Rozdział 9
-Co?!- zapytaliśmy w tym samym momencie.
-Grzeczniej proszę- odpowiedział nam dyrektor.- Chce żebyście zorganizowali tegoroczny bal Andrzejkowy.
-Ale dlaczego my?- zapytał z jęknięciem.
-Bo na was padło. Rada pedagogiczna zaproponowała żeby w tym roku to uczniowie zorganizowali bal. I wybrała was do tego zadania.- powiedział jakby to była oczywista rzecz.
-Ale jak?- dopytywałam.
-Metodą głosowania.- powiedział z westchnieniem. Już otwierałam usta żeby coś powiedzieć ale uprzedził mnie Alan.
-Oczywiście panie dyrektorze.- powiedział z bananem na twarzy.-Chętnie się tym zajmiemy. Ale teraz pozwoli pan że pójdziemy już na resztę lekcji.
-Oczywiście. Możecie już iść. Tylko do końca tygodnia przyniesie mi listę rzeczy, które będą wam potrzebne.
-Tak jest- zasalutował Alan i ze śmiechem wyszedł z gabinetu dyrektora, a ja za nim z miną jak małe dziecko, któremu właśnie przed chwilą rodzice powiedzieli że nie dostanie wymarzonej zabawki. Czyli jednym słowem mówiąc zła i naburmuszona.
-Co tak na mnie patrzysz z pod byka?- zapytał chłopak "nie" wiedząc o co mi chodzi. Mam nadzieję że czujecie ten sarkazm.
-O nic Black- powiedziałam z ironią- Tylko na przyszłości zapamiętaj żeby za mnie nie decydować.
-Mała...
-Nie jestem mała- warknąłam w jego stronę przerywając mu.
-Dobra- powiedział i podniósł ręce w geście obrony.- Nie denerwuj się. Ja też nie chcę. No ale przynajmniej spędzimy trochę więcej czasu razem.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Popatrzyłam na niego z dezaprobatą, przewróciłam oczami i wróciłam na lekcję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro