Rozdział 25
-Powinieneś chyba już iść- powiedziłam do mojego chłopaka, jak to dziwnie brzmi. Siedzieliśmy juz od dziesięciu minut i oglądaliśmy film. Wcześniej poszłam się jeszcze przebrać, bo źle się czuje i nie idę na imprezę.
-Zostanę z tobą.
-Nie musisz.
-Ale chcę.
-Jak chcesz, twój wybór- powiedziłam z westchnieniem i ziewnełam.
-Ktoś tu jest śpiący. Co robiłaś w nocy?- zapytał zabawnie poruszając brwiami.
-Spałam-tym razem kichniełam.
-Może położyłsz się spać- zasugerował i wyłączył film.
-Nie chce się mi spać- Jak na przekór moim słowom znów ziemnełam.
Z perspektywy Alana.
-Nie chce się mi spać- powiedziała ziewając.
-To chociaż się połóż.
-Nie dasz mi spokoju?-zapytała przewracając oczami.
-Nie dam- odpowiedziałem z uśmiechem. Brunetka kolejny raz przewróciła oczami na moje słowa i wstała z sofy. Położyłam ręce na jej biodrach, na co zadrżała, uśmiechnąłem się z tego jak na nią działam i pociągłem ją spowrotem żeby usiadła.
-Chciałeś żebym się położyła.
-Możesz się położyć tutaj.
-Nie mam kocyka- wszczerzyła się w moją stronę.
-Przyniosę ci gdzie jest?- wstałem z sofy i kucnąłem na przeciwko niej. Położyłem dłonie na jej kolanach i kciukami zacząłem robić na nich kółeczka. Spojrzałem mojej (nareszcie) dziewczynie w oczy, były załzawione, zdecydowanie będzie chora.
-W moim pokoju na łóżku, jak idziesz to przynieś mi jeszcze poduszkę- powiedziała z uśmiechem. Pokręciłem z rozbawieniem głową i wstałem.
Wszedłem do pokoju i wziąłem z łóżka koc i poduszkę. Moją uwagę przykłuło zdjęcie Nadi i koło niej jakiegoś chłopaka, który ją przytula od tyłu i całuje w policzek i obydwoje się uśmiechają. Czyżby jej były chłopak? Nie, na pewno nie. Pokręciłam głową chcąc odgonić te myśli. Zabrałem to o co prosiła dziewczyna i zeszłem na dół do salonu. Podałem dziewczynie rzeczy, a ta położyła głowę na poduszce i przykryła się szczelnie kocem.
-Przesuń się- z cichym jękiem przesuwa się trochę, siadam koło niej i głaszcze ją po głowie. Nie wiem czy jest tego świadoma ale trochę cicho mruczy. Po chwili słyszę jej miarowy oddech. Pocałowałem ją w policzek, założyłem jej kosmyk włosów za ucho i wstałem. Ubrałem kurtkę, buty i wyszedłem zamykając za sobą drzwi na klucz.
Z perspektywy Nadii.
Obudziłam się cała zalana potem. Usiadłam powoli na sofie i dopiero po chwili zorientowałam się że jestem w salonie, no tak to tutaj zasnęłam. Ale nie to jest teraz najważniejsze. Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy sama nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. Powoli wstałam z łóżka i podeszłam do szafki pod ścianą, otworzyłam ją. Przez łzy miałam rozmazany wzrok więc z lekkim trudem wyciągłam mój album ze zdjęciami. Powoli przytulając do piersi album wróciłam na swoje "legowisko". Powoli otworzyłam moją jedyną pamiątkę po osobie, która była dla mnie najważniejsza i zaczęła przeglądać zdjęcia. Po mojej twarzy nadal spływały łzy ale przez wspomina na mojej twarzy jest uśmiech. Tak bardzo chciała bym, żeby on teraz ze mną był. Mogła bym mu powiedzieć co mnie gnębi, poprostu chciałabym z nim spędzić trochę czasu. Tak bardzo za nim tęsknię.
-Nadia?- słyszę dźwięk otwieranych drzwi i głos Alana. Po chwili chłopak wchodzi do pomieszczenia z kilkoma reklamówkami w ręku. Uśmiech z jego twarzy znika gdy mnie widzi.- Co się stało?- pyta zmartwiony. Położył siatki na stoliku, usiadł koło mnie i przyciągnął mnie do siebie, sadzając mnie sobie na kolanach. Objęłam jego szyję rękoma i wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi jak mała dziewczyna. Tak porostu zaczęłam płakać, już drugi raz przy nim. Brunet powoli jeździł dłonią po moich plecach. Powoli zaczęłam się uspokajać w jego ramionach. Gdy otarłam z twarzy ostatnie łzy jak na złość kichnełam. Chłopak podał mi chusteczki, które wyjął z jednej reklamówki.
-Dzięki- powiedziałam cicho i wysiąkałam nos- Byłeś w sklepie?
-Tak- znowu się w niego wtuliłam.
-Dlazego płakałaś?- zapytał po chwili ciszy. Jedną ręką sięgnął o coś, na początku nie wiedziałam po co ale potem zobaczyłam że wziął do ręki album ze zdjęciami. Nagle poczułam że mięśnie chłopak się spieły. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc dlaczego coś się stało?- Kto to jest?
-Nieważne- odpowiedziałam cicho i odwróciłam wzrok. Brunet delikatnie przekręcił moją głowę z powrotem, tak żebym spojrzała mu w oczy.
-Jak poszedłem na górę przynieść ci koc i poduszkę, na szafce obok łóżka widziałem wasze zdjęcie- starał się, żeby jego głos był opanowany ale nie wyszło mu to- Możesz mi do jasnej cholery powiedzieć kim jest ten chłopak- zapytał trochę oschle. Wzdrygnełam się na jego ton ale uznałam że dłużej nie ma sensu tego przed nim ukrywać i tak prędzej czy później musiałabym mu powiedzieć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro