Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bonus 2

***Chcieliście, to macie. Mam nadzieję, że się wam spodoba❤️😁***

-Nigdy wcześniej nie widziałem tyle emocji u ciebie.

-A co myślałeś? Może ty lubisz być dotykany, ale ja nie! Nie jestem tobą, idioto.

-Jeszcze zobaczymy- zniżyłem ręce na jego pośladki.

Wersja 2:

Złapał za moje nadgarstki, a bardziej zmiażdżył mi je.

-Nie dotykaj mnie- syknął przez zęby nienawistnie. Serio myśli, że się go posłucham? Przycisnąłem go do ściany swoim ciałem, włożyłem ręce pod jego koszulkę. Dotykam go z chamskim uśmiechem, którego nie widzi. Cały czas walił mnie po plecach i coś krzyczał. Teraz wiadomo kto jest silniejszy. Kiedy przestał się tak wyrywać, delikatnie odusnąłem od niego swoje ciało. Patrzę mu w oczy- Nienawidzę Cię- wow, widzę tą jego nienawiść. Coraz bardziej mnie to podnieca~

-Nie obchodzi mnie to, śnieżynko.

-Nie nazywaj mn...- podskoczył czując moje ręce pod jego spodenkami na tyłku.

-Coś nie tak? Chyba chciałeś coś powiedzieć- drwię. Znalazłem sobie bardzo fajną zabawę. Lepiej by było gdybyśmy byli w moim pokoju. Nie można mieć wszystkiego. Zbliżyłem do niego twarz. Był cały spięty i jakimś cudem powstrzymywał wielkiego buraka. Ale czy tego chciał czy nie, widziałem ten rumieniec na jego policzkach. Pasują do niego-Nic już nie powiesz?~- wbił bardziej ciało do ściany. Zaśmiałem się krótko, liznąłem jego wargi. Poczułem jak stanęło mu serce. Sam ledwo co utrzymywałem spokój, może dlatego, bo to mnie bardziej bawi niż zawstydza lub stresuje?

-Puszczaj- spojrzał w bok

-Nie, niby czemu miałbym to zrobić?- zamknął oczy, delikatnie drżąc.

-Nie baw się mną.

-Bo?

-Bo serio chciałbym sexu, Burn- spojrzał na mnie, osłupiałem, w jedną sekundę całkowicie opuściła mnie cała pewność siebie. Wykorzystał to i odepchnął mnie z całej siły i uciekł. Chwilę musiałem poukładać wszystko w głowie. Jak śmie tak żartować?! Biegnę za nim.

Wersja 3:

-Czemu mnie tak dotykasz?- patrzy na mnie chłodno. Znów ta jego obojętność, a przez chwilę było fajnie-Mógłbyś mnie już puścić? Macaj kogoś innego.

-Jakoś nie, nie chcę mi się.

-Jesteś tego pewien?- dziwnie zabrzmiał

-Tak- położył dłoń za moją głowę wczesując palce w moje włosy-Co ty...?- nie dokończyłem, gdyż złączył nasze usta w pocałunku. Całe moje ciało ogarnął paraliż. Odsunął mnie odpychając moje ciało od swojego i pobiegł gdzieś. Co się właśnie stało? Dotykam swoich ust. To ciepło...czy on na serio to zrobił? Może to jakieś zwidy? Nie wierzę...ruszyłem za nim w pogoń. 

Połączone wersje:

Zbiegł, a bardziej przeskoczył wszystkie schody. Zrobiłem to samo, ominęliśmy kilku zawodników z różnych drużyn. Wyciągnąłem w jego stronę rękę, skręcił w ostatniej chwili w lewo. Zwinnie mnie omijał, a jak go tylko dotknąłem, od razu odsuwał, jakby każdy mój dotyk go parzył. Dość tego, kopnąłem go w nogę, przez co z hukiem upadł na ziemię. Usiadłem mu na miednicy. Trzymałem mocno jego nadgarstki przy jego głowie.

-Już mi nie uciekniesz.

-Każdy może nas teraz zobaczyć, nie chciałbyś, tak jak i ja, aby zaczęli rozsiewać jakieś głupie plotki- ma rację, wolę uniknąć czegoś takiego. Jednak...teraz powinni być wszyscy zajęci. Boisko blisko nas należy do Reize i Gran, a oni skończyli nie dawno trening, czyli najprawdopodobniej są już w pokojach.

-Lepiej mów, czemu to zrobiłeś.

-Co takiego?

-Przestań udawać! Łaskawie powiedz w prost czego chcesz! Co się dziwisz, że Cię dotykam, aby sprówokować?! Gdybyś wszystko mówił co powinieneś lub chociaż pokazał, było by lepiej!- cały czas patrzyłem mu poważnie w oczy. Te jego obojętne spojrzenie...

-Chcesz, abym powiedział Ci co czuję? Czego tak naprawdę chcę?

-Tak- odwrócił wzrok na ułamek sekundy. Przegryzł wargę jakby sam z sobą prowadził kłótnię w myślach.

-Nie będziesz się śmiać, ani poniżać?

-Nie wiem, zastanowię się- coraz bardziej jestem ciekawy. Wzdycha rozczarowany mną.

-Nie czujesz tego? Nawet nie widzisz? Pozwoliłem Ci się dotykać... pozwalałem na wszystkie krytyki, bez wyjątku. Znosiłem twoje głupie przezwiska i bezsensowne kłótnie. Pragnąłem twojej uwagi, dotyku, bliskości, twego ciepła. Tak jak i bijącego dla mnie twojego serca. Abyś patrzył tylko na mnie, grał ze mną i wyłącznie cieszył się przy mnie. Abym to ja był powodem twojego szczęścia, uśmiechu i śmiechu- powiedział to z łagodnością i spokojem, jakiej jeszcze nigdy od niego nie słyszałem.

-Gazelle...

- Po prostu... chcę powiedzieć...a-abyś...ze mnie zszedł. Już, miednica zaczyna mnie boleć- znormalniał-Mógłbyś w końcu podnieść ze mnie swoje cztery litery?- teraz to na poważnie osłupiałem.

-Ty...!- zacisnąłem zęby zły.

-Co ja? Zawiedzony? Serio myślałeś, że mówię prawdę? Jestem chłopakiem, sam mi to powiedziałeś, kilka lat temu. Nigdy byśmy nie mogli być razem. Lepiej idź do kogoś innego, jak zwykle. W końcu tyle dziewczyn na ciebie leci. Taki jesteś wspaniały- mówi z ironią. Po jego policzku spłynęła łza. Po chwili zaczęło spadać na nie jeszcze więcej. Patrzy na mnie zdziwiony-Płaczesz?- zamykam mokre od łez oczy-Burn...

-Czemu miałbym Cię dotykać, jak nie dlatego, bo mi się podobasz? Serio masz mnie za takiego zboka? Ja od zawsze...- ścisnąłem palce-Od tak dawna coś do ciebie czułem, moje serce przyspieszało tylko kiedy byłeś blisko, kiedy czułem twój obojętny wzrok na sobie, jak słyszałem twój spokojny głos. W tedy byłem głupi, nie znałem tego uczucia, jakim Cię później zacząłem dażyć...ale jak miałbym osiągnąć mój cel, jak nawet przyjaciółmi nie jesteśmy? Tylko kiedy zaczynałem kłótnie lub coś, dopiero rozmawialiśmy. Dlatego tyle ich było, chciałem być z tobą jak najwięcej...jak najbliżej- nastała cisza, dla mnie trwała całą wieczność. W końcu z niego wstałem.

-Mówiłeś serio?

-Nie, kłamałem- uśmiechnąłem się bezczelnie-A co? Przejąłeś się? Osoba, która nie ma uczuć? Ciekawe- prychnąłem-Spadam, nara- machnąłem niedbale ręką i poszedłem do siebie.















































































































Wyrwałem się haotycznie do siadu, rozejrzałem się spanikowany po pokoju.

-To był...sen?- pytam sam siebie.




*** Od razu mówię, że zapowiadam 3 bonus***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro