Rozdział 12
Złapał mnie za policzki, tak sprawnie, że nawet nie zauważyłem, kiedy to zrobił. Otworzyłem szerzej oczy, widząc jak nasze twarze ledwo co dzielił centymetr.
-Burn- szepnął moją ksywkę z jakimś dziwnym brzmieniem, po czym szybko wywalił mnie w bok siebie. Usiadł patrząc na mnie zły-Co ty myślałeś, że zrobię?- spytał chłodno, uniosłem się lekko z zmrużonymi oczami, sam nie będąc pewien czy wyczułem lekki wyrzut w jego głosie czy to już moje urojenia, po wcześniejszej atrakcji.
-Nic, dobrze, że nic nie zrobiłeś. Znienawidziłbym Cię jeszcze bardziej.
-To tak się da?- szarpnąłem za jego włosy, zbliżając do siebie ostro.
-Pożałujesz- syknąłem przez zęby
-Nie musisz tak mocno, rozumiem- złapał mnie za rękę, którą trzymałem jego włosy. Obrzydliwe, zachowuje się jak jakaś panienka. Nawet się nie obronił jak powinien-Mógłbyś mnie już puścić? Co chcesz dzięki temu osią...- nie dokończył opadając na moją klatkę. Patrzę na niego z pogardą. Wzdycham, nie ma co. Wziąłem go na ręce i rzuciłem na łóżko. Zawisłem nad nim z nasuwającym się pytaniem: "Co z nim jest nie tak?". Nie sądzę, aby sama byłaby skłonna sobie pociąć koszulkę, ale... Oglądam uważnie jego twarz. Wygląda, jakby naprawdę nie udawał osłabienia, nawet z dziewczyną by przegrał. Chwila...teraz jest słaby, czyli...dotykam jego warg z uśmiechem. Poczekam, aż odzyska przytomność. Trochę się nim zabawię. Jednak wolałbym, aby to nie był chłopak, tym bardziej on. Będzie musiał wystarczyć. Siadam obok myśląc o tym co zrobię. Moją dumę przerwało pukanie do drzwi. Wstałem, poprawiając ciuchy.
-Proszę- do środka wszedł Reize. Nie wyglądał na zadowolonego z mojej obecności-Czego chcesz?
-Gran Cię wzywa- poinformował z arogancją. Minąłem go w ciszy, nie mając po co tam dłużej zostać. Poszedłem do tego rozwalonego pomidora, chwilę później wchodząc bez pukania. Zmarszczył brwi, jednak nie skomentował mojego wtargnięcia na jego teren bez zgody.
-Czego chciałeś?
-Czemu zajmujesz się Gazelle?
-A co? Nie mogę?- patrzę na niego z miną" Będę robił co chcę".
-Możesz, lepiej dla was. Jak się zachowuje? Gorzej z nim czy odzyskał przytomność?
-Odzyskał, jednak znów stracił z kilka minut temu. Leży sobie na łóżku.
-Rozumiem, wybrałeś już dla ich drużyny karę, prawda?
-No.
-Lepiej korzystaj z niej, póki jeszcze możesz.
-Co to miało znaczyć?- patrzę na niego złowrogo
-Kiedyś zrozumiesz- wstał-Idź lepiej na trening, w końcu chcesz mnie kiedyś pokonać, prawda?- zapytał z drwiną, jakby wiedział, że nie mamy z nim szans. Zacisnąłem palce w pięści.
-Wygrałem w innej dziedzinie. Reize nieźle jęczy, wiesz? Czy może nie wypróbowałeś jeszcze jego możliwości?- zaśmiałem się chamsko. Spojrzał na mnie morderczo, a ja zwycięsko. Jego słabe punkty już dawno są ujawnione, a moje nie, w tym jestem lepszy.
-Co z nim zrobiłeś?
-Sam Ci powie. Po północy jest bardzo pobudzony- złapał mnie za koszulkę z widoczną chęcią bójki, jednakże ku mojemu zdziwieniu puścił mnie. Nie będzie się bił? Szkoda-Nie zależy Ci tak na nim?
-A Ci na Gazelle? Jest bezbronny, każdy może z nim zrobić co chce.
-Co masz na myśli?
-Jego czystość może być splamiona, przegrał ze mną. Mogę z nim zrobić co chcę. Psychicznie, jak i fizycznie. Wiesz co to oznacza?
-Tylko spróbuj!- przyciągam go do siebie z wkurwem-On jest mój! Nie pozwolę Ci nawet na niego spojrzeć!
-Jeszcze zobaczymy- zacisnąłem zęby, puściłem go wychodząc. Nie mam ochoty rozmawiać z tą bestią. Wbijam do pokoju szaro-włosego. Siadam obok niego, poprawiam mu włosy z twarzy i przykryłem szczelnie kocem. Nie pozwolę, aby go ktoś mi skradł. Jest moją własnością, tylko i wyłącznie moją. Otwiera delikatnie oczy, przykłada moją rękę do swojego policzka i znów zamyka. Głaszcze jego polik kciukiem. Czemu tak bardzo przejmuję się tą lodówką? Przeczesałem włosy do tyłu. Z resztą, niech będzie, nie pozwolę, aby był kogoś innego. Gran niech bierze sobie kogo chce, nawet Ikru. Oby tylko go nie obwiniła o gwałt. Wtedy nadejdzie koszmar dla każdego. Chociaż patrząc na niego, byłby w stanie to zrobić. Nawet jak ma jakąś dziewczynę, jako zabawkę lub coś tam. Nie wiem jakie są ich relacje i skąd ona się wzięła. Zaginiona siostra Reize? Zabawnie by było, to by udowodniało czemu się tak wkurzył, kiedy powiedziałem, że zrobię coś temu słabeuszowi. W sumie...mógłbym z nim porozmawiać i wyciągnąć, jakieś ciekawe informacje. Ale teraz nie mogę, muszę być przy Gazelle. Nie wiadomo co by się stało pod moją nieobecność.
Po kilku godzinach powiadomiłem na szybko kogoś z jego drużyny, że ma z nim zostać, a jakby coś się działo, od razu ma mnie informować. Wszedłem na boisko i szybko zacząłem swój trening. Przycisnąłem każdego do granic możliwości, jak samego siebie, nie mam teraz czasu na odpoczynek. Ubrałem bluzę drużyny i wbiłem z powrotem do jego pokoju zdyszany. Podziękowałem z lekkim niezadowoleniem chłopakowi, co naprawdę go zdziwiło, a miałem już nadzieję, że nie usłyszał tego mruknięcia. Wywaliłem go za drzwi. Patrzę uważnie na mrożonkę, nic mu nie jest. Otwiera oczy, delikatnie krzywi na mój widok. Uśmiecham się zadziornie, widząc tę reakcję.
-Masz trochę siły?
-Oczywiście- usiadł-Możesz już wyjść.
-Zapomnij- zabieram z niego koc. Podnoszę go.
-Co ty robisz?- nie odpowiadam, pociągnąłem go do łazienki. Przyszpiliłem do ściany, trzymając szczelnie jego ręce nad głową. Włożyłem nogę między jego uda, aby mógł ustać. Zdejmuję siłą jego koszulkę. Próbował się szarpać, ale marnie mu to wychodziło. Zdjąłem spodnie i bokserki. W końcu, łatwo poszło. Patrzę na jego zły wyraz twarzy i rumieniec. Uśmiecham się jeszcze bardziej dumny z siebie. Usadziłem go pod prysznicem. Sam ściągnąłem z siebie niepotrzebnie rzeczy i dołączyłem do niego. Włączyłem wodę, ochlapałem go. Nie miał sił, aby się ze mną szarpać i dobrze. Nie wygrałby, zająłem się starannym umyciem jego ciała, a później włosów. Grzecznie przez ten czas siedział i pozwalał mi na wszystko. Sam przy okazji skorzystałem i się umyłem po wcześniejszym treningu. Wyciągnąłem go na zimniejsze powietrze, wycieram delikatnie. Co chwila musiałem poprawiać go do pionu. Złapał za moje włosy kiedy kucnąłem-Nie... dół sam umyję.
-Nawet ustać nie umiesz- wycieram, poczułem większy nacisk jego palców, który zignorowałem. Kończę wstając, ubieram na niego nową koszulę. Położyłem go na łóżko. Patrzę na jego osłabioną osobę. To...dziwne uczucie, zerkam na jego uda. Mhm, ciekawe, ciekawe. Ubrałem coś na siebie. Siadam przy nim-Śpij, nic Ci nie zrobię. Nie będzie zabawy jak jesteś taki słaby- spojrzał na mnie chłodno. Zamknął oczy i po jakimś czasie zasnął. Pewnie nie z własnej woli, a przez osłabienie. Podrapałem się po głowie. Ile jeszcze będę musiał go niańczyć? Z resztą, dobra. Nie jestem słabym ogniwem, aby sobie nie poradzić. Ktoś wszedł jak do siebie do pomieszczenia. Odwróciłem wzrok od śnieżynki, aby zobaczyć kto jest intruzem, zacisnąłem pięści zły.
-Czego chcesz?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro