Bonus 3
Nie możliwe, aby to był sen. Szybko się ubrałem i wyszedłem z pokoju. A nie...chwila. Był...wczoraj nie zdołałem go dogonić i zamknął się w swoim pokoju, po czym, zły na niego sam zamknąłem się u siebie i przeklinałem kilka godzin.
Ta, wszystko jasne. Wszedłem do stołówki, zjadłem coś. Muszę jeszcze porozmawiać z dziewczynami. Nie wybaczę im tego kłamstwa. Po cholerę mnie okłamały?! Zrobiły ze mnie tylko idiotę! Wstałem i ruszyłem odważnym krokiem w stronę boiska. Kiedy już miałem wyjść, stanąłem jak kółek. Widzę jakieś osoby. Te czerwone włosy należą do Gran, ale...nie wiem kto jest na jego kolanach. Obaj są do mnie tyłem. Chwila... robię krok w tył zdziwiony. Czy on właśnie uprawia sex z jakąś dziewczyną? Siedzi mu na kolanach i się wyrywa, ale spodenki są obok. No nie...serio? To jego dziewczyna czy zmusił ją? Któraś z drużyny? Ale ona ma długie zielone włosy...nie znam żadnej takiej...odwracam wzrok czerwony. Nie powinni robić takich rzeczy w takim miejscu. Odwracam się na pięcie, zrobiłem jeden krok i od razu walnąłem w kogoś. Zacisnąłem zły pięści. Spojrzałem na tą osobę. Jeszcze jego tu brakowało!
-Tak się wkurzyłeś, że jesteś tak czerwony?- patrzy na moje policzki krzyżując ręce.
-Zamknij się, idziemy- zasłaniam mu usta. Jeśli by nas zobaczył, obaj byśmy byli na straconej pozycji. Nie wiedział o co mi chodzi. Do póki nie spojrzał za mnie, przez chwilę wyglądał jakby był obrzydzony, a później tylko przewrócił oczami. Zabrał moją rękę z jego ust.
-Serio? Tak się zawstydziłeś czymś takim? Nie wiedziałem, że jesteś taką cnotką- zaśmiał się, odchodząc. Złapałem go mocno za rękę, kiedy byliśmy już w odpowiedniej odległości od tamtych.
-Wcale się nie zawstydziłem, po prostu... byłem zażenowany. Jak by to beznadziejnie wyglądało, gdybyś to ty robił takie rzeczy, taki zimny uke. Nie zadowolił byś kochanka w łóżku- zadrwiłem. Odwrócił głowę w drugą stronę.
-Zbok, myślisz o takich rzeczach?
-A ty nie?- wepchnąłem go do szatni, zamykając za sobą drzwi.
-Czego znów chcesz?- zmarszczył brwi.
-Zamknij się- pociągnąłem go na ścianę i pocałowałem. Trzymałem go, aby mi nie uciekł i tym bardziej nie uderzył. Nie odwzajemniał. Odsunąłem się niezadowolony-No weź~ Nie bądź taki sztywny, to tylko całowanie, sam mnie ostatnio pocałowałeś. Teraz też to zrób i ucieknij, jak przystało na Kopciuszka.
-Lepszego porównania nie miałeś?- wzdycha z ledwo widoczny rumieńcem-Puść mnie, nie wiem co chcesz zrobić, ale to na pewno nic dobrego.
-Dla ciebie nie, dla mnie tak- włożyłem nogę między jego uda. Podniosłem, aby dotknąć jego krocza. Jeszcze bardziej poczerwieniał na twarzy, wbijając ciało w ścianę-Nie wstydź się, jeśli będziemy to często robić, przyzwyczaisz się.
-Znalazłeś sobie świetną zabawę, ale mnie ona nie bawi. Nie jestem twoją zabawką, idź sobie do jakieś dziewczyny.
-Wybrałem ciebie, śnieżynko~- szepnąłem mu do ucha, po czym przegryzłem jego płatek. Zadrżał, poruszałem nogą. Ciekawe ile zajmie doprowadzenie go do erekcji.
-Pewnie to twoja zemsta lub zazdrość, ale to na ciebie bardziej lecą dziewczyny. Więc mnie zostaw. To jest nękanie i molestowanie seksualne.
-Wiem, że tego chcesz.
-Niby od kiedy?
-Od kiedy się poznaliśmy- pocałowałem go, zaskoczony cicho jęknął mi w ustach. Pogłębiłem, dopiero po chwili odwzajemnił niechętnie. Przegryzłem jego dolną wargę. Puściłem jego ręce i objąłem go w pasie, przyciągając go do siebie. Odsunął mnie siłą. Cicho dyszał pod nosem.
-Masz przestać, idioto.
-Bo?- uspokoił oddech.
-Bo to- złapał za moje kroczę, podskoczyłem zdziwiony. Prawie go puściłem, ale nie tym razem.
-Dotykaj ile chcesz~- trzymałem mu tam rękę, próbował ją zabrać. Pchnąłem go na ziemię znów całując z uczuciem. Może inaczej powinienem to wszystko zrobić. Położyłem ręce nad jego głowę i trzymałem w swojej jednej. Włożyłem drugą pod jego koszulkę, dotykam jego brzucha, jak i klatki. Niezłe ma mięśnie. Odsunąłem powoli twarz-Gazelle, boisz się? Nie jesteś gotowy? Czy po prostu nie chcesz robić takich rzeczy ze mną?- pytam spokojnie.
-Wszystko, a teraz puszczaj- znów się zaczyna wiercić. Wzdycham niezadowolony tą odpowiedzą.
-Czemu? Szczerze, nie zależy mi na tym, a powiedzmy na zwyczajnej bliskości. Sex to za szybko. Więc o to się nie martw, ale...czemu nie ze mną? Masz kogoś innego? Kochasz ją?
-Nigdy nie rozumiałeś homo, a jakoś się całujesz z chłopakiem, tulipanie. Kto mówił, że się zakochałem w dziewczynie?
-Zawsze jesteś nimi otoczony.
-To nie znaczy, że mi się podobają. Serio jesteś idiotą.
-Tak, tak, dobra- odpuszczam kłótnię, wolę zdobyć więcej informacji- A więc kto Ci się podoba?
-Nie twoja sprawa- spojrzał w bok
-Oj, no weź, nie bądź taki~ Jeśli to będzie ktoś inny niż ja, już Cię nie dotknę.
-Gran...- spiął momentalnie mięśnie, a mnie wmurowało
-Nie żartuj, powiedz chodź raz prawdę.
-Taka prawda, a co? Masz coś przeciwko?
-Tak, mam- zacisnąłem bardziej palce na jego nadgarstkach. Ktoś niespodziewanie wszedł do szatni, to były dziewczyny z mojej drużyny! Szlag! Na dodatek jesteśmy w szatni dziewczyn. Patrzyły na nas, po chwili rozniosły się po pomieszczeniu piski, jakieś nie zrozumiałe słowa, a jednej nawet poleciała krew z nosa.
-Mógłbyś mnie już puścić czy bardziej chcesz mnie skompromitować?- syczy niezadowolony.
-Ach, tak- szybko złapały nasz abyśmy dalej byli w takiej pozycji.
-Nie przeszkadzajcie sobie, w końcu Gazelle wyznał miłość? A teraz się na niego rzuciłeś jak zwierzę? Opowiedzcie wszystko z szczegółami, wysłuchamy.
-Przestańcie! Oczywiście, że nie!- wstałem z niego.
-Dalej będziecie to ukrywać? Dobra, a więc. Ten tutaj chłopak- wskazuje na wstającą mrożonkę-Jest w tobie zabujany po uszy, ty w nim też. Przemyślcie to, dajemy wam czas.
-Co wy jesteście?! Nie będziecie decydować o naszych uczuciach!- białowłosy tylko wzdycha i skierował kroki w stronę wyjścia. Złapałem go za rękę-Nie wychodź.
-Dalej chcesz drążyć to coś? Ty mnie nie kochasz, wiem to- zabrzmiało to, jakby...
-A co jeśli kocham?
-...Nie wydurniaj się, to nie jest zabawne.
-No, nie jest- zamknąłem go w swoich objęciach-Jestem w tej chwili całkowicie poważny, pamiętasz te dziwne wyznanie ostatnio? Ono było prawdziwe- zacisnął palce na moich plecach.
-Znów mnie wkręcasz?
-Oczywiście, że nie. Tym razem przynajmniej nie. Dlatego...powiedz mi czy to co mówiłeś, było prawdą?- pytam z nutką nadziei w głosie.
-N...- zadrżał, chyba dziewczyny mordują go wzrokiem-No...tak...nie bawią mnie takie rzeczy, mówiłem to na poważnie- odsunąłem się z uśmiechem.
-Kocham Cię- zadrżał na to wyznanie
-Ja ciebie też- słyszymy piski i płacz wzruszenia. One serio psują cały nastrój. Z resztą, położyłem rękę na jego policzku i pocałowałem, nie był z tego powodu zadowolony, ale odwzajemnił. One padły na zawał. Odsunąłem od niego twarz-A teraz marsz na trening, lepiej się nie spóźnij. W końcu dalej próbujesz być najlepszy.
-Jestem najlepszy!
-Ciekawe dla kogo.
-Dla ciebie.
-...Może- zgasił mnie
-Będę wracać, pa- macha i wychodzi.
-Ja też lepiej pójdę.
-Możesz zostać, powiemy Ci wszystko co i jak powinieneś wiedzieć o nim.
-Wiecie więcej niż ja?
-Mhm, ma wrażliwą szyję na pocałunki. Nawet znamy pozycję w jakiej chciałby przeżyć pierwszy raz.
-Nie interesuje mn...mówcie dalej- siadam na ławce. Słucham ich przez godzinę. Nie wiem skąd tyle rzeczy wiedzą na jego temat, ale je wszystkie wykorzystam. Uśmiecham się do siebie na myśl o nim. Nigdy nie wierzyłem, że kiedyś się w nim zakocham, a tu nagle coś takiego...ha ha, po treningu chcę go znów zobaczyć. Moją ukochaną śnieżynkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro