Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

-Długo kazałeś mi czekać~ Czas na moje pytanie- wyprostowałem plecy dumny z siebie-Kto Ci się podoba?- spojrzał mi w oczy z niezadowoleniem. Szepnął coś, przez co ledwo co doszły do mnie jego słowa. Staje mi serce-Co...?- o mało co go nie uderzyłem.

-Co taki wściekły? Obiecałem, ale nie mówiłem, kiedy odpowiem na twoje pytanie- zaraz coś mnie strzeli. Masuję skroń, powstrzymując się od bijatyki.

-Nie ma sensu zadawania Ci pytań jak będę musiał czekać milion lat lub w ogóle się nie doczekam! Taki problem w powiedzeniu jednego imienia?! Przecież jak jednak to dziewczyna, to Cię nie uduszę!

-A czemu chcesz akurat to wiedzieć?

-Bo znamy się od małego, wiele się wydarzyło przez ostatnie kilka miesięcy, nic o tobie praktycznie nie wiem- jeszcze nigdy wcześniej nie miałem takiego mętliku w głowie. Sam nie wiem czemu chcę akurat o tym wiedzieć, po prostu podświadomie mi na tym zależy i zawsze mam tą myśl, kiedy z nim przybywam. Na kogo patrzy, co w danej sytuacji myśli, jak się przy tej osobie zachowuje, wszystko. Nawet nie musiałem się starać, aby samo tak wyszło.

-To jest prawdziwy powód?

-A oczekiwałeś czegoś innego?

-Po tobie? Nie- drgnęła mi brew, dalej mnie prowokuje!

-Gdybyś chodź raz nie miał tej maski tak długo, byłoby mi łatwiej. Jak mam się domyślić co myślisz, kiedy praktycznie cały czas jesteś obojętny?

-A po co chcesz wiedzieć?

-A czemu nie?- właśnie tu zabrakło mu argumentów.

-Bo nie chcę, aby ktoś to wiedział- a jednak ma. Ktoś wszedł do środka. Bliżej określając, to do drugiego pokoju. Patrzy na naszą pozycję.

-Czy to...kolejna kłótnia? Czy bardziej dziwne wyznanie miłości?- spytał czarnooki. Odsunąłem od siebie chłopaka z obrzydzeniem.

-Wyznanie miłości? Chyba Ci się w głowie po przewracało przez te oświadczyny.

-Nie wydaje mi się. Ja przynajmniej jestem teraz w jakieś relacji z moim ukochanym- wyprostował plecy-Przyszedłem, bo usłyszałem krzyki, po prostu się uspokójcie. Przeszkadzacie innym- powiedział co miał i wyszedł bez zbędnych tłumaczeń.

-Mam inne pytanie- wróciłem do szaro włosego. Będę się darł ile chcę, nie obchodzą mnie inni.

-Miałeś tylko jedno.

-Pytam Cię teraz jako osoba, którą znasz- zobaczymy czy odpowie- Wczoraj...jak wyszedłem na trening, zostawiając Cię samego w pokoju, przywiązanego do łóżka. Czemu tak bardzo byłeś przerażony po moim powrocie? Nawet jak ukryłeś połowę emocji, widziałem tą panikę w twoich oczach. Twoje nadgryzione usta, poranione kostki, nadgarstki i dłonie. Sam musiałeś sobie to zrobić, na pewno nikt nie wszedł do środka. Tym bardziej, że jak przyszedłem, spałeś, czyli miałeś koszmar. O czym on był?- ale się rozwinąłem. Jednak warto, nie umiem o tym zapomnieć, co go tak przeraziło? Nawet teraz jest niepewny i szuka drogi ucieczki lub wymówki. Wzdycha ciężko.

-Zostawisz mnie w końcu? Miało być pół godziny, marnujesz czas na pogaduszki.

-Jakoś z tym przeżyję.

-A twoje " piękne" mięśnie? Nie sądzę, aby chciały teraz przerwy.

-Nie myśl teraz o nich, bardziej je podziwiaj~ Co chcesz przede mną ukryć? Jakiegoś potwora? Traumę z dzieciństwa? Przegrywasz ze mną mecz? Dziecko? Wypadek? Nawet nie proszę o szczegóły, tylko zwykłe zdarzenie.

-Śniło mi się, że byłem przywiązany do łóżka, ktoś przyszedł i wykorzystał moje położenie. Skończyłem cały pokaleczony, pasuje?

-Nie- zniżyłem ton głosu

-Czego ty jeszcze chcesz? Powiedziałem co miałem.

-Kto to był? Ja Cię zraniłem? A może ktoś inny?

-Ile jeszcze zadasz pytań? Nie uzyskasz, ani jednej odpowiedzi na nie- odszedł

-Jeszcze mam 20 minut- wziąłem go na ręce-Masz idealną wagę, pomożesz mi~- zacząłem z nim ćwiczyć. Pomimo tego, z trochę się wyrywał, dzięki mojej sile i lepszej pozycji nie miałem trudności. Do końca wykorzystywałem go jak tylko mogłem. Postawiłem go na ziemię-Było tak źle?- zasłoniłem szybko nos, chcą uniknąć uderzenia, które nie nadeszło-Gazelle?- po jego brodzie spłynęła stróżka krwi. Spiąłem ciało zdziwiony-Co jest?- nie uderzyłem go przecież, jest gdzieś zraniony? Osłabiony? Źle się czuje? Odwrócił się na pięcie i wyszedł z siłowni bez słowa-Nie ignoruj mnie! Powiedz czemu krwawisz!- lepiej sformułować pytania nie mogłem.

-Nie twoja sprawa, zachowujesz się, jakby to nie było normalne- zatorowałem mu przejście swoim ciałem.

-Bo dla mnie nie jest, nagle Ci poleciała? Powinien być powód- odwrócił wzrok. Marszczę brwi, czy mi się tylko wydaję, czy ma rumieńce? Dotykam jego czoła. Ma normalną temperaturę. Zaśmiałem się na inną myśl jego dziwnego zachowania-Taki jesteś zawstydzony moim dotykiem?- złapałem za jego rękę i położyłem na swoim brzuchu. Zabrał ją jak poparzony, oblewając się mocniejszą czerwienią na twarzy. A jednak-No weź~ Gdzie twoja oaza spokoju?

-Daruj sobie, chodźmy już do pokoju i załóż coś na siebie. Nie masz nic ciekawszego do roboty?

-Na twoje nieszczęście nie mam- weszliśmy do pokoju, po chwilowym biegu. Wszedł do łazienki, zamykając drzwi na klucz-Śnieżynko, nie opuszczaj mnie- popukałem. Usłyszałem jakiś dźwięk telefonu ze środka.

-Chcesz wiedzieć co mi się śniło, prawda?- tak! W końcu coś co mnie zainteresuje! Jednak...czemu nagle chce mi to powiedzieć?

-Bardzo, co to było?

-Nie wiem po co Ci to. Każdy ma jakieś koszmary- wzdycha, opieram plecy o drzwi- Był dość realny, nawet nie zobaczyłem, kiedy zasnąłem...po prostu ktoś wszedł o pokoju, kiedy byłem skuty kajdankami do łóżka. Wykorzystał moje ciało- wgniotło mnie w ziemię, ktoś...go zgwałcił?- Trochę pociął moje ciało, przez co byłem cały we krwi. W między czasie powiedział, że jestem nudny i Burn miał rację. Nadal jestem zły, bo w realu pewnie też tak myślisz. Wyobrażasz sobie takie chore rzeczy jak mój sex? Chcesz wiedzieć jak wtedy wyglądam? Czy mam emocje? Chciałbyś wymusić mój płacz?- brzmiał na spokojnego, pomimo tak poważnych pytań. Zacisnąłem palce w pięści.

-Jedna rzecz się tylko zgadza co do twojej wypowiedzi- milczał- Ale sam nie jestem tego pewien- spojrzałem w sufit- Nie pozwolę, aby ktokolwiek Cię dotknąć, śnieżynko. Mówiłem, nie jestem takim chujem za jakiego mnie masz. Jeśli będziesz miał jakiś problem lub słabszą chwilę, obronię Cię murem. Trochę wiary we mnie. Raczej dasz radę, co nie?- otworzył drzwi, padłem na jego klatkę.

-Powiedzmy, w końcu wiele wspólnych lat przed nami.

-W końcu mówisz coś mądrego- zrobił grymas. Słodziak~-Nie wygodnie, nawet jak na chłopaka jesteś płaski.

-Kto to mówi?- wstaję na równe nogi, oglądam go.

-Ktoś z lepszym tyłkiem jak jabłuszka. Ty jesteś z przodu i z tyłu płaski- przewrócił oczami, załamany mną.

-Nie patrz mi na tyłek- minął mnie

-Szukałem coś, co bym mógł skomplementować, ale nie znalazłem. Reize ma lepsze cztery litery- dostaję poduszką w twarz-No co? Przecież to prawda.

-Gapiłeś mu się na tyłek? I niby nie jesteś zboczony.

-Tak jakoś wyszło, jeden raz- odrzucam

-Jesteś obrzydliwy- łapie, odkłada na miejsce

-Mówi ten co poleciała mu krew z nosa przez zwykły dotyk.

-Skąd wiesz, że to przez ciebie? Może w głowie miałem coś kompletnie innego?- przywalam ręką przy jego głowie

-Spróbuj, a Ci nie wybaczę- syknąłem zły-Czas na trening, zbieraj się- wziąłem torbę i zanim coś powiedział, szedłem już korytarzem. Sam nie wiem czemu się wkurzyłem na myśl, że w głowie może mieć kogoś innego. Powinienem chodź trochę panować nad swoimi emocjami.

Pov. Gran

Tym razem mi się uda! Skończyłem wszystko wcześniej, nawet rozmowę z Reina, aby mieć czas dla mojego słodziaka. Wychodząc z pokoju, zauważyłem Burn, Gazelle i ich napiętą atmosferę. Idę obok nich.

-Następna kłótnia?- czerwono włosy przeszył mnie wzrokiem z irytacją, a szaro włosy nie raczył na mnie spojrzeć. Szedł sobie spokojnie, jakby nic się nie stało.

-Nie twoja sprawa, idź lepiej do swojego przydupasa- marszczę brwi

-Nie masz prawa tak o nim mówić. To nie moja wina, że wam nie wychodzi. Moglibyście się łaskawie nie ukrywać i powiedzieć prawdę co do swoich uczuć.

-Zabawne, Burn dzisiejszy wieczór spędza z Ikru- nie dobrze

-Rozumiem, na ten czas ja mam się tobą zająć?

-Czytasz mi w myślach. No chyba, że masz jakieś inne plany.

-Nie, akurat wieczorem będę wolny- nie powinienem jakoś specjalnie wchodzić między nimi. Nie wiem o co znowu biega i czemu nagle Crush kapitana Diamond Dust będzie z kimś innym. Wzruszyłem ramionami-Nie zrób sobie tylko dzieciaka przed ślubem. Raczej wiesz co robić- zadrwiłem

-Będę robić co chcę! I czemu myślicie, że będę robić coś takiego?! Takie rzeczy mnie nie interesują!- napuszył się jak zwierzak.

-Spokojnie, nie musisz od razu wybuchać jak wulkan- klepnąłem go po barku-Życzę miłej zabawy, muszę już iść. Lepiej nie pozabijajcie się na treningu- skręciłem w drugą stronę. Popukałem do drzwi zielono włosego. Odpowiedziała mi głucha cisza. Szybko patrzę w telefon, wybiegam z budynku. Czemu wyszedł i mnie o tym nie powiadomił?! Mam paść na zawał?! Przebiegłem z kilometr na połamanie karku. Staję przy boisku, zerkając ostatni raz na ekran. Szukam go wzrokiem, opuszczam przedmiot z ręki, kiedy widzę coś czego nigdy nie chciałem i nie byłem gotowy zobaczyć.

**********
12.08.2020r.

Ilość słów: 1407

**********

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro