「Wina w winie」
A/N zacznijmy może od tego, że powinnam znaleźć sobie jakieś jedno-dwa zamówienia, bo inaczej 70% shotów będzie o Chuuyi.
Powtarzam: jedno-dwa. Ktoś coś?
Apartament Chuuyi znajdował się nieco na uboczu, jednak w prawie niczym nie ustępował tym w samym centrum miasta. Czy był to jedyny z jego loków, czy tylko któryś z kolei? Trudno było powiedzieć, ale nie w tym rzecz. Bardziej martwiło to, czy to w tym Chuuya rzeczywiście będzie. Akutagawa miał trochę nadzieję, że rozmowy, którą zamierzał odbyć z Chuuyą nie usłyszy nikt poza nimi. A już szczególnie nie ktoś z Portowej Mafii.
Wiatr muskał mu twarz i rozwichrzał włosy, ale nie było zbytnio czasu roztkliwiać się nad tym. Wszedł na właściwe piętro i stanął przed drzwiami. Układał w głowie jakieś ogółem sensowne rozpoczęcie rozmowy, gdy nagle drzwi się otworzyły, a w drzwiach stał rudzielec.
Może trzeba się było cieszyć, że kapelusznik w ogóle tu był? Akutagawa dostał naoadu kaszlu, podczas gdy Chuuya nawet się nie odezwał, chyba czekając na niego.
- Um... Chciałem pogadać.
- A ja wyjść do sklepu. Najwyraźniej pójdę za jakiś czas.
- Nie, idź, ja poczekam pod drzwiami. - rzucił lekko.
Chuuya uniósł brew i spojrzał na Akutagawę. Czarnowłosy był dziwny, ale bez przesady.
- Cóż, mogę iść teraz, ale grzeczność nakazuje jednak wpuścić cię do środka. - odsunął się od drzwi i wpuścił Ryuunosuke do środka.
Akutagawa usiadł na pierwszym lepszym krześle i nic nie mówił. Chuuya westchnął i wyszedł. Wrócił po dziesięciu minutach i z kolejnym zdziwieniem zauważył, że jego gość przez te dziesięć minut nie ruszył się ani o centymetr.
Rudzielec odniósł zakupy do kuchni, po czym wrócił do pokoju i usiadł na innym krześle.
- To o czym chciałeś porozmawiać? - zaczął, a Akutagawa ledwo drgnął.
- O tej naszej ostatniej misji. Tej w Pauillac.
Po policzkach Chuuyi przebiegł znikąd lekki rumieniec, jednak nie został zauważony. Na szczęście.
- Masz na myśli tą, podczas której wpadłeś do kadzi z pół sfermentowanym winem? - to było pytanie retoryczne, ale trochę rozluźniło sytuację.
- Yhym.
Chuuya przewrócił oczami. O co to niby chodziło Akutagawie? Przecież nic się nie stało, a przynajmiej nic, o czym by czarnowłosy pamiętał.
I akurat gdy nieomal zachichotał, Ryuunosuke podniósł wzrok i z zaciekawieniem utkwił go w twarzy rudzielca.
- A więc jednak coś przede mną ukrywasz?
Chuuya odruchowo zaprzeczył. Nie miał zamiaru rozmawiać o tamtym przypadku.
- To powiedz mi, jakim cudem moje włosy rano nie były od soku?
- Punkt dla ciebie. - wymsknęło się rudzielcowi.
- To opowiesz jak to było?
- Po pierwsze, to było po tym jak się napiliśmy. Po drugie nie byliśmy na wycieczce, tylko się włamaliśmy. Po trzecie, nie wpadłeś tam, tylko wskoczyłeś, po czym mnie tam wciągnąłeś.
- Ale... po co?
- Głupie pytanie. - skrzyżował ramiona Chuuya. - Nie mam pojęcia. Sam też byłem pijany. Ważniejsze jest to, co się tam po tym działo.
- To znaczy?
- Blizny na twoim lewym biodrze układają się w gwiazdę. - sarknął rudzielec.
- Co?
- To akurat zmyśliłem, są bardziej abstrakcyjne, ale chyba pojąłeś przekaz, prawda?
Kaszel. Istny atak kaszlu. I rumieniec, wyjątkowo widoczny na bladych, miezernych policzkach.
- A... ten... hm...
- Różnie.
- Skąd wiesz o co pytam?
- Intuicja. Pytasz kto dominował. Różnie, najpierw ja, potem uparłeś się, że nie ja...
- No dobrze, ale co było potem?
Chuuya zamyślił się na trochę. Zdjął nawet kapelusz, żeby podrapać się po głowie.
- Potem to wyszliśmy i jakimś trafem trafiliśmy do hotelu. Gdzie stwierdziłeś, że nie umiesz obsługiwać francuskiej armatury.
- Że co.
- No wiesz, armatury-
- Wiem, armatury. Pytam, co miałem na myśli, że nie umiem.
Chuuya westchnął.
- Chodziło o to, że nie umiałeś włączyć sobie dobrej temperatury wody...
- I znając życie, na ustawianiu kranu się nie skończyło. - parsknął czarnowłosy.
- Nie skończyło...
- A czemu nie raczyłeś mi o tym powiedzieć?
- Bo sądziłem, że będziesz uważał, że zdradziłeś swojego Dazaia. - uśmiechnął się złośliwie Chuuya.
- Tyy...
- No jaki? Kto?
- To się zaraz zobaczy... - rzucił cicho, gdy wokół rudzielca zakręcił się Rashomon.
- Może jeszcze rzucisz mną o ściane, co?
- Rozważę tą propozycję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro