Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Nie musiałem go zbyt długo szukać. Wszedłem na boisko w czasie jego treningu. Dopiero zaczynali, zerknąłem na dziewczyny czy żadnej z nich nic nie jest.

-Co ty robisz? Nie widzisz, że mamy trening?- patrzy na mnie chłodno z skrzyżowanymi rękami na klatce.

-Jeszcze nie wiesz?!- podszedłem do niego, szarpnąłem mocno za koszulkę przyciągając do siebie-Za kogo ty się uważasz?!

-O co ci znów chodzi?- marszczy brwi.

-Nie udawaj idioty!!! Myślisz, że nie wiem?! Najpierw chciałeś omotać moją zawodniczkę, a później pewnie pobić lub zgwałcić!!- wszyscy na nas spojrzeli w szoku, jak i on. Szybko wrócił do swojej obojętnej maski.

-O czym ty mówisz?- zacisnął palce na mojej pięści. Szarpnąłem nim.

-Jesteś ukrytym sadystą? W piłce rób sobie co chcesz, ale nie masz prawa kogoś bić- to dziwne, że akurat ja o tym mówię.

-Nikogo nie uderzyłem. Niby kiedy to zrobiłem?

-Z pół godziny temu!

-Przykro mi, ale przez całą godzinę byłem z Icer i Gocker w szatni. Tam rozmawialiśmy. Nie miałbym jak kogoś uderzyć, tym bardziej dziewczyny. Co ty sobie ubzdurałeś?- zanim zdążyłem coś powiedzieć, przerwało mi przytulenie do mojego ramienia. Spojrzałem tam.

-Przestań!- krzyknęła dziewczyna

-Czemu miałbym to zrobić??

-Nie chcę, aby coś znów komuś zrobił...

-Zrobił Ci coś?- pokazuję na trzymanego przeze mnie chłopaka. Odsunęła za mnie, a więc jednak!!!

-Co ty próbujesz zrobić?- pyta ją.

-Nie zbliżaj się do mnie...- próbował coś na niej?

-Jesteś żałosna, lepiej go sobie odpuść.

-Niby czemu?- spytała z lekką złością

-No właśnie, mogę robić co chcę- złapałem ją w talii i pocałowałem. Oczywiście nie w usta, a bardziej w jej kącik. Odsunąłem od niej z dumnym uśmiechem, patrzyłem na jego szok-Co taki zdziwiony? Ty masz swój harem, a ja mam ją.

-Serio jesteś idiotą- syczy zły. Wyglądał jakby chciał mnie uderzyć, a...bardziej ją. Zasłoniłem dziewczynę swoim ciałem.

-Nie wtrącaj się w nasze życie. I jak usłyszę, że coś zrobiłeś którejś z dziewczyn, pożałujesz- odszedłem z nią.

Tak, to jest doskonały pomysł, dokładnie tak to zrobię. Tylko teraz muszę znaleźć tego idiotę. Przeszedłem już cały budynek, a go nie ma. Czyżby naprawdę coś zrobił? Policja go zabrała?? Przeczesuję włosy ręką.

Wbiłem z buta, bez pukania do pokoju Gran. Stanąłem w szoku.
Jakaś naga dziewczyna siedziała na jego kolanach. Pisnęła wtulając w niego. Nie widziałem jej twarzy, tylko długie zielone włosy. Zauważyłem wkurwiony wzrok Gran na sobie. Popełniłem błąd wchodząc bez pukania.

-Cóż...nie przeszkadzam- wychodzę szybko. Zasłaniam usta, to jego dziewczyna czy coś? Dziwna była ta sytuacja. Nie znam jej. Jednak... czuję, że czeka mnie z nim poważna rozmowa. Raczej nie wyjdę z tego żywy. Poszedłem szukać go dalej.

Po następnej godzinie, znudziło mnie to. Wzdychając zapukałem do drzwi jednej z zawodniczek mojej drużyny, otworzyła mi. A tam co?? Siedzi sobie spokojnie ten idiota, a na drugim kącie, przestraszona dziewczyna.

-Co tu robisz?!- podszedłem do dziewczyny, patrząc na lodówkę zły.

-Rozmawiamy o jej nowej technice, więcej nie powiem. W końcu jesteśmy przeciwnikamki- wstał kładąc ręce na biodrach.

-Uważaj, bo jeszcze Ci uwierzę- dziewczyna się do mnie przytula. Objąłem ją ramieniem.

-... Zbliżyliście się?- pyta Rean.

-A co jeśli tak? Przecież takie połączenie jest normalne i stosowne- mówię z wyrzutem.

-Insynuujesz mi coś?

-A co? Jak nie jesteś gwałcicielem to pedofil? Gej?

-Spokojnie, nie zaczynajcie kłótni- uspokaja nas dziewczyna wiedząc co by się za chwilę stało.

-Niby czemu? Tyle lat się znamy. Szkoda by było gdybym nie wiedział o nim takich rzeczy- skrzyżowałem z nim wrogie spojrzenie.

-Jednak nie musicie, lepiej ab...

-A co? Zmieniło by się coś w naszych " relacjach"? Nienawidzimy się, tak czy siak. Nie ważne z jakiej strony na to spojrzeć, taka prawda.

-Czyli serio jesteś kimś takim? Pieprzony zbok, obrzydliwe- syczę przez zęby. Patrzy na mnie w ciszy zły, uspokaja. Chciał wyjść, ale mu na to nie pozwoliłem. Złapałem go w ostatniej chwili za nadgarstek-Co tak uciekasz?- próbował zabrać rękę z mojego ucisku. Zacisnąłem bardziej palce. Wyrwał go zdzierając sobie trochę skórę. Ma ślady moich paznokci na skórze, a ja jego naskórek pod paznokciami. Przywaliłem ręką o drzwi, aby nie mógł wyjść.

-O co Ci znów chodzi? Nie mógłbyś w końcu odpuścić? Nie masz nic lepszego do roboty w życiu? Zajmij się lepiej swoją dziewczyną- ostatnie słowo wypowiedział dziwnym tonem.

-Gazelle...- rudowłosa chciała coś powiedzieć, ale przerwała od razu jak zobaczyła twarz mrożonki. Ja już nie mogłem jej dostrzec, zasłonił ją włosami i ustawił się bokiem do mnie. Przeczesał grzywkę wyrywając kilka włosów.

-Wypuść mnie w tej chwili- mówi już całkowicie zły. Ciekawe~

-A co jeśli nie?- zasłonił jedno oko ręką. Odwrócił do mnie, patrząc na mnie jednym szklanym okiem. Czy on...zaraz będzie płakać?

-Wypuść mnie... proszę- jego głos drżał. Nie wiedziałem co mam zrobić, przegiąłem na całej linii.

-Dziewczyny, wyjdźcie. Muszę z nim porozmawiać- wychodzą z niezadowoleniem.

-Czego ode mnie chcesz?- zamknąłem drzwi na klucz, włożyłem do kieszonki pod koszulką. Usiadłem przy biurku.

-Siadaj, czy tego chcesz, czy nie, będziemy rozmawiać.

-Nagle zachciało Ci się rozmowy? Nic Ci nie powiem. To nie twoja sprawa- znudzony na niego patrzyłem.

-Ciekawie teraz wyglądasz, wiesz?- wygląda jakby to go obrzydziło- Siadaj- wskazuję na łóżko. Siada.

-Mógłbyś mnie łaskawie wypuścić? Nazywasz mnie gwałcicielem i wszystkim innym. A sam przy tobie nie czuję się bezpiecznie. Dobrze, że nie jestem dziewczyną.

-Nawet gdybyś nią był, nigdy bym Cię nie tknął. Obrzydlistwo- rzucił we mnie poduszką-Hej! Co ty robisz!?- odrzucam do niego zły. Złapał ją, rzucił dwoma. Podszedłem i zacząłem go nimi bić. Odebrał mi jedną i też dostałem z kilka razy. Uśmiechnąłem się do siebie. Złapał mnie za koszulkę i przyciągnął do siebie, sam kładąc na plecach. Zamachnął i walnął mnie w twarz-Nie dar...- patrzymy sobie w oczy. Spojrzał w bok spinając mięśnie-Uśmiechnij się- położyłem rękę na jego policzku. Zadrżał na ten gest. Znów ma gorączkę?

-Czy jak to zrobię, puścisz mnie w końcu?

-Pomyślę nad tym.

-W takim razie zapomnij- skrzyżował ręce na klatce.

-Dobra, dobra, wypuszczę.

-Obiecujesz?

-Obiecuję- wzdycham, po chwili widzę jego łagodny uśmiech na twarzy. Przyśpieszyło mi serce, pasuje mu on. Czemu częściej się nie uśmiecha? Znów nałożył swoją obojętną maskę.

-A teraz mnie wypuść.

- Zdobądź klucz~

-Nie bądź dzieckiem, miałeś mnie wypuścić.

-Dobra, już- wyciągam, otwieram-Droga wolna.

-Jaki łaskawy jesteś- mówi z ironią-Pa- wychodzi szybkim krokiem. Wolałem z nim porozmawiać o tamtym, ale... źle myślałem. Nie wiem czemu przeszło mi przez myśl, że byłby kimś takim. Po prostu czuję, że on taki nie jest i już. Może jest słaby, oziębły, cichy, ale...nie skrzywdziłby nikogo. Trudno go zrozumieć, jednak uwierzę w to co powie. Nigdy mnie nie okłamał. Może i nie mówić mi prawdy, a o tym nie wiem. Po prostu...mu zaufam. Też wyszedłem z pomieszczenia.

Znalazłem niedaleko dziewczyny. Rozmawiałem z nimi z kilka minut. Każdy z nas wrócił do siebie. Będę musiał spytać Ikru o szczegóły tego " pobicia".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro