Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 45

Pov. Burn

-Więc?

-Więc co?- zwrócił swój wzrok na mnie

-Obaj się uspokoiliśmy- co się dziwić, jeśli oglądaliśmy zachód słońca, a teraz obserwujemy gwiazdy od godziny. Wszystkie emocje opadły i zostały zastąpione innymi.

-Co w związku z tym?

-Dużo się wydarzyło przez te kilka miesięcy. A szczerze bym powiedział, że przez kilka lat- jego oczy... są takie zimne, a zarazem widzę w nich skryte ciepło, które ogarnia moje ciało. Czemu teraz o tym myślę?

-Do rzeczy.

-Musisz poganiać? To nie jest takie łatwe jak sobie myślisz- drapię się po karku. Podskoczyłem, czując na swojej dłoni ucisk.

-Naprawdę starasz się być łagodny. To miłe zaskoczenie, ale nie musisz. Żyję z twoim charakterem od kilku lat i dziwnie by było gdybyś stał się miękki.

-Racja, może inaczej to zróbmy. Mówiłeś, że jesteś gejem, prawda?- kiwnął głową na tak-Od ilu lat podoba Ci się ten chłopak?

-Od chyba samego początku naszej znajomości.

-Jest starszy czy młodszy?

-Młodszy.

-Jaka jest jego charakterystyczna cecha?

-Buntowniczy- opiera brodę o dłoń

-Jest Bogiem seksapilu?- zaśmiał się na to pytanie, znowu oglądał gwiazdy.

-Nigdy nie widziałem, ale wierzę w niego- mogłem się spodziewać takiej odpowiedzi

-Nagumo...- spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem-Nagumo Haruya, on Ci się podoba, zgadłem?- milczy-Czemu nie odpowiadasz? Hej! Mówię coś do Ciebie- spuścił wzrok-...Jednak nie on?

-Trochę błędna odpowiedź.

-Ha? Czemu?- jak to trochę?

-Nagumo Haruya, Burn, płomyczek, tulipan, wkurzający dziad...nie ważne jak się nazwie tą osobę. Lepiej powiedzieć, że zakochałem się w osobie, która w tej chwili siedzi obok mnie i zadaje głupie pytania- zbliżył się do mnie-A ty? Bądź szczery, miałbym szansę u Boga seksapilu, czy nie koniecznie?

-Dobre pytanie- udaję zastanowienie- Niby jesteś powyżej 100% mojego życia i szczęścia, ale...pff, wytrzymasz? Uwierz, nie będzie ani Ci, ani mi łatwo.

-Jestem tego świadomy. Inaczej bym się w to nie wkopał z własnej woli.

-Roztopiłem twoje zamarznięte serce?~ To zaszczyt~- uśmiecham się chamsko.

-... Cieszę się, że Ci to powiedziałem później niż wcale.

-He? W jakim sensie? Ach, zwlekałeś z tym, wiem. Mogłeś się sprężyć- kiwa głową na nie-O co chodzi?- marszczę brwi.

-Od nie dawna mnie kochasz? Jakiś kilku miesięcy, prawda?

-Tak, co w związku z tym?

-Wiesz, że zakochani ludzie mogą dostać takiego wstrząsu i załamki, po utracie ważnej osoby, że wyobrażają sobie tego jedynego, który już nie żyje?

-O-O czym ty mówisz?- pytam zmartwiony-Czemu teraz?- zbliżył do mnie twarz.

-Ikru już dawno mnie zabiła. Na szczęście w końcu została zamknięta tam gdzie powinna. Jestem szczęśliwy- otwieram usta-Kocham Cię- po moim policzku spłynęła pojedyncza łza-Nie płacz, nie jesteś wtedy taki przystojny. Makijaż Ci się zmaże- wbijam sobie palce w głowę, chowając twarz w kolanach-Burn?

-Wiem o tym, jestem świadomy tej śmierci- szepnąłem, po chwili zacząłem się śmiać-Jak ja Cię nienawidzę! Co ty sobie wyobrażasz żartując w takiej chwili!?- mruga kilkakrotnie

-Czemu jesteś zły? Sprawiłem, że ten moment jest nie do zapomnienia~ Może i w nie zbyt dobrym znaczeniu, ale jest.

-Zemszczę się! Jeszcze się zdziwisz!

-Nie mogę się doczekać- zaśmiał się

-Ach, tak!? Sam się o to prosiłeś!- przewaliłem go pod siebie, patrzymy sobie chwilę w oczy. Podniosłem się, wracając do pozycji siedzącej-Może kiedy indziej.

-Nie wiedziałem, że się przestraszysz czegoś takiego.

-Nie, po prostu wciąż nie nadeszła noc w której miałeś mi się oddać, pamiętasz? Wtedy to wykorzystam.

-Czekasz na sex?- spytał lekko zniechęcony.

-Nie, czekam na odpowiedni moment, aby Cię pocałować- zarumienił się, zasłonił twarz grzywką-Widziałem, nie musisz się ukrywać- podniosłem jego głowę za podbródek-Jesteś taki piękny. Milczał jakiś czas.

-Na komplementy Ci się zebrało?

-A nie lubisz ich?- wstał-Wracajmy już. Jest późno, a z samego rana mamy trening- musi być taki oschły? Kucnął, pocałował mnie w czoło-Możemy spać w jednym łóżku, buraczku.

-Specjalnie to zrobiłeś!

-Nie dam Ci tak po prostu wygrać. Ty również wyglądasz uroczo z rumieńcem- zaśmiał się i wszedł do środka. Złapałem go za rękę i ucałowałem jego palce.

-To zaszczyt.

-Z-Zamknij się- weszliśmy po schodach. Przebraliśmy się w piżamę, nie patrząc na siebie. Podszedł do mnie i pchnął na łóżko.

-Co ty...- nie zdążyłem dokończyć pytania, zakrył mi usta dłonią. Kładzie się obok mnie.

-Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego. Dobranoc- ja mu dam! A już miałem marzenia! Ta mała kostka lodu będzie się teraz bawić?! Nie dam się! Też potrafię taki być!

-Jasne, dobranoc- odpowiedziałem z śmiechem. Objąłem go ramieniem, zamykając oczy. Czując go tak blisko siebie, nie musiałem zbyt długo czekać, aby zasnąć. Jeszcze nigdy nie było mi tak wygodnie, jak z nim. Od teraz będzie moim pluszakiem.

Otwieram delikatnie oczy, słysząc jakby coś niedaleko nas spadło. Przyśpiesza mi serce.

-Ikru? Co tu...- szybko spojrzałem na to co mam w objęciach. Zaszkliły mi się oczy.

-Myślałeś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? Tylko mi pomogłeś. Tak mocno go trzymałeś, że jak wbiłam nóż, nie miał jak się bronić- zaśmiała się w niebo głosy-Teraz możemy być razem!

-Ty pieprzona zdziro!- wstałem, szybko wróciłem do siadu, aby przytulić martwe ciało chłopaka. Po chwili wyplułem krew. C-Co? Dotykam się po brzuchu. Tak się nim przejąłem, że nie zauważyłem czegoś takiego?

-Burn...- znowu ciemność, padam na łóżko-Burn- wstaję jak poparzony. Przywalam czołem o głowę szaro włosego. Złapał się za bolące miejsce.

-Gazelle...

-Co z tobą? Miałeś koszmar?

-Tak, nawet nie wiesz, jak jesteś bardziej zimny jako martwy, niż żywy- drgnęła mu brew.

-Ha? Uśmierciłeś mnie tam? Masz jakieś dziwne fetysze?

-Nie istotne- objąłem go-Ważne, że nic Ci nie jest- muszę sprawdzić w jakim psychiatryku została zamknięta Ikru i dowiedzieć się, że już nikomu nie zagrozi. Jeśli nie dowiem się w ciągu kilku godzin, oszaleję.

-Burn- szaro włosy objął moje policzki w dłonie-Nie myśl o niej, a o treningu, dobrze? Nie ma co się, aż tak zamartwiać. Jak coś sobie poradzimy. Co nas nie zabije, to nas wzmocni.

-Myślałem, że to ja będę mówić takie rzeczy.

-Najwyraźniej nadeszła zmiana ról, chodźmy na trening- wstał, zdjął przy swoim łóżku koszulkę. Podziwiam jego bladą skórę i umięśniony brzuch-Mógłbyś tak na mnie nie patrzeć?

-Sam się przede mną rozbierasz~ Uznaję to jako zachętę- przewrócił oczami. Akurat wyszedł Gran z swojego pokoju. Patrzy na chłopaka- Hej! Gdzie się gapisz?!- szybko stanąłem przed swoją śnieżynką. Nikt nie może widzieć tyle jego ciała!

-Spokojnie, on mnie nie interesuje. Mam zainteresowania kimś innym- machnął ręką-Nie spóźnijcie się na trening.

-Wiemy- zszedł po schodach

-Nie pusz się tak puszku.

-Zabawne, nie pozwalaj komuś widzieć Cię bez ciuchów- patrzy na mnie jak na idiotę. Zakłada brakującą część ubioru.

-Czyli ty też nie możesz mnie widzieć. Po prostu się przebierz, nie mamy na to czasu- ubiera resztę.

-Tak, tak, też byłbyś o mnie zazdrosny- ubieram swój strój. Nie usłyszałem zaprzeczenia z jego strony. Uśmiecham się, pokazując ząbki z dumą-A więc jednak~

-Zamknij się- mija mnie

-Jesteś chłodny jak zawsze- idę za nim-I to w tobie lubię~- szepnąłem mu do ucha. Zapłoną rumieńcem, dotyka ucha palcami.

-Idiota- przyśpieszył krok i wyszedł z domku, a ja za nim. Czeka nas ciekawy trening~ Nie mogę się doczekać.





Bonus( nie związany z historią):

Ten głupi tulipan wykorzystał chwilę i...jak to nazwać? Dotykał mnie? Molestował? Nie wiem. Zacisnąłem palce na grzywce. Nie rozumiem go i nigdy nie zrozumiem. Jeszcze chwila i straciłbym kontrolę nad swoim ciałem, jak i umysłem. Przynajmniej w porę dziewczyna odpuściła i sobie poszła. Później trochę nawrzeszczałem na chłopaka. Może to właśnie przez moje wkurzenie nie widziałem go przez tydzień. Zazwyczaj zostawał dłużej z swoją drużyną na boisku, przez co widziałem jak gra podczas naszej rozgrzewki, a teraz...jakby uciekał przede mną w popłochu. Z jednej strony to śmieszne, a z drugiej mi się to nie podoba. W końcu mój " ukochany" zrobił na mnie atak, a teraz mnie unika. Nie wiem co mam o tym myśleć.

Przywaliłem w kogoś, przez te rozmyślenia nawet nie patrzyłem gdzie id. Podnoszę wzrok.

-Gdzie ty się patrzysz? Szukasz myszy przy nogach, a może zbawienia?- zazwyczaj bym pozostawił jego żarty bez reakcji, ale muszę wykorzystać szansę, kiedy jeszcze nie uciekł.

-Czy ty i Gran gracie w jakąś grę?

-He?- nie ogarnął o co mi chodzi.

-Nie udawaj, teraz każdy atakuje mnie i- złapał za mój ramiona.

-Dotykał Cię?! Wiedziałem, ten piep...

-Daj mi dokończyć, mnie i Reize. Kto pierwszy zdobędzie swojego wroga, tak? Moglibyście łaskawie dojrzeć i nie konkurować o takie rzeczy?- a jak już, to mnie pocałuj niby przez przypadek, abym nie musiał się wyrywać. Jakoś niedostępny muszę być.

-Naprawdę tak to odebrałeś?- nie odpowiedziałem. Wzruszył ramionami-Byłem blisko wygranej, może kiedyś mi się uda- czyli jednak zniszczył barierę między nami dla zakładu?

-Jesteście dziećmi?

-Bo? Przecież nic Ci się nie stało. Jesteś taki cnotliwy? Obrzydziło Cię to? Nowość~

-Burn, Gaze...- przywalam chłopakowi z liścia. Obaj zamilkli.

-Jak ja was nienawidzę- odchodzę

Pov. Burn

Wow, pierwszy raz był, aż tak zły. Nawet kiedy na mnie " nakrzyczał" po mojej bliskości w łazience, nie był tak wkurzony.

-Coś ty zrobił?- pyta czerwono włosy

-Nie twoja sprawa- syknąłem

-Jasne, wyglądało to tak jakbyś mnie w coś wplątał?

-Powiedziałem cokolwiek- chciałem sprawdzić jego reakcję, ale najwyraźniej się wkurzył, co też mnie w jakimś stopniu zadowoliło-Pójdę na trening. Ty się lepiej zajmij swoim kochankiem~- macham ręką, zostawiając zawstydzonego chłopaka. Jeszcze mam dużo czasu. Zastanawiam się czy pójść i go bardziej wkurzyć, czy jak na razie go zostawić i niech żyje swoim życiem? Dobre pytanie. Opieram plecy o ścianę.

-Gazelle...- usłyszałem dziewczęcy głos niedaleko mnie. Poszedłem tam. Stanąłem przy skręcie, widząc jak szaro włosy całuje jakąś babę. Zacisnąłem pięści z wkurwem. Zrobiłem krok w ich stronę, przed stratą kontroli powstrzymała mnie reakcja chłopaka. Zwyczajnie w świecie wytarł usta i coś jej powiedział, aby nigdy już tak nie robiła i nie jest nią zainteresowany.
Już myślałem, że ma dziewczynę lub coś...ulga. Szybko odszedłem, zanim by mnie zauważyli. Później pochwalę śnieżynkę za dobrą reakcję, chociaż nie do końca. Nie powinien dopuścić do tak bliskiego kontaktu z kimkolwiek niż ze mną. Jest mój i tylko mój, a tu nagle widzę, że jakaś dziewczyna próbuje mi go odebrać. Co za świat. Mam go podpisać? Zrobić malinkę? Stanąłem olśniony.

-Jestem geniuszem~- muszę wprowadzić ten plan w życie. 

Odczekałem jakiś czas, a mianowicie, aż skończy swój wieczorny trening. Został sam na boisku, jak zawsze. Podszedłem do niego.

-Hej, mam sprawę- wkładam ręce do kieszeni. Podbił pikę do góry, aby ją złapać. Spojrzał na mnie.

-Nie mam czasu na twoje głupie żarty.

-Kto powiedział, że to jakiś żart?

-No nie wiem, po kilku dniach nagle do mnie podchodzić. Przypadkiem nie uciekałeś przede mną jak jakiś tchórz? Do tego sam przyznałeś o zakładzie.

-Ja Ci zaraz dam tchórz! Miałem swoje powody!- szarpnąłem za jego koszulkę, zacisnął palce na moim nadgarstku. 

-Niby jakie? Odwalasz jakieś dziwne rzeczy, a później znowu czegoś ode mnie chcesz. Specjalnie czekasz na momenty, kiedy jestem sam? 

-Teraz tak. Chyba, że chciałeś, abym zrobił, to przy kimś.

-Co ty...- przyciągnąłem go do siebie, przyssałem mu się do szyi. Ani drgnął, do póki go nie puściłem. Dotknął wykonany przeze mnie czerwonego śladu dwoma palcami-Co to miało znaczyć?! Czy ty myślisz?!

-Tak, nie obrażaj mojego arcydzieła- zacisnął pięści i odszedł. Nie zamierza się ze mną kłócić, tak? Cóż, ze mną tak łatwo nie będzie. Podbiegłem do niego, odwróciłem go za ramię, tak, abym mógł ujrzeć jego twarz. Zaniemówiłem, widząc jego rumieniec i...jakąś słabość w jego oczach-Gazelle...wszystko dobrze?- wyrywa część ciała i odbiega-Hej!- biegnę za nim.

-Zostaw mnie w spokoju!

-Dobrze wiesz, że tego nie zrobię!- przeskoczył przez wszystkie schody, o mało w kogoś nie wpadając. Co mu tak zależy, aby przede mną uciec?! Serio się tak mnie brzydzi? Boi? Uważa za wariata? Stanąłem-Och...- spuściłem na chwilę wzrok. W sumie jak tak logicznie o tym pomyśleć, to...każdy na jego miejscu by tak pomyślał. Raczej nikt normalny nie wpadłby takiej osobie w ramiona i nie powiedział" Och, kochanie, bierz mnie". I szczerze z jednej strony nie chciałbym, aby tak zrobił, w końcu to by było za łatwe i serio dziwne. Wolę go jako niedostępnego, ale jednak jakieś znaki z jego strony chciałbym zobaczyć, gdybym miał jakieś szanse. Drapię się po karku zażenowany swoim zachowaniem. Nie wiem czemu wtedy nie pomyślałem o konsekwencjach. Ta miłość, źle na mnie wpływa. Wróciłem do swojego pokoju, a tam przemyślałem swoje zachowanie. Postanowiłem normalnie z nim porozmawiać. 

Pov. Gazelle

Jakimś cudem dobiegłem bez szkud do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi na klucz. Nie słyszałem na korytarzu kroków, ani krzyków. Odpuścił sobie? Tym lepiej dla mnie. Wszedłem pośpiesznie do łazienki. Spojrzałem na malinkę w lustrze.

-Jak mógł? Czemu to zrobił?- nienawidzę jego żartów...jak mam teraz ćwiczyć? Przykleić sobie tam plaster? Dobra, później nad tym pomyślę. Najważniejsze, abym ochłonął. Już wystarczająco się ośmieszyłem. Pewnie to był ich kolejny zakład. Powinienem się od niego trzymać jak najdalej, aby bardziej nie cierpieć. Jeśli tak dalej pójdzie, to nie będę umiał utrzymać przy nim maski obojętności. 

-Gazelle, jesteś tam?- usłyszałem pukanie. Tylko go mi tu brakowało...nakleiłem plaster, do tego założyłem bluzę od dresu, aby bardziej zasłonić szyję. Od kluczył drzwi, tch. Jak zwykle, skąd miał klucze? Spojrzałem mu w oczy zły.

-Czego chcesz?







**********
27.10.2020r.

Ilość słów: 2168

**********

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro