Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XVII

Harry's Pov;

Do moich uszu dociera charakterystyczny dźwięk, którego tak bardzo nie lubię. Chwila, czy ja jestem w szpitalu? Chcę otworzyć oczy, próbuję z całych sił, ale na marne. Co się dzieje?

-Co z nim doktorze? - ktoś łka. To chyba moja mama. Chcę się odezwać, powiedzieć, że wszystko jest w porządku.

-Niedługo powinien się wybudzić. Proszę nie mówić mu wszystkiego od razu. Z chłopcami będzie mógł spotkać się później - tłumaczy.

-A co z Louisem? - nie odpowiada - proszę mi powiedzieć - krzyczy przez płacz, a ja zaczynam się denerwować jeszcze bardziej. O co kurwa chodzi?!

-Porozmawiamy później - zbywa ją i chyba wychodzi, ponieważ słyszę zamykane drzwi.

Czuję uścisk na mojej prawej dłoni, po czym Anne, tak sądzę, przykłada ja do ust i całuje.

-Synku - jej głos się łamie - skarbie, obudź się, proszę. Jesteś tak młody Harry. Dlaczego was to spotkało. Mam tyle pytań. Obiecuję ci, że znajdziemy tych, którzy wam to zrobili - mocniej ściska moją rękę.

Czuję dziwne mrowienie w nogach i próbuję poruszyć ręką. Chyba mi się to udaje, ponieważ mama, aż podskakuje wołając lekarza.

-Harry dasz rade! - mówi głośno.

Otworzę oczy. Zrobię to dla niej. Dam radę. Powtarzam sobie cały czas. Jestem silny.
Po walce naprawdę udaje mi się to. Robię to powoli, a obraz z początku jest niewyraźny, ale po chwili wszystko wraca do normy, za to moja głowa strasznie pulsuje. Próbuję wstać, chcę poszukać Louisa.

-Harry, połóż się - mówi poważnym tonem wysoki brunet na co na mojej skórze pojawiają się ciarki.

-Gdzie jest Louis? - szepczę i czuję jak łzy napływają do moich oczu, dlatego mrugam chcąc się ich pozbyć jednocześnie trzymając się za głowę.

-Połóż się i weź tabletki - podaje mi kubek z wodą, a zaraz po tym dwa małe świństwa, które muszę połknąć
-Chcę porozmawiać - mówię - z mamą - dodaję chamsko.

-Dobrze, ale miałem zapytać, czy będziesz w miarę na siłach, żeby opowiedzieć policjantom o całej sytuacji - Nialla i Liama juz przesłuchali - mówi, po czym wychodzi z pomieszczenia, gdy stwierdzam, że dam radę jeszcze dziś z nimi porozmawiać i zostawia mnie sam na sam z mamą.

-Synku, jak się czujesz? - unoszę kciuk w górę - chcesz porozmawiać?

-Tak, pamiętam tyle, ze wracaliśmy do domu, bo ciocia Zayna zadzwoniła i powiedziała, że chciałby spędzić kilka dni w tym domku z rodziną - przerywam, gdy przypomina mi się wszystko z tamtej nocy - O boże - szepczę zakrywając usta. Nie próbuję powstrzymać już łez, które teraz spływają po moich policzkach - Mamo - szlocham.

-Nie musisz nic mówić - przytula mnie i w tym momencie do sali wchodzą dwaj dosyć wysocy mężczyźni uśmiechając się przyjaźnie.

-Cześć Harry -podają mi dłoń jeden po drugim - przyszliśmy porozmawiać. Dasz radę? - skinam głową - to zaczynaj. Pamiętaj, że nie musisz teraz wszystkiego mówić, dopiero się wybudziłeś, rozumiemy jeżeli jesteś zmęczony, ale myślę, że im szybciej załatwimy to, tym szybciej będziesz miał to z głowy -mówi wyższyz

-Dam radę - przecieram twarz i próbuje usiąść powoli - wracaliśmy do domu z domku letniego cioci Zayna - przełykam głośno ślinę i kontynuuje - jechaliśmy szybko, ponieważ ktoś cały czas siedział nam na ogonie. Później zaczęli nam zjeżdżać drogę i Boże, to było okropne. Zaczęli w nas uderzać swoim autem próbując zepchnąć nas z drogi i..i Zyana wtedy stracił kontrolę nad kierownicą. Ostatnim co widziałem to - przerywam próbując się nie rozpłakać - to Louis, który przeleciał do przodu i jego zakrwawioną twarz. Cholera, mówiłem mu, żeby zapiął pasy. Co z nim? Co z chłopakami? - spoglądam na nich przerażony.

-Cóż - mówi Alex, bynajmniej tak wyczytałem z jego plakietki - to naprawdę okropne. Macie podejrzenia kto to mógł być?

-Nie - naprawdę nie wiem - proszę mi powiedzieć co z chłopakami.

-Musisz zapytać o to kogoś innego. Musimy już iść. Dziękujemy i trzymaj się - uśmiechają się smutno.

-Mamo - odzywam się, gdy tylko ci dwaj zamykają za sobą drzwi - powiedz mi wszystko. Chcę wiedzieć! - krzyczę już z bezradności.

-Tylko bądź spokojny - zaczyna - z Niallem i Liamem jest już w porządku i podobnie jak ty, zostaną wypisani już niedługo - pokazuję ręką, żeby kontynuowała - Zayn się jeszcze nie wybudził, ale jego stan jest stabilny.

-A Louis? - pytam - mamo - irytuję się, gdy nie otrzymuję długo odpowiedzi.

-Skarbie, z Louisem jest gorzej, nie był zapięty i przeleciał przez przednie siedzenia.

-Czy on umrze? - pytam wprost. Czuje jak się cały pocę.

-Nie! Nawet tak nie mów - krzyczy i pierwsze łzy spływają po jej twarzy - po prostu nie wiemy kiedy się obudzi. Będzie dobrze.

-Każdy tak mówi. Będzie dobrze, a jak zawsze się to kończy? - panikuje

-Harry przestań, z Louisem nie jest, aż tak źle. Wydobrzeje. Zmieńmy temat.

-Mam nadzieję - wzdycham - Ile byłem nieprzytomny?

-Tydzień - odpowiada krótko.

Kładę się na bok chcąc pokazać, że nie mam już ochoty rozmawiać i zasypiam.

Budzi mnie delikatne szturchanie w ramię. Przecieram oczy rozciągając się lekko na co sycze, ponieważ czuję jakby ktoś wbijał mi szpilki w plecy.

-Harry, mały Harry - śmieje się ktoś. No właśnie ktoś. Kto to jest? Mam wrażenie, że skądś go znam. Patrzy na mnie z niezbyt przyjaznym uśmiechem i przechyla glowe na bok.

-Kim jesteś? - pytam lekko wystraszony.

-Znajomym Louisa. Jak z nim?

-Nie jesteś jego znajomym - zaprzeczam szybko - znam ich wszystkich, ciebie jakoś nie kojarzę.

-Ohh, nie mówił ci nic o mnie? Jak tylko się wybudzi to koniecznie zapytaj go o Paula - mówi i wychodzi zostawiając mnie osłupiałego.

Nie mam zamiaru się nim zamartwiać. Tym bardziej od razu pytać o niego Louisa.

Słyszę głośne pukanie do drzwi i kurwa, czy ja nie mogę mieć chwili spokoju? Mówię ciche "proszę", ale na tyle głośne, że po drugiej stronie ktoś to usłyszał, po czym zauważam Nialla i Liama oraz Toma i mamę wraz z doktorem.

-Mamy dobre wieści - zaczyna ten dziwny doktorek - jako iż przespałeś znowu dwa dni - że co? Myślałem, że minęło tylko kilka godzin - i nie ma żadnych przeciwwskazań, możesz już jutro wziąć wypis.

Ignoruje go. Nie przypadł mi do gustu. Spoglądam na moich przyjaciół i cholera, nie wyglądają najlepiej. Liam ma posiniaczony nos i spuchniete oko. Niall wygląda jeszcze gorzej. W sumie to nie chcę wiedzieć jak ja wyglądam.

-Jak się czujecie? - pytam, gdy starsi wychodzą z pomieszczenia.

-Średnio - odpowiada za dwóch blondyn. - Harry mieliśmy ci na razie nic nie mówić, ale byli tu dwaj podejrzeni goście. Nikt nie ma pojęcia kto to był - mówi cicho, jakby bał się, że ktoś usłyszy.

-Jak wyglądali?

-Jeden był wysoki, drugi już nie tak bardzo i byli ubrani na czarno i...

-Jeden był u mnie - przerywam mu szybko.

-Jak to był u ciebie? Co ty mówisz?

-Naprawdę. Powiedział, że jest znajomym Louisa i kazał zapytać go o Paula jak się wybudzi.

-Kurwa Harry, oni byli jacyś podejrzani. Co o tym myślisz Horan? - spoglądamy na blondyna, który stał się dziwnie cichy.

-Bo... - zaczyna i spuszcza wzrok na swoje palce - ja..ughh...podczas, gdy jechaliśmy z na równi z tym autem, widziałem jednego z nich, tego wysokiego. Tak mi się wydaje, nie jestem pewny.

Nie wiem co powiedzieć. Widzę, że Liam również. Zastanawia mnie co Lou miał mieć z tym wspólnego. To wszystko jest bardzo skomplikowane i tajemnicze.

-Musimy komuś o tym powiedzieć - planują miedzy sobą.

-Nie, nie możemy narazie. Musimy najpierw porozmawiać o tym z Louisem - proponuję, naprawdę nie wiem co mam o tym myśleć. Wydaje mi się, że Lou będzie coś więcej wiedział, a nasze podejrzenia do niczego nie doprowadzą.

-Tak, to dobry pomysł - przytakuje Niall.

-Może pójdziemy do niego? - pytam z nadzieją.

-Chyba możemy - mówią równocześnie wstając.

Chwieję się trochę, ale to normalne, przez tydzień nie chodziłem. Błądzimy chwilę po korytarzach, gdy wreszcie znajdujemy drzwi z numerkiem 228. Spinam się trochę bojąc się tego co zobaczę. Oddycham głośno, po czym łapię za klamkę i od razu go zauważam. Nie płaczę, jestem silny.

-Harry, może zostaniesz z nim sam? My pójdziemy zabrać swoje rzeczy, żeby jutro nie było zamieszania - kiwam entuzjastycznie głową i podchodzę bliżej mojego chłopaka dotykając jego zimnej dłoni. Przyciskam ja do piersi i całuję.

Będę silny - powtarzam sobie bez przerwy. Słyszałem co mówiła do mnie moja mama, gdy spałem, wiec on może też wszystko słyszy.

-Louis - dotykam jego policzka - wiem, że nie obudzisz się teraz, ale myślę, że to słyszysz. Głupku, dlaczego nie zapiąłeś tych cholernych pasów?! - śmieję się smutno - Tak bardzo Cię kocham. Chciałbym Ci to powiedzieć kiedy będziesz przytomny. Daję ci tydzień i musisz do mnie wrócić, jasne? Kocham cię - wtulam się w jego szyję.

Siedzę przy nim bardzo długo, a wnioskuję to przez to, że mój tyłek boli. Przez ten caly czas wspominałem wszystkie chwile, które spędziłem z Lou. Chciałbym, aby był już przy mnie.

-Harry, tu jesteś. Wszędzie cie szukaliśmy - podskakuję na głos mojej rodzicielki - chodź już zabrać swoje rzeczy.

Podnoszę się z twardego krzesła z głośnym westchnięciem i mijam się w przejściu z Tomem, który jak słyszałem, dwoił się i troił, aby być i przy mnie i przy Louisie.

_________________

Zbliżamy się do końca ^-^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro