Rozdział 28
Moje przeziębienie przerodziło się, w chorobę, wiec cały tydzień spędziłam w domu. Alan codziennie do mnie przychodził i pytał czy czegoś nie potrzebuje i jak się czuje. Za każdym razem mówiłam mu że nie jestem małym dzieckiem i sobie poradzę, ale on się uparł i codziennie przychodził i do tego robił mi herbatę mimo, że sama bym sobie poradziła. No ale cóż poradzić. Jak na razie w naszym związku ( nie wiem czy już można tak to nazwać, no ale innego określenia nie mam) wszystkiego jest dobrze. Szkoda tylko że nie wiedziałam co będzie jak wrócę do szkoły.
-Dzisiaj widzę się z Alanem, mam nadzieję że w końcu to zrobimy- usłyszałam w szkolnej łazience znany mi głos jakiejś dziewczyny, ale nie byłam pewna do kogo on należy. Przybliżyłam twarz bliżej drzwi od kabiny, w której byłam.
-Mówisz tak już od tygodnia-odpowiedział jaj druga.
-Tej małej suki Nadi nie będzie, więc nie będzie tak trudno, poza tym trochę alkoholu go rozluźnić i pewnie zapomni o tej małolacie- z hukiem otworzyłam drzwi od kabiny,w której byłam i stanęłam na wprost Soni. Dobrze mi się zdawało, że skądś znam ten głos.
-Kogo my tu mamy- zaszydziła ze mnie, jej koleżanka, która skończyła poprawiać makijaż zaśmiała się jak idiotka na słowa swojej "przyjaciółki"- Biedna dziewczyna wie, że dzisiaj będę się kochać z jej "chłopakiem"- zrobiła cudzysłów w powietrzu- Jak się z tym czujesz?
-Normalnir- odpowiedziałam przez zęby- Napewno nie będziesz się z nim pieprzyć, a tym bardziej kochać. Poza tym kto by to zrobił ze szkolną dziwką?- byłam zła, że tak mówi poza tym skąd ona wie ze my ze sobą chodzimy.
-Lepszym pytanie jest kto chciał by to zrobić ze szkolna dziewicą- obydwie zaśmiały się jak idiotki.-Widzę, że odebrało ci mowę.
-Napewno nie będziesz się z nim dzisiaj pieprzyć bo jest zajęty- odpowiedziałam po chwili.
-No właśnie jest zajęty. Jak myślisz kim?- podniosła brew do góry- No właśnie. Poza tym jak mi nie wierzysz to możesz się go zapytać czy się dzisiaj wieczorem spotkacie jak ci odmówi to sama masz odpowiedz co będzie robił- dokończyła i razem ze swoją przyjaciółką wyszła z łazienki. Po kilku sekundach podeszłam do umywalki i przemyłam delikatnie twarz chłodna wodą, żeby trochę ochłonąć.
A co jeśli ona ma rację. Poza tym skąd mam pewność że nie będzie się z nią dzisiaj pieprzyć, przecież on też ma swoje potrzeby.
Westchnęłam cicho I wyszłam z łazienki najlepszym sposobem, żeby się o tym przekonać jest go o to zapytać. Jeśli odmówi spotkania to co powiedział Sonia może być prawdą.
-Możemy chwile pogadać?- zapytałam Alana gdy stanęłam na przeciw niego.
-Jasne- chłopak pociągnął mnie w miejsce, w którym nikogo nie ma- O czym chciałaś pogadać.
-W sumie to nie pogadać. Ale chciałam cie o coś zapytać- przygryzłam ze zdenerwowania wargę- Mogli... mogli byśmy się dzisiaj wieczorem spotkać?
-Dzisiaj?-chłopak podrapał się po karku - Nie bardzo jestem wieczorem zajęty.
Czyli Sonia miała racj, a ja głupia myśłam że on może coś do mnie czuć.
-Ej, mała stało się coś?- zapytał I podniósł mój podbródek do góry. Wymusiłam na sobie sztuczny uśmiech.
-Nie, nic. Po prosty tak tylko pytałam- skłamałam I starałam si ę ukryć smutek i zawiedzenie.
-Przecież widzę.
-Wydaje ci się- chłopak juz otwierał usta, żeby coś powiedzieć ale zadzwonił dzwonek. Wybawienie. Powiedziłam chłopakowi, że musze już iść i szybkim krokiem odeszłam od niego. W tym momencie chciałam jedynie znaleźć się w domu, żeby nikt nie widział mojego smutku i łez. Pomyśleć że go kocham, a on tak mnie rani. A mówił że mu się podobam.
Między podobasz mi się, a kocham cie. Jest duża różnica.
Pomysłam, a po mojej twarzy zaczęły spływać łzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro