Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Pov. Burn

Co to mało znaczyć!? Czemu lodówka się uśmiechnęła do pana czerwonego osła?! Co mu powiedział?! Obgadywali mnie? Czemu chciał z nim rozmawiać? Nie mówcie, że serio są razem w związku i mają takie chwilowe spotkania. To...obrzydliwe i dziwne. Od razu jak wrócił zacząłem kłótnie o byle co, która trwała pół nocy. Rano już spokojny, przebrałem ciuchy i zrobiłem co miałem. A na poważnie, patrzyłem w szoku na mrożonkę.

-Chwila, powtórzysz?

-Mamy zadanie od Gran, idziemy gdzieś- jak to zadanie? A treningi?- Daj polecenia swojej drużynie i za 20 minut wychodzimy- czyta mi w myślach?

-Niech będzie, a powiesz chociaż gdzie idziemy?

-Nie- wyszedł, jakby nigdy nic

-Hej! Masz się nie oddalać.

-Tak, tak- najpierw poszliśmy do jego składu, gdzie przekazał jednemu z zawodników co mają robić pod jego nieobecność. Szybko wróciłem do swoich, zanim zaczepiłaby mnie Ikru. Wydałem polecenia swoim zawodnikom. W pokoju ubrałem ludzkie ciuchy i wyszedłem z nim. Ledwo powstrzymałem śmiech przez połowę drogi. Całkiem ciekawie wygląda w tym fioletowym czymś~. Jeszcze gorzej, że zastanawiałem się o co chodziło z Gran, a to tylko głupie wyjście. Czeka nas jakiś mecz? Po nich mogę się spodziewać wszystkiego. Po kilku kilometrach wręcz wynudzającego chodzenia, stanęliśmy w kolejce.

-Powiesz w końcu gdzie jesteśmy?- rozejrzałem się wokół, próbując wyłapać coś charakterystycznego.

-Grzecznie stój, za kilka minut się dowiesz- włożyłem ręce do kieszeni znudzony. To miejsce jest otoczone płotem. Z 6 metrów od nas jest plaża... podejrzane, czyżby inna walka? Przechodzimy przez wejście, znowu się rozejrzałem. Uchyliłem usta, podbiegając do wody pełnych fok z zdziwieniem. Mimowolnie delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Są świetne! Szybko się uspokoiłem i udałem niezadowolenie.

-Po co tu przyszliśmy? Mam lepsze zajęcia do roboty.

-Po prostu na nie popatrz, mamy pół godziny na to- tak mało?!-Za 20 minut będą je karmić i robić z nimi jakieś przedstawienie- skrzyżował ręce na klatce znudzony, co nie było u niego żadną nowością.

-Jak już jesteśmy, nic na to nie poradzimy- przewróciłem oczami, złapałem się za barierkę, z ledwo widocznym uśmiechem, kiedy foka wypłynęła z wody i zaczęła " skakać" na brzuchu, ledwo co wytrzymałem z zachwytu. Doszedł moich uszu cichy śmiech wydobywający się od strony chłopaka-Co cieszysz michę?

-Ja? Nie ukrywaj radości, po to tu jesteśmy, abyś sobie na nie popatrzył- zerknął na mnie z łagodnym, ledwo widocznym uśmiechem-Dziwne, że wolisz wodne zwierzęta i to takie jak foki. Bardziej bym strzelał w bardziej silne, szybkie i związane z ogniem- wyznał

-Skąd wiedziałeś, że lubię foki? Po co Gran kazał nam tu przyjść?- wzruszył ramionami

-Mnie nie pytaj, naciesz się tą chwilą- odszedł pod tablice wywieszone na ścianie, zajmując się czytaniem informacji o morskich istotach. Nie będę sobie nim zawracał głowy! Mam przy sobie foczki! Mój zachwyt został przerwany jeszcze większym zadowoleniem, kiedy nastał czas na karmienie. Wyszły dwie kobiety na teren zwierząt. Stanąłem tam gdzie będę miał dobry widok na wszystkie foki. Zaczęły wydawać im polecenia, pływały po piłkę, robiły obroty, klepali po brzuchu, byli po prostu cudowni! Zaśmiałem się pod nosem. Cieszę się, że mogłem je zobaczyć. A, wait, muszę też pilnować naszego rozrabiakę. Spojrzałem na mostek, który był nad wodą. Właśnie tam stał słup lodu. Przyglądał mi się przez chwilę, po czym dwrócił wzrok z widocznie chamskim uśmiechem. Ja mu dam!
Skończyło się, trochę smutno, ale cóż. Takie życie. Kiedyś tu jeszcze wrócę. Zszedł do mnie.

-I jak?

-Normalnie- minąłem go, wychodząc za bramkę-Dobrze je wytrenowali.

-Też tak myślę- stwierdził z lekkim skrzywieniem. Zdjął z siebie bluzę, zostając w podkoszulku.

-Za gorąco Ci?

-Ty lubisz ciepło, a ja wolę chłodniejsze miejsca.

-Poczekaj chwilę- odbiegłem. Usiadł na kamiennym murku, wbijając wzrok w piach, który na pewno jest jeszcze gorętszy niż powietrze, ale nie tak jak ja. Wróciłem trzymając lody w rożku-Masz- wystawiam przed nim jeden z nich. Wziął go niepewnie-To zwykłe lody, raczej lubisz waniliowe, prawda?

-Ta, a ty czekoladowe?- zerknął na mój lód

-Tak- liże, patrzę na morze za nim. Zawiał przyjemny wiatr-Ciekawym doświadczeniem by było mieć trening na plaży.

-Z kilka tygodni temu byłeś na niej, nieprawdaż? Odwiedziłeś raimon na pewnej wyspie. Słyszałem, że było tam bardzo gorąco.

-Owszem, trochę się opaliłem- oparłem o skałę nogę przy jego biodrze-Jakieś jeszcze mamy zadanie czy możemy wracać?

-A chcesz już wracać?- patrzył przed siebie

-Nie koniecznie, jak już tu jesteśmy, możemy coś porobić. Jest tutaj latarnia, stare bunkry, możemy je zwiedzić, chyba, że się boisz.

-Obrażasz mnie?- stanął-Są w lesie, trzeba będzie ich poszukać. Masz szczęście, że przynajmniej będzie cień.

-No patrz, jaki jestem wspaniałomyślny- minął mnie. Po 10 minutach znaleźliśmy las. Nie musieliśmy zbyt długo szukać. Stanęliśmy przy wejściu, włączył magicznie latarkę, której wcześniej nie miał. Wszedł bez najmniejszego zawahania do środka. Szedłem obok niego, rozglądając się się-Nieźle~ pomyśleć, że w tym małym pokoiku spało 16 żołnierzy na raz.

-Tak, dość tu nisko, musieli mieć ciężko.

-O ile mi wiadomo, kiedyś dużo czytałeś o wojnach i historii Japonii.

-No, a co?

-Jak będziesz chciał, będziemy mogli pójść za jakiś czas do muzeum. Słyszałem o jednym, są tam konstrukcje samolotów, czołgów, wszystko związane z wojną.

-Nie mam nic przeciwko. Przynajmniej posiądziemy większą wiedzę- daję ręce za kark rozluźniony. Usłyszałem coś niedaleko nas. Napiąłem mięśnie, widząc jakąś parkę, ukazującą sobie dość dużo miłości. Obrzydzony odszedłem z tamtego miejsca. Nie rozumiem, robić coś takiego w takim miejscu. Wyszliśmy na zewnątrz, znowu czując zaduch. Odwiedziliśmy jeszcze kilka innych, gdzie nie znaleźliśmy już debili, w dodatku trochę sobie pożartowaliśmy i pogadaliśmy. Ostatnim punktem programu jest latarnia, na której nikogo nie było. Z łatwością weszliśmy na sam szczyt, co było całkiem niezłą rozgrzewką dla nóg.

-Niezły widok- wyznałem patrząc na statki na wodzie

-Owszem- poprawił grzywkę, która zasłoniła mu twarz. Dość mocno wiało tu na górze. Nawdychałem się świeżego powietrza, korzystając z chwili, jakiej dotąd nie przeżyłem. No może nie jest to jakieś dla mnie odkrycie. W końcu mój styl gry opiera się bardziej na przybywania w locie, ale teraz...moja uwaga była bardziej poświęcona osobie obok mnie. On to dopiero był piękny widok, lepszego nie widziałem. Naprawdę nie mogłem oderwać wzroku od tej pięknie dopasowanej do siebie kompozycji kolorów. Jego poruszane włosy przez ledwo odczuwalny wiatr, a za nim chmury, przypominające jego fryzurę. Te ciemniejsze oczy, które nagle przypominały mi głębie morza, którego nie możemy dostrzec gołym okiem. Zerknął na mnie, czując, że wbijałem w jego osobę wzrok.

-Mam coś na twarzy?- ułożyłem rękę na jego policzku, którą sekundę później zabrałem.

-Już nie, czas wracać- kiwnął głową na zgodę. Po godzinie chodzenia, w której miałem jakiś dziwny chaos w głowie. Dopiero jak  weszliśmy do budynku trochę się opanowałem. Poczułem pociągnięcie za rękaw.

-Gdzie byliście? Nie chciałeś stać się najlepszy? Jeśli będziesz omijać treningi, nie wyjdzie Ci to na dobre- ugh, przychodzę i od razu psują mi humor.

-Miałem pewne zadanie do wykonania. Zrobiłem je, już jestem. Skup się na sobie- odszedłem

-Razem z nim?- dogoniła mnie

-Tak, a co? Jakoś jeszcze nie położył na mnie swoich rąk.

-Co to miało znaczyć?- spytała oburzona

-A jak myślisz? Lepiej zajmij się swoim treningiem. Mrożonka idzie ze mną na siłownię.

-Teraz mają dziewczyny z mojej drużyny- skrzywiłem się. Jest ich kilka, więc nie muszę z nimi ćwiczyć.

-I?

-Coś się stało? Jesteś na mnie zły?- stanąłem.

-Nie, po prostu chcę teraz pobyć sam. A tamten- pokazuję na chłopaka-Jest tylko przy okazji. Muszę go pilnować, aby był grzeczny. Nie martw się o swoje ciałko, jest ze mną.

-Przez to ja z tobą nie mogę być. Jak tak dalej pójdzie, naprawdę będę smutna- wzdycham-Wiesz do czego to doprowadzi? Do tragedii, uwierz mi.

-Próbujesz mną manipulować? Czy złapać za sumienie?

-Nic z tych rzeczy! Po prostu...

-Nie mam czasu, później pogadamy- minąłem ją i zamknąłem nas w pokoju-Dziewczyny są upierdliwe, jakim cudem byłeś w stanie z nią być?

-Tak się złożyło- usiadł na łóżku

-Kiedyś wolałeś dziewczyny?

-Nie, nie kochałem jej. Szczerze nie byłem świadom naszego związku. Niby się zgodziłem, ale byłem dzieciakiem i na to nie patrzyłem, jak ona. Nawet ze sobą nie gadaliśmy.

-Wszystko jasne- kładę się obok niego. Na szczęście nie mieli bliższej relacji. Niech tak pozostanie.

Pov. Ikru

Ostrzegałam, byłam miła przez jakiś czas. Moja cierpliwość się skończyła. Przeszukałam wszystkie plany, czas upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Pożałuje, że mnie zignorował. Jutro się wszystko skończy.






**********
Ilość słów: 1369

**********

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro