Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nieporozumienie.

To było złe.

Seokjin nie potrafił dokładnie wskazać momentu, kiedy wszystko wymknęło się spod kontroli, ale ostatni pocałunek był zły i pozwolił mu się całkowicie zatracić, nie mając nawet tego świadomości.

Cholera, prawdopodobnie zdarzyło się to już w kuchni; pragnął więcej kontaktu, jakby coś go opętało i całkowicie zaprzeczył własnym słowom mówiącym o "zwolnieniu", gdyż nagle to Jungkook musiał go powstrzymać, całkowcie pozbawiony oddechu i wyglądający na naprawdę wyczerpanego. Jego wargi były czerwone i posiniaczone, oczy zbyt ciemne, a Seokjinowi zajęło chwilę, zanim zdał sobie sprawę, że zachowuje się jak nie on - nigdy wcześniej taki nie był, nie potrafił nad sobą zapanować.

Znamię na jego nadgarstku bolało jak nigdy dotąd i wiedział, że to nie w porządku, ale wciąż to ignorował. Jego świadomość była całkowicie rozproszona przez bliskość i przyjemność, która była silniejsza niż reszta.

Jednak powoli zaczął wracać do siebie, przy każdym kolejnym pocałunku Jungkooka starał się być nad wyraz dekilatny - wiedział, że jeżeli nie uda mu się teraz powstrzymać może dojść do tragedii.

Znamię nie było żartem. A zasad nie powinno się łamać. Cała rzecz musiała być traktowana poważnie i musiała pozostać pod kontrolą. To on był tym starszym, więc to on powinien mieć wystarczająco dużo zdrowego rozsądku, aby wyznaczyć granice.

- W tym tempie - Jungkook przerwał jego myśli, a jego ciało trzęsło się lekko. - Nigdy nie dojdziemy do drugiej bazy.

Seokjin czuł, jak senność zaczyna ogarniać jego umysł, jego ciało było ciężkie, ale jednocześnie jego dłonie nie pozwalały puścić z objęć Jungkooka.

Było to niemal cielesne - jego mózg nie mógł tego zrozumieć, ale ciało wiedziało, i nie był pewien, co zrobić z tą sytuacją.

Jungkook pochylił się nad nim, przytulając się do piersi jak mały królik, a pieczenie w jakiś sposób zmniejszyło się.

"Co się ze mną dzieje? To ja powinienem być tym, kto go powstrzymuje, a nie odwrotnie." - pomyślał nauczyciel.

- Śpiący? - spytał Jungkook, przytulony do jego koszuli. Jinowi wydawało się, że nagle cała siła go opuściła. - Przysięgam, że te nasze sesje pocałunkowe są... gorące. Ale złe.

Seokjin nie mógł się powstrzymać i zaczął chichotać. Sesje pozornie były złe, naprawdę, dla obu, a mimo to zawsze kończyły się tak samo - byli jak nieposłuszna para dzieci. I Seokjin, przeciwstawiając się wszystkim jego wcześniejszym postanowieniom, po prostu dał się ponieść chwili, pozwalając Jungkookowi na (niemal) wszystko.

- Jak długo to jeszcze będzie tak wyglądało? - kolejne pytanie od Jungkooka, który nagle zaczął poruszać się delikatnie, szukając bardziej komfortowej pozycji. Był jak kociak, albo szczeniak, rozkoszujący się ciepłem. Jinowi to także pozwoliło się rozluźnić.

- Myślę, że do czasu jak zaczniemy to dobrze traktować i panować nad tym - powiedział z westchnieniem. - Do tej pory nie jesteśmy w tym zbyt dobrzy.

- Ja myślę, że jesteśmy w tym idealni. - Jungkook sprzeciwil się parsknięciem. - Gdybyś dał mi jeszcze trochę czasu zrobiliśmy to pewnie jakoś w tym momencie.

- Jungkook! - starszy krzyknął, zamykając oczy ze wstydu. To fakt, z obu stron widać wyraźną wolę i chęć - ale nigdy nie przypuszczałby, że Jungkook przyzna to tak łatwo.

Seokjin dobrze pamiętał ich początkową antypatię, nawet po odkryciu, że są bratnimi duszami - to prosty fakt, że byli wrogami, dodatkowo dzieliła ich różnica wieku i pozycja społeczna. Kiedy nagle coś się zmieniło. Wiele się zmieniło.

- No co? - Jungkook mówiąc to próbował się podnieść i usiąść, ale nie udało mu się. - Chyba jesteśmy na takim etapie, że moglibyśmy spróbować czegoś więcej, prawda?

"Prawda" - powiedziałby. Ale to byłoby się jak przyznanie do tego, że wyobraża sobie Jungkooka w takiej sytuacji - pod nim, krzyczącego jego imię, a to... byłoby złe. Nigdy by się do tego nie przyznał.

- Chyba tak - powiedział, próbując wybrnąć z sytuacji delikatnie, wdzięczny za to, że jego ciało było wyczerpane. - Ale...

- Spokojnie, nie musisz dokańczać. - poczuł jak Jungkook wzrusza ramionami. - Nadal mamy czas, póki głupie pocałunki potrafią zrobić z nas inwalidów. Seks chyba by nas zabił.

To była całkiem normalna sprawa w związku - i tak, byli już w związku, nie mogli już temu zaprzeczyć. Może to nie był całkowicie normalny związek z randkowaniem i tym podobnymi sprawami - możliwe, że powinni coś z tym zrobić, ale w sumie, czy "randkowanie" jest obowiązkiem? Ale już radzili sobie ze sobą tak, jak powinni, całując się, spędzać razem czas, śpiąć razem. Wiedzieli, że należą do siebie nawzajem, chociaż na początku trudno było to przełknąć - prawdopodobnie głównie Seokjinowi.

Jungkook wydawał się całkiem dobrze to znosić, co prawdopodobnie zawdzięczał dzięki pokoleniu w jakim się wychował, które było otwarte i łatwo przystosowane. Seokjin wciąż miał z tym problemy - chociaż i tak coraz mniejsze niż wcześniej. Myślał, że będzie to trudniejsze. Ale z drugiej strony - los nie połączył ich z przypadku. Musiało w tym coś być.

- Po prostu mam na myśli to, że gdybyśmy mogli już to zrobić - ja jestem gotowy. - dodał Jungkook, który w końcu znalazł siłę by się podnieść i spojrzeć na twarz Seokjina. - Nie powinniśmy się tego bać, prawda?

- Prawda - szepnął Jin. - Byłoby gorzej gdyby któryś z nas był temu przeciwny.

- Więc czujesz to samo - oczywiście Jungkook wychwycił tą rzecz, którą chciał wychwycić. - O mój Boże, człowieku, co mam z tobą zrobić? Po pierwsze, przyznajesz, że mnie lubisz, a potem przyznajesz, że byś mnie bzyknął gdybyś miał szansę.

- Och, proszę - Seokjin przewrócił oczami na bezczelne zachowanie młodszego, które wróciło z pełną mocą. - Nie wyobrażaj sobie, dzieciaku.

- Wiem co mówię, staruszku. - Jungkook uśmiechnął się szeroko i przez chwilę Seokjin pomyślał, że zmierza do pocałuneku, gdyż jego oczy wylądowały na ustach nauczyciela, ale potem chłopak się zatrzymał i zadrżał. - A więc.. Czujesz się tak źle, jak ja?

- Zmęczony? - Seokjin pochylił głowę w bok, a Jungkook kiwnął głową, z nieco zamglonymi oczami. Wydawał się być w gorszej kondycji niż Jin.

- Bardzo. Ty wydajesz się o wiele lepiej to znosić. Dlaczego tak jest? - zastanawiał się młodszy. - Fakt, też jesteś zmęczony, ale nie tak jak ja. Zawsze jeszcze masz siłę żeby się mną zająć.

- Nie wiem - Seokjin odpowiedział w całej uczciwości. Może naprawdę powinien przełknąć swoją dumę i spytać o radę Yoongiego i Hoseoka.

- Może znak jest jak ... ukaranie mnie czy coś - zaproponował Jungkook, a jego dłonie delikatnie wsunęły się z ramion Seokjin. - Odkąd zaczęliśmy się całować piecze mnie jak cholera. To frustrujące.

- Mój też - przyznał Seokjin. - Boli za każdym razem kiedy to się dzieje.

- Może to kara dla nas obu i jednak do siebie nie pasujemy - zaśmiał się gorzko Jungkook. - Może jednak los mnie nienawidzi.

- Dlaczego tak mówisz?

- Nie wiem. To tylko ... strasznie się bałem, kiedy to się zaczęło - usłyszał, jak Jungkook westchnął.

Bał się? Cóż, Seokjin wiedział, że na początku to było dużym problemem dla chłopaka - ale naprawdę mogło to być straszne?

- Złamana więź? - spytał z niepokojem i usłyszał, jak jego bratnia dusza wzdycha jeszcze bardziej.

- To takie paskudne - szepnął Jungkook. - I bolesne. Pomyślałem, że skończę tak samo, jak mój brat. Kiedy powiedziałeś, że zamierzasz to zignorować, po prostu.. nie mogłem sobie z tym poradzić. Wiem, że sam na początku tego chciałem, ale to chyba była bariera obronna..

W tamtym momencie Seokjin był tak autentycznie obojętny, że myślał, że ignorowanie będzie dla nich najlepszym wyjściem. 20-letni dzieciak ze swoim nauczycielem? To było skazane na porażkę - Seokjin był wtedy tego pewny - szczególnie po doświadczeniach z tym chłopcem, kłopotliwym, niewdzięcznym dzieciakiem. Nagłe pojawienie się bratniej duszy, znamię, ból, wstrząs, szok - to wszystko sprawiło, że zamiast się cieszyć nauczyciel próbował się wycofać.

Nie mógł już skrzywdzić Jungkooka jeszcze bardziej, bo nigdy by sobie tego nie wybaczył. Jak bardzo byłby on nie do zniesienia - był jego. I chciał żeby tak pozostało. Nieważne jak trudne by to było.

- Przepraszam - odetchnął z wysiłkiem. - To było impulsywne i nieodpowiedzialne. Kiedy to się stało, byłem na tyle zdezorientowany, że nie wiedziałem jak postąpić. To było.. wyzwanie.

- Tak - potwierdził chłopak.

- Nigdy bym nie pozwolił żebyś przechodził przez coś takiego jak "złamana więź" - zapewnił go Seokjin. - Może zajęłoby mi to troszeczkę dłużej gdybyś tak bardzo tego nie przyśpieszał, ale nigdy bym tego nie zrobił.

Nie odpowiedział, ale poczuł moćniejszy uścisk dłoni Jungkooka. Seokjin nie powiedział nic więcej, ponieważ żadne słowa nie mogły tego wyrazić. Nawet nie wiedział, co powiedzieć - wiedział, co jest nie tak i co jest pożądane, i był pewien, że są na dobrej drodze. Ale obawy Jungkooka.. to była poważna sprawa i musiał się zgodzić, że coś jest nie tak. Wiedział, że w tej sytuacji nie można było przesadzać, ale przecież minęło już kilka dni i dosłownie nic się nie zmieniło.

- Mój brat... - zaczął Jungkook. - Odnalazł swoją bratnią duszę, kiedy był w moim wieku. Naprawdę do siebie pasowali i byli razem szczęśliwi. Nie mogli się jednak sobą zbyt długo nacieszyć, bo jego bratnia dusza zmarła dwa lata później. Rak płuc. Nie mógł tego znieść.

Seokjin nie mógł zaprzeczyć, że był ciekawy jak doszło do śmierci starszego brata Jungkooka. Ale nie pytał go o to, ponieważ wiedział, że to dla młodszego bardzo trudny temat. Zdziwiło go, że nagle poruszył ten temat.

- Miałem dziesięć lat. Widziałem, że jest z nim bardzo źle, ale jeszcze dokładnie tego nie rozumiałem. Pochłonęły go imprezy, próbował zapomnieć. Sięgnął po narkotyki i alkohol. Zgniął, kiedy pod ich wpływem wracał na motorze z jednej imprez. Uderzył w drzewo.

- Oh - zdołał wydusić Jin.

A więc jego brat zginął z powodu swojej bratniej duszy. Teraz całkowicie rozumiał przerażenie i strach chłopaka.

- To głównie dlatego byłem na ciebie wściekły - tym razem głos Jungkooka był nieco silniejszy, a nawet zdołał usiąść, wpatrując się w Seokjina z grymasem. - Byłeś tak bardzo przeciwko temu, jakbym był jakimś śmieciem, którego nigdy nie chciałeś. Pozwól, że coś ci powiem - nigdy nie chciałem tego, w porządku? Nigdy nie chciałem mieć bratniej duszy właśnie z tego powodu.

Seokjin mrugnął, ale nie przyszła mu na myśl żadna odpowiedź.

- Wszyscy są tacy podekscytowani, gratulują. Nawet moi rodzice, kiedy wiedzą co stało się z moim bratem. Jakby o tym zapomnieli. To śmieszne.

- Jungkook...

- A ty byłeś jeszcze gorszy, draniu. - mówiąc to uderzył Seokjina w klatkę piersiową, który był tym zaskoczony, chociaż w ogóle się nie skrzywił. Jungkook wydawał się naprawdę zły i gwałtowna zmiana atmosfery była niemal duszna. - Nigdy nie pozwoliłbyś mi przez to przechodzić, tak? Jak długo bym musiał czekać w takim razie? Miesiące? Lata? A może wieczność? Żebyś mógł sobie żyć bez odpowiedzialności - jak gdyby nic się nie stało.

- To niefair - wtrącił Seokjin biorąc głęboki oddech. - Mówiłem ci dlaczego...

- Niefair? - patrzył, jak chłopak warknął, a potem zacisnął mu rękę na szyi, trzęsąc nim lekko. - Wiesz, co nie jest fair? Robiłem i robię wszystko, cały czas. Inicjowałem, wymyślałem, starałem się. Ponieważ Ty, sam z siebie, nie zrobiłbyś nic.

- Przyprowadziłem cię tutaj - sprzeciwił się Seokjin, a myśli w jego głowie wirowały. To nie w porządku, Jungkook nie był jedynym. Nie, zdecydowanie nie. Dzisiaj było inaczej; Seokjin mógł wyczuć to w sobie. Jego inicjatywa, jego przywództwo. To co powiedział Jungkook bardzo go zabolało, ponieważ nie miał on racji.

- Może chcesz za to pieprzoną nagrodę? - prychnął Jungkook. - Jedna noc razem, a ty zachowujesz się jak dziecko, cofasz się z układu, nawet nie próbując!

- Wystarczy - Seokjin złapał za ręce Jungkooka, uspokajając go. - Jesteś zmęczony i potrzebujesz snu. Kłócenie się z takich powodów nie pomoże.

- Mówisz tak, bo nie chcesz tego słyszeć! Słyszeć prawdy - syknął młodszy. - Puść mnie.

- Nie.

- Puść - warknął.

Seokjin nie wiedział dokładnie dlaczego zwolnił uścisk,ale wtedy Jungkook zerwał się na równe nogi i pobiegł do salonu niczym huragan, a nauczyciel nie miał nawet siły żeby go dokonić. Skąd wziął całą tę energię? Jeszcze chwilę temu był wykończony i chciało mu się spać.

- Co ty robisz? - Seokjin był zszokowany, kiedy zobaczył, jak chłopak sięgnął po marynarkę jak uparty idiota, a potem pochylił się po buty.

- Wracam do domu - powiedział ostrym głosem młodszy. - Najwidoczniej ty i ja nie potrafimy się dogadać.

- Jungkook, uspokój się - Seokjin wyciągnął rękę, ale sfrustrowany chłopak unikał dotyku za wszelką cenę. W piersi Seokjina pojawił się ból, który był tak silny, że pozwolił Jungkookowi ubrać się do końca, wyjść i trzasnąć drzwiami.

Znamię pulsowało jak ogień przypieczętowany na jego skórze. Jego ciało odmówiło ruchu. Nagle w jego głowie pojawił się głos Yoongiego, który mówił: "Połączenie może sprawić, że bratnie dusze mogą stawać się nad wyraz wrażliwe i mieć trudności z panowaniem nad emocjami."

- Boże - potrafił tylko powiedzieć Seokjin z wielki bólem w głosie. Był bezradny.

Nie jest z nimi w porządku.

_______________________________________________________________

A więc wróciłam (: I dodaję obiecany rozdział. Przepraszam za tak długą przerwę, mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. Liczę na to, że fic nadal utrzymuje poziom i kolejna część będzie się wam podobać ^^ Liczę także na komentarze z opiniami, bo jestem ciekawa, czy nadal chętnie będziecie go czytać. Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję, że cierpliwie na mnie czekaliście <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro