Rozdział 21
Z perspektywy Nadii.
Obudziłam się przez ból głowy. Jęknęłam cicho i powoli otworzyłam oczy, delikatnie promienie słońca wpadały do pokoju przez okno. Podniosłam się po chwili do pozycji siedzącej, ponieważ dotarło do mnie że nie jestem u siebie w domu. Nagle w mojej głowie pojawiły się wydarzenia z wczorajszego dnia. Szybko zerwałam się z łóżka czego od razu pożałowałam, bo głowa zaczęła mi pulsować. Jęknęłam głośno i wtedy drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich Alan ze szklanką wody i jakimiś tabletkami.
-Połóż się.- powiedział nie patrząc na mnie i podszedł do szafeczki obok łóżka postawił na niej szklankę i tabletki. Usiadł na końcu łóżka i spojrzał na mnie- Usiądź.
Po jego głosie poznałam że jest na mnie trochę zły. Usiadłam powoli na łóżku i oparłam się o zagłówek.
-Przepraszam- wyszeptałam cicho bawiąc się palcami, które w tym momencie były bardzo... bardzo ciekawe.-Ał- jęknełam kolejny raz bo głowa znowu zaczęła mnie boleć. Kac morderca nie ma serca.
-Trzymaj- podał mi szklankę i tabletki, powiedziałam ciche dzięki i wzięłam to co mi podawał. Połknęłam tabletki i po piłam wodą.- Możesz mi powiedzieć dlaczego to zrobiłaś?- zaczął spokojnie.
-Co zrobiłam?- zapytałam mimo że wiedziałam o co mu chodzi.
-Nadia, dobrze wiem, że wiesz o co mi chodzi, wiec bez zbędnych wykręceń masz mi powiedzieć dlaczego do jasnej cholery się upiłaś- kilka ostatnich słów prawie wykrzyczał. Wzdrygnełam się na jego ton i trochę skuliłam bo głowa mi zapulsowała z bólu- Wybacz- powiedział już ciszej.
-Nie szkodzi. Nie masz za co przepraszać- powiedziałam cicho nadal bawiąc się palcami.
-Nie odpowiedziałaś mi na pytanie- przypomniał mi brunet.
-Alan, ale to nie jest ważne- próbowałam się wymigać, ale chłopak najprawdopodobniej miał inne plany.
-Skoro jest nie ważne to mi powiedz- dalej nalegał. Westchnęłam cicho.
-Przebrałeś mnie wczoraj?- zapytałam wskazując palcem na koszulkę, którą na sobie miałam.
-Tak, wydawało mi się, że w tych ciuchach co na sobie miałaś będzie ci nie wygodnie. Ale nie zmieniaj tematu.
-Alan- powiedziałam i spojrzałam na bruneta, w moich oczach napewno mógł zobaczyć strach. Spojrzał na mnie marszcząc brwi.-Czy... czy ty widziałeś tatuaż?- wciągnął powoli powietrze i podrapał się po karku.
-Wiesz w końcu cie przebierałem. Wiec przez przypadek albo i nie widziałem twój tatuaż-powiedział zakłopotany?- Ale nie zmieniaj tematu. Odpowiedz na moje pytanie.- westchnęłam głośno i spuściłam wzrok.
-Ja...ja- starałam się odpowiednio dobrać słowa.- Ja... - wzięłam głęboki oddech.- poprostu chciałam zapomnieć.- Tak to zdecydowanie najlepsza odpowiedź jaką mogłam mu dać. Westchnął cicho.
-Spójrz na mnie- podniósłam na niego wzrok i spojrzałam na jego twarz- To przezemnie prawda?
-Nie do końca- powiedziłam cicho i znów spuściłam wzrok- Ja poprostu chciałam o tym wszystkim zapomnieć- zaczęłam mówić, poprostu już miałam dość ciągłego trzymania wszystko emocji w środku.- Czasami mam dość i nie wiem co wtedy robić, a wczoraj... wczoraj, poprostu pierwszą rzeczą jaką przyszła mi do głowy było wyjście do tego cholernego klubu. Wiem że postąpiłam głupio ale ja poprostu nie miałam już sił. Przeprasza że po ciebie zadzwoniłam, pewnie tylko ci w czymś przeszkodziłam.
-Nie płacz- dopiero po jego słowach zorientowałam się że po mojej twarzy spływają łzy- W niczym mi nie przeszkodziłaś. Poza tym gdybym miał to powtórzyć postąpił bym tak samo. Przyjechał bym po ciebie jeszcze raz, nawet nad ranem, czy w środku nocy. Przyjechał bym po ciebie nawet na koniec świata- spojrzałam na jego twarz szukając na niej czegoś, co wskazywało by na to, że kłamie ale nic takiego nie znalazłam. Brunet położył swoje dłonie na moich policzkach i przysunął swoją twarz bliżej mojej. Zmarszczyłam lekko brwi nie wiedząc co chce zrobić. Wtedy on przybliżył swoją twarz, jeszcze bliżej i wpił się w moje usta. Ten pocałunek był inny niż pozostałe (mimo że było ich nie wiele).
-Obiecaj mi że nigdy więcej czegoś takiego nie zrobisz- powiedział gdy skończyliśmy się całować. Pokiwałam twierdząco głową.- Odpowiesz mi na jeszcze jedno pytanie?- pomyśleć, że przed chwilą się całowaliśmy on postanowił jednak zniszczyć miłą atmosferę swoimi pytaniami. Pokiwałam głową.- Dlaczego nietoperz?
Spodziewałam się tego pytania ale jeszcze nie jestem gotowa na nie odpowiedzieć. Nie teraz, nie już.
-Długa historia.
-Mamy czas.- powiedział z zachęcającym uśmiechem.
-Nie chce o tym rozmawiać. Jeszcze nie teraz - odparłam cicho i przygryzłam wargę. I tak zadużo o mnie wie.
-Jeszcze do tego wrócimy.
-Tak w ogólę, która jest godzina i jaki dzisiaj dzień?
-9 rano- powiedział patrząc na zegarek.- Piątek.
-Co?!- podniósłam głos czego odrazu pożałowałam bo kac odrazu dał o sobie znać. Jęknęłam cicho.
- Nie przejmuj się jak spałaś byłem u dyrektora i powiedziałem mu żeby żeby zwolnił nas z dzisiejszych lekcji, bo musimy przygotować plan Andrzejek na przyszły tydzień- No tak całkowicie o tym zapomniałam.
-Mamy wogólę jakiś plan?-podniosłam brew do góry.
-Coś wymyślimy.
Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu jakiś durnych filmów i jedzeniu, ja jeszcze co jakiś czas zażywałam tabletki przeciw bólowe. Alan odwiózł mnie wieczorem do domu i wrócił do siebie wcześniej informując mnie że mam na siebie uważać i nic głupiego nie zrobić, bo inaczej pożałuję. Od kiedy mnie pocałował zastanawiam się kim my wogólę dla siebie jesteśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro