą siłę, byłem drugi, a zaraz po mnie lodówka. Później kondycja, prawie na równi z nim, chociaż w meczu między sobą, całkowicie mu spadła. Po kolei pokazywał nasze wyniki w cyferkach. Na koniec szybkość. Zszokowało mnie to. Jakim cudem na pierwszym miejscu jest Reize?!? Szczerze widziałem tylko dwa mecze z nim, jednak od kiedy jest lepszy od Gran?! Zacisnąłem pięści, zanim zdążyłem zacząć kłótnie, przerwał mi chłodny głos, który zapytał o coś czerwono-włosego. Zaczęli rozmowę na jakiś temat. Ledwo co usiedziałem w ciszy, a dzięki " spokoju" dowiedziałem się czegoś przydatnego. Ta nowa dziewczyna nie będzie z nim w drużynie, zostaje przeniesiona. Dopiero jutro powie do której drużyny. Może w końcu ja będę miał w drużynie ładną dziewczynę, niemniej bardziej mi zależy, aby była dobra. Nie chcę mieć w drużynie kogoś słabego. Nie potrzebuję słabego ogniwa.

Kiedy już wszystko zostało wyświetlone, mogliśmy już wyjść. Nie długo czekając, po drodze przywaliłem zielono-włosego o ścianę. Zobaczył nas ten zimny drań. Nie wyglądał jakby chciał to skomentować, jednak podszedł do nas.

-Jeśli masz się wyżywać na kimś, po prostu zrób coś, aby stać się silniejszy. No chyba, że się poddałeś, dzieciaku.

-Nigdy! Jestem od was lepszy!- krzyknąłem wpieniony

-Dostosuj się lepiej do...

-Zamknij się! Będę robił co chcę!- przerwałem mu, zanim zdążył dokończyć.

-Nigdy nie dojrzejesz, jak będziesz dalej tak robić, to żadna cię nie zechce- zadrwił. Nagle uspokoiłem nerwy, patrząc na niego w ciszy-Aż tak się przejąłeś? Dobija cię już samotność?

-A ty? Lepiej zdecyduj się na jedną, a nie robisz sobie harem- włożyłem zaciśnięte palce w pięści do kieszeni.

-Ja przynajmniej mogę mieć każdą, którą zechcę.

-Ciekawe co by powiedziały dziewczyny, gdyby to usłyszały.

-Nie interesują mnie one i przestań się znęcać nad słabszymi- po tym tekście odszedł. Nawet on obraża go, jaka szkoda, że świat nie jest sprawiedliwy.

-Co wy tu robicie?- słyszę za sobą głos, którego nie chciałem słyszeć. Patrzę w bok. Stanął blisko nas Desarm. A po co on tu?-Reize, Gran wybrał już karę, masz do niego iść- spojrzał na chłopaka. W ciszy od nas odszedł i poszedł w stronę jego pokoju. Ciekawe jaką karę im da. Jest w stanie zrobić wszystko. No cóż, sam siebie zaciekawiłem, więc podszedłem pod jego drzwi.

-Nigdy!- usłyszałem krzyk, po którym młodsz wybiegł z pokoju. Nawet na mnie nie spojrzał. Pobiegł gdzieś w siną dal, nawet nie oglądając się za siebie. Zerknąłem na uchylone drzwi zmieszany. Wróciłem do siebie, wciąż czując to dziwne uczucie, a może to była bardziej ciekawość? Nie sądzę, aby któryś z nich mi powiedział o co chodziło. Cały trening nad tym myślałem i nic nie wymyśliłem. Gdyby chodziło o rozbicie ich drużyny, wkurzony by na mnie spojrzał albo by się z nim kłócił. A tak uciekł jak najszybciej z jego pokoju. Daję ręce za głowę, patrząc w górę. Ktoś na mnie z biegu wpadł, przewalając na podłogę. Patrzę na swoją klatkę zdziwiony. To ta nowa.

-Co tak biegasz?- bez zbędnych kłótni, podniosłem ją z siebie. Wstaliśmy na równe nogi- Co ci?- pytam widząc jej szklane oczy. Przytuliła do mnie, stanęło mi serce-Co jest?- chciałem ją odsunąć, ale...tym razem postaram się być chodź trochę łagodniejszy.

-Kapitan...zaczął szarpać jakąś dziewczyną. Przywalił ją mocno o ścianę i walnął w brzuch- słucham tego w wielkim szoku. Jak to? Gazelle? Uderzył kogoś? Do tego dziewczynę?- Zauważył mnie i kazał do niego podejść, jednak uciekłam. Burn, boję się- płacze dalej. Łapie ją za ramiona i odsuwam.

-Spokojnie, ze mną jesteś bezpieczna. Nikt cię nie skrzywdzi, powiedz. Gdzie ich widziałaś?- nic nie mówi...wzdycham-Uspokój się najpierw. Nic się nie dzieję, pochodzimy trochę, po tym mi powiesz- oby nic tamtej nie było. Jak zdołał kogoś uderzyć, to na pewno jest bezwzględny. Do tego ta jego obojętność. Włożyłem ręce w kieszenie. Szła obok mnie patrząc w ziemię. Myślałem dalej o tym. Chodziliśmy tak sobie w ciszy przez 10 minut. Już była spokojniejsza- Lepiej?

-Tak, dziękuję- poprawiła swoje włosy.

-A więc? Gdzie ich widziałaś?

-Przy boisku gdzie pierwszy raz się zobaczyliśmy.

-Rozumiem- zauważam dziewczynę z mojej drużyny. Każę jej się nią zaopiekować. Idę po tą mrożonkę, muszę z nim porozmawiać, czy tego chce czy nie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro