Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

「Jeszcze raz」

Kontynuacja 「Jak zwierzę」

Jego oczy są puste, ale wciąż piękne jak szafiry.

Słowa zapisane przez Sakunosuke sprawiają, że na mojej twarzy zakwita rumieniec. Skąd wiem, że coś takiego napisał? Gdy pisze notatki, tak bardzo wbija długopis w kartkę, że mogę wyczuć poszczególne znaki.

Zastanawia mnie, na ile będę mógł tu zostać. Jestem w mieszkaniu Sakunosuke już kilka dni. Podoba mi się tutaj. Nie ma tu kurzu, wiem, bo przestałem kichać. Meble są drewniane i pachną lasem. Czasem, gdy jestem sam w pokoju, po prostu chodzę i podziwiam wszystko wokół siebie.

Mój wybawca uświadomił mi także, że powinienem częściej myć ręce, bo błądząc od ściany do ściany pomazałem je wszystkie w jego domu. Chociaż teraz rzadko odbijam się od ścian, wciąż chodzę kilkukrotnie do łazienki, umyć ręce.

Staram się wyobrazić sobie cokolwiek na temat Sakunosuke. Wiem, że jest sporo wyższy i mocniej zbudowany. Był zaskoczony, gdy usłyszał, że mam dwadzieścia lat. Mam wrażenie, że jest też opalony, bo często twierdzi, iż to ja jestem blady.

Lubię jego głos. Napawa mnie jakąś... nadzieją. Nadzieją, że jest ktoś, kogo ja obchodzę. Zastanawia mnie trochę, jaki kolor mają jego włosy. Raz zdarzyło mu się stwierdzić, że moje mają barwę płomieni, zaraz po tym, jak pomógł mi je umyć. Mówił to z takim entuzjazmem, więc chyba podobał mu się ten kolor, prawda?

W sumie podświadomie chcę, by jego własne włosy nie były ciemne, czarne czy brązowe. Równocześnie nie wydaje mi się, by był blondynem.

Nie wiem, co mnie właściwie naszło z tymi włosami.

Sakunosuke czasem nazywa mnie jasnowidzem, bo potrafię poczuć na sobie jego wzrok albo wiem, jakie właśnie przejawia emocje. Czasem nie trafiam, ale on twierdzi, że jestem nieomylny, co nieco mnie śmieszy.

Ten jego współpracownik czasem nas odwiedza. Chyba Sakunosuke nazywał go Gide. Zawsze się mnie pyta, czy nie chcę iść do swoich przyjaciół czy rodziny, a ja grzecznie odmawiam. Tu mi dobrze. Gide ma obcy akcent, a także, co udało mi się jakimś cudem trafić, szare włosy. W sumie niezbyt za nim przepadam.

Teraz i tak nie mam za wiele do roboty, więc mogę sobie na niego ponarzekać. Jestem sam w mieszkaniu i siedzę przy oknie. Słucham śpiewu ptaków, czuję chłód szyby na której trzymam dłoń i ciepło słońca na swojej twarzy. Pewnie komuś patrzącemu z boku wydaje się to dziwne, ale ja polubiłem to robić.

Nauczyłem się nawet rozróżniać gatunki ptaków na podstawie ich śpiewu. Ciężko jest mi tak żyć bezczynnie, ale nie mam pomysłu dokąd iść i co robić.

Czy to normalne, że u boku tej jednej osoby jest mi dobrze, bo czuję się zauważony i bezpieczny?

Rozglądam się wokół, z przyzwyczajenia. Przypominam sobie w głowie układ przedmiotów w pokoju. Między innymi mam w głowie rzeczy, które mnie interesują. Chociażby ramkę na zdjęcia. Jeszcze nie zapytałem Sakunosuke, co jest na tym zdjęciu, bo wiem już, że w ramce jest zdjęcie, dosyć stare.

W końcu wstaję i włączam odtwarzacz muzyki, z pamięci wybierając jedną piosenkę. Ta piosenka jest inna od wszystkich. Przerobiona w czymś, leci chyba w złą stronę. Kiedyś sprawdzałem znaczenie jej słów i czasem ją śpiewam, tak jak teraz, choć ciężko mi idzie, bo czasem przekręcam tekst.

Zatańcz ze mną
Jeszcze raz
Otul twarzą
Moją twarz
Co z nami będzie?
Za oknem świt
Tak nam dobrze
Mogło być

Wsłuchując się w tekst i sam go śpiewając, nie słyszałem, że ktoś wszedł do pokoju. Wiem to dopiero, gdy łapie mnie za ręce. W pierwszej chwili łapie mnie strach, ale gdy czuję, że te dłonie, to ciało przy mnie buja się lekko do rytmu i słyszę, jak ten piękny głos też nieudolnie to śpiewa, wiem, że nie mam czego się bać.

Uśmiecham się szerzej niż zwykle i dalej śpiewam. Czuję się dziwnie, gdy Sakunosuke mna obraca. Chwilę później potykam się, ale on mnie łapie. W tym momencie pierwszy raz się cieszę, że nie widzę co głupieho zrobiłem. Wiem za to bardzo dobrze, że się zarumieniłem. Czuję to znajome, wkurzające ciepło.

Gdy piosenka się kończy, nie za bardzo jestem pewien, gdzie znajduje się krzesło, na którym wcześniej siedziałem. Sakunosuke ze śmiechem znów mną obraca i dzięki niemu docieram tam bez problemu. Mężczyzna wyłącza płytę i przysuwa krzesło koło mnie. Wiem, że nie muszę, ale kieruję nieistniejące spojrzenie w jego stronę. Domyślam się, że gdybym miał patrzeć mu w oczy, chyba spaliłbym się ze wstydu.

- Lubisz tu być, co? - pyta mnie.

- Oczywiście. - odpowiadam nagle, czego szybko zaczynam żałować.

- A co jest takiego w tym miejscu?

Prycham cicho. Pytaj niewidomego, brawo.

- Ty. - odpowiadam bezczelnie.

- Podobam ci się?

Kiedy on? Co? Zawstydza mnie trzema cholernymi słowami i jeszcze cholerniejszym znakiem zapytania. Ale... jestem twardzielem.

- Chyba.

Pffft. I tyle z bycia twardzielem. Jestem do niczego, jeśli chodzi o emocje. CHYBA.

- Jakiego koloru masz włosy? - pytam w końcu.

- Ciemnorude.

Lel. Na to bym nie wpadł. W sumie to... podoba mi się. Ciemnorudy jest spoko.

- A to ma jakieś znaczenie, że to jest spoko?

- Naprawdę powiedziałem to na głos?

- Tak.

Strzelam facepalma i wzdycham. Co mam niby powiedzieć? Co ja mam mu na to odpowiedzieć?

Dobra, Chuuya. Spokojnie. Będzie dobrze.

- W sumie to ten kolor... nie ma znaczenia... skoro i tak go nie widzę, nie? - zaczynam mówić. - To znaczy... nie ma znaczenia, bo ty mi się podobasz niezależnie od niego.

Nie ma odpowiedzi, ale on się nie poruszył. Co mu jest?

Zemdlał?

ZAWAŁ?

ORGAZM?

Nie no, to raczej nie. Chuuya, co ty masz w tej głowie. Wyciągam rękę i trafiam idealnie na jego policzek. Wychylam się w ślad za własną ręką i nim się bym obejrzał, nasze usta się zetknęły.

A Sakunosuke od razu przypomniał sobie o świecie i odwzajemnił to. Bez gadania, oczekiwanego przeze mnie odpychania, bez czegokolwiek!

Czuję, jak mnie podnosi, sadza sobie na kolanach i obejmuje.

To trochę dziwne, ale to wszystko, to wszystko czuję ze zdwojoną siłą, nie tak jak kiedyś.

Ja się zakochałem czy to kwestia wyostrzenia zmysłów? Tego nie umiem ustalić, więc po prostu zawieszam ręce na jego szyi i nie pozwalam mu uciec.

Zatańczył ze mną ten jeden raz...

...i już jest mój.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro