Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

「Zaopiekuj się nim」

A/N: fachowo nazwę to natchnieniem od obrazka

Atsushi nucił pewną melodię, sprzątając nie za duże mieszkanie, w którym zdążył się już zadomowić. Zwykle porządki robił tuż po przebudzeniu, w momencie, gdy jego chłopak jeszcze spał. To był taki moment przyjemnej ciszy.

W sumie białowłosy lubił przeczyć swej tygrysiej naturze i zajmować się tym jak najbardziej delikatnie i ostrożnie. Dazai z reguły był zaskoczony, że żaden z tych dźwięków sprzątania nigdy go nie obudził.

Tak też było dziś, gdy Atsushi z chęcią zamiatał podłogi, wciąż nucąc podobną melodię. Kątem oka dostrzegł jednak coś dziwnego. Zdawało mu się, że przy niedużym biurku ktoś siedzi i ze skupieniem pisze. Chłopak zamarł na chwilę, mrużąc oczy, jakby intuicyjnie wiedział, że ta postać łatwo może zniknąć.

Równocześnie nie znał tego mężczyzny, ale skądś go kojarzył. Co ciekawe, Atsushiemu zdawało się, że ów przybysz nuci tą samą melodię. Ostatecznie zwrócił się w tamtą stronę. Przy biurku nie było nikogo, a na samym meblu nie było śladu, by ktoś cokolwiek pisał.

Białowłosy pokręcił głową, nieco zaintrygowany. Wrócił jednak do porządkowania, bo właśnie skończył zamiatać i miał zamiar zacząć odkurzać półki.

Każdy ma swoje powody, żeby sprzątać. Nieco mniej świadomym powodem Atsushiego było uczucie, że to jest jego dom. Mógł dotknąć każdego przedmiotu i nacieszyć się ciepłem i odczuciem, jakby był na swoim miejscu.

Ścierając kurz na półkach z książkami, znów dostrzegł owego mężczyznę. Tutaj światło dzienne padało na niego, więc Atsushi mógł zauważyć jego charakterystyczne cechy. Był wyższy od Dazaia, miał rude włosy...

Białowłosy przypomniał sobie też, gdzie go widział. W biurku Dazaia ukryte jest zdjęcie, na którym jest sam Dazai, ten rudowłosy mężczyzna i jeszcze jeden, w okularach.

Atsushi znów spojrzał na tajemniczego mężczyznę. Znów dało się słyszeć nucenie tej samej melodii. Ów mężczyzna sięgnął na półkę z książkami i chciał zdjąć jedną z nich, tą bez napisów na grzbiecie. Nie udało mu się jednak, więc znowu zniknął.

Chłopak stanął na palcach i wyciągnął tamtą książkę. Była pusta, zawierała jedynie podpis.

Oda Sakunosuke

Atsushi zamyślił się. Słyszał to nazwisko i imię. Westchnął cicho.

To musi być ktoś z przeszłości Dazaia.

Ale dlaczego Dazai ma pustą książkę z jego nazwiskiem?

Atsushi odnalazł napisaną w książce odręcznym pismem notkę.

Odasaku, to dla ciebie, to książka, której nie zdążyłeś napisać.

Chłopak odłożył książkę na półkę, próbując stworzyć wrażenie, że nikt jej nie ruszał.

Co i tak było wątpliwe, bo Dazai sam czasem wiedział, choć nie mówił tego na głos.

Atsushi dostrzegał jeszcze owego mężczyznę kilkukrotnie, w tych samych miejscach w mieszkaniu, do których sam lubił zaglądać. Wszędzie towarzyszyła mu ta sama melodia.

Ostatnim miejscem, w którym dostrzegł Odasaku, było łóżko. Siedział on na samym jego krańcu i sunął dłonią po włosach Dazaia. Brunet jednak wciąż spał.

Rudowłosy był nieco smutny, ale uśmiechał się lekko, za każdym razem, gdy Dazai przekręcał się w drugą stronę w łóżku.

- Jesteście razem? - Atsushi niemal podskoczył, słysząc pytanie.

Położył sobie rękę na sercu, a gdy ono się uspokoiło, usiadł pod drugiej stronie łóżka i spojrzał z odwagą na Odasaku, który tym razem nie zniknął.

- Tak, jesteśmy.

- Jak on się czuje?

- Cóż, tak naprawdę nigdy nie jestem pewien. N-nie zawsze rozumiem, co Dazai ma w głowie.

- Domyślam się, to jest nieco trudne do ogarnięcia.

- Co tu robisz?

- Chciałem go zobaczyć, mając nadzieję, że nie umarł.

- Nie, udaje się mi go powstrzymać.

- To dobrze. On potrzebuje kogoś takiego jak ty.

Atsushi zarumienił się nieznacznie, znów spoglądając na Odasaku. Starszymężczyzna patrzył na śpiącego Dazaia z troską, jak na dziecko.

- Martwiłem się, że będzie sam. Jednak się myliłem. Na szczęście.

- Czasem myślę, że jednak... że jednak z tobą byłoby mu lepiej.

- Ale mnie już nie ma, raczej nie wrócę. - odparł Odasaku. - Atsushi?

- T-tak? - jęknął chłopak, nawet się nie zastanawiając, skąd Odasaku zna jego imię.

- Zaopiekuj się nim.

- D-dobrze.

Atsushi przytulił powoli budzącego się Dazaia, a Odasaku uśmiechnął się... i zniknął, jednak tym razem na dobre.

Gdy Dazai się obudził, uśmiechnął się lekko do swego chłopaka. Po zjedzeniu śniadania brunet wziął skrzypce i zaczął grać.

Dopiero wtedy białowłosy zauważył, że zarówno on jak i Odasaku nucili melodię, którą teraz grał Dazai.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro