Ufność
Ugody wciąż szukać muszę od nowa,
Fiołkami pachnie ta noc purpurowa,
Agresję swoją mam teraz piętnować,
Może najlepiej mi w kieszeń ją schować?
Czas na mnie, bym swą dumę ograniczył,
I sposobów na twą śmierć jednak nie liczył.
Drogi mi twój dotyk, co mnie wciąż ratuje,
A wredota na moment rozsądkowi ustępuje.
Złote są twe ręce, choć język plugawy,
Albowiem wiecznie używasz go do zabawy.
I wciągasz mnie w nią pustymi słowami...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro