Rozdział 43
Kolejny dzień, kolejny ból i coraz więcej pytań o co w tym chodzi. Mam dość straciłam chęć do życia, jedyną rzeczą, a właściwie osoba dla której walczę o życie jest Alan. Ale coraz gorzej się czuje i mam wrażenie, że zaraz umrę. Jedyne pocieszenie jest takie, że mam nadzieję, że on mnie uratuje.
-Nasza księżniczka wstała.- zaśmiał spyderczo ten mężczyzna co wczoraj i wszedł do środka.
Powolnym krokiem zbliżał się w moją stronę, a ja mimowolnie czułam coraz większy starych, ale nie chciałam żeby to po mnie poznał wiec ma niego nie patrzyłam.
Głowę miałam spuszczoną, a oczy zamknięte.
Położył dwa palce na moim podbródku i podniósł go do góry.
-Spójrz na mnie.- otworzyłam oczy bojąc się, że gdy tego nie zrobię znów mnie uderzy. Zaśmiał się spyderczo i pościł moją twarz.- Boisz się.- powiedział podchodzą do stolika, który był w kącie pokoju. Był odwrócony do mnie tyłem wiec nie widziałam co robi.
-Napewno nie ciebie.- syknełam mimo strachu, który odczuwałam.
W odpowiedzi usłyszałam jego szyderczy śmiech.
-Jeszcze będziesz prosić i błagać o litość.- powiedziła odwracając się w moją stronę.
Na jego twarzy widziałem szyderczy uśmiech, a w oczach szaleńczy błysk.
Bałam się go ale nie mogę mu tego pokazać.
Już widział.
Mówiła moją podświadomość ale starałam się ją ignorować.
-Twoje nie doczekanie.- syknełam z bólem w głosi, gdyż moja głowa zaczęła mocno pulsować.
Z perspektywy Alana.
- On może być wszędzie- powiedził Rafała po kilkunastu godzinach przeglądania map.
-Musimy ją znaleźć. Jeśli coś jej się stanie...- mówiłem zmęczony ale pewny siebie.
Nie spałem od kąd oni ją porwali ciągle chodzę spięty, zdenerwowany i sam jeszcz nie wiem jak.
Co ze mnie za facet skoro nawet własnej dziewczyny nie umiem ochronić.
Jak myślę, że oni ją dotykają lub coś jej robią. To poprostu szlak mnie trafia.
Ona mała i bezbronna, a oni...? A oni za dołożenia z tym jej cierpienia.
-Zapłacą za to- powiedziłam pod nosem sam do siebie i wziąłem do ręki papiery.
Stanąłem na balkonie i oparłem ręce o barierkę. Zapaliłem jednego papierosa i włożyłem go do ust.
-Zapłacą za to.- powiedziałem wypuszczając dym z ust.- Obiecuje ci skarbie znajdę ciebie ich i zapłacą za to.- dodałem spoglądając w gwiazdy.
Z perspektywy Nadii.
Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy gdy mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, policzki straszne mnie piekły, a brzuch bolał okropnie przez to ze mnie uderzył zanim wyszedłm nie tylko w twarz ale w brzuch. Czułam okropny ból. A po mojej twarzy spływały słone łzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro