Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bonus

Pov. Burn

Właśnie skończyłem monotonny trening, po którym udzielałem się w rozmowie z kimś z drużyny, popijając w międzyczasie wodę. Oczywiście cały dobry nastrój, jaki w sobie miałem zepsuła w jednej chwili zamrażarka. Ominęliśmy ich w ciszy, nie chcąc zaczynać jakichkolwiek rozmów.

-Co ty robisz?- odwracam się słysząc  pytanie wypowiedziane z jego ust. Widzę jak jakaś dziewczyna z mojej drużyny się do niego przytula. Nic nie powiedziała, tylko wtuliła się bardziej w niego. Próbował ją od siebie odsunąć, nie używając za dużo siły, w końcu jak skrzywdzi którąś z dziewczyn, będzie miał przekichane u całej reszty. Durne zasady, każdy powinien być w tym względzie równy.

Wykorzystując chwilę, doszły do niej jeszcze dwie. Patrzyłem na nich zły i obrzydzony, po prostu z wszystkimi negatywnymi emocjami.

-Zostawcie go już, jeszcze się czymś zarazicie- dotknęły jego klatki. Natychmiast złapał za jej rękę, odsuwając ją od siebie. Dzięki temu uwolnił się też od tamtej dwójki. Dziewczyny odeszły marudząc pod nosem. Bez zbędnego gadania, poszedłem dalej razem z nimi, jak i resztą drużyny. Co je tak nagle napadło?
Kiedy szliśmy do szatni, usłyszałem jak o nim dalej plotkowały.

-Szkoda, że taka ładna dziewczyna jak ona się ukrywa. Fajnie by było mieć nową koleżankę. Ciekawe jaka ona jest.

-O kim wy mówicie?- zapytał napastnik obok mnie. Dzięki niemu nie musiałem zadawać tego pytania i najprawdopodobniej uzyskam odpowiedź.

-Jak to o kim? Gazelle- wryło nas w ziemię, a w szczególności mnie.

-Mogłybyście nie żartować? On i dziewczyna? Śmiechu warte.

-Czemu tak uważasz? Niedawno kiedy Cię szukaliśmy, weszliśmy do szatni chłopaków, a tam znaleźliśmy coś kompletnie innego. Nie miała na sobie koszulki i akurat zdjęła bandaż z klatki. Pewnie była wcześniej pod prysznicem- zaśmiały się. Lepiej to zignoruję. Takich głupstw jeszcze nigdy w życiu nie słyszałem, nie wykluczając matematyki. Znam go tyle lat, że na pewno nie mógłby tego przez tak długi czas ukryć. Do tego widzieliśmy się razem nago jako dzieciaki. Ale wtedy...sam nie wiem...nie patrzyłem tam i zawsze był odwrócony...Miałem przestać! Wszedłem do szatni z hukiem, ubrałem na siebie sportowy dres sprężynami ruchami. Ruszyłem do pokoju i tam spędziłem jakiś czas na zwijaniu bąków. Siedzenie jednak nie jest moim hobby, dlatego wyszedłem, aby trochę rozruszać kości. Akurat natrafiłem na śnieżynkę. Minęliśmy się, stanąłem, spoglądając w jego stronę.

-Hej, musimy pogadać- zerknął na mnie obojętnie.

-Nie mamy o czym.

-Mamy- podchodzę bliżej. Dowiem się tego raz na zawsze i już- Nie musisz za mną iść, ale lepiej by było. Gran coś od ciebie chciał i mnie, chodź- skłamałem, inaczej by nie poszedł za mną. Zaprowadziłem nas do ciemnego korytarza. Kiedy miałem pewność, że nikt nas nie zobaczy i nie usłyszy, przyszpiliłem go do ściany.

-Co ty robisz?- zmarszczył brwi. Próbował mnie od siebie odsunął, na co skutecznie nie pozwoliłem. Uciąłem mu drogę ucieczki rękami. Znów na mnie spojrzał ozięble, rezygnując z bezwartościowych szarpaninach-Czego chcesz?- skrzyżował ręce na klatce.

-Nie martw się, tylko jednego- szybko złapałem za jego koszulkę i pociągnąłem ją do góry, on w szoku szybko ją zniżył na dół, zanim zdążyłem cokolwiek zobaczyć.

-Co ty odwalasz?- syknął spięty

-Nic- krzywię się niezadowolony. Jest jeszcze jedna rzecz, którą muszę zrobić.

-Nie wiem co Ci jest, ale lepiej mnie zo...- złapałem za jego kroczę, pisnął w szoku. Wbił mocniej swoje ciało w ścianę. Uderzył mnie w twarz z otwartego liścia. Zabrałem rękę znudzony. Dowiedziałem się, tego co miałem, więc koniec mojej jakże ważnej misji.

-Już, możesz sobie...- patrzę na niego w szoku. Jest cały czerwony i ta jego pozycja. Ledwo co umie się utrzymać na drżących nogach. To zadziwiający widok. Nie zaszczycił mnie za długo tymi widokami, bo szybko wrócił do swojej poprzedniej postaci. Chciał pójść, ale mu na to nie pozwoliłem. Włożyłem nogę między jego uda, obejmując go w talii-Masz ciekawe reakcje- przyznaję z chytrym uśmieszkiem

-Co ty sobie myślisz?!- wbił palce w moje ramiona, później uderzał w moją klatkę.

-Nigdy wcześniej nie widziałem tyle emocji u ciebie.

-A co myślałeś? Może ty lubisz być dotykany, ale ja nie! Nie jestem tobą, idioto.

-Jeszcze zobaczymy- zniżyłem ręce na jego pośladki.

Wersja 1:

Zadrżał spinając mięśnie. Nic nie mówiłem, dostałem jeszcze kilka razy pięścią po plecach. Powoli zaczął rozluźniać mięśnie. Przyłożył klatkę do mojej, wtulając swoje ciało w moje, dotykając się każdym możliwym zakamarkiem.

-Dajesz mi się?

-Zamknij się, zboczeńcu. Myślisz tylko o jednym.

-Co się dziwisz? Tyle musiałem się powstrzymywać- położył brodę na moim barku. Aż nad to jest spokojny, za spokojny...włożyłem rękę pod jego koszulkę, przejechałem po jego brzuchu w górę. Ta płaskość, zahaczyłem o jego sutek.

-Nh- czy on właśnie... zaśmiałem się cicho, po raz kolejny zostaję walnięty w plecy.

-Czemu mi na to pozwalasz? Tak się boisz czy jesteś tak uległy?- odsunął się ode mnie, spojrzał mi w oczy. Otworzyłem lekko usta, widząc jego zawstydzenie.

-Mówiłem, abyś się zamknął.

-A czemu? Chciałbym znać odpowiedź- znów dotykam jego krocza. Spuścił głowę, wbijając palce w moje ramiona-Spójrz na mnie. Będziesz zaraz płakać?

-Tak.

-Co?- odepchnął mnie z całej siły od siebie. Jak najszybciej wybiegł z ciemności, zostawiając mnie w oniemieniu. Patrzyłem w miejsce gdzie jeszcze niedawno był. Zacisnąłem pięści, później łącząc swoje ręce, przeplatając palce. Dotykałem go...w taki sposób...chciałbym jeszcze. Chcę jeszcze jego ciepła, jego ciała w swoich objęciach...tych słodkich, tłumiących w sobie jęków. Wybiegłem, muszę z nim porozmawiać!







***Chcecie 2 wersję? Plus zakończenie tego bonusu, jak i kilka innych? ***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro