Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 59

Po kilku minutach poniektóre z drzew były w farbie, a ja jeszcze czysty kucałem właśnie w jakiś krzakach. Misja się niezbyt powiodła, gdyż zgubiłem śnieżynkę, a rywale są blisko. Co można zrobić w takiej sytuacji? Biec na ślepo i strzelać w wszystko co się rusza. To brzmi jak dobry plan. Przecież żartuję, musimy to wygrać, a nie. Tylko gdzie się podział ten zimny kamyk? Na chwilę go spuściłem z oczu i gdzieś zniknął. Ugh, chyba to jego rola jest pilnowanie mnie, a nie ja jego. Oby nie były w to powiązane inne duchy i reszta mokradeł. Przeszły mnie dreszcze, szybko odsunąłem głowę na lewo. Przede mną uderzyła zielona kulka farby, wybuchając o kamień. Szlag, znaleźli mnie, szybko i dość sprawnie zmieniłem położenie, cały czas próbując wypatrywać wroga. Zbyt dobrze się ukryli, nawet włosów nie mogę dostrzec. Stanąłem pod jakimś klifem, który raczej nie powinienem się znajdować w takim miejscu. Przecież to zbyt niebezpieczne! Odwróciłem się chaotycznie, słysząc jak ktoś centralnie za mną stanął, przykładając do moich pleców czubek broni.

-Mamy cię- szlag by to! Naprawdę przegram w taki sposób?! To niemożliwe! Tylko nie... syknąłem z bólu, czując jak mnie trafił.

-Nie było w zasadach jaki powinien być odstęp od strzału?!

-Był, ale teraz będziesz miał pamiątkę na jakiś czas.

-Ty...!

-Agh.

-E?- chłopak złapał się za głowę, po czym spojrzał na białą farbę na niej. Czy to jest...

-Chciałeś i masz, wygrałem- podeszli do nas partnerzy. Zerkam na plamę zielono włosego, znajdującą się na ramieniu.

-Czy to oznacza...

-Tak, debilu. Jak zwykle musiałem całą robotę za ciebie odwalić- Gran wzruszył ramionami, z delikatnym uśmiechem objął ukochanego.

-Całkiem niezła strategia- no niezbyt, zrobił wszystko za mnie...tch. Czuję się teraz taki słaby...odszedłem zły.

-Burn- zacisnąłem palce, idąc dalej. Złapał mnie za ramię szczelnie.

-Zostaw mnie!

-Ech, przecież wygraliśmy.

-Nie obchodzi mnie taka wygrana! Sam mogłeś grać i sam byś wygrał!

-Wcale nie.

-Właśnie, że tak, jak zwykle musisz mieć lepsze strategię i całą resztę!- chwilę milczał, oglądając mnie uważnie.

-Nagumo...to nie prawda, byłeś kluczowy w tym planie. Musiałem cię zostawić, aby oni zaczaili się na ciebie. Ogarnąłem gdzie jest Reize, a jak już zobaczyłem, że Gran ma Cię w garści, to był łatwym celem. Było dwóch na jednego, a on nie wiedział, że w czasie, kiedy oni polowali na ciebie, ja wyszukałem ich miejsce pobytu. Gdyby nie ty, nie wygralibyśmy. Pamiętaj...ty masz świetną kondycję i rywalizację przeżycia, a ja najwyżej strategię- skrzyżował ręce-Plus nie dąsaj się. To była współpraca i wiedziałem co robimy. Dlatego wykorzystałem nasze zdolności, aby...

-Milcz- pchnąłem go na pobliskie drzewo, wbijając się namiętnie w upragnione usta. Chwilę się miotał, ale postanowił oddać się tej rozkoszy. Liznąłem jego wargę, prosząc o dostęp, na co uchylił usta. Z uśmieszkiem wykorzystałem ten fakt i zaprosiłem jego język do dość chaotycznego, ale namiętnego tańca, który był tylko na chwilę przerywany, aby nabrać powietrza. Musiałem jednak odpuścić, kiedy nasze oddechy stały się zbyt ciężkie. Odsunąłem od niego twarz, z pożądaniem oglądając jego zarumienioną i dość znudzoną twarz. Wytarł brodę ze śliny.

-Zadowolony jesteś z siebie?

-I to bardzo~

-Ugh- odsunął mnie, odchodząc

-Przyznaj, podobało Ci się~

-Aż tak tego potrzebujesz?

-Możliwe.

-Powinieneś sam z siebie znać odpowiedź- złapałem jego dłoń z zaszczytem

-A więc będę musiał to wkrótce powtórzyć, skoro tak tego pragniesz~- przewrócił oczami, patrząc gdzieś w głąb lasu-Nie zaprzeczyłeś.

-Tak, tak- stanął

-Co jest? Jestem tak boski, że aż wzięło Cię na dumanie?

-Nie.

-A więc o co?

-Za dużo myślisz, wracajmy już, jesteśmy cali w błocie.

-Nie możemy iść ten ostatni raz nad jezioro? Wspólny trening, przy okazji zmyjemy ten bród.

-Skoro chcesz- odszedł

-Gdzie ty się w ogóle kryłeś?- dogoniłem go

-Kto wie- wzruszył ramionami-Jestem dobry w ukrywaniu.

-Wow, to zabrzmiało dosłownie jak definicja twojej osoby.

-Bardzo zabawne.

-Może~- zarzuciłem ręce za głowę z nonszalanckim uśmieszkiem -Zwycięstwo! I to ja lubię.

-Moglibyśmy częściej chodzić na takie wypady, ale w większym gronie.

-Nie mów, że chcesz się integrować.

-Nie chcę, zwyczajnie dobrze spędzić czas z innymi. Byłoby większe wyzwanie- czyli to co powiedziałem. Biedaczek próbuje znaleźć wymówki, ale ja już wiem swoje~

-Hm?~ skoro moja śnieżynka to proponuje, to trzeba takie gierki co jakiś czas zorganizować. Przynajmniej w domu nie będziemy tylko siedzieć.

-Nie nabawiłeś się na świeżym powietrzu przez te kilka dni?

-Niezbyt- stanął na plaży, ponownie nad czymś myśląc.

-Kolejne rozmyślanie?~ Nie mów, że nie umiesz przestać o mnie myśleć- udałem wzruszenie z drwiną

-Nie.

-A więc o co?

-Powiem Ci po treningu.

-No weź...~ ech, niech będzie- Trzymam za słowo- od razu zająłem się byciem boskim, razem z piłką u nogi. Nie będę się chwalić, ale zapach zwycięstwa, tylko wzmocnił i zachęcił mnie do mocniejszej pracy, będąc jeszcze bardziej przystojniejszym, niż zazwyczaj. Żart, zawsze jestem idealny. Mój zajebisty monolog w głowie, przerwało wyjście szarowłosego z wody. Ten zmrok przy nim, naprawdę dodaje klimatu. Nie mówiąc o tym, że było tak zimno, że nawet śnieżynka drżała, a to już o czymś świadczy. Nałożyliśmy na mokre ciała, suche ciuchy z dodatkiem piasku.

-Jednak to było głupie.

-Przynajmniej ten moment będzie dobrze zapamiętany~

-Ta, jak będziemy przykuci do łóżek przez kilka dni.

-Ważne, że razem.

-Weź się ugryź czasem w język. Nie mam zamiaru chorować z takiego powodu.

-Nie marudź, dobrowolnie się zgodziłeś, a więc korzystaj póki możesz. Wyglądałeś na szczęśliwego z tego wysiłku.

-Ech, dobrego czasu użyłeś- zbliżyłem do niego twarz-Co?

-Tak łatwo przyszpiliłem Cię do drzewa~- odwrócił wzrok znudzony

-Nie drażnij mnie- ucałowałem go

-Jasne- idę-Chciałbyś w nagrodę wspólny prysznic z ukochanym?~

-Chciałeś powiedzieć za karę, ta?

-Kto co woli, a więc?

-Skończyłeś?

-Nie, a ty?- zetknął na mnie. Ha! Zagiąłem go! Wszystko wychodzi na moje zwycięstwo-Obiecałeś mi coś~

-Lepiej chodźmy, zanim twoje ego sięgnie wyższy stopień niż czarna dziura.

-Miałeś mi coś powiedzieć~- dalej brnę

-Przestań się tak uśmiechać.

-Nie zmieniaj tematu, skarbie. No dawaj, nie wstydź się~ trochę szczerości ze swoim chłopakiem~- wzdycha, bardziej podłamany faktem z kim się związał

-Tak po za tym, że jesteś wielkim debilem...ten numer z zawiśnięciem na drzewie, był dość kreatywny. Gdyby nie ich czujność, to na pewno sam byś sobie poradził- prawie się przy tym zabiłem, ale chyba było warto, skoro właśnie otrzymałem jeden z lepszych komplementów w moim życiu. Jakim cudem moje ego nie ma sięgnąć zenitu?

-Zaimponowało Ci to?~

-Nic takiego nie powiedziałem.

-Czyli tak. Nic nie poradzę na ten urok- miałem zaczął kolejny monolog o mojej osobie, ale zatrzymało mnie szarpnięcie za mój rękaw-Co jest?

-Już Ci lepiej?

-W jakim sensie?- odwrócił wzrok, jakby chciał mi coś powiedzieć, jednocześnie nie mogąc? Może mi się wydaje? Stanąłem prosto-Hej, możesz mi powiedzieć- lekko opuściłem swoją świetność

-Niby udawałeś, ale na pewno w pewnym stopniu moje słowa Cię zraniły.

-A, to- podrapałem się po głowie niewzruszony-Już zdążyłem zapomnieć, nie ma co się dobijać czymś takim.

-Czy mógłbyś łaskawie nie udawać? Aż taki obojętny nie jestem na twoją osobę- syknął

-No dobra, zrozumiałem. Domyślam się, że nie wszystkie twoje obelgi są prawdziwe- burknąłem-Nie masz się czym martwić, po prostu zapamiętaj. Nawet jak się kłócimy i mamy różne zdania, to nieważne co, nie przestanę Cię kochać. Ty mnie przecież też, tyle lat już ze sobą jesteśmy, że nie moglibyśmy zniszczyć nawet naszej przyjaźni, nie mam racji?- milczał, patrząc mi uważnie w oczy-Nie próbuj się nawet nabijać. Mam uczucia i nie myślę o tobie źle- włożyłem dłonie do kieszeni z skrępowaniem. Musi mi się tak przyglądać? To, aż takie dziwne, że mówię o czymś takim? Zrobił krok w moją stronę, aby mnie objąć. Momentalnie części ciała, z którymi się zetknęliśmy, słaby się ciepłe, a świat wokół ucichł-Suzuno...

-Tak, masz rację. Nie pozwólmy, aby coś nas rozdzieliło. W szczególności my.

-N-No...- objąłem go z jakimś dziwnym ściskiem w brzuchu-Masz moment słabości?~

-Milcz, głupku- odsunął, aby połączyć nasze usta. Nie będę przerywać takiej przyjemności, dla byle kłótni. Odwzajemniłem uradowany. Niech tak pozostanie na wieki.







**********
Ilość słów:1312

20.04.2022r.

**********

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro