Rozdział 6
Nie tylko nie teraz. Zakryłam uszy poduszką i starałam się ignorować wstrętny, wredny, chamski, znienawidzony dźwięk tego cholernego budzika.
Z głośnym westchnieniem zwlekłam się z łóżka (ponieważ ignorowanie tego... budzika mi nie wyszło) i poszłam do łazienki zrobić poranną toaletę. Nie maluje się to też nie schodzi mi to długo. Weszłam do pokoju i wzięłam z szafy swoje ulubione czarne rurki i szarą ciepła bluzę z kapturem ponieważ dzisiaj na dworze było zimno.
Po wypiciu ciepłej czekolady i założeniu czarnej kurtki i butów wyszłam z domu, zamknęłam go, schowałam kluczyki do plecaka i ruszyłam w stronę szkoły.
-Nadi- usłyszałam za sobą krzyk wiec się odwróciłam, w moją stronę szedł Alan.
Czekaj co?
Emm... dobra to jest dziwne. Przeważnie nikt się do mnie nie odzywa.
-Hmm...?-chłopak stanął przedemną z uśmiechem na twarzy.
-Jak ręka?-zdziwiło mnie jego pytanie.
-Dobrze- powiedziałam z uśmiechem i spojrzałam na chłopaka. Pogadaliśmy jeszcze chwile ale przerwał nam dzwonek na lekcje.
On jest taki miły, fajny.
Czekaj STOP nie wolno ci tak myśleć. Powiedziałam sama do siebie!!
-Uważaj na siebie- powiedział do mnie chłopak, przytulił mnie i poszedł.
Stałam jeszcze chwile w miejscu bo dopiero teraz przetwarzam informacje co się właśnie stało przed chwilą. Otrząsnełam się z szoku i weszłam do klasy ale oczywiście musiałam się spóźnić.
-Panienka czemu się spóźniała- zapytała nauczycielka gdy weszłam do klasy.
-Byłam w toalecie- skłamałam ale nauczycielka najwyraźniej mi uwierzyła bo o nic więcej mnie nie pytała.
Reszta lekcji minęła mi do spokojnie zaczęło się dopiero na stołówce...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro