Zrządzenie Losu.
- Zwariuję tutaj - powiedział wyraźnie wkurzony Jungkook kładąc tacę z jedzeniem na stół i siadając na krześle w stołówce.
- Przecież nikt nie każe Ci tu chodzić, Panie Mądralo - wytknął mu język Kim Taehyung, jedyna osoba w tej szkole (razem z Park Jiminem, którego akurat nie było z powodu choroby), którą tolerował i mógł nawet uznać za przyjaciela pomimo, że jego infantylne i często dziwne zachowanie nie raz potrafiło go zirytować. Cóż - przyjaźń wymaga poświęceń, prawda?
- Tak? A kto miał dwa dni temu rozmowę z naszym GENIALNYM dyrektorem i ultimatum, że jeżeli nie będę się pojawiał na lekcjach to mnie wyleją?
- No Ty. Chociaż powiem Ci, że niezły z Ciebie hipokryta - nienawidzisz tej szkoły, a i tak będziesz do niej chodził, bo boisz się, że Cię wyleją - zauważył Taehyung.
- Może dlatego, że jak mnie wyleją to nie dostanę się do żadnej uczelni, pabo. Czym jest dziś człowiek bez studiów? A to jest niby "najlepsza" szkoła w mieście. Chociaż od czasu zatrudnienia tych dwóch "studenciaków" śmiesznie jest w ogóle ją tak nazywać.
- Masz na myśli Kim Namjoona i Kim Seokjina? - spytał Tae.
- A kogo? Tego Namjoona jeszcze jakoś zdzierżę chociaż jego filozoficzne dyrdymały na lekcjach matematyki wołają o pomstę do nieba. Ale ten Seokjin? Dzisiaj na lekcji znów prawie wybuchł. Szkoda, że jednak się powstrzymał, byłoby ciekawie - zaśmiał się.
- Czemu tak bardzo uczepiłeś się tego Seokjina? Kolesiowi nic nie brakuje - nie dość, że inteligentny to jeszcze cholernie przystojny, sam to przyznaj. Ach, szkoda, że nie jest moją bratnią duszą.. - rozmarzył się Tae.
- Skąd wiesz, że nie jest? Przecież tego nie sprawdziłeś..
- Jeżeli tak myślisz to chyba mnie nie znasz - zaśmiał się Taehyung.
- Co?! W takim razie musiałeś go..
- ...dotknąć, tak.
- Kiedy niby to zrobiłeś?!
- Jakieś dwa tygodnie temu. Udawałem, że leci mi krew z nosa, a on podszedł i dotknął mojej twarzy żeby mi pomóc zatamować krwotok - zaśmiał się Tae, z tą swoją dziwną ekspresją, której Jungkook nie mógł nigdy rozgryźć.
- Ty nie jesteś normalny, ale już chyba o tym wiesz.
- Miałem nadzieję, że może taki przystojniak na mnie czeka, ale jednak nie mi on pisany... - powiedział śpiewnym głosem.
- Co Ty takiego w nim widzisz? Ok, może i jest przystojny, ale jest mega wkurzający.
- Tylko Ty tak uważasz.
- No właśnie tylko ja, bo jestem mądrzejszy od Was wszystkich razem wziętych. Wszyscy myślicie, że jest taki idealny i w ogóle co to nie on..
- Ałć, zabloało.. - przerwał mu nagle Tae łapiąc się za serce z udawanym bólem wypisanym na twarzy. - Nigdy nie zrozumiem co do niego masz i chyba nie chcę, więc zmieńmy już temat.
- Dobrze, to może pogadamy o tym jak głupi jest ten cały motyw z bratnimi duszami? - zaczął Jungkook.
- To też drażliwy temat i też tylko Ty tak uważasz.
To prawda. Jungkook nie był zwolennikiem bratnich dusz, uważał to coś nienormalnego i nie potrafił sobie wyobrazić faktu, że ktoś (a może coś, bo za takie rzeczy odpowiada los) mógłby narzucić mu jakąś obcą osobę, z którą musiałby spędzać czas i utrzymywać kontakt fizyczny żeby nie wyssało z niego energii. Co to w ogóle za pomysł? Nie miał zamiaru czekać na swoją bratnią duszę , a tym bardziej jej szukać. Niby nigdy jeszcze się w nikim nie zakochał, ale winił za to swój charakter, a nie to, że czeka na TĄ osobę.
- Dobra, to najlepiej o niczym nie gadajmy - wkurzył się Jungkook i wziął gryza kanapki.
- Wrażliwiec.
- Chyba Ty.
Reszta rozmowy upłynęła już raczej na lekkich przekomarzaniach połączonych żartami i delikatnymi narzekaniami Jungkooka (Tae był do tego przyzwyczajony, więc nie robiło to na nim większego wrażenia). Kiedy przerwa na lunch się skończyła obaj ruszyli do swoich klas, a Jungkook rzucił na odchodne:
- Pamiętaj, że po lekcjach spotykamy się tam gdzie zawsze.
- Wiem, wiem. Do zobaczenia. I postaraj się nie wyprowadzić już dziś nikogo z równowagi - zaśmiał się Tae.
- Wiesz, że to niemożliwe - powiedział pod nosem Jungkook.
___________________________________________________________
W tym samym czasie swoją przerwę spędzali w pokoju nauczycielskim Seokjin i Namjoon.
- Została mi jeszcze jedna lekcja.. Jak dobrze, że nie będę miał już dziś okazji spotkać tego gówniarza - powiedział nauczyciel koreańskiego. - Dzisiaj prawie udało mu się sprowokować mnie do kłótni, ale się nie dałem.
- No brawo, chociaż raz. Jestem z Ciebie dumny - zaśmiał się Namjoon.
- Wyczuwam nutkę ironii w Twoim głosie, zdradziecki kumplu - rzekł Jin z udawaną obrazą wypisaną na twarzy.
- No bo szczerze stary... Nie rozumiem dlaczego w ogóle wdajesz się z nim w dyskusję. U mnie też nie raz zdarza mu się popisywać i wyśmiewać moje filozoficzne anegdotki na temat życia (tutaj Jin wymamrotał coś, że akurat w tym mu się nie dziwi za co dostał lekkiego plaska w plecy), ale ja to olewam. Jak dzieciak widzi, że nie znajduje poklasku to się zamyka. Wiesz, że prawie nikt z uczniów go nie lubi - oprócz tych dwóch jego pomagierów - Jimina i Taehyunga, a nas raczej darzą sympatią jako nauczycieli, więc też wkurza ich jego zachowanie.
- Nie wiem czemu wdaję się z nim w kłótnie - westchnął Jin. - Po prostu ten gówniarz działa na mnie jak płachta na byka. A mówiąc o jego pomagierach to ostatnio ten dziwny - Taehyung udawał, że leci mu krew z nosa żeby sprawdzić, czy nie jestem jego bratnią duszą.
- Żartujesz?! - Namjoon prawie zakrztusił się kawą.
- Nie, dzieciak myślał, że nie wiem, że udaje. - zaśmiał się Seokjin. - Miałem ogromną nadzieję, że nie okaże się TĄ osobą, ale sprawiłem mu tą przyjemność i dotknąłem jego twarzy. To byłoby piękne, gdyby czerwony ślad pojawił się właśnie na niej.
- Kurczę, szkoda w takim razie, że się tak nie okazało.
- Nawet tak nie mów. On moją bratnią duszą? Chyba gorzej by być nie mogło - skwitował Jin i obaj się zaśmiali.
Przerwa szybko się skończyła i obaj nauczyciele ruszyli do klas. To była ostatnia lekcja Seokjina dzisiaj i szczerze nie mógł się już doczekać aż wróci do domu. Na szczęście te 45 minut zleciało mu w dość szybkim tempie. Kiedy zadzwonił dzwonek szybko ruszył w stronę wyjścia.
Kiedy znalazł się już przy parkingu uświadomił sobie, że zapomniał kluczy od samochodu, które zostawił w pokoju nauczycielskim. Zirytowało go to, bo naprawdę nie miał ochoty już tam wracać, ale nie miał wyjścia. Postanowił jednak zaoszczędzić sobie czas i przejść specjalnym skrótem prowadzącym z tyłów boiska przez składzik na sprzęt sportowy. Z kilkunastu metrów zauważył dwóch uczniów, którzy jednak zbyt zajęci rozmową żeby ujrzeć jego. Trochę go to zdziwiło, bo w końcu co mogą robić tam o tej porze, kiedy lekcje się już skończyły, a nikt nie miał wcześniej wfu. Z każdym krokiem postacie stawały się coraz bardziej wyraźne, aż w końcu Seokjin mógł dokładnie ujrzeć kim były - Kim Taehyung i... Jeon Jungkook. Na domiar złego obaj trzymali w ręku papierosy.
W głowie Seokjina zaczęło wrzeć od myśli - fakt, z jednej strony mógł to olać. Zawróciłby, udawał, że niczego nie widział i uniknąłby konfrontacji. Z drugiej jednak nie byłaby to dobra postawa nauczycielska, dodatkowo bardzo chciał w końcu udupić tego dzieciaka. Postanowił w końcu, że zareaguje. Był już bardzo blisko, a ci nadal go nie zauważyli. Idioci...
- No, no. Palenie na terenie szkoły. Czy to nie przypadkiem dwa tygodnie zawieszenia? A, no i ciekawe co powiedzą Wasi rodzice... - zaczął Seokjin z ironią w głosie.
Chłopcy spojrzeli po sobie zszokowani. Nie wiedzieli co mają zrobić i póki co nie odezwali się ani słowem.
- Ale, że jestem bardzo wyrozumiałym człowiekiem odpuszczę Wam jeżeli szybko to zgasicie i stąd pójdziecie - dokończył nauczyciel. Dokładnie wiedział co się teraz stanie.
Taehyungowi długo nie trzeba było mówić. Od razu kiedy Seokjin dokończył swoje zdanie zgasił on papierosa.
- Przepraszam, Panie Kim - powiedział. - To więcej się nie powtórzy. Prawda, Jungkook?
Drugi uczeń tylko na niego spojrzał nadal trzymając papierosa w ręku.
- Idź sam. Ja później do Ciebie dołączę - powiedział Jeon.
Taehyung próbował protestować, ale widział po spojrzeniu swojego przyjaciela, że nic to nie da. Wyczuwał kłopoty, ale nie miał zamiaru się w to mieszać. Wiedział, że jeżeli jego rodzice by się o tym dowiedzieli dostałby szlaban na całe życie. Odwrócił się więc i poszedł.
Zostali sami.
- Naprawdę masz zamiar tak się popisywać? - powiedział zmęczony Seokjin. Wiedział, że dzieciak szybko nie odpuści, a w nim już wrzało.
- Oj no, niech mi Pan pozwoli go dokończyć. To nie są tanie rzeczy - zaczął Jungkook z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
Uczeń nie miał zamiaru łatwo odpuścić. Wiedział, że mogą go czekać po tym kłopoty, ale kiedy usłyszał od nauczyciela ten tekst „Jestem wyrozumiałym człowiekiem blablabla" coś w nim pękło. Nienawidził go za bycie takim idealnym i miał zamiar po raz kolejny dziś wyprowadzić go z równowagi.
- Jeon, nie będę powtarzał dwa razy. Po co tracić czas mój i Twój. Zrób to co powiedziałem i będziemy mogli iść do domu.
- Ale mnie się nigdzie nie śpieszy - uśmiechnął się Jungkook.
- Naprawdę chcesz iść po raz kolejny w tym tygodniu do dyrektora? Nie wiem, czy tym razem Ci odpuści.
- Z tego co wiem dyrektor wyjechał i nie będzie go przez kolejny tydzień. Po takim czasie nie będzie się już Panu opłacało tego zgłaszać - powiedział uczeń i zaciągnął się papierosem. To było dla Seokjina za wiele. Nie mógł znieść takiej arogancji.
- Ostatni raz Ci mówię. Zgaś to - powiedział podniesionym głosem.
- Zmuś mnie - zaśmiał się Jungkook.
Tego Seokjin nie wytrzymał. Nie dość, że pyskuje to jeszcze mówi do niego na ty. Nie przejmował się w tym momencie konsekwencjami. Szybko złapał młodszego za rękę, w której trzymał papierosa i wytrącił mu go na ziemię. Ten nie zdążył nawet zareagować. Jin zresztą też nie, bo zanim którykolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć ich ciała przeszył dziwny dreszcz. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie czuli i myślę, że żaden nie potrafiłby nawet tego opisać. Kiedy to niespotykane uczucie minęło obaj spojrzeli na siebie, jednak nie na długo, bo zaraz ich wzrok skierował się na co innego. Seokjin zauważył, że zewnętrzna strona jego dłoni zrobiła się cała czerwona i strasznie piekła. Podobnie było z prawym nadgarstkiem Jungkooka. Oboje wiedzieli co to znaczy.
- T-t-to niemożliwe - zdołał tylko wykrztusić Seokjin patrząc na Jungkooka, który był nie mniej zszokowany niż on.
Los naprawdę potrafi być suką.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak Wam się podoba kolejna część? (:
Proszę komentujcie i głosujcie, a szybko dodam następną.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro