• Jak się poznaliście [J-Hope, Jungkook, V, Suga] •
J-Hope
Hoseoka poznałeś jeszcze przed debiutem, jednak byliście dla siebie jedynie przyjaciółmi. O ile ty byłeś świadomy swojej orientacji, tak on był całkowicie heteroseksualny, lecz nadal się przyjaźniliście, a Jung nie był wrogo nastawiony do twojej orientacji. Niestety, przez kilka lat żyłeś w pieprzonym friendzone.
Gdy skończyłeś szkołę w waszym rodzinnym mieście, przeprowadziłeś się do Seulu, by tam rozpocząć pracę i rozejrzeć się za studiami. Aby podjąć dobry wybór, zdecydowałeś się na rok przerwy od nauki, żeby w spokoju trochę zarobić i poszukać odpowiedniej uczelni z profilem, który aż krzyczałby: "[T.I], złóż tu papiery!". Miałeś również cichą nadzieję, że uda ci się spotkać z Hoseokiem inaczej, niż na Face Time lub kakaotalk. Tęskniłeś za przyjacielem, który latał po świecie, dawał z chłopakami najlepsze koncerty i robił to, co kochał. Przez te wszystkie lata spotkałeś go zaledwie kilka razy przez chwilę w rodzinnym mieście, bo w końcu Hoseok wolne dni spędzał raczej z rodziną.
I tutaj cię zaskoczył. Podczas któregoś z weekendów przyjechałeś do domu z jedną walizką. Zazwyczaj twoja mama wyjeżdżała po ciebie na dworzec, by przywitać cię od razu po wyjściu z pociągu i żebyście razem wrócili samochodem do domu. Teraz jednak przeprosiła cię, że nie może przyjechać, bo padł samochód. Wziąłeś więc taksówkę i tak dostałeś się do byłego miejsca zamieszkania.
Wszedłeś do środka i wszystko wyglądało tak, jak zawsze, nawet jeden i ten sam panel się poruszał, gdy się na nim stanęło. Jedyną rzeczą, która nie pasowała do stałego wystroju mieszkania, była stara, znoszona kurtka z Supreme, wisząca na wieszaku przy drzwiach. Rozpoznałbyś ją wszędzie, ale nie wierzyłeś, by Hoseok wpadł w niezapowiedzianą wizytę, w dodatku w kurtce, którą już dawno powinien wyrzucić, bo miał zapewne tonę lepszych.
No i masz babo placek. Nie uwierzyłeś, a tu zza rogu wyskoczył ci roześmiany Hoseok, który wyściskał cię tak mocno, że omal nie wyplułeś płuc. Cóż, odwdzięczyłeś się tym samym i za gówniarza z jego strony nazwałeś go koniem.
Jungkook
Twoja starsza o kilka lat przyjaciółka wbiegła ci do mieszkania niczym torpeda, rzucając już w drzwiach: "[T.I], nie uwierzysz".
— No nie uwierzę, co jest?
— Dostałam pracę!
— Racja, nie uwierzę.
Ale [I.T.P] była całkowicie całkowicie poważna. Szukała zatrudnienia już od kilku miesięcy, ale miała z tym trudności, bo według każdego rekrutanta skończyła jakąś śmieszną, małą uczelnię, o której pewnie nikt nie słyszał, a on nie będzie ryzykował. Tak więc wystawiali ją za drzwi z kwitkiem i pstryknięciem w nos, ale ta się nie poddawała i uparcie łaziła, szukając ogłoszeń i na ulicy, i w internecie.
A to, że skończyła studia, a skończyła jako szatniarka na siłowni, do której karnet kosztował tyle, ile twoja pensja pomnożona kilkukrotnie, wcale jej nie ubliżało. Cieszyła się z sukcesu, jakim było znalezienie pracy. Nieważne, jakiej.
Przez kilka następnych miesięcy mówiła ci po swojej zmianie, kto dzisiaj przyszedł do niej odebrać klucz do szatni i skomplementować jej cudną, słowiańską urodę (sam kiedyś przyznałeś, że gdybyś nie był gejem, sam mógłbyś na nią polecieć). Nie było dla ciebie żadną nowością, gdy rzuciła jakimś znanym nazwiskiem, albo pseudonimem, a na siłownię przychodził sam Jeon Jungkook, na którego punkcie, gdy jeszcze byłeś zajaranym k-popem nastolatkiem, miałeś małego fioła. Tym razem, kiedy wróciła do mieszkania, a wynajmowaliście je razem, nie powiedziała, kto skomplementował ją, a to, że ktoś zapytał o jej przyjaciela, który był tutaj z nią kilka dni temu.
Zmarszczyłeś czoło ze zdziwienia, bo byłeś jedynie szarym Europejczykiem w wielkim Seulu i nie wyróżniałeś się niczym, poza narodowością. W ciągu mieszkania w tym mieście spotkałeś Polaka może dwa razy, nie licząc przyjaciółki.
— Czekaj, ktoś pytał o mnie?
— Nie jakiś zwykły ktoś.
— No chyba mi nie powiesz, że G-Dragon.
— Aż tak to nie szalejmy — powiedziała, starając się nieudolnie zakryć wstępujący na jej twarz uśmieszek.
— Słucham więc — naprawdę byłeś ciekawy, co ta szalona dziewczyna wymyśliła, a sądząc po jej uśmieszku, to na pewno chciała cię zrobić w konia.
Cóż. Tym razem się pomyliłeś, bo gdy wypowiedziała "Jungkook" jej twarz była tak poważna, że miałeś ochotę zapytać, czy nikt jej nie podmienił.
Za jakiś czas [I.T.P] miała do załatwienia ważną rodzinną sprawę, lecz problemem okazał się jej szef. Powiedział, że nie da jej na ten dzień wolnego, bo w pracy nie było tego dnia nikogo, kto mógłby ją zastąpić, a na nikogo spoza personelu nie chciał się zgodzić. W końcu jednak udało jej się go ubłagać, gadając mu przez bite kilka godzin, że jej przyjaciel, który z nią mieszka, to najbardziej sumienny człowiek na tej planecie i nadaje się idealnie. Tak więc na ten jeden dzień przejąłeś jej obowiązki i pojawiłeś się w pracy trochę za wcześnie, czym zapunktowałeś u szefa dziewczyny, a ona nie straci przez ciebie roboty.
Twoja zmiana miała zacząć się punktualnie w południe, a kiedy zaczynałeś, Jungkook był już obecny na sali. Choć w głowie tłumaczyłeś sobie, że [I.T.P] na pewno żartowała, to jednak zastanawiałeś się, czy Jeon cię zauważy i podejdzie porozmawiać, a nie tylko zwrócić kluczyk.
Ktoś podszedł do lady, gdy akurat cię przy niej nie było, lecz widziałeś kątem oka stojącego tam chłopaka. I prawie stanęło ci serce, gdy szedłeś na swoje miejsce, a o blat stał oparty łokciem nie kto inny, jak Jeon Jungkook.
— Noona mówiła ci, że o ciebie pytałem?
V
Miałeś zastrzyk szczęścia i udało ci się wkręcić jako barman na jakąś imprezę, na której co chwila przemykała ci przed oczami jakaś znana aktorka czy idol. Również zaskoczeniem nie był dla ciebie taki Kim Taehyung, który swoją drogą do wyboru miał jeszcze trzy bary, a zawsze decydował się pić przy tym, który ty obsługiwałeś.
Większość towarzystwa była już zupełnie pijana, a ty niekiedy kręciłeś głową z politowaniem, kiedy jakaś znana osobistość, na co dzień będąca przykładem, jak się zachować, żyjącym savoir vivrem, potykała się o własne nogi, a przez resztę życia na pewno będzie chciała zapomnieć o tym wieczorze. Mężczyźni zostawili swoje marynarki na oparciach krzeseł, a kobiety narzekały na długie suknie, w których wyglądały zjawiskowo, a które mogły być przyczyną ich dzisiejszego zgonu w połączeniu ze szpilkami i alkoholem. Ty natomiast byłeś trzeźwy jak nic i pozbyłeś się niewygodnej koszuli na rzecz t-shirtu z Tylerem Glennem. Nikt już w tym stanie nie zwróci uwagi na nazwisko homoseksualnego artysty na koszulce jakiegoś europejskiego barmana.
No, chyba że nazywa się Kim Taehyung.
Właśnie podałeś drinka młodej dziewczynie, gdy o dosyć wysoki blat oparł się twój dzisiejszy stały klient. Wziąłeś więc szklankę, pytając, co teraz sobie życzy, uśmiechając się nieco bardziej szczerze, niż do pozostałych, bowiem Kim poza złożeniem zamówienia za każdym razem zostawał na chwilę pogadać zupełnie o niczym. Raz narzekał na słabe alkohole u innych barmanów, choć serwowaliście to samo, innym razem, że gdy tańczył z Seokjinem, ten stanął mu na stopę. Biedak, no.
— Colę — powiedział krótko, przecierając dłonią twarz, a przy okazji burząc ułożoną grzywkę, czym nie bardzo się przejął.
— Przechodzimy na abstynencję? — Zapytałeś, podając chłopakowi napój. Kiwnął głową, starając się patrzeć na ciebie w miarę przytomnie. — Kiepsko wyglądasz.
— Jesteś siódmą osobą, która mi to powiedziała — przyznał, upijając łyk. — Dlatego chyba już nie piję. Dzisiaj — zastrzegł, uśmiechając się nikle, lecz doskonale wychwyciłeś delikatnie uniesiony kącik ust. — Chłopaki chcą zawołać mi ochronę i odstawić do dormu.
— Może to dobry pomysł.
— Może, ale to później. Najpierw chcę trochę wytrzeźwieć, żeby z tobą porozmawiać.
— Przecież rozmawiamy — zauważyłeś, uśmiechając się głupkowato. Twoja pewność siebie gdzieś uleciała, gdy zdecydowanie pijany młody mężczyzna świdrował cię wzrokiem, chyba nawet przygryzł wargę, lecz dalej starał się być gentlemanem.
— Chcę cię zapamiętać, a jeśli nie przystopuję, to chuja zapamiętam. Potem możemy już nie mieć okazji.
— Chciałbyś kolejną okazję?
— Chciałbym. — Wydawało ci się, że dzięki rozmowie i napoju, który nie miał w sobie procentów, Taehyung naprawdę trochę wytrzeźwiał. Składał całe zdania, a jego wzrok nie był już taki rozbiegany, jak wcześniej. W pewnym stopniu ucieszyło cię to jedno słowo, które padło z jego ust, jednak miałeś świadomość, że dalej jest zamroczony alkoholem i mógł to powiedzieć pod wpływem chwili. Jutro pewnie nie będzie cię pamiętać. — Rozmawiam z tobą jak kumplem. Nie jesteś żadnym znanym człowiekiem, na pewno wiesz, kim jestem, a mimo to rozmawiam z tobą jak z takim Jeonggukiem, chociaż królik się upił i to chyba jego trzeba odstawić.
Potem rozmawialiście o niczym, aż do momentu, kiedy zniknięciem Taehyunga zainteresował się lider. Namjoon w pierwszej kolejności obszedł bary, a gdy zobaczył młodszego kolegę w momencie, jak sprzedawał ci jakiś komplement, pokręcił głową i podszedł do was. Z tobą krótko się przywitał, zaś Kima poklepał po ramieniu, mówiąc:
— Zbieramy się. Kook się upił i podrywa Yoongiego hyunga.
Chłopak, zanim się oddalił, poprosił cię o imię.
— [T.I].
— Fajna koszulka, [T.I]. Do zobaczenia.
Nie miałeś jeszcze pojęcia, że "do zobaczenia" nie było tylko pustym pożegnaniem.
Suga
(Proszę wybaczyć długość, ale o czym i jak długo można gawędzić w takich okolicznościach?)
Jeszcze się uczyłeś, gdy postanowiłeś odciążyć trochę rodziców, ucząc się przy okazji nieco samodzielności, szukając pracy. I znalazłeś ją. W warzywniaku na kasie, ale to zawsze coś i wcale nie uraziło twojej dumy, a sklep nawet przypominał ci Biedronkę.
Zaczynałeś właśnie przerwę, więc na twoim stanowisku zastąpiła cię koleżanka z Korei, u której wcześniej załatwiłeś sobie papierosa, bo swoje zostawiłeś w plecaku, który spokojnie spoczywał pod biurkiem w twoim pokoju. Znalazłeś się już na zewnątrz obok drzwi z tyłu budynku. Chwilę po prostu pooddychałeś powietrzem, które zamiast pachnieć warzywami i świeżo przywiezionym koperkiem, waliło spalinami. Uroki centrum stolicy.
Z zamiarem zapalenia przetrzepałeś wszystkie kieszenie bluzy i spodni i, cholera jasna, ani śladu papierosa. Z cichym warknięciem osunąłeś się przy ścianie i usiadłeś na zimnym schodku, co akurat miałeś w czterech literach. Najwyżej złapiesz wilka, przed którym tak ostrzegała babcia.
— Do którego boga się modlisz?
Natychmiast podniosłeś głowę, zauważając kilka kroków od siebie jakiegoś mężczyznę, któremu musiałeś poświęcić kilka chwil, by spróbować go rozpoznać. No i owszem, rozpoznałeś, jednak dalej w spokoju zajmowałeś swój ulubiony schodek i zastanawiałeś się nad odowiedzią.
— Modlę się do latającego boga spaghetti, bo ten, o stamtąd — spojrzałeś na niebo — chyba by zstąpił na Ziemię i mi wjebał, że Go proszę o papierosa.
— Wyszedłeś zapalić bez papierosa? — Zaśmiał się cicho, sięgając do maski, którą miał na twarzy, jednak ostatecznie zrezygnował ze zdjęcia jej. Prywatność ma swoją cenę.
— Swoich nie mam. Miała mi dać koleżanka, ale najwyraźniej oboje zapomnieliśmy.
Między wami zapanowała cisza. Yoongi przez chwilę po prostu stał i patrzył na twój profil, kiedy wzrok wbiłeś gdzieś daleko przed sobą. Reklamówka z logiem sklepu, w którym pracowałeś, zaszeleściła, a potem znowu pojawiła się cisza.
— Nie mam innych, więc wybacz, jeśli miętowe są dla ciebie pedalskie. — Podniosłeś głowę, a chłopak stał teraz o wiele bliżej i wyciągnął w twoją stronę otworzoną paczkę papierosów. — Streszczaj się, albo idę, bo ręka mi marznie.
Posłusznie wziąłeś jednego i podziękowałeś.
— Nie ma sprawy. Cześć.
Teraz, gdy się oddalił, o wiele bardziej potrzebowałeś zapalić.
• ktoś mi powie, dlaczego nie mogę dodać więcej tagów, niż #bts? •
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro