Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26


- Miałam 14 lat jak poznałam Davida.- odwróciłam się tyłem do chłopaka i podeszłam do okna, oparłam ręce na parapecie.-Był o trzy lata starszy, ale mimo to dogadywaliśmy się, byliśmy nie rozłączni, byliśmy dla siebie jak brat i siostra. Był zawsze gdy go potrzebowałam, mogłam się mu wyglądać, o wszystkim powiedzieć zdradzić każda tajemnicę- po mojej twarzy zaczęły spływać łzy ale i tak mówiłam dalej.- Potem zaczęłam czuć do niego coś więcej i on do mnie też, spróbowalismy ze sobą chodzić, trwało to tydzień- na to wspomnienie uśmiechnęłam się.- Chodziliśmy ze sobą równe siedem dni i w każdy dzień się kłóciliśmy. Wiec zrezygnowaliśmy my i powróciliśmy do relacji przyjaciele, brat i siostra. Z upływem czasu zrozumiałam że kocham go bardziej niż przyjaciela, brata ale mnie niż chłopak, z którym chciała bym chodzić. Któregoś dnia po moich 15 urodzinach strasznie się po kłóciliśmy, nawet nie pamiętam o co ale ma nadzieję, że było to coś ważnego. Nie odzywałam się do niego przez tydzień, potem wpadłam w tak zwane złe towarzystwo. Zakumplowałam się z niewielką grupą osób, które piły, paliły i brały udział w nielegalnych wyścigach. David próbował mnie z wyciągnąć z tego towarzystwa ale ja byłam na niego zła i na złość jemu dalej się z nimi kumplowałam. Dla jasności mówię że nic nie brałam i nie piłam. Potem robiło się coraz gorzej oni chcieli żebym do nich dołączyła, a ona żebym od nich odeszła. Nie wiedziałam co mam robić, z jednej strony chciałam wrócić do przyjaciele ale z drugiej chciałam zrobić mu na złość. Po jakimś czasie pokłóciłam się z takim jakby przywódcą ich grupy, zagroził że jak do nich nie dołączę to będą musieli mnie zabić. Wtedy zrozumiałam że popełniam błąd ale było już za późno. O wszystkim odpowiedziałam Davidowi, wściekł się wtedy i chciał się się nimi bić ale udało mi się od wiec go od tego pomysłu. Znowu zaczęliśmy się przyjaźnić. Tamtego dnia byliśmy na wyścigach, ponieważ on lubiał się ścigać. Mieliśmy pecha bo tamci też tam byli, poszli wtedy do nas i powiedzieli że jak do nich nie dołączę to będzie po mnie. David interweniował udało się mu ale jakim kosztem. Zgodzili się na wyścig, jeśli on wygra zostawią mnie w spokoju, ale jeśli oni wygrają będę musiała do nich dołączyć. Mówiłam mu żeby tego nie robił bo coś mu się stanie ale on mnie nie słuchał. Stanął do wyścigu z nimi. Wygrał. Ale sam zginął.- dokończyłam i odwróciłam się w stronę bruneta. Po mojej twarzy nadal spływały łzy. Chłopak wstał i podszedł do mnie przyciągnął mnie do siebie zamykając mnie mnie w swoich ramionach. Położyłam głowę na jego torsie.

-Przepraszam. Nie powinienem był pytać.- powiedział po chwili.

-Nie wiedziałeś. Poza tym i tak prędzej czy później musiała bym ci powiedzieć. Tylko proszę nie mów nikomu. Obiecaj.

-Ale dlaczego?

-Obiecaj.-nalegałam.

-Obiecuję- pocałował mnie w włosy po czym pociągnął mnie za sobą na sofę. Wstałam z jego kolan i wzięłam do ręki album ze zdjęciami zamknęłam go i odłożyłam na miejsce.

-Co będziemy robić?- chciałam zmienić temat i rozluźnić trochę atmosferę. Uśmiechnęłam się smutno w jego stronę i rękawem otarłam ostatnie łzy.

-Co powiesz na film?- zapytał jak by z ulgą że zmieniłam temat.

-Tylko nie horror. Nie zamierzam nie spać całą noc.

-Romans też odpada.

-W takim razie wybierz coś, a ja idę po chusteczki bo wydaje mi się że będę mieć za chwilę duży katar.

-Kupiłem cie chusteczki.- odpowiedział I wyciągnął z reklamówki całe opakowanie.

-Dziękuję. Ile mam ci oddać?- byłam lekko zakłopotana sytuacją.

-Nic.

-Alan...

-Powiedziłem że nic.- przerwał mi z uśmiechem na twarzy. Przewróciłam oczami i wzięłam od niego pudełko z chusteczkami i usiadłam kilo niego przykrywając się kocem.

Szczerze musze przyznać że film jest ciekawy ale ja jestem strasznie zmęczona i już po raz kolejny kicham. Zdecydowanie jutro będzie chora, dobrze że dzisiaj nie poszłam na tę imprezę przynajmniej nie musze siedzieć na sali z zapchanym nosem.

-Nad czym tak myślisz?

-Nad niczym poprostu się zamyśliłam sama nie wiem nad czym.- chłopak zaśmiał się na moją odpowiedź i poprawił mi koc.-Przepraszam że przezemnie nie poszedłeś na imprezę.- po wiedziałam już chyba setny raz od kąd zaczęliśmy oglądać film.

-Nadia.- westchnął głośno i przekręcił moją palcami tak żebym popatrzyła mu w oczy.- Nie musisz przepraszać, zostałem bo chciałem, nie dlatego że musiałem.

-Niby tak... ale...

-Ale co?- przerwał mi.

-Ale głupio się z tym czuję, przeze mnie musiałeś zostać.- powiedziałam szczerze i spuściłam wzrok.

-Nie musiałem, po prostu chciałem.- powiedział z uśmiechem i położył swoją dłoń na moim policzku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro