Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

「Wina w winie」

A/N zacznijmy może od tego, że powinnam znaleźć sobie jakieś jedno-dwa zamówienia, bo inaczej 70% shotów będzie o Chuuyi.

Powtarzam: jedno-dwa. Ktoś coś?

Apartament Chuuyi znajdował się nieco na uboczu, jednak w prawie niczym nie ustępował tym w samym centrum miasta. Czy był to jedyny z jego loków, czy tylko któryś z kolei? Trudno było powiedzieć, ale nie w tym rzecz. Bardziej martwiło to, czy to w tym Chuuya rzeczywiście będzie. Akutagawa miał trochę nadzieję, że rozmowy, którą zamierzał odbyć z Chuuyą nie usłyszy nikt poza nimi. A już szczególnie nie ktoś z Portowej Mafii.

Wiatr muskał mu twarz i rozwichrzał włosy, ale nie było zbytnio czasu roztkliwiać się nad tym. Wszedł na właściwe piętro i stanął przed drzwiami. Układał w głowie jakieś ogółem sensowne rozpoczęcie rozmowy, gdy nagle drzwi się otworzyły, a w drzwiach stał rudzielec.

Może trzeba się było cieszyć, że kapelusznik w ogóle tu był? Akutagawa dostał naoadu kaszlu, podczas gdy Chuuya nawet się nie odezwał, chyba czekając na niego.

- Um... Chciałem pogadać.

- A ja wyjść do sklepu. Najwyraźniej pójdę za jakiś czas.

- Nie, idź, ja poczekam pod drzwiami. - rzucił lekko.

Chuuya uniósł brew i spojrzał na Akutagawę. Czarnowłosy był dziwny, ale bez przesady.

- Cóż, mogę iść teraz, ale grzeczność nakazuje jednak wpuścić cię do środka. - odsunął się od drzwi i wpuścił Ryuunosuke do środka.

Akutagawa usiadł na pierwszym lepszym krześle i nic nie mówił. Chuuya westchnął i wyszedł. Wrócił po dziesięciu minutach i z kolejnym zdziwieniem zauważył, że jego gość przez te dziesięć minut nie ruszył się ani o centymetr.

Rudzielec odniósł zakupy do kuchni, po czym wrócił do pokoju i usiadł na innym krześle.

- To o czym chciałeś porozmawiać? - zaczął, a Akutagawa ledwo drgnął.

- O tej naszej ostatniej misji. Tej w Pauillac.

Po policzkach Chuuyi przebiegł znikąd lekki rumieniec, jednak nie został zauważony. Na szczęście.

- Masz na myśli tą, podczas której wpadłeś do kadzi z pół sfermentowanym winem? - to było pytanie retoryczne, ale trochę rozluźniło sytuację.

- Yhym.

Chuuya przewrócił oczami. O co to niby chodziło Akutagawie? Przecież nic się nie stało, a przynajmiej nic, o czym by czarnowłosy pamiętał.

I akurat gdy nieomal zachichotał, Ryuunosuke podniósł wzrok i z zaciekawieniem utkwił go w twarzy rudzielca.

- A więc jednak coś przede mną ukrywasz?

Chuuya odruchowo zaprzeczył. Nie miał zamiaru rozmawiać o tamtym przypadku. 

- To powiedz mi, jakim cudem moje włosy rano nie były od soku?

- Punkt dla ciebie. - wymsknęło się rudzielcowi.

- To opowiesz jak to było?

- Po pierwsze, to było po tym jak się napiliśmy. Po drugie nie byliśmy na wycieczce, tylko się włamaliśmy. Po trzecie, nie wpadłeś tam, tylko wskoczyłeś, po czym mnie tam wciągnąłeś.

- Ale... po co?

- Głupie pytanie. - skrzyżował ramiona Chuuya. - Nie mam pojęcia. Sam też byłem pijany. Ważniejsze jest to, co się tam po tym działo.

- To znaczy?

- Blizny na twoim lewym biodrze układają się w gwiazdę. - sarknął rudzielec.

- Co?

- To akurat zmyśliłem, są bardziej abstrakcyjne, ale chyba pojąłeś przekaz, prawda?

Kaszel. Istny atak kaszlu. I rumieniec, wyjątkowo widoczny na bladych, miezernych policzkach.

- A... ten... hm...

- Różnie.

- Skąd wiesz o co pytam?

- Intuicja. Pytasz kto dominował. Różnie, najpierw ja, potem uparłeś się, że nie ja...

- No dobrze, ale co było potem?

Chuuya zamyślił się na trochę. Zdjął nawet kapelusz, żeby podrapać się po głowie.

- Potem to wyszliśmy i jakimś trafem trafiliśmy do hotelu. Gdzie stwierdziłeś, że nie umiesz obsługiwać francuskiej armatury.

- Że co.

- No wiesz, armatury-

- Wiem, armatury. Pytam, co miałem na myśli, że nie umiem.

Chuuya westchnął.

- Chodziło o to, że nie umiałeś włączyć sobie dobrej temperatury wody...

- I znając życie, na ustawianiu kranu się nie skończyło. - parsknął czarnowłosy.

- Nie skończyło...

- A czemu nie raczyłeś mi o tym powiedzieć?

- Bo sądziłem, że będziesz uważał, że zdradziłeś swojego Dazaia. - uśmiechnął się złośliwie Chuuya.

- Tyy...

- No jaki? Kto?

- To się zaraz zobaczy... - rzucił cicho, gdy wokół rudzielca zakręcił się Rashomon.

- Może jeszcze rzucisz mną o ściane, co?

- Rozważę tą propozycję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro