Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25. Błagać na kolanach

i n l i n e  c o m m e n t s  p l s 

--------------------

Wierzysz Trentowi, zamiast mnie?

Justin's POV:

- Justin – usłyszałem zza moich drzwi głos Hazel, który był pełen zmieszania, co sprawiło, że w mojej głowie pojawił się obraz jej wydymającej wargę.

Mam być na nią zły, a teraz wyobrażam sobie, jak uroczo wygląda... kurwa mać.

- Nie wiem czemu mnie ignorujesz, ale Jacob i Sienna są tutaj, bo chcieli się przywitać, zanim wyjdą na miasto – powiedziała, a ja wtuliłem moje ciało jeszcze głębiej w łóżko, z laptopem na moich kolanach, kontynuując ignorowanie jej.

Mogłem poczuć jak staję się zirytowany, jeszcze szybciej niż zwykle, bo dochodziło południe, co oznaczało, że spałem tylko 5 godzin.

Pięć pierdolonych godzin... trzysta minut...

Trzysta minut dla mnie, że uciec od rzeczywistości, która stała się o wiele gorsza, gdy wszedłem w ten link... No bo... pozwólcie, że nie będę wchodził w szczegóły, zanim coś rozwalę.

Nie chciałem pozwolić tej sytuacji wyjść spod kontroli jak ej ostatniej... Zamierzałem być spokojny... Nie zamierzałem pozwolić mojej złości wydobyć ze mnie tego co najgorsze... Po prostu musiałem o tym pamiętać...

Wypuściłem ciężki oddech, zamykając oczy i kładąc ręce na klawiaturę, zanim je ścisnąłem i otworzyłem oczy.

- To się nigdy nie wydarzyło – wymamrotałem cicho do siebie, gdy usłyszałem ponowne pukanie do moich drzwi.

- Justin – znów usłyszałem Hazel i powstrzymałem się od odezwania, żeby pomyślała, że śpię, ale rozpoznawalny sygnał przychodzącego maila mnie wydał i usłyszałem jak odzywa się naburmuszona. - Wiem, że nie śpisz i wiem, że mnie słyszysz, więc odłóż na bok powód dla którego mnie ignorujesz i chodź przywitać się ze swoimi przyjaciółmi – powiedziała, po czym usłyszałem tupanie jej stóp na korytarzu, pozostawiając mnie samego z moimi myślami.

Usłyszałem jak Sienna pyta gdzie jestem, po czym Hazel odpowiedziała jej coś po... hiszpańsku? Chyba był to hiszpański.

- Och, to powiedz mu, że przyjdziemy później – powiedziała, a ja zmrużyłem oczy, gdy Hazel odpowiedziała jeśli w ogóle wyjdzie z pokoju zdenerwowana.

Dlaczego ona była zdenerwowana? To ja powinienem być kurwa rozdrażniony... do kurwy nędzy...

Parę sekund później usłyszałem dźwięk windy, zanim Hazel powiedziała pa i wtedy wstałem z łóżka z laptopem w rękach i podszedłem do drzwi.

Myśli, że może udawać niewinną przy Siennie i Jacobie? Nie na mojej warcie...

Agresywnie odkluczyłem drzwi, następnie szarpnąłem, by je otworzyć i wyszedłem na korytarz.

Miałem na sobie dresy i biała koszulkę, moje pokryte skarpetkami stopy ruszyły korytarzem, gdy zobaczyłem Blue wychodzącego zza bufetu do salonu, gdy podchodziłem bliżej i bliżej.

Zaszczekał na mnie, kiedy mnie zauważył, co spowodowało, że w tym samym momencie, gdy wyszedłem z korytarza, głowa Hazel odwróciła się w moją stronę.

Spojrzała na mnie raz, jej oczy się zrelaksowały, zanim zmrużyły na mój widok, gdy zauważyła, że swobodnie rzucam jej gniewne spojrzenie... cóż, tyle wyszło z mojego spokojnego podejścia do sytuacji.

- Miałeś ubaw ignorując mnie bez powodu? - spytała, lekkie wkurzenie w jej głosie, co tylko sprawiło, że złość we mnie zabulgotała, doprowadzając mnie do krawędzi... Spokój Justin... kurwa bądź spokojny...

- Och, miałem powód – powiedziałem, uśmiechając się do niej sarkastycznie, sprawiając, że uniosła jedną brew patrząc na mnie, gdy obszedłem kanapę dookoła i powiedziałem jej, żeby usiadła, otwierając mojego laptopa.

Na ekranie były moje emaile, które szybko przeskanowałem wzrokiem, żeby znaleźć ten, którzy tak mnie wkurwił. Moja szczęka znów się zacisnęła, gdy jeszcze raz przeczytałem temat maila, a moje palce gwałtowanie na niego nacisnęły, zanim dałem Hazel laptopa i wstałem.

- To jest mój kurwa powód – powiedziałem, nawet na nią nie patrząc, gdy poszedłem do kuchni i wziąłem kubek z szafki.

- Dlaczego, do cholery, on pisze o mnie do ciebie? - usłyszałem jak spytała, a ja odwróciłem się do niej, moje oczy wciąż utrzymywały chłodne spojrzenie, kiedy ona spojrzała na mnie zdezorientowana... okej, więc chce udawać głupka.

- Po prostu kliknij w ten cholerny link, okej?

- Dlaczego zachowujesz się jak dupek? Nic nie zrobiłam – powiedziała kładąc laptopa na stoliku przed nią, pozwalając sobie na całkowite odwrócenie się w moją stronę.

- Nic nie zrobiłaś? - spytałem ją sarkastycznie wypuszczając żałosny śmiech i stawiając pusty kubek na blacie, gdy na nią spojrzałem. - Czy ty jesteś poważna? - spytałem ją z niedowierzaniem, a ona spojrzała na mnie przegrana... spokój Justin... bądź kurwa spokojny...

- Jestem poważna, nic nie zrobiłam – powiedziała cicho, jej twarz złagodniała, gdy spojrzała na mnie zmieszana i zdołowana przez moją wcześniejsze, pośrednie oskarżenie.

- Cóż, przespałaś się z Trentem... dosłownie – powiedziałem, ignorując słowa bądź spokojny powtarzające się w mojej głowie... Będę spokojny, gdy już to wszystko załatwię.

- Co? - spytała mnie, jej oczy się rozszerzyły, a następnie zmrużyły przez moje słowa.

- Słyszałaś mnie – odpowiedziałem zwyczajnie, podnosząc kubek i odwracając się, gdy usłyszałem jej parsknięcie.

- Jesteś na mnie zły, bo myślisz, że przespałam się z Trentem? - spytała, a ja przewróciłem oczami przez jej ton głosu... czy ona naprawdę myśli, że jej uwierzę, po tym co zobaczyłem na tym filmiku.

- Nie myślę... Ja wiem – powiedziałem, nalewając sobie kawy, gdy usłyszałem jej kroki za mną.

- Wiesz? - spytałam, przedrzeźniając moje słowa, a ja odwróciłem się, by zobaczyć jak stoi po drugiej stroni bufetu z moim laptopem w jej rękach. - Jakim kurwa cudem wiesz? - spytała, robiąc cudzysłowie przy słowie wiesz, co tylko mnie wkurwiło.

- Kliknij w ten cholerny link tak jak powiedziałem twojej upartej dupie, żeby to zrobiła pięć minut temu i może się domyślisz, skąd wiem – powiedziałem, umieszczając moje ostatnio słowo w cudzysłowie przedrzeźniając ją, na co w odpowiedzi posłała mi złowrogie spojrzenie.

- Dlaczego jesteś takie pe-

- Kliknij ten kurewski link – powiedziałem przez zaciśnięte zęby, a ona spojrzała na mnie zaskoczona przez moją nagłą złość, która doprowadzała mnie do momentu, w którym byłem gotów oskarżać ją werbalnie... co robiłem już w myślach od otwarcia linku wczoraj wieczorem.

Posłała mi kolejne złowrogie spojrzenie, otwierając mojego laptopa, następnie patrząc na mnie, a potem znów na ekran.

Widziałem jak coś czyta, wykrzywiając swoją twarz, pozostawiając mnie do powstrzymania się od powiedzenia czegoś, gdy usłyszałem dźwięk otwieranego linku w moich uszach.

W momencie gdy światło laptopa na jej twarzy przyciemniło się, wiedziałem, że oglądała to wideo, ale co mnie zaskoczyło, to jej twarz, która straciła wyraz i stała się cała blada.

Po jakichś dziecięciu sekundach zamknęła laptopa, jej ręce przejechały po jej twarzy do jej włosów, które nimi przeczesała, gdy spuściła głowę, a jej usta opuścił długi oddech.

- Chcesz coś powiedzieć? - spytałem, biorąc łyk kawy, a ona na mnie spojrzała. - No dalej, nie musisz więcej kłamać, gdy dowód jest przed naszymi oczami – powiedziałem, a przegrany wyraz twarzy znów u niej zawitał, co sprawiło, że poczułem się trochę źle...

- To niczego nie dowodzi oprócz tego, że Trent jest jeszcze większym dupkiem niż myślałam – powiedziała, a ja uniosłem brew.

- Więc to nie jest dowód, że tylko się mną bawiłaś przez ten cały czas? - powiedziałem, zachęcając ją do powiedzenia mi prawdy... cóż, tego, co ja uważałem za prawdę.

- Bawić się tobą? - spytała, a jej ramiona opadły. - Myślisz, że się tobą bawię? - spytałą cicho, a ja przytaknąłem, nie kupując jej gry.

- Nie musisz się tym przejmować Hazel, prawda wyszła na jaw – powiedziałem, a ona spojrzała na mnie przez moment, zanim się odezwała.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz – powiedziała, a ja przewróciłem oczami, stawiając kubek trochę za mocno niż powinienem, ponieważ gorąca ciecz wylała się przez krawędź na blat.

Odwróciłem laptopa w moją stronę i otworzyłem go, widząc tą samą scenę z Hazel i Trentem na kanapie w jej apartamencie... jego ręka... pomiędzy jej nogami albo na jej nogach, nie wiem, ale i tak chciało mi się rzygać...

- Spójrz na datę – powiedziałem ostro, odwracając laptopa w jej stronę, a ona spojrzała na czerwone pikselowe numery, które ukazywały datę.

- 11 grudnia... mniej niż trzy tygodnie temu – powiedziała, a ja spojrzałem na nią bez emocji, gdy znów podniosłem kubek z kawą i biorąc łyk, gdy nagle zdała sobie z wszystkiego sprawę. - Justin, ja z nim nie spałam trzy tygodnie temu – wytłumaczyła, rozumiejąc tylko część tego, dlaczego byłem na nią zły. - Ostatni raz kiedy z nim spałam, był miesiące temu.

- Wciąż mi kłamiesz? - spytałem przewracając oczami, a jej ciało napięło się, gdy zobaczyłem złość w jej oczach.

- Nie wierzysz mi? - spytała unosząc brew, mamrocząc niewiarygodne pod nosem.

- Dlaczego miałbym ci wierzyć? - odciąłem się, a ona prychnęła.

- Czy ty jesteś poważny? - spytała retorycznie, na co i tak zdecydowałem się przytaknąć. - Wierzysz Trentowi, zamiast mnie?

Cóż, jeśli tak o powiesz, to wychodzę na idiotę...

- Masz chyba kurwa jakieś urojenia, jeśli naprawdę wierzysz, że przespałam się z nim trzy tygodnie temu i przez to jesteś na mnie zły – powiedziała odpychając się na krześle, metalowe nogi przejechały po marmurowej podłodze wydając dźwięk, który sprawił, że Blue zapiszczał cicho na kanapie.

- Nie jestem zły na ciebie przez to – powiedziałem, obserwując jak odchodzi ode mnie, tylko po to, żeby zatrzymać się przez moje słowa, następnie odwracając się w moją stronę po drugiej stronie blatu.

- To mnie kurwa oświeć – powiedziała posyłając mi zimne spojrzenie, sprawiając, że uniosłem na nią brwi.

- Widzisz, Trent zwolnił cię około pierwszego tygodnie grudnia, tak? - spytałem tak spokojnie jak tylko mogłem, ale i tak poległem, gdy moje słowa obrały oskarżycielski ton. - I potem przespałaś się z nim jedenastego?

- Nie spałam z nim wtedy! - powiedziała pełna złości, jej ręce były zaciśnięte w pięści, gdy spojrzała na mnie, a ja przewróciłem oczami.

- Oczywiście, że to zrobiłaś i sądząc po cholernym temacie droga na szczyt przez zdradę wygląda na to, że jedyny powód, dla którego zdecydowałaś się z nim przespać było ponowne zatrudnienie – powiedziałem, a jej szczęka zacisnęła się przez moje słowa.

- Czy ty jesteś kurwa poważne? - syknęła.

- Bardzo.

- Naprawdę uważasz, że przespałam się z nim, żeby dostać pracę?

- Nie tylko z nim – powiedziałem, biorąc kolejny łyk kawy. - Ze mną, prawdopodobnie też z innymi – i przez te słowa spojrzała na mnie niedowierzająco.

- Myślisz, że przespałam się z tobą, żeby dostać pracę? - spytała, a jej złość powoli zamieniła się w zranienie, co sprawiło, że poczułem się lekko strudzony, ale cóż, gdy byłem zły, działałem impulsywnie.

- Jakbym wiedział, że propozycja pracy to wszystko, żeby zaciągnąć cię do łózką, nie traciłbym na ciebie czasu – powiedziałem, biorąc kolejny łyk kawy, a całe napięcie opuściło jej ciało, zamieniając się w smutek...

- Więc z jednego emaila wnioskujesz, że przespałam się z tobą, żeby dostać pracę? - spytała, a słowa jednego emaila powtarzały się w kółko w mojej głowie... - Co się stało z tym, co powiedziałeś mi wczoraj? - powiedziała przełykając ślinę, gdy jej ręce zaplątały się przy jej bokach.

- Hazel.

- Nie, co się kurwa stało z tym, jak mi powiedziałeś, że mnie lubisz. Jak dobrze pamiętam, oskarżanie mnie o coś, o czym doskonale wiesz, że nie jest prawdą nie pokazuje tego, jak bardzo mnie lubisz – powiedziała, wskazując palcem na siebie, a ja odstawiłem kubek, analizując od nowa całą sytuację.

- Naprawdę cię lubię Hazel, ale po tym jak dostałem tego emaila, to sam już nie wiem – powiedziałem, zdając sobie sprawę, że moje ostatnie słowa nie były odpowiednie, gdy zobaczyłem jak zasysa usta zanim wypuściła drżący oddech... kurwa... proszę nie płacz...

- Nie wiesz po zobaczeniu jednej rzeczy? - powiedziała. - Jedna rzecz, tylko tyle trzeba było, żebyś zmienił swoje zdanie – wymamrotała, a ja powoli czułem jak poczucie winy mnie przesiąka, gdy obserwowałem jak próbowała coś powiedzieć, ale jąkała się w poszukiwaniu słów.

- Haze... Ja – wymamrotałem podchodząc do niej, gdyż nie stała za daleko, ale gdy tylko wyciągnąłem ręce w jej stronę, odepchnęła mnie.

- Czy ty wiesz jak kurwa głupio się teraz czuję? - powiedziała, jej słowa były wypowiedziane na jednym oddechu, gdy przełknęła ślinę, zakrywając rękoma swoją twarz.

- Haz.

- Boże, jestem taka kurwa głupia – zapiszczała w ręce, wypuszczając ciężki oddech, pozostawiając mnie do obchodzenia się z nią jak z jajkiem, w momencie kiedy w końcu odkryła swoją twarz, bo wiedziałem, że mówiła prawdę, gdy jej oczy zaszkliły się łzami.

Cholera.

- Nie chciałem – wytłumaczyłem żałośnie, a ona pociągnęła nosem, biorąc głęboki oddech.

- Nie chciałeś? - spytała retorycznie, ocierając łzy, które wydostały się z jej oka, wierzchem jej dłoni. - Właśnie oskarżyłeś mnie o spanie z tobą, tylko po to, żeby dostać pracę i teraz mi mówisz, że nie chciałeś – łkała.

Kurwa.

- Nie możesz mówić czegoś takiego i potem powiedzieć, że nie chciałeś Justin – powiedziała, pociągając nosem, zanim spojrzała na podłogę.

- Ale ja nie chcia-

- Ale i tak to powiedziałeś! - powiedziała ostro, zaciskając pięści, a ja zamknąłem się, gdy kontynuowała. - Zasugerowałeś, że spałam z tobą, tylko po to, żeby znowu mieć pracę... - zrobiła przerwę, żeby złapać oddech. - ... czy ty wiesz, jak ja się teraz czuję? - spytała, jej zranienie powoli zamieniało się znów w złość, a ja nie wiedziałem co sprawiało, że czułem się gorzej... fakt, że była na mnie zła, czy że płakała przeze mnie.

- Ja nie-

- Wiesz jak to jest czuć się tak zdegradowanym? - spytała. - Być oskarżonym o ruszenie drogą na szczyt przez zdradę, przez osobą, którą lubisz?

- Hazel, jest mi przyk-

- Nie, nie jest – wcięła się. - Nie jest ci przykro, po prostu szukasz wyjścia ze spierdolonej sytuacji – wyjaśniła, a ja zacisnąłem szczękę.

- Cóż, wygląda na to, że często jesteś ich częścią, więc dlaczego nie dasz mi rady, jak z jakiejś wyjść – parsknąłem, zirytowany, że ciągle wcinała mi się w słowo, na co ona uchyliła usta, a następnie zmrużyła oczy, pozbywając się wszelki śladów płaczu.

- Na początek może zacznij się otaczać ludźmi, którzy nie są egoistycznymi dupkami jak ty – odpyskowała.

- Och, naprawdę? Cóż, ten egoistyczny dupek zarabia 100 tysięcy na godzinę... - kontynuowałem. - Coś o czymś ty nie wiesz, bo nie masz pracy, prawda? - odparowałem.

- Więc przespanie się z tobą nie dało mi pracy? - spytała sarkastycznie zaciętym tonem, na co ja posłałem jej złowrogie spojrzenie, gdy użyła mojego oskarżenia przeciw mnie. - Będziesz tak na mnie patrzył? - spytała. - Cudowna riposta, Justin – pochwaliła mnie, zanim parsknęła i odeszła ode mnie.

- Gdzie ty kurwa idziesz? - spytałem, gdy ruszyła korytarzem.

- Och, zaraz wrócę, i może będę cię chciała wtedy przelecieć, tak na wszelki wypadek, jeśli nie będziesz mi chciał po tym dać pracy – powiedziała posyłając mi uśmiech z zaciśniętych ust, gdy obserwowałem, jak ruszyła do swojego pokoju.

- Pierdolona suka – powiedziałem, na co ona się odwróciła i uniosła brwi.

- Jeszcze jej nie widziałeś – uśmiechnęła się słodko, zanim posłała mi środkowy palec, znikając w swoim pokoju, pozostawiając mnie do przemyślenia tego, co się właśnie stało.

... co się do cholery stało?

Stałem pomiędzy salonem a kuchnią, nie wiedząc dokładnie na co czekałem, ale po paru sekundach Hazel wróciła do pomieszczenia z papierami w rękach.

Spojrzałem na nią, budowała się w mnie złość, gdy przejeżdżałem po niej wzrokiem, ale zniknęła, gdy zobaczyłem co za papiery trzymała w swoich dłoniach.

Logo mojej firmy widniało na górze, a ja poczułem jak oddech staje mi w gardle.

- Widzisz to? - spytała, trzymając dokumenty parę kroków ode mnie.

- Hazel, ja n-nie – zająkałem się, odstawiając kubek na blat, podchodząc do niej, co tylko poskutkowało podniesieniem jej rąk w geście jakby miała zaraz podrzeć dokumenty w jej dłoniach.

- Podpisałam je... dziś rano – powiedziała ostro. - Napisałam wszystko co chciałeś, od daty moich urodzin do alergii jakie mam i teraz stoję przed tobą, gotowa przerwać je na pół przez tę szopkę, którą odstawiłeś – dodała, a ja przygryzłem dolną wargę, zdając sobie sprawę z tego, jakim dupkiem byłem przez ostatnie 48 godzin.

Boże, jesteś tak kurewsko głupi Justin.

- Nie... proszę, nie rwij ich – powiedziałem, drżący oddech opuścił moje usta, gdy usłyszałem cichy dźwięk darcia papieru, biorąc krok do przodu, co tylko sprawiło, że znowu usłyszałem ten dźwięk.

Tak bardzo jak chciałem się z nią kłócić, byłem cholernie wdzięczny, że będzie częścią mojej firmy... i może czegoś więcej, ale nie o to teraz chodzi.

- To przeproś – powiedziała, a ja zamrugałem parę razy.

- To trochę dziecinne – powiedziałem, od razu żałując moich słów, gdy znów zaczęła drzeć dokumenty.

- Powiedział to ten, który uwierzył czyjemuś mailowi – odprysnęła, a ja wypuściłem oddech.

- To było wideo... Jak ja mam temu nie uwierzyć? - powiedziałem powoli, gdy moje oczy przeskakiwały pomiędzy kontaktem wzrokowym z nią, a jej palcami, które były gotowe podrzeć mój kontrakt w każdym momencie.

- Wiesz, dobrze, że jesteś jakoś przystojny, bo jesteś kurwa głupi – powiedziała, a ja uniosłem brew przez jakoś przystojny... okej...

- Co to ma zna-

- Pierwszy raz, gdy byłeś u mnie w mieszkaniu – wcięła się. - Co się stało? - spytała, a ja wróciłem myślami do tego momentu, sprytnie biorąc mały krok w jej stronę.

- Trent je zrujnował – powiedziałem, a ona przytaknęła, biorąc krok do tyłu, gdy ja zrobiłem jeden większy w jej stronę.

- No to spójrz jeszcze raz na to wideo i zobaczysz, że meble nie są takie same jak teraz – powiedziała. -... co udowadnia, że z nim nie spałam trzy tygodnie temu, bo rozwalił moje mieszkanie w połowie listopada idioto – dodała, podkreślając ostatnie słowo, przez co uniosłem brwi.

- Więc chcesz mi powiedzieć, że to wideo nie jest prawdziwe? - spytałem, a ona posłała mi złowrogie spojrzenie.

- Chcę ci powiedzieć, że data jest fałszywa, ty głupi chuju.

- Doceniłbym, jeśli przestałabyś mnie wyzywać.

- A ja bym doceniła jeśli byś się kurwa raz zamknął i mnie posłuchał – uśmiechnęła się sarkastycznie, a ja przycisnąłem język do mojego policzka, patrząc na nią.

- To co teraz? - spytałem. - Podrzesz kontrakt? - dodałem, próbując nie pokazać tego, jak się czułem na samą myśl, że mogła to zrobić.

- Och tak – powiedziała, a oddech wskazujący na poddanie opuścił moje usta. - Chyba że mi powiesz, jak przykro ci jest przez to co zrobiłeś – zaproponowała, a ja spojrzałem na nią.

- Chcesz, żebym przeprosił? - spytałem powoli, rozumiejąc jej słowa, zanim przytaknęła. - Przepra-

- Na kolanach – wcięła się z małym uśmieszkiem, a moje oczy rozszerzyły się, gdy zastanawiałem się, czy była poważna, na co jej oczy pokazały mi, żebym padł na podłogę, przez co na nią spojrzałem.

- Mówisz kurwa na poważnie?

- Bardzo – powiedziała, przedrzeźniając moją wcześniejszą odpowiedź, na co ja zmrużyłem na nią oczy, zanim spojrzałem na podłogę, wiedząc, że w przyszłości nie da mi przez to żyć.

- Haze, napra-

- Już, na kolana – powiedziała, a ja spojrzałem na nią zmrużonymi oczami, zanim niechętnie pozwoliłem moim nogom poddać się i klęknąć na podłodze, mamrocząc pod nosem przekleństwa, gdy Hazel powstrzymywała się od śmiechu w tym poważnym momencie.

- Nie przyzwyczajaj się do tego, to jedyny moment, kiedy padam przed tobą na kolana – powiedziałem, a ona zanuciła coś z uśmiechem na twarzy, który tylko mnie wkurwił, więc dodałem. - Ale nie możemy zapomnieć o momencie, gdy klęknąłem przed tobą w twojej kuchni – powiedziałem, uśmiechając się pewnie, gdy jej policzki zaróżowiły się.

- Kurwa, zamknij się.

- Ach, cipka na śniadanie... widzisz... to był dobry poranek – uśmiechnąłem się i zdałem sobie sprawę, że wszystko co mówiłem, mówiłem klęcząc.

- Wepchnę ci stopę do twojego cholernego gardła – zagroziła i przez spojrzenie, które mi posłała, wiedziałem, że musiałem się zamknąć. - A teraz przeproś – powiedziała, a ja wypuściłem powietrze, patrząc na nią z kamienną twarzą, co tylko sprawiło, że znów zaczęła drzeć kontrakt.

- Okej, okej przepraszam – powiedziałem, podnosząc ręce w geście poddania, co prawdopodobnie sprawiło, że wyglądałem jeszcze żałośniej... bo kurwa przepraszałem na moich kolanach...

- Za co? - docinała mi, a ja wiedziałem, że cieszyła się każdą sekundą, bo jej usta prawie wygięły się w uśmiech.

- Za oskarżenia.

- O co? - powiedziała, a ja miałem ochotę przewrócić moimi oczami... widzicie co mam na myśli, gdy mówię, że ta kobieta mnie zabije...

- Za oskarżenia, że spałaś z Trentem, żeby dostać pracę – moje ramiona opadły, a ona zamruczała pod nosem.

- I za co jeszcze? - spytała, a ja wypuściłem jęczący oddech, patrząc na nią, na co ona spojrzała na mnie ze zmrużonymi oczami, podnosząc kontrakt.

- Przepraszam za to co powiedziałem wcześniej o twoim ojcu – powiedziałem bez emocji, a ona przytaknęła, zanim znowu się odezwała.

- I za co jeszcze przepraszasz? - spytała mnie, a moja usta rozchyliły się lekko, a brwi zmarszczyły, wiedząc, że nie miałem już za co przepraszać.

- Za co mam jeszcze przeprosić? - spytałem, opuszczając ręce.

- Za to, że zachowywałeś się jak dupek w stosunku do mnie przez ostatnie dwa dni – powiedziała, również opuszczając ręce, gdy na nią patrzyłem.

- Przepraszam, że zachowywałem się-

- Och, i jeszcze powiedz, że potem pójdziesz mi po lunch – wcięła się z małym uśmieszkiem, a ja wypuściłem powietrze, powtarzając to co chciała.

- Przepraszam, że zachowywałem się jak dupek w stosunku do ciebie przez ostatnie dwa dni, i... - zatrzymałem się, posyłając jej sarkastyczny uśmiech, zanim kontynuowałem - ... i pójdę ci potem po lunch – skończyłem, a ona zanuciła dumnie. - Mogę już wstać? - spytałem, gdy moje dresy nie pomagały i marmurowa podłoga wcale się nie wydawała miększa, przez co moje kolana zaczęły boleć.

- Możesz, ale zrób coś takiego jeszcze raz i nie będziesz miał kolan do klęczenia – zagrodziła mi słodko, a ja nie wiedziałem, czy była poważna czy nie, więc siedziałem cicho. - A tu jest twój kontrakt – powiedziała, gdy wstałem z podłogi i otrzepałem kolana, gdy podeszła do mnie.

- Dzięki – wymamrotałem, biorąc od niej dokumenty, zanim odeszła ode mnie.

Przewróciłem przez parę kartek, gdy weszła na korytarz, a ja zmarszczyłem brwi, gdy zobaczyłem, że miejsca, w którym powinien być jej podpis, wciąż były puste...

- Hazel – zawołałem, wciąż patrząc na puste miejsca, przejeżdżając po nich moim kciukiem, jakby coś zakrywało jej podpis.

- Tak? - odpowiedziała, a ja spojrzałem na nią, zanim złożyłem stronę, którą trzymałem, następnie pokazując ją Hazel.

- Nie podpisałaś kontraktu – powiedziałem, zdając sobie sprawę z tego co zrobiła, gdy uśmiechnęła się szeroko.

- Och, wiem – odpowiedziała. - Skłamałam, żeby użyć ich przeciwko tobie – wytłumaczyła powoli, stojąc na środku korytarza i z jakiegoś powodu rozbawiony uśmiech zagościł na moich usta.

- Dobrze zagrane, Lopez – pochwaliłem, a ona posłała mi uśmiech.

- A teraz jak chcesz, żebym podpisała te dokumenty, musisz przynieść mi chińszczyznę w przeciągu 40 minut – poinstruowała mnie, na co ja przytaknąłem, przez co ona uśmiechnęła się, zanim zawołała Blue, który podniósł się z kanapy, a następnie ruszył w jej stronę przez salon.

Obserwowałem jak zniknęła za drzwiami swojej sypialni, zanim spojrzałem na kontrakt w moich dłoniach, widząc, że brakowało tylko podpisów, inne rzeczy były wypełnione, ale brakowało tej, która sprawiała, że stawał się on oficjalny.

Mogłem usłyszeć jej słowa z wczoraj, cóż z dzisiejszego ranka, gdy powiedziała mi, że nie jest łatwą osobą... ale z drugiej strony, lubiłem wyzwanie...

Zacząłem się uśmiechać sam do siebie, zanim odłożyłem kontrakt i ruszyłem korytarzem do swojego pokoju, żeby przebrać się w coś odpowiedniego do pogody na zewnątrz, żebym mógł pójść po jedzenie dla Hazel, ale ciche ping które zabrzmiało z mojego laptopa, który wciąż był otwarty, zatrzymało mnie.

Westchnąłem i odwróciłem się, ruszając w jego stronę, zanim spojrzałem na email, który dostałem od nikogo innego, jak od dupka we własnej osobie, Trenta Eagle.

Nie zadałem sobie trudu, żeby w ogóle to przeczytać, wiedząc w jakie kłopoty wpakował mnie ostatni, a ja nie chciałem znowu kłócić się z Hazel... zła Hazel to nie jest ktoś, kogo chcę widzieć...

Zaznaczyłem jego email, wybierając prawym przyciskiem usuń, obserwując jak wszystkie maile od niego (nieważne czy je zaznaczyłem czy nie) zniknęły z mojej skrzynki.

Wypuściłem powietrze obserwując moją skrzynkę pocztową, która wyglądała teraz lepiej, gdy nie widziałem imienia tego idioty.

- Okej – wymamrotałem do siebie, zanim zamknąłem laptopa i ruszyłem korytarzem do mojego pokoju, który był naprzeciwko Hazel.

Mogłem usłyszeć, że już rozmawiała przez telefon... przynajmniej tak myślałem, że rozmawia przez telefon, zanim podszedłem do moich drzwi.

Przekręciłem klamkę w drzwiach, otwierając je, zanim wszedłem do pokoju i podszedłem do mojej walizki, szukając czegoś cieplejszego.

Założyłem jakieś czarne jeansy i zwykł szary sweter, który nie wyróżniał się niczym oprócz małego czerwonego logo Ralpha Laurena na boku. Gdy już założyłem buty złapałem moją kurtkę i czapkę, i wyszedłem z pokoju, po tym jak wziąłem swój telefon i portfel.

- Haze – powiedziałem, pukając do jej drzwi, a ona przestała rozmawiać z kimkolwiek rozmawiała przez telefon, zanim jej drzwi otworzyły się.

- Tak? - spytała trzymając telefon z daleka od ucha, gdy na mnie spojrzała.

- Chcesz coś konkretnego? - spytałem, a ona uśmiechnęła się szczerze, zanim potrząsnęła przecząco głową. - Jesz wszystko? - spytałem, a ona zamruczała ze znaczącym uśmieszkiem.

- Tak jak ty, no nie? - powiedziała droczącym się tonem, a ja zamruczałem pod nosem, rozumiejąc podwójne znaczenie jej odpowiedzi.

- Tak jak ja – odpowiedziałem, a ona przewróciła oczy w rozbawieniu. - Wrócę za jakieś... dwadzieścia minut? - powiedziałem bardziej pytając, a ona posłała mi mały uśmiech i przytaknęła.

- Okej – odpowiedziała, na co ja odpowiedziałem jej tym samym, zanim pomachałem jej na do widzenia i wyszedłem z jej pokoju, gdy usłyszałem jak wymamrotała do mnie pa, kiedy założyłem beanie na głowę, poprawiając moje nieułożone włosy, które wystawały mi spod czapki.

- Chińskie, chińskie, chińskie – mamrotałem do siebie, gdy podszedłem do windy i przyłożyłem moją kartkę do skanera, zanim drzwi się otworzyły.

Wszedłem do środka, nie musząc naciskać żadnego przycisku, ponieważ ta wina jeździła tylko do lobby.

Właśnie w tym momencie wszystko zaczęło do mnie dochodzić, cała sytuacja przechodziła po mojej głowie i wow jestem dupkiem, kiedy chcę być... cóż...

Musiałem to wszystko jakoś wynagrodzić Hazel... Może udałoby mi się to zrobić na randce, na którą wciąż muszą ją zabrać...hmm...

Moje myśli krążyły wokół tego tematu przez następne dwadzieścia sekund, pomysły na to co zrobić, żeby pokazać jej jak bardzo było mi przykro za to co zrobiłem pojawiały się w mojej głowie, no bo... naprawdę było mi przykro... Jestem zwyczajny do działania pod wpływem złości i to była jedna z moich wad, której nienawidziłem.

Cholerne i głupie problemy ze złością.

Wypuściłem powietrze, gdy winda się zatrzymała, a na małym ekranie pokazało się L, sygnalizując, że byłem już w lobby.

Czekałem cierpliwie, aż drzwi się otworzą, mój brzuch burczał, gdy myśli o chińskim jedzeniu pojawiły się w mojej głowie i gdy drzwi w końcu się otworzyły po jakichś 7 sekundach, nie miałem problemu, żeby znowu je zamknąć przez widok trzech osób, których nienawidziłem całym sercem, meldujących się w recepcji...

Co do kurwy Trent, Natalia i Damien tutaj robili?


----------------------------

Hola

Z małym poślizgiem, no ale, college ważniejszy, #sorrynotsorry

No to jak tam rozkręca się akcja hm hm hm hm

wiecie co będzie w kolejnym rozdziale

znowu drama 

iks de 

p o s t a r a m  s i ę  dodawać teraz częściej, bo mam chwilę czasu więc, let's see

no to na tyle 

130 głosów i 60 komentarzy do następnego 

nie zwiekszam bo mnie dlugo nie było soz

besos

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro