Rozdział 31
Obudziłam się rano przez dźwięk tego cholernego budzika, w telefonie chodź nie wiem jak to możliwe ponieważ wczoraj go włączyłam. Dopiero gdy wzięłam urządzenie w dłonie dotarło do mnie, że to nie ono dzwoni ale tylko dzwonek do drzwi. Powoli zwlekłam się z łóżka i nałożyłam na siebie pierwsze lepsze spodenki.
Zeszłam na duł i podeszłam do drzwi nie patrząc przez Judasza otworzyłam je co było wielkim błędem. Gdyż przedemną stał ten palant, idiota, debil... i wszystkie inne możliwe wyzwiska jakie znam na tę oto osobę.
-Czego chcesz?- warknąłam w jego stronę. Chłopak nie czekając na zaproszenie wszedł do środa. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się w jego stronę... juz otwierałam usta żeby coś powiedzieć ale brunet przyparł mnie mocno do drzwi i zaczął mnie całować. Na początku opierałam się ale gdy uznałam, że to nie ma sensu poprostu oddałam się pieszczocie. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po kilku minutach dysząc głośno. Alan położył dłoń na moim policzku i zaczął go delikatnie masować, a drugą położył na moim biodrze, ja swoje położyłam na jego umięśnionym torsie.
-Nigdy więcej mi tego nie rób.- wydyszał po chwili, podniósłam pytająco brew, do góry.- Nie odbierałałaś ode mnie telefonów, nie odpisywałaś na sms i nie otworzyłaś drzwi gdy wczoraj wieczorem tu byłem. Możesz mi wyjaśnić dla czego?
-Usiądź w salonie, pokaże ci dla czego.- powiedziałam i odetchnełam od siebie chłopaka. Biegiem ruszyłam w stronę pokoju i wzięłam z łóżka telefon. Powoli zeszłam na du i weszłam do salonu. Usiadłam na przeciwko bruneta. Włączyłam urządzenie i poszukałam na nim zdjęcia, które wczoraj dostałam od nie znanego mi numeru.- Proszę.- powiedziłam cicho z bólem i podałam mu telefon. Wziął go ode mnie i otworzył szerzej oczy gdy zobaczył co na nim jest.-Jak ci się wczoraj podobało? Ulżyła ci?- powiedziałam z wyrzutem i ze łzami w oczach. Chłopak długo się nie odzywał, ciągle z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w zdjęcie.
-Kto ci wysłał to zdjęcie?- zapytał po chwili i oderwał wzrok od telefonu, który mi podał, a ja zablokowałam. Wzruszyłam ramionami i patrzyłam po całym pokoju byle tylko nie spojrzeć w jego oczy. Wiedziałam że gdy to zrobię on zobaczy w moich i zach ból i kto wie czy nie weźmie mnie na litość, której nie chce.- To nie tak jak myślisz.
-A jak?- zapytałam łamliwym głosem.
-To zdjęcie na pewno nie zostało zrobione wczoraj. Żeczywiście nie mogłem się z tobą wczoraj spotkać.- wstał z kanapy i podszedł do mnie. Kucnął przedemną i położył swoje dłonie na moich nagich kolanach. Po moim ciele przeszedł jakby prąd.- Wczoraj bylem u Rafa. Nie wiem kto wysłał ci to zdjęcie, kiedy było zrobione i dlaczego ci je wysłał. Ale na pewno się z nią nie całowałem. Żeczywiście jak ciebie nie było w szkole zarywała do mnie Sonia- odważyłam się na niego spojrzeć.- Ale do niczego między nami nie doszło. Jeśli mam być z tobą szczery to od tego wyścigu, na którym cie spotkałem nie miałem nic wspólnego z żadną dziewczyną.
-W takim razie skąd wzięło się to zdjęcie?
-Nie wiem. Powiem Rafałowi to sprawdzi to i da nam znać.- pokiwałam powoli głową i westchnęłam cicho.
-Przepraszam.- odezwałam się po chwili. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony- Przepraszam, że uwieżałam jej, a nie spytałam ciebie. Poprostu dziwię się jak ktoś taki jak ty. W dobrym znaczeniu tego słowa. Może być z kimś takim jak ja.
-Co masz na myśli mówiąc z kimś takim jak ty?- swoje dłonie przesunął na moje uda, przez co gwałtownie wyciągłam powietrze. Chłopak uśmiechnął się łobuzersko, a w jego oczach zobaczyłam błysk.
-Nn... nie wiem, po prostu, ciebie każdy lubi jesteś w szkole znany dziewczyny na ciebie lecą. A ja? Jestem zwykła dziewczyną, której nikt nie lubi.- spuściłam wzrok na jego dłonie, które były na moich udach. Jedną z nich powędrował na mój policzek. Spojrzałam na jego twarz.
-Żeczywiście, jesteś inna niż reszta dziewczyn. Nie taka jak inne. Poprostu jesteś wyjątkowa, masz coś czego one nie mają. Masz coś czego nie potrafię nazwać, ale to coś mnie do ciebie przyciąga- zaśmiał się cicho na swoje słowa.- Coś co sprawia, że gdy Cię widzę chcę Cię przytulic. I nie mów mi że nikt cię nie lubi. Bo sam słyszałem co chłopaki mówią o tobie w szatni po wf.- podniósłam pytająco brew do góry.- Nie jeden chciał by cię przelecieć.- powiedział cicho z uśmiechem. Moje policzki zapiekły i rozlało się po nich ciepło.-Szkoda tylko, że żadna z ich fantazji na twój temat nie spełni bo jesteś moja.- Uśmiechnęłam się szczerze na słowa chłopak. Nie umiem się długo na niego gniewać. Poza tym to po większej części moją wina, w końcu mogłam od razu zapytać dlaczego nie możemy się spotkać. W tedy prawdo podobnie całą tą sytuacja nie miała by miejsca. Gdy tak myśłam po pomieszczeniu rozległ się dźwięk telefonu. Chłopak westchnął cicho i wyciągnął urządzenie z kieszeni. Odebrał płaczenie i przyłożył telefon do ucha.
-Kiedy?- westchnął ledwo słyszalne.- Dobrze zaraz będę.- odpowiedział po chwili i odwrócił się w moją stronę.
-Co jest?- zapytałam, gdy zobaczyłam zamyślenia na twarzy chłopak.
-Muszę jechać do domu zająć się rodzeństwem... Chcesz jechać ze mną?
-Jeśli to nie będzie problem?- odpowiedziałam niepewnie pytaniem.
-Nie będzie, tylko się przebierz.- Uśmiechnęłam się i wyszłam z salonu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro