Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44

Prawie wydeptałem jaśniejszą ścieżkę w podłogę w całym domku przez te chodzenie w stresie. Co jakiś czas dostawałem wiadomość od czerwono włosego, że wszystko dobrze i jak na razie rozmawiają, ale jednak! Jak mam się nie bać o jego życie i wszystko inne? przeczesałem grzywkę nieświadomie wyrywając z niej kilka włosów. Wypuściłem powietrze z płuc ciężko. Muszę zachować zdrowy rozsądek i myśleć logicznie. Jeśli nie napisze mi za kilka sekund, dzwonię po wszystkie jednostki służbowe i idę ich szukać. Zamigotał mi telefon, prawie że od razu rzuciłem się na ekran, odczytując wiadomość.

" Wracamy"

"Za ile będziecie? Wszystko dobrze? Co z nimi?"

"Dowiesz się, jak wrócimy"- nie podoba mi się tak sformułowana wiadomość.

Stanąłem pod drzwiami wyczekując na ich powrót jeszcze nieskończenie długi czas. W końcu usłyszałem za drzwiami zbliżające się kroki.

-Gdzie jest Burn? Gdzie Ikru? Co z nimi?- powtórzyłem się praktycznie zasypując ich pytaniami po wejściu.

-Usiądź- wolę się nie kłócić i nie przedłużać. Wykonałem polecenie ku ich zdziwieniu.

-A więc?- skrzyżowałem ręce, czując jak chłopak coś w sobie dusił-Mów wprost.

-Zniknęli nam z pola widzenia, pod sam koniec. Po prostu stali, nic ciekawego się nie działo. Mrugnąłem i ich nie ma. Wyparowali.

-Żarty sobie robisz? Jak to wyparowali?

-Mówi prawdę, naprawdę zniknęli. Nie uciekli, ani nic- patrząc na nich niezrozumiale, próbowałem wszystkie kropki ze sobą połączyć wszystkie i uspokoić burzę w środku.

-Mogłem samodzielnie pójść za nimi- skomentowałem zły na siebie-Powiedzmy, że rozumiem i wierzę w to. Pytanie teraz gdzie oni są- jeśli zrobi mu coś przez ten czas...nigdy sobie tego nie wybaczę. Jest dla mnie zbyt ważny, aby stracić go po tych wszystkich latach-Gdzie ich ostatnio widzieliście?

-Chodź- poszedłem za nimi. Droga trwała około 12 minut. Zacząłem się rozglądać, dopóki nie stanęliśmy.

-Gdzie dokładnie?- wskazał na miejsce przy trzech, dziwnych drzewach. Podszedłem tam. Nie ma żadnych śladów, oprócz stóp, dalej nic nie widzę. Przeczesałem grzywkę kilkakrotnie, aby się uspokoić. Gdzie on jest?

Pov. Burn

Otworzyłem mozolnie oczy, od razu skupiając się na dziwnym widoku, jakim były niedaleko mnie dziewczęta? Co one robią w lesie? I co to za ognisko? Podniosłem się na łokciach. Znam jedną z nich, już wcześniej ja widziałem. To ta, co dała lekarstwo mrożonce.

-Jednak żyjesz- kucnęła przede mną

-Co się stało? Gdzie ja jestem?

-Jak na razie nic ciekawego się nie dzieje. Robimy tylko stos, aby spalić wiedźmę. Za chwilę unicestwimy wasz problem.

-Chcecie spalić człowieka?

-Ależ ty jesteś mądry...czasem- drgnęła mi brew-Nie, nie spalimy jej, raczej zrobimy duże ognisko, a później ona pójdzie do psychiatryka. Trzeba ją wyleczyć z..."Mani Burn'a"- wolę nie wnikać.

-Szykujecie dużą imprezkę, która nie za bardzo mnie interesuje- wstałem mną równe nogi- Muszę wracać.

-Do swojego ukochanego?- wszystkie spojrzenia padły na mnie.

-Ukochanego? Co wy...ach- przeczesałem włosy- Bardziej prawidłowo by było mojej śnieżynki, ale to też może być. Skąd to wiesz?

-Ja wszystko o was wiem, mówiłam- odsuwa się

-Wracaj, za jakieś 10 minut, jeśli będziesz szedł prosto, trafisz do domku. Gazelle na pewno się zamartwia o Ciebie.

-Pff- chciałbym, aby to była prawda-Dzięki, to będę już leciał, tylko nie zabijajcie jej, dobra?

-Jasne, jakbyśmy mogły?- puszczają jakąś muzykę z dżungli. Tia...nie będę wnikał. Wbiegłem w głąb lasu, na połamanie karku biegnę przed siebie. Jestem ciekaw co chłopak zrobi jak mnie zobaczy. Powie" ile można na Ciebie czekać?", " Ty idioto, wiesz jak się martwiłem?" Tyle możliwości. Uśmiecham się do siebie na samą myśl, jego wkurzenie twarzy. Dla takich widoków żyję. Zauważam światła w oknach. Wbijam do środka.

-Siema! Jestem głodny!- trzeba wszystkich poinformować o najważniejszym. Podskoczyłem, kiedy coś na mnie skoczyło. Patrzę na przytulającego mnie chłopaka-Nie mów, że tak się martwiłeś- drwię, dostaję po głowie.

-Ja Ci dam pierwsze co mówić, to, że jesteś głodny. Czy ty myślisz? Kto Ci pozwolił znikać niewiadomo gdzie? Co się działo? Masz mi w tej chwili wszystko wyśpiewać- oho, jest poważny.

-Spokojnie, nie wiem. Znowu spotkałem tą dziewczynę co nam pomogła. Miała ognisko z koleżankami, zajmie się Ikru- patrzy na mnie jak na idiotę.

-Co z nią zrobią?

-Psychiatryk? Raczej nie zabiją.

-Zaufałeś osobie, którą widziałeś raz w życiu i to na chwilę. Co jeśli wynikną z tego same problemy?

-Gorzej być nie może, więcej wiary w ludzkość- o ile ktoś jeszcze ją posiada. Nie potrzeba tu komentarza.

-Nie wiem jakim cudem jesteś tak prostolinijny. Zero rozsądku i odpowiedzialności.

-Ale dzięki niej żyjesz.

-Niby racja...

-No właśnie, pozbyliśmy się " problemu". Nic już nie może nam przeszkodzić.

-Nam?- przywalam ręką obok jego głowy

-Tak, nam. Tak się zawstydziłeś, że nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi? Urocze~

-Śmiechu warte- odsuwa mnie, wiedziałem, że tak zrobi...-Bo masz rację- zagięło mnie

-Że co ja mam?- czy właśnie przyznał mi...no nie...

-Serio tak Cię to zszokowało? Pytanie czemu się nie odsuwasz.

-Bo...- chcę mieć z nim bliskość? Nie powiem tego w prost, ale coś muszę- Masz coś przeciwko?

-Zależy od powodu trzymania mnie tak.

-Lubię to- parsknął śmiechem

-Wyglądasz jak prawdziwa cnotka. Uważaj, bo w to uwierzę. Lubisz mnie wkurzać i już.

-Inaczej bym to powiedział.

-Niby jak?

-Lubię Ciebie, dlatego Cię wkurzam- zamilkł z lekkim rumieńcem. Patrzy mi w oczy podejrzliwie.

-Dorośli Ci coś, robili jakieś zastrzyki? Dostałeś w głowę? Może lepiej chodźmy do psychologa?

-Tch, czemu tak uważasz?! Dlatego, bo staram się do Ciebie zbliżyć?!- podnoszę ton głosu zły

-Niby po co miałbyś się do mnie zbliżać?!

-Bo...!- przerywam-Bo...- przegryzam wargę, pogrążony w milionach myśli na raz-Serio się nie domyślasz? Żałosne, mówiłeś, że jesteś mądry, a nawet takiej rzeczy nie możesz odgadnąć. No dawaj, to nie jest takie trudne~- patrzymy sobie w oczy w milczeniu

Pov. Gran

Patrzę na nich, czekając, aż coś się stanie. Jeszcze chwila i się rozkręcą lub nie. Jeśli się wtrące, to sobie tego nie powiedzą, jeśli nic nie zrobię, stanie się to samo, ale będą źli też na mnie, nie tylko na siebie.

-Hm...- krzyżuję ręce na klatce.

-Mógłbyś się tak na nas nie patrzeć?

-Robicie coś, czego nie mógłbym zobaczyć?

-Próbujesz nas wkurzyć?

-Nigdy, nie mógłbym- poczułem szarpnięcie za ramię. Zerkam na mojego słodziaka.

-Chodźmy- szepnął, czy on mi proponuje namiętną noc, teraz? W tej chwili?

-Jestem do twoich usług~- wchodzimy po schodach.

-Czemu się tak uśmiechasz?

-Jestem w dobrym humorze~ he he- patrzy na mnie podejrzliwie

-Ręce trzymaj przy sobie. Już Ci się nie dam tak łatwo- stanąłem na środku pokoju

-Wykorzystałem Cię? Tak potraktowałeś ten pocałunek?- ukryłem smutek. Może powinienem najpierw zapytać? W końcu liczę się z jego zdaniem. Teraz tak myśląc, nie sądzę, aby chciał takiej bliskości ze mną...-Nie chciałem, już tak nie zrobię- przytulił się do moich pleców

-Jak masz mnie całować, to nie przerywaj z strachem, jakbyś zobaczył ducha. Trochę pewności siebie nikomu nie zaszkodziła.

-Próbujesz mnie pocieszyć?

-Nie wyszło?

-Jeśli kłamiesz, to nie.

-Nie mam po co Cię okłamywać. Dobrze wiem, że nie jesteś taki, aby zrobić coś wbrew mojej woli i swoje fantazje wcielał w życie. Przynajmniej jak na razie.

-Czyli wiesz o moich fantazjach.

-Jeśli patrzysz na różę, zaczynasz się uśmiechać w dziwny sposób, jeśli robisz kanapki z miodem tak samo. Nie mówiąc o tym, jak jestem wykończony i leżę na ziemi- aż tak to po mnie widać, że po prostu podziwiam wszystko w nim? Róża jest piękna i delikatna jak on, jest słodki jak miód, a nawet bardziej. Sama słodycz z niego. Kiedy leży...ach! Tyle możliwości!- Znowu ten sam uśmiech.

-Nie lubisz go?

-Nie, wolę kiedy się uśmiechasz niż masz grobową minę- całuję jego palce

-Też Cię kocham~

-Mhm- odszedł pozostawiając na moim policzku słodki pocałunek. Dotykam tego miejsca palcami.
Jakim cudem świat mnie obdarował takim skarbem jak Ryuuji?
Chyba nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie.









*************************

Bonus( nie związany z historią):

Przez głupie pomysły Gran, musiałem dzisiejszy trening poświęcić grze z Burn. Jak na razie tylko się kłóciliśmy i nic przydatnego z tego nie wynikło. Kiedy w końcu zaczęliśmy grę, kiedy podbijałem piłkę, w jednej chwili ktoś z jego drużyny pojawił się centralnie obok mnie. Najprawdopodobniej dziewczyna, wbiegła we mnie, przez co wpadłem na czerwono włosego. Przywaliłem w jego klatkę twarzą, spinając mięśnie. Podniosłem wzrok z skrzywieniem. Ledwo co stłumiłem jęk bólu, kiedy źle położyłem rękę i w dziwny sposób się wygięła. Tym gorsza, nie mówcie mi, że wywróciła mnie dziewczyna. Wstałem bez żadnego słowa, przeczesałem grzywkę palcami.

-Przeprosić nie łaska?- pyta zły

-Nie, koniec czasu- nie zrozumiał o co mi chodzi. Wskazałem na wielki zegar, niedaleko nas, który pokazywał godzinę, która kończy nasz trening. Odszedłem jakby nigdy nic. Wszedłem do szatni, odczekałem, aż wszyscy się przebiorą i wyjdą. Rozebrałem się, biorąc potrzebne rzeczy i wszedłem pod prysznic. Włączyłem letnią wodę, co pozwoliło mi rozluźnić mięśnie. Usłyszałem otwieranie drzwi i zbliżające się kroki.

-Tu jesteś.

-Czego chcesz?- wyłączyłem prysznic, wiążąc ręcznik na biodrach. Złapał mnie za nadgarstek, przegryzłem wargę.

-Wiedziałem, skręciłeś ją?

-A co Cię to obchodzi? Mógłbyś wyjść?

-Nie że coś, ale muszę wziąć odpowiedzialność za skrzywdzenie Cię przez zawodniczkę mojej drużyny- zadrwił-Masz nogi jak patyki. Uważaj, bo kiedyś się złamiesz.

-Mógłbyś oszczędzić sobie takich żartów?- pytam ozięble

-Inaczej było by nudno- mogłem się tego po nim spodziewać

-Jasne- mijam go

-Nie tak prędko- zablokował mi przejście

-Czego chcesz tym razem?- zadaję pytanie bez emocji

-Ciebie- pchnął mnie na ścianę. Przez mokrą powierzchnię się poślizgnąłem, opadłem na tyłek, przy okazji znowu włączając prysznic.

-Co to miało znaczyć?- podniosłem ton głosu. Zniżył się, kładąc dłoń obok mojej głowy z uśmieszkiem.

-Gazelle! Jesteś tu?- usłyszałem damski głos

-Oho, będzie źle jak ktoś nas przyłapie- zabrzmiał jakby się z tego śmiał, niż obawiał.

-Ty...mh- przerwał mi pocałunkiem. Przywaliłem w jego plecy pięścią, co po chwili pożałowałem. Zamykam oczy z bólu. Teraz musiałem sobie coś z nią zrobić?!

-Halo- dziewczyna była praktycznie kilka kroków od nas. Przestałem się szarpać, co wykorzystał i pogłębił gest. Wbiłem paznokcie w jego ramię. Odsunął się, zostawiając za sobą cięką nitkę śliny.

-Jak ja Cię...- wydyszałem

-Jesteś, musimy porozmawiać- szlag, zerkam na drzwiczki, które były jedyną ochroną, aby nas nie zobaczyła.

-Jestem zajęty, możemy porozmawiać za 20 minut w moim pokoju?

-Nie, to jest na temat...- dalej nie słuchałem, bo poczułem rękę nastolatka na miejscu, w którym nigdy nie powinna się znaleźć. Uderzam w nią, piorunuję go wzrokiem. Nic sobie z tego nie zrobił. Złożył pocałunek na mojej szyi-Słuchasz mnie?

-Tak- starałem się brzmieć spokojnie-Mów dalej.

-A więc...- znowu myślę o czymś innym. Próbuję go odepchnąć, ale to wyzwanie, aby nie narobić przy tym hałasu lub podejrzanego dźwięku. Masuje mi udo, przyciągając moje ciało do swojego. Nie wiedziałem, że jest w stanie zrobić coś takiego, tylko po to, aby mnie upokorzyć-Co o tym myślisz?

-Zastanowię się nad tym, to wszystko?

-Nie, jeszcze...- całuje mnie, stłumiłem jęk. Złapał za mojego członka
Gdyby nie jego ciało, mógłbym złączyć uda. Zacząłem się wiercić, drapiąc go wszędzie, gdzie popadnie. Odsunął twarz, a pocałunki przeniósł na moją szyję i obojczyk. Zasłoniłem ręką usta, ledwo co wszystko w sobie stłumiłem. Dumny z siebie, zaczął drażnić moje intymne miejsce
Próbowałem odsunąć jego rękę, ale był w lepszej pozycji, niż ja i nie tylko.

-Nh- zamykam oczy, próbując wyrównać oddech. Tym bardziej wrócić do swojej obojętności. Jeszcze nigdy nie byłem tak czerwony, jak teraz.

-Dobrze się czujesz?- na to pytanie, żółto oki, spojrzał na mnie z miną" No właśnie, dobrze Ci?". To takie żenujące.

-Jest jak zawsze, pośpiesz się z tym tematem i idź.

-Dobra, dobra, a więc wracając, Burn- wtedy właśnie skupiłem uwagę na tym co mówi

-Co z nim?

-Nasza drużyna go nie trawi, jak dobrze wiesz. Są nawet różne plotki na jego temat, chcemy się go pozbyć.

-W jakim sensie pozbyć?

-Jeszcze się zobaczy. Na pewno tak, aby już nie zagrał. Nie jest nikomu potrzebny, a tylko wszystkim przeszkadza- marszczę brwi.

-Może i nie jest mistrzem, ale właśnie przez to, że jest świetnym piłkarzem, został moim rywalem. Tak ma pozostać, do póki go nie pokonam. Wyjdź, resztę obgadamy później.

-Jak chcesz, to wychodzę- słyszę odchodzące kroki, a później drzwi.

-Nie wiedziałem, że mnie tak skomplementujesz~- przez chwilę o nim zapomniałem. Przywalam go z liścia w twarz.

-Jakim prawem mnie dotykasz? Jesteś obrzydliwy.

-Jakoś twoje oczy mówią co innego. Chcesz więcej.

-Ha? Nie wyobrażaj sobie takich rzeczy i się odwal. Nigdy więcej tego nie rób.

-Bo?

-Czy to nie oczywiste?

-Jeśli pytam, to najwyraźniej nie.

-Idiota, nie jestem twoją zabawką i nie bawią mnie takie żarty.

-A więc tak to potraktowałeś?- wstał-Mój błąd, powinienem inaczej to zrobić. Nie będę już przeszkadzał, przynajmniej...do twojego następnego prysznica. Na razie~- pomachał ręką z uśmiechem. Spuściłem wzrok na swoje kroczę. Niech go szlag! Przegryzam wargę czerwony. Czemu mu na to pozwoliłem? Miałem szansę go odepchnąć. Mogłem najnormalniej w świecie coś zrobić, wymyślić, a jednak... liczył się dla mnie honor, który tak czy siak utraciłem...

Pov. Burn

Byłem głupi, co ja sobie wyobrażałem? Że mi się odda? Pocałuje? Będzie chciał więcej? Czemu nie umiałem nad sobą panować? Sam jest sobie winien. Nie musiał gadać i być tak blisko tego cholernego chłopaka z jego drużyny. Ta bliskość mi się nie podobała. Niech tylko położy łapy na nie swojej własności, a pożałuje. Śnieżynka jest tylko i wyłącznie moja. Jeszcze mu to pokażę.







**********
19.10.2020r.

Ilość słów: 2115

**********

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro