Rozdział 32
-Mało mówisz- zwrócił się do mnie chłopak gdy jechaliśmy samochodem do jego domu.
-Poprostu zastanawiam się kto to zrobił i dla czego.- powiedziłam z westchnieniem trochę zmęczona całą to sytuacją. No bo kto i po co miał by mi wysłać to zdjęcie. Rozumiem, że zależało mi na tym żeby po kłócić mnie z Alanem. Ale dlaczego i po co?
-Nie myśl nad tym tyle. Powiem Rafałowi sprawdzi do kogo należał numer i po sprawie.- miałam mu ochotę powiedzieć, że dla niego może i po sprawie ale nie dla mnie. No ale się powstrzymłam i pokiwałam twierdząco głową.
-Jesteśmy- powiedział po chwili i zgasł silnik. Wyszłam z samochodu i powoli skierowałam się w stronę domu po drodze uważając żeby nie przewrócić się na śliskim lodzie. No tak zapomniałam wam powiedzieć, w nocy musiał spaść śnieg ponieważ teraz jest go w miarę dużo. Nareszcie. W tamtym roku śniegu nie było wogólę i święta były do bani. W tym roku mam nadzieję, że będzie lepiej. Tylko, że te święta spędzę sama w domu. Z zamyślenia wyrwał mnie poślizg, w który wpadłam. Nawet nie zauwarzyłam do póki prawie się nie przewróciłam. Na szczęście udało mi się złapać równowagę i w ostatniej chwili stanęłam prosto bez chwiania się, brunet zaśmiał się głośno i podszedł do mnie. Wystawiam mu język i zrobiłam krok do przodu, a wtedy znów straciłam równowagę i gdyby nie ręce chłopaka no moich biodrach zapewne wylądowała bym tyłkiem na podjeździe. Niespodziewanie chłopak podniósł mnie jak pannę młoda, na co za piszczałam i zaczął mnie nieść w stronę drzwi. Brunet powoli otworzył drzwi i postawił mnie dopiero w korytarzu. Z salonu wyszła zapewne jego mama, która nawet nie zwrócił na mnie uwagi, tyko powiedziała coś do syna i wyszła. Ściągłam buty i kurtkę. Chłopak zrobił to samo i po chwili weszliśmy do salonu. Na moje twarzy zapewne pojawiło się zdziwienie gdy w pomieszczeniu zobaczyłam dwoje dzieci. Chłopczyka i dziewczynkę, ubierających choinkę.
-Sara, Brian.- Alan zwrócił się do rodzeństwa, które na jego słowa stanęło w miejscu i w lepiło w nas swój wzrok.
-Kim jesteś?- pytanie blond dziewczynki zapewne było skierowane do mnie.
-Jesteś jego dziewczyną?- zapytał chłopiec wskazując palcem na Alana.
-Tak- brunet przyciągnął mnie do siebie.- To jest moja dziewczyna Nadia. Nadia poznaj moje rodzeństwo Sarę i Briana.- wskazał palcem pierwsze na blondynkę, która prawie wogólę nie była do niego podobna i małego bruneta, który był praktycznie kopią swojego starszego brata. Jedynie kolor oczu mieli inny starszy mail brązowe, a młodszy niebieskie. Uśmiechnęłam się niepewnie do dwójki przy choince. Jako pierwszy po chwili stania poszła do mnie Sara i podała mi rękę, a w jej ślady poszedł chłopiec.
-Alan, pomożesz nam ubierać choinkę?- zapytała dziewczynka patrząc na brata.- Mama miała pomóc, ale musiała pojechać.
-Okej.- odpowiedział nam z uśmiechem i spojrzał na mnie.- Pomożesz nam?
-Jasne.- lekko zakłopotana, spojrzałam na brązowookiego.- A jak?
-Nigdy nie ubierałaś choinki?- zapytał ze zdziwieniem, pokiwałam głową.- Kiedyś musi być ten pierwszy raz- powiedział dwuznacznie z uśmiechem. Uderzyłam go w ramię na co wogólę nie zareagował, a moje policzki znów zrobiły się czerwone. Brunet zaśmiał się gardłowo, wziął dziewczynkę, która zaczeła piszczec, na ręce i podszedł z nią do choinkę.
-Jeszcze gwiazda na czubek.- powiedział niebieskooki podając mi gwiazdę. Stanełam na palcach ale i tak nie dostałam, zrezygnowana opadłam stopami na podłogę. Po chwili poczułam na swoim brzuchu czyjeś ręce, najpierw pisnełam przestraszona, a potem na moja twarz wpłynął uśmiech gdy poczułam usta mojego chłopaka na szyii.
-Pomóc ci?- szepnął mi do ucha. Zadrżałam delikatnie i pokiwałam twierdząco głową. Brunet przeniósł swoje ręce na moje biodra, podniósł mnie do góry i postawił mnie na sofie. Następnie schylił się trochę.-Siadaj.- rękoma wskazał na swoje ramiona, po chwili jego zapewnień, że nic mu nie będzie i że jestem lekka. Weszłam na jego ramiona. Oplótł ręce wokół moich nóg, a ja swoją trzymałam gwiazdę- a drugą położyłam na jego miękkich brazowych włosach.
-Ostrożnie- powiedział gdy chłopak udawał, że się chwieje. Zrobił kilka kroków i stanął przed choinką, wyciągłam ręce i założył gwiazdkę na samym jej czubku- Gotowe- powiedziałam dumna z siebie. Brunet cofnął się o krok do tyłu tak żeby móc zobaczyć. Pochyliłam się lekko i ostrożnie żeby nie spaść z jego ramion i pocałowałam go szybko w usta.
-Ekhem...- moje policzki zapiekły gdy w drzwiach zobaczyłam mamę bruneta.-Dzień dobry.
-Dzień dobry.- powiedziałam zawstydzona.
-Cześć mamo.- przywitał się chłopak, a jego młodsze rodzeństwo podeszło do swojej rodzicielki i przytuliło ją, a na stronie wyszło z salonu.
-Kim jest ta dziewczyna?- zwróciła się z uśmiechem do chłopaka.
-Mamo.- powoli kucnął tak żebym mogła zejść z jego ramion co od razu zrobiłam. Podniósł się i położył swoją rękę na moim ramieniu tym samym przyciągając mnie do siebie.- To jest moja dziewczyna Nadia. Nadia to jest moja mama.- skinełam grzecznie głową nadal zawstydzona.
-Dziewczyna?- zapytała zamyślona, brązowooki przytaknął głową na jej słowa i uśmiechnął się w jej stronę. Po chwili kobieta podeszła do nas z uśmiechem na twarzy i wystawił do mnie ręce. Na początku popatrzyłam nią zdezorientowana i dopiero po chwili dotarło do mnie co chce zrobić. Odsunełam się do chłopaka i przytuliłam kobietę. Po chwili odsunełam mnie od siebie na długości swoich ramion i popatrzyła na mnie z podziwem.- Jesteś pierwszą dziewczyną, która mój syn tutaj przyprowadził.- powiedziła z uśmiechem i z dumą spojrzała na syna. Uśmiechnęłam się siew jej stronę niepewnie i też spojrzałam na chłopa, który wszczerzył się w naszą stronę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro