Rozdział II
Harry's Pov;
Przez całą noc nie zmrużyłem oka. Nie potrafiłem zasnąć pierwszej nocy w nowym domu. Może to dziwne, ale kto powiedział, że jestem normalny. Moje rozmyślania przerwało głośne trąbienie i w tym momencie modliłem się, żeby to nie byli znajomy Louisa. Nie to, że nie mamy wspólnych znajomych, bo mamy-Nialla. Człowiek, który pochłonie wszystko co spotka na swojej drodze. Gdy byliśmy mali to zjadł nawet ptasią kupę, bo myślał, że to cukierek. Do dziś mu to wypominam. Zayn- jest raczej typem, który nie lubi poznawać nowych osób. Twierdzi, że musi znosić nas i to mu wystarcza. No i jest jeszcze Liam- najbardziej porządny i odpowiedzialny z nas wszystkich. Nie jest jakimś tatusiem, czy coś, ale wie kiedy zatrzymać karuzelę śmiechu.
Schodząc po schodach, potykam się o gumową kość, przez co upadam na tyłek, który zaczął mnie cholernie boleć. Czy wspominałem, że kolejnym powodem mojej niechęci do wprowadzki jest pies Louisa? Nie? A więc, teraz to mówię. Ten pies uwziął się na mnie, kiedy po raz pierwszy przytuliłem Lou. Od tamtej pory jestem jego wrogiem numer jeden.
Słyszę śmiech, a chwilę potem zauważam chłopaka o pięknych, niebieskich oczach, który ma wyciągniętą rękę w moją stronę. Zdałem sobie sprawę, że cały czas siedzę na podłodze i trzymam się za tyłek. Złapałem dłoń Tommo, który patrzy na mnie rozbawiony.
- Czemu siedzisz na podłodze? - już miałem odpowiadać, gdy Anne zawołała nas na śniadanie.
-Chłopcy - zaczął dosyć poważnie tata Louisa - Tom. Właśnie w takich chwilach przed moimi oczami pojawiają się momenty, w których zrobiłem coś złego i bałem się, że ktoś się dowie - Musimy wam o czymś powiedzieć - dokończył, a ja przestraszyłem się, że moja mama może być w ciąży.
-O co chodzi? - pytam spoglądając na lekko wystraszonego Lou.
-Razem z Anne, chcemy zrobić sobie mały odpoczynek, więc nie będzie nas dwa tygodnie. Co wy na to? - po tych słowach ulżyło mi. Podoba mi się pomysł bycia sam na sam z Louisem. Może spróbuję mu powiedzieć, że zaczynam go lubić w trochę inny sposób...
-Jasne, nie ma problemu - mówię i odchodzę od stołu, żeby otworzyć drzwi, bo ktoś bardzo upierdliwy nie przestaje pukać.
-Cześć Harry! - piszczy
Clara, ,,przyjaciółka” Louisa. Przepycha się przez drzwi i wchodzi do kuchni. Tak Clara jest tą znajomą Lou, o której pomyślałem rano, jak zatrąbił samochód. Jest jeszcze Brook i Stan, ale ich potrafię znieść w odróżnieniu od tej dziewczyny.
-Dzień dobry wszystkim! Lou idziesz? Zaraz się spóźnimy! - ,,czy ona musi tak głośno mówić" myślę po zakończeniu wypowiedzi Clary.
-Już idę - jęczy. Wydaje mi się, że też nie jest zadowolony z jej obecności.
-Harry, wyjeżdżamy dziś o dziewiętnastej - informuje mnie Tom, gdy tamci już wyszli.
Nic nie odpowiadam, tylko idę do swojego pokoju. Nie mam co robić, wiec dzwonie po chłopaków i namawiam ich, żeby przyszli do mnie. Po piętnastu minutach mam już towarzystwo.
-Gdzie jest pan ,,Harry jest mój, spróbujcie go chociaż dotknąć"? - pyta Niall, który je już chyba czwarty kawałek pizzy, którą zrobiła moja mama.
-Poszedł z panią ,,Jestem sztuczna i mam dziurę większą niż dwie pięści" - sycze, gdy chłopacy patrzą na mnie z niezrozumiałym wyrazem twarzy. -Ehh... Poszedł z Clarą - dodaję.
-Zrozumieliśmy, tylko dziwnie to usłyszeć z twoich ust, Gdy jesteś zazdrosny gadasz rzeczy, których nigdy i o nikim byś nie powiedział - śmieje się Liam.
-Nie jestem zazdrosny - zaprzeczam i biegnę w stronę okna, ponieważ usłyszałem dźwięk gaszącego silnika. To Lou. Sam. Na szczęście.
Po chwili już jest z nami i je pizze. Wydaje mi się, że jest to pizza, którą miał Zayn, ale odłożył, bo stwierdził, że jest za pikantna.
-Czemu ona jest mokra? - pyta niebieskooki. Tak myślałem, że wziął ten kawałek. Niall wybucha śmiechem i zaczyna się krztusić.
-Chłopcy! zejdźcie na dół! - krzyczy z dołu moja mama. O nie. To już dziewiętnasta. Nie lubię się żegnać, od czasu gdy byłem mały i miałem wycieczkę kilkudniową. Żegnałem się wtedy z moją mamą i siostrą Gemmą przy wszystkich i zacząłem płakać. Każdy z klasy śmiał się ze mnie przez kilka dni. Od tamtej pory nienawidzę tego,
-Trzymajcie się i żadnych imprez. Dom ma wyglądać tak jak teraz - śmieje się Tom.
-Żadnych imprez, dom czyściutki. Zrozumiano - powtarza Louis.
Zayn, Liam i Niall razem z Anne i Tomem opuścili po chwili dom.
-To zostaliśmy sami - mówię spoglądając na Louisa.
-Sami - powtarza Tomlinson.
________________________
I jak?
Jak myślicie co się tam będzie działo?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro