Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Blanket Kick (Suga) cz.2

P.W (punkt widzenia) Sugi

J-jinjja...

To nie może się dziać.

Ona odebrała telefon i teraz słyszę jej głos. Głos, wypowiadający moje imię.
Pierwsze, co poczułem to radość. Potem nadeszła euforia i wrażenie przebaczenia. Szybko wstałem z łóżka, z wielkim uśmiechem ulgi na mojej twarzy, i złapałem się jedną ręką za tył głowy, prawie wyrywając sobie włosy. Jednak nadeszło też zdziwienie, niedowierzanie i strach.
Gdyby była tylko zła, bądź przygnębiona nadal odrzucałaby moje mizerne prośby i przeprosiny. Pomimo mojej radości z usłyszenia jej głosu, wiedziałem, że coś jest nie tak.
- J-jagiya... Czy ty... Jak s-się... - zacząłem się jąkać, a raczej zapominać o co chciałem zapytać
Naprawdę nie wiem od czego zacząć i co mną teraz kieruje. Strach? Radość? Zdziwienie...? Czy może złość, za to, że nie powiedziała mi wcześniej i cały ten czas kłamała o swoim samopoczuciu i zdrowiu?

Nie bądź idiotą. Przecież ty ją kochasz.

Czyli jednak brak snu przez 48 godzin daje się we znaki, skoro mówię sam do siebie. Potrząsnąłem głową i wróciłem myślami do teraźniejszości.

- Yoongi, tak bardzo Cię przepraszam... - jej głos łamał się miejscami i wyraźnie płakała - Nie chciałam tego robić...

Nagle ogarnęła mnie panika. Nigdy nie widziałem jej płaczącej, a tym bardziej nie słyszałem jej głosu w tym stanie.

- _______, spokojnie! Czego robić? Gdzie jesteś?! - momentalnie zacząłem zbierać swoje rzeczy, gotowy do wyjścia i nagle uświadomiłem sobie - ....co z dzieckiem?

Przez pewien czas nie odpowiadała, próbując złapać oddech w przerwach od płaczu, jednak wykrztusiła krótkie zdanie

- P-przyjdź do sadu przy parku... Proszę Cię... - i zanim mogłem cokolwiek powiedzieć, rozłączyła się

Praktycznie nie myśląc, wystrzeliłem jak pocisk z budynku i zacząłem biec w kierunku sadu wiśni.

"Już nie biegaj tyle"

Rozpatrywałem każde moje słowo wypowiedziane do niej tamtego dnia, jak i to, co mówiła ona. Tak łatwo rozmawiała z tym chłopcem i wiedziała jak go uspokoić, w przeciwieństwie do mnie. Teraz dopiero rozumiem, że pewnie jej wewnętrzny instynkt, wraz z estrogenami, wzięły górę podczas tamtej sytuacji.
Zastanawiam się, czy w ogóle dobrowolnie chciała mi powiedzieć o ciąży. Nadal nie rozumiem jej strachu przed moją potencjalną reakcją - doskonale wiedziała, że może mi powierzyć swój każdy sekret, bądź problem.

Może dlatego, że tak często mówiłeś jej jak bardzo nie lubisz dzieci, kretynie?

Jednak teraz...

Jednak teraz, wiedząc o tym, że _____ nosi moje dziecko, zdaję sobie sprawę, że chcę być przykładnym ojcem. Chcę wychować z ______ owoc naszej miłości, nawet jeżeli oznacza to koniec mojej kariery.
Ledwo łapiąc oddech, dobiegłem do sadu okrytego białymi płatkami wiśni i zobaczyłem ją, siedzącą na ziemi. Nawet odległości kilku metrów mogłem zobaczyć jak się trzęsie i szlocha. Zrobiłem kilka kroków do przodu i w pewnym momencie płyta chodnikowa przesunęła się pod moim ciężarem, przez co wydała głośny jęk. ______ nagle się odwróciła, a ja z przerażeniem spojrzałem na nią.
Była blada jak ściana, a jej oczy podkrążone, spuchnięte i czerwone od płaczu. Wyraźnie nic nie jadła od tych kilku dni, co w jej stanie może być śmiertelne dla dziecka, a mnie przyprawiło o ogromne wyrzuty sumienia, że ja zostawiłem samą. Jej ubrania były te same jak wcześniej, tylko brudne i w paru miejscach lekko porwane.
Bezgłośny jęk uciekł z moich ust i upadłem na kolana przed nią. Tak szybko jak byłem skulony, objęła mnie i zaczęła płakać.

- P-przepraszam.... - wyszeptała, a ja mogłem poczuć jej płytki oddech na swojej szyi
- Za c~ - powoli zacząłem podnosić głowę, kiedy zobaczyłem bandaże wystające spod jej koszulki - ________.... Co ty zrobiłaś?!

Wyrwałem się z jej objęcia i popchnąłem ją na plecy, starając się podnieść jej bluzkę. Miotała swoimi rękoma, za wszelką cenę nie chcąc abym to zrobił. Przygwoździłem jej nadgarstki do ziemi swoimi dłońmi i zębami podtoczyłem jej koszulkę na wysokość siódmego żebra.
Moje oczy raptownie się rozszerzyły, a ja przestałem oddychać. Cała dolna partia jej torsu była zabandażowana, a w jednym miejscu można było zobaczyć przeciekającą krew. Szybko popatrzyłem, gdzie opatrunki mają największą grubość i było to podbrzusze. Nie żołądek, nie klatka piersiowa, a kobiecie łono. Mój wzrok powędrował do jej oczu, jednak były one ciasno zamknięte, a łzy spływały po jej policzkach.

- ________, CO TY ZROBIŁAŚ?! CZEMU ABORCJA!? - zacząłem krzyczeć, a gniew kierował moimi akcjami; chwyciłem jej ramiona i brutalnie ją podniosłem aby miała oczy na mojej wysokości - PATRZ SIĘ NA MNIE JAK DO CIEBIE MÓWIĘ! - zagrzmiałem i chwyciłem ją za szczękę, na co ona otworzyła oczy i spojrzała prosto w moje czarne źrenice

Spojrzałem w jej oczy i zobaczyłem strach.
Strach przede mną.

Teraz rozumiem jej obawy przed moją reakcją.

Puściłem jej ramiona i nagle pod moimi powiekami zaczęły się gromadzić łzy. Niekontrolowanie objąłem _______ i ukryłem swoją twarz w zgięciu jej szyi i barku.
Nastała kompletna cisza, jednak ja w głowie ciągle słyszałem swoje krzyki: "czemu", "to nie powinno mieć miejsca", "czemu opuściłeś ją", "to przez ciebie wasze dziecko nie żyje".

- N-nie chciałam tego robić... Teraz to tak boli.... - jej głos był kruchy, jakby miał zaraz się rozpaść na milion kawałków - W-wybacz mi.... - zaczęła krztusić się na własnych łzach

Oderwałem się i wytarłem kciukiem jej spływające łzy. Spojrzała na mnie i spod zrozpaczonej maski jej twarzy uciekł uśmiech. Opuściła głowę, opierając czoło na moim i mogłem zobaczyć na jej brzoskwiniowe usta układające się w uśmiech. Właśnie chciała coś powiedzieć, jednak objąłem jej policzek dłonią i wyszeptałem 
- To ja przepraszam - podniosłem jej podbródek moimi dwoma palcami i zostawiłem na jej pięknych ustach pocałunek

Odwzajemniała go, jednak nagle rozdzieliła się i skuliła, łapiąc się za brzuch. Wiatr zawiał mocniej i bardzo dużo białych płatków wzniosło się do góry, na chwilę zasłaniając mi widok. Kiedy kwiaty opadły zobaczyłem, że ________ prawie leży i tylko opiera się na chyboczącym się ramieniu. Szybko przysunąłem się do niej i ułożyłem ja w swoim objęciu. Mówiła pod nosem "boli, tak bardzo boli" i nadal trzymała za brzuch, na co rozszerzyłem oczy i szybko odgarnąłem jej ręce.

Obraz, który miałem teraz przed oczami był widokiem moich koszmarów.

Miała na koszulce plamę krwi, a jej bandaż przeciekał.

- ______, _______ spójrz na mnie - lekko potrząsnąłem jej policzkiem, przez co uniosła powieki i spojrzała na mnie - W jakich warunkach oni ci to robili?

Zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu, opierając ją na mojej ręce. Wygląda, jakby traciła ostatki energii i wszelkie kolory na twarzy
- Powiedzieli....powiedzieli, że wszystko po zabiegu będzie dobrze... Zrobili to szybko... Dzisiaj wypuścili mnie do domu.... Nie pamiętam w jakich warunkach, Suga..... - wypowiadając ostatnie słowo wypuściła oddech, jakby wzdychała; uniosła rękę i otarła wierzch dłoni o moją skroń, a potem policzek - Dziękuję, Yoongi.... - wycedziła, a następnie jej ciało stało się bezwładne

Patrzyłem się z przerażeniem w jej oczy, które się nie ruszały, a ich uwaga była skupiona na moich.

- ______,przestań.... - kącik moich ust wygiął się do góry i lekko potrząsnąłem nią, jednak nie było odpowiedzi - _______? ________, nie! Nie nie nie! - kiedy zdałem sobie sprawę co właśnie się stało, moimi myślami zawładnęła zgroza

Przytuliłem to małe, kruche ciało do siebie i zacząłem płakać jak i zarazem krzyczeć. Nie mogę w to uwierzyć, że jednego dnia straciłem moją ukochaną, jak i nasze nienarodzone dziecko.
Nie chcę wierzyć w świat realny - nie chcę już więcej żyć na tak okrutnym świecie, bez żadnego celu. Nie bez _______.

Ona była moim życiem.

*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
Nagle ocknąłem się ze snu, cały zdyszany i spocony. Było ciemno, ale spojrzałem na telefon, który wskazywał godzinę 3:21.
Zacząłem kopać swój koc i resztę pościeli. Szybko odwróciłem się i zobaczyłem _______ leżącą przy moim boku. Praktycznie nie myśląc, odkryłem kołdrę i odgarnąłem za dużą koszulkę _______ i spojrzałem na jej brzuch.
Zero wybrzuszeń.
Zero blizn.
Zero ran.
Zero krwi.

Dla pewności przyłożyłem głowę do jej podbrzusza i nasłuchiwałem jakichkolwiek odgłosów.

- Yoongi, kochanie, możesz mi wytłumaczyć co ty do cholery robisz? - gwałtownie spojrzałem do góry i zobaczyłem jej zaspaną, ale rumianą twarz która patrzyła się na zmianę na mnie i na moje ręce, które ciągle miałem na jej brzuchu

Wydałem ogromny wydech ulgi i nie wierząc własnym akcjom, przytuliłem moją zaskoczoną dziewczynę i następnie pocałowałem ją pasjonująco. Po dłuższym czasie pocałunku nagle oderwałem się i bez namysłu, patrząc prosto w jej pełne życia oczy, zapytałem

- ______, czy ty jesteś w ciąży? - szeroko otworzyła oczy i lekko się zaśmiała
- O czym ty śnisz, kochanie - zaczęła się śmiać, jednak ja nadal oczekiwałem odpowiedzi - Przecież dobrze wiesz, że jestem bezpłodna i nie mogę mieć dzieci! O czym ty tam marzyłeś śpiochu! - kamień spadł mi z serca, a ja uświadomiłem sobie, że to wszystko było moim koszmarem

Jak dobrze, że to było koszmarem.

~Maya






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro