Rozdział 21
***Po raz kolejny dwa rozdziały jednego dnia! Serio musi mi się nudzić lub tak mnie zmotywowaliście do pisania. Życzę miłego czytania***
Pov. Gazelle
Kiedy weszliśmy do mojego pokoju, powiedziałem mu kilka rzeczy, które jakimś cudem się dowiedziałem od Gran. Nawet nie wie ile musiałem się namęczyć, a on jak niewdzięcznik sobie poszedł, nawet nie dziękując. To był ostatni raz, kiedy coś dla niego zrobiłem. Strzeliłem 6 gola na swoim treningu, jak i ostatniego, bo po nim stanęliśmy w kółku. Powiedziałem drużynie najważniejsze sprawy i poszedłem do szatni, gdzie się przebrałem i owinąłem kostkę tasiemką. Wróciłem do pokoju, w którym położyłem się na łóżku, wtapiając twarz w poduszce. Moje myśli same z siebie idą w stronę wybuchowego napastnika. Uchyliłem powiekę, widząc jak nade mną zawisł tulipan ze swoim charakterystycznym uśmiechem. Tch, jak ja go nienawidzę. Uniosłem się do siadu, dając nogę na nogę. Nie wiem jakim cudem Reize jest w stanie z nim wytrzymać. Za kogo się uważa? Nigdy się nie zmieni. Ciekawe ile ze sobą pobędą, tydzień? Wątpię. Nie nadaje się do związku. Do napastnika pasuje Gran i tylko on. Może jeszcze...Desarm? Nie, raczej nie. Moje rozmyślenia przerwało pukanie. Wo, ktoś umie pukać w tym całym towarzystwie.
-Proszę- do środka weszła dziewczyna, patrząc na mnie ze spokojem, który odwzajemniłem- Potrzebujesz czegoś?
-Porozmawiać, wiem, że obaj siebie nie tolerujemy- podchodzi-Jednak musisz być świadomy, że Burn jest hetero.
-Do czego dążysz?
-Do tego, że nigdy nie będzie Twój- on? Mój? Nie dzięki, jak będę chciał nie wychowanego psa bez smyczy, to sobie przygarnę z ulicy.
-Czyli myślisz, że jak nie jest gejem, to będzie twój? Może nie wygląda, ale nie jest taki łatwy, uwierz- kogo próbuję okłamać?
-Nawet jak teraz niby jest z Reize, nie zmienia faktu, że z nim spałam i pewnie nie raz się to powtórzy- co? Chwila...oni...nie, to jej kolejne kłamstwo. Na pewno by nie...a może?
Pov. Ikru
Widać, że zwątpił w swojego tak zwanego " przyjaciela". Jak mi przykro. Będzie mój i już. Nic nie poradzę, że chłopcy tak do mnie lgną. Nie ma lepszej partii ode mnie. Reina nie może się ze mną równać, jak i jakakolwiek inna. Przeczesałam włosy do tyłu dumna z siebie. Jeszcze trochę i już nie będzie miał nadziei. Zniszczę go i wyrzucę jak stłuczoną szklankę, którą mogę zamienić na nową.
-Nie ma po co się okłamywać. Sam byłeś świadkiem, jak byłam przez niego obejmowana~. Myślisz, że w nocy trzymałby przy sobie swoje ręce? Nie, mój drogi~
-Dziwka- syknął cicho
-Coś ty powiedział?
-Twoje drugie imię- ułożyłam nogę obok niego
-Jak śmiesz?!- uderzyłam go z liścia, wiedząc, że nie mógłby mi oddać. W końcu jestem dziewczyną i jak coś by mi zrobił, to wie, że ma przerąbane u Burn i innych. Jestem nietykalna. Nie ma jak ze mną wygrać. Dlatego lubię mieć takie robale do łatwego unicestwienia. Przeszył mnie wzrokiem, złapał za rękę-Nie! Pomocy! Nie dotykaj mnie!- wykrzyczałam z chwilowym uśmiechem. Puścił mnie od razu-Widzisz? Jakby nas ktoś zobaczył, miałbyś przerąbane- podszedł do półki, zwiększając między nami odległość.
-Wyjdź już- wzięłam nożyczki z jego biurka. Podchodzę do niego, z rozbawieniem. Przyglądałam się mu, jak mnie bacznie obserwował. Jak jakiś spłoszony kotek~.
-Co by było gdyby...- przykładam sobie ostrze do ramienia-Ciekawe co by zrobili, gdyby zobaczyli co mi zrobiłeś- zacisnął zęby
-Nie bądź nierozsądna. Sama sobie zaszkodzisz.
-Tylko chwilowo, a Ci na całe życie- zrobił szybki ruch ręką z zamiarem odebrania mi ostrza. Jednak byłam szybsza i... otworzyłam szerzej oczy, czy ja właśnie...opuszczam zakrwawiony przedmiot z krzykiem-G-Gazell...twoja ręka.
-Idź już stąd!- podniósł ton głosu z syknięciem.
-Ikru! Wszystko dobrze?- wbiega do środka zawodniczka z mojej drużyny. Obejrzała nas przestraszona.
-J-Ja...tylko się broniłam. On...- podbiegła, zasłaniając mnie własnym ciałem
-Jak możesz? Miałam nadzieję, że jednak jesteś niewinny i nie mógłbyś skrzywdzić drugiej osoby, ale to już przegięcie. Zawiodłam się na tobie- objęła mnie ręką. Ulga, uwierzyła mi, teraz trzeba przekonać resztę i się go pozbyć raz na zawsze.
-Nieważne, wyjdźcie już stąd- rozkazał chłodno
-Jeszcze spotka Cię za to kara- wyszliśmy, uśmiechnęłam się pod nosem. Może i nie wyszło całkowicie po mojej myśli, ale tak jest nawet lepiej~
-Dziękuję, nie wiem co bym zrobiła, gdyby mnie ponownie zaatakował.
-Nie masz za co, my dziewczyny musimy trzymać się razem, prawda? Naprawdę nie przypuszczałam, że mógłby coś takiego zrobić. Rozczarował mnie. Najwyraźniej od samego początku udawał spokojnego, a tak naprawdę jest niebezpiecznym szaleńcem.
-Tak, ja również. Na szczęście już go nie będzie, prawda?
-O ile mi wiadomo, jeśli nie zgłosisz tego na policję, to...kapitan Genesis Cię wysłucha, a później odbędzie się głosowanie między kapitanami. To oni zadecydują o tym i jedna wybrana osoba z naszej drużyny. Chociaż sytuacja, gdzie kogoś wywalono, była u nas tylko jeden raz. Już nie pamiętam jak to działa, ale spokojnie, już Cię nie skrzywdzi.
-Nie skrzywdzi? Co jest?- stanęli obok nas Burn i jego kolega z drużyny. Dziewczyna mnie odsunęła od nich, najwidoczniej już rozdrażniona wcześniejszymi przeżyciami.
-Naprawdę będziecie kryć tego zboka? Znów o mało co nie skrzywdził Ikru, a ty dalej będziesz myślał, że jest niewinny?- odwróciłam wzrok, udając przestraszoną.
-Co tym razem zrobił?- spytał zły, niech idzie tak dalej~ Jest po prostu idealnie~
-Przyszłam do niego, miałam dobre zamiary. Pamiętasz o tych lekach? Chciałam powiedzieć, aby je brał. Ten nagle mnie przyszpilił do biurka, zaczęłam się wyrwać, w końcu sięgnęłam po nożyczki i wbiłam mu w dłoń, kiedy chciał mnie dotknąć- słuchał mnie z uwagą, jednak jego twarz nie wyrażała żadnych emocji-Coś nie tak?
-Nie- odszedł-Będziesz musiała powiedzieć to Gran, prawda? Powodzenia, czeka nas głosowanko- machnął ręką i zszedł na dolne piętro.
-No doprawdy, chłopcy naprawdę są nie czuli i myślą tylko o jednym.
-Oj nieprawda, zdarzają się też dobrzy.
-Może, chodź do pokoju, musisz się uspokoić.
-Dobrze.
| Time skip|
Minął dzień od tamtego zdarzenia. Gran został poinformowany o zaistniałym ataku z poprzedniego dnia. Pozostało tylko te głupie głosowanie i koniec. Pozbędę się tego cholernego problemu raz na zawsze. Niech tylko poczeka, nie wygra ze mną.
**********
26.07.2020r.
Ilość słów:996
**********
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro