Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Wrócił pan szanowny czerwone wino. Stanął przed nami ze spokojem.

-Po wielu przemyślanych aspektach, ogłaszam, że Gazelle zostaje wywalony- zdrętwiało mi ciało, po prostu...poczułem jakbym wylądował na księżycu-Taki żarcik- odkrząknął, zabiję dziada!- Dopóki nie zbierzemy żadnych dowodów i nie będzie wiadomo kto jest winny, Gazelle przechodzi na 2 tygodnie do drużyny Burn, później Ikru na ten sam czas. Tak samo od dziś dawny kapitan Diamond Dust będzie w jednym pokoju z kapitanem Prominence.

-Nie mogłeś tak od razu!?- krzyknąłem z pretensją. O mało co na zawał nie padłem. Widząc jego drwiący uśmiech, wiadomo, że zrobił to jako oznaka zemsty za wcześniejsze wkręcanie go-Bez zbędnych pożegnać, zabieram go ze sobą. W końcu teraz będziemy 24/7- pociągnąłem napastnika za rękę i wyciągnąłem z ciemnego pomieszczenia. Wchodzę do jego pokoju bezwstydnie-Pakuj manatki- siadam na jego łóżku, jak jakiś król wszystkiego i wszystkich.

-Czemu to zrobiłeś?- zaczął wyjmować ciuchy ze swojej szafy.

-A co? Jesteś winny?

-A jak myślisz?- zbyt podchwytliwe pytanie. Podchodzę do niego od tyłu, zwisając nad nim. Opieram rękę o drzwiczki szafy.

-Możesz mi wszystko powiedzieć. Nie wierzę w to, abyś odwalił coś takiego, ale przecież skądś musiało się to wziąć. Jeśli jednak jej coś zrobiłeś, to mi to powiedz. Nikomu nie powiem, a nawet spróbuję Ci pomóc- zerknął na mnie z delikatnym zdziwieniem. Sam jestem zdziwiony swoimi słowami. Nie wiem czemu to zaproponowałem, przecież to złe.

-Skąd taka nagła zmiana?

-A to ważne? Po prostu powiedz prawdę- siada na wprost mnie, patrzy mi prosto w oczy.

-Nigdy bym nie dotknął kogokolwiek bez jego zgody. Tym bardziej dziewczyny. Mówiłem, wolę chłopaków. 

-Takich jak Gran?

-Jedyne co mi w nim pasuje, to czerwone włosy. Mam inny gust.

-Taki jak?- odwrócił wzrok-Co się wstydzisz?

-To nie twoja sprawa, sam dokładnie nie wiem. Po prostu pewien chłopak mi się podobał, teraz nie wiem i już.

-Rozumiem- rozsuwam mu uda i wchodzę między nie. Zbliżyłem do niego twarz bez większych problemów-Mam nadzieję, że naprawdę jesteś niewinny, śnieżynko- poprawiłem mu grzywkę, która zaczęła opadać mu na oczy. Znów był w delikatnym rumieńcu. Nawet nie wiem czemu odczuwam taką radość, kiedy widzę go w takim stanie-Czasami naprawdę udaje Ci się być uroczym- poczerwieniał jeszcze bardziej. Może to wszystko przez oburzenie?

-Jesteś trzeźwy? W taki sposób nic ze mnie nie wyciągniesz.

-A mam coś wyciągać?- kładę czoło na jego, zamilkł-Tak też myślałem- słyszę pukanie. Tch, a chciałem trochę dłużej to pociągnąć. Otwieram je cicho coś mamrocząc pod nosem.

-Hej, możemy chwilę pogadać?- wychodzę momentalnie, zamykając za sobą drzwi. Rozmawiam jakiś czas z Reize. Umówiliśmy się na spotkanie wieczorem. Musimy wymyślić jakiś plan. Wróciłem do chłopaka, który był już spakowany. Poszliśmy do mnie. Wytłumaczyłem mu zasady panujące na moim terenie. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie wspólnej gry, ale jakoś będę musiał wytrzymać przez te 2 tygodnie. Nie powinno być tragedii. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Pov. Reize

Po rozmowie z Burn, poszedłem na swój trening. Spędziłem go tak jak każdy inny, czyli na ciężkiej pracy. Wszedłem do szatni z pół godziny później, po drużynie. Wolałem jeszcze trochę nad sobą popracować, jeśli mam taką szansę. Wziąłem potrzebne rzeczy i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem wodę, przeszedł mnie przyjemny dreszcz czując na sobie ciepłe krople. Od razu rozluźniłem spięte mięśnie. Włosy mi opadły na twarz. Zarzuciłem je do tyłu ciężko wzdychając. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Teraz nikt nie powinien mieć treningu, zdawało mi się? Spiąłem mięśnie, słysząc dbijające się od ścian kogoś zbliżające się kroki. Zadrżał mi oddech, widząc jakąś postać w oparach. Nagle przyśpieszył, przywaliłem plecami o kafelki z piskiem. Otwieram szerzej oczy, wyrównałem oddech, widząc znajome mi oczy. Jego włosy zaczęły opadać na twarz, przez dalej włączoną wodę.

-G-Gran- zaraz będzie przemoczony- O co chodzi?- pytam niepewnie. Nic nie odpowiedział, tylko mi się przyglądał. Spalam buraka, zasłaniając najbardziej jak mogę swoje ciało-Nie patrz- zgiąłem ciało i stanąłem do niego bokiem. Tylko przy nim tak się wstydzę stać nago. Ogólnie moje zachowanie się zmienia tylko przy nim.

-Czemu? Masz piękne ciało- zerkam na niego zdziwiony i z lekkim strachem.

-Nie rób mi niczego. Nie jestem gotowy- zdziwiły go moje słowa. Odsunął się.

-Rozumiem, nie zrobię nic wbrew twojej woli. Myj się spokojnie. Poczekam na ciebie- w ostatniej chwili złapałem go za rękę.

-Co chciałeś zrobić?

-Porozmawiać- pod prysznicem?

-Na jaki temat?

-Wyjdź i się ubierz, wtedy pogadamy- przegryzam wargę. Nie musiał w takim razie tutaj przychodzić-Lepiej się przebierz, możesz nabrać przeziębienia.

-Martwisz się o mnie?- łapię za swoje ramię

-Nieistotne, pójdę już...

-Nie, em...- dobra, możliwe, że to moje ostatnia szansa, dlatego...z stresem zacząłem zdejmować jego koszulkę. Nic nie powiedział-Dalej nie jestem gotowy, po prostu...może razem weźmiemy prysznic jak już tak czy siak jesteś mokry?- pogłaskał mnie i zdjął resztę ciuchów, zostawiając bokserki na miejscu. Czemu w ogóle gadam o mojej niegotowości? To dziwne.

-Zostanę w nich, abyś się tak bardzo nie bał- kiwnąłem głową. Zaczęliśmy się myć. Nie było źle, chociaż moje serce o mało co nie wyskoczyło z klatki. Sięgnąłem po mydło, dotknąłem przez przypadek swoim tyłkiem jego biodra. Odsuwam się jak poparzony.

-P-Przepraszam- zająkałem się spanikowany. 

-Spokojnie, to moja wina, za blisko stałem.

-Na dziś wystarczy- już tak czy siak moja fantazja idzie tam gdzie nie powinna. Biorę ręcznik, owijam się nim- Zaraz Ci przyniosę dla ciebie- wszedłem na część szatni, zostawiając za sobą mokre plamy. Wyjmuję zapasowy ręcznik z mojej torby, podaję mu. Odłożył go na bok i zaczął wycierać mi włosy. Schyliłem się trochę-Może nie powinienem, ale...co myślisz o tej sprawie? Kto twoim zdaniem jest winny?

-Nie wiem, czas pokaże. Nie mamy żadnych dowodów. W ogóle czemu zagłosowałeś, aby został?

-Bo wiem jak to jest stracić miłość- szepnąłem, spinam mięśnie, nie powiedziałem tego w głowie?!

-Co wiesz?

-Po prostu czuję, że tego nie zrobił. W końcu...wygląda jakby naprawdę chciał powierzyć swoje serce komuś innemu. A tym bardziej chłopakowi, nie dziewczynie, a jak się naprawdę kogoś kocha, to chce się być tylko z tą jedyną osobą i to z nią robić sprośne rzeczy, nie sądzisz?- patrzę mu spokojnie w oczy.

-Masz w zupełności rację. Też to widzę.

-Widzisz? Dlatego trzymaj trochę swojego chłopaka na smyczy i z nim porozmawiaj o tym- krzyżuję ręce na klatce. Zanim zdążył coś powiedzieć, sięgnąłem po jego ręcznik i go okryłem-Przeziębisz się, powinieneś o siebie bardziej zatroszczyć. Nic się nie zmieniłeś- szlag, mogłem nie dodawać ostatniego zdania-Znaczy...przepraszam, muszę już iść. Mam spotkanie-ubrałem coś na siebie szybko, położył rękę obok mojej głowy.

-Z kim?

-Z Burn- przepuszcza mnie. Bardzo szybko zmienił zdanie...

-Mhm, na razie- macham, zapinając do końca bluzę. Wszedłem do pokoju, przebrałem ciuchy na coś innego. 

-Siema!- wbił do środka wcześniej wspomniany chłopak

-Hej, masz niezłe wyczucie- siadam na łóżku- Czas na rozmowę w sprawie Gazelle- przechodzę od razu do konkretów

-A jakże- siada jak u siebie, patrzy na moje włosy, co mnie skrępowało-A więc? Czemu w ogóle zagłosowałeś, aby został? Nie jest przypadkiem przeszkodą między tobą, a Gran?

-Możliwe, jednak...dla mnie jest ważniejsze szczęście Gran. Nie chciałbym go zobaczyć smutnego i po prostu czuję, że jest niewinny. Widzę to w jego oczach.

-Twój instynkt nigdy się nie mylił, ale...- patrzy przed siebie-Co jeśli naprawdę jest kimś innym niż myśleliśmy?- no nie wiem, zabierz się za niego i niech z tobą robi takie rzeczy?

-Nie wiem, jakoś nie wyobrażam sobie czegoś takiego.

-Ja również, dlatego właśnie jest ostatnia szansa, aby go uwolnić od tych oskarżeń.

-Tak i...mogę Ci coś powiedzieć?- sam nie wiem czemu chcę to zrobić.

-No?- zacząłem z ekscytacją mówić o tym, że wziąłem prysznic razem z turkusowookim. Poklepał mnie po plecach-Widzisz? Magia, mogłeś to wykorzystać, dawaj następnym razem jakieś zgrabne ruchy zrób lub coś. Musisz być kreatywny, jeśli go kochasz, zmuś go, aby na ciebie poleciał. Jesteś nawet słodki, wkurzający, mądry i wysportowany, dlatego masz jakieś tam szanse- ani trochę nie brzmiało, jakby chciał mnie skomplementować.

-Ty również, jak to mówiłeś? "Każda na mnie poleci"? Ale jakoś żadnej nie masz i to tej, której chcesz.

-Samo tak wyszło. Sam słyszałeś, że Ikru chce być ze mną- wzruszył ramionami-Ale nie jestem co do tego przekonany.

-Myślisz, że czemu tak jest?- Boże, powiedz mi, że nie jest takim idiotą.

-Przez tą sprawę z mrożonką? Nie wiem! Nie będę jak na razie o tym myślał! Nie mam ochoty nikomu odbierać dziewictwa i tym bardziej na to patrzeć!- krzyknął zirytowany

-Dobra, zamknij oczy.

-Po co?

-Po prostu to zrób- wzdycha, zamykając je.

-No? Co dalej?- pyta od niechcenia

-Powiedz pierwszą myśl, która Ci przyjdzie do głowy. Wyobraź sobie, że jesteś sam w pokoju, po treningu. Ktoś puka do twoich drzwi, to ważna dla ciebie osoba, kto to?

-Gazelle- działa, słucha swoich uczuć.

-Dobrze, wchodzi do pokoju. Widzisz, że ma jakiś problem, co z tym robisz?

-Jestem zirytowany, ale pytam o powód jego zmartwień.

-Przez jakiś czas się kłócicie. W końcu mówi Ci, że się zakochał i to w chłopaku. Jaka jest twoja reakcja?

-Wkurzam się.

-Czemu?

-Nie ma prawa się zakochać.

-Czemu?

-Bo tak mówię.

-A czemu tak mówisz?- normalnie jak z dzieckiem. W taki sposób nigdzie nie dojdziemy-Inaczej, czemu wyobraziłeś sobie jako ważną osobę Gazelle?- otwiera oczy

-A skąd mam wiedzieć? Może dlatego, bo teraz cały czas z nim będę i jest mi najbliższą osobą i jego najbardziej nie chciałbym stracić?- uśmiecham się-No co?

-A nic, nic- macham ręką, jakbym odganiał muchy- Zamknij znowu oczy- zamykam mu je, zanim zacząłby protestować-Jakbyście byli sami w pokoju, co byście robili?

-Kłócili się.

-Na jaki temat?

-Każdy- dajcie mi siłę

-Inna sytuacja- olśniło mnie-Idziesz przez korytarz, zauważasz nagle w oddali jak Gazelle całuje się z jakąś dziewczyną, co robisz?- dostaje poduszką w twarz.

-A co mam robić?! Kto im pozwolił?!- potrząsa mną

-Miałeś to sobie tylko wyobrazić. Spokojnie- odsuwam go od siebie-Dzięki temu znam już odpowiedź.

-Zaskocz mnie.

-Nie jesteś obrzydzony tym, że jest gejem- czeka na moją dalszą wypowiedź-Wkurzasz się na wszystkich co by chcieli Ci go odebrać.

-Ha?! Co to za głupoty?!

-Taka prawda, wkurzyłbyś się gdyby był z chłopakiem, jak i dziewczyną. Wniosek jest prosty.

-Mam dość, to chore. Nigdy w życiu nie spojrzę na niego w taki sposób. To mój rywal. Nic więcej.

-Lepiej to szybko zrozum, aby później nie żałować. Uwierz, mówię z własnego doświadczenia.

-Daj spokój! Że niby ja go kocham?! To mi sugerujesz?

-No...tak.

-Żałosne- będzie z nim ciężko

Pov. Gazelle

Stoję pod drzwiami Reize z założonymi rękami. Chciałem z nim porozmawiać, ale zatrzymał mnie krzyk.

-Mam dość, to chore. Nigdy w życiu nie spojrzę na niego w taki sposób. To mój rywal. Nic więcej- zacisnąłem palce i ruszyłem w stronę swojego pokoju. Jak na razie wolę być sam. Kiedy wróci zacznie ze mną niepotrzebną kłótnie, a tego nie chcę. Chociaż to jedyny moment, kiedy ze sobą rozmawiamy. Cicho się zaśmiałem pod nosem. Wszedłem do środka i usiadłem na środku łóżka. Chowam twarz w kolanach. Nienawidzę kiedy mój spokój się przez niego wyczerpuje.






**********
28.07.2020r.

Ilość słów: 1816

**********

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro