Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2


Byłam pierwsza, wygrałam wyścig.

- Mamy nową przywódczynię! - krzyknął ten sam mężczyzna, który mówił na początku wyścigu.

Zeszłam z motocykla, a kilkanaście osób z tłumu podeszło do mnie i mi pogratulowało. Czułam się trochę dziwnie będąc w centrum uwagi. Nagle z tłumu wyszła dziewczyna, z którą się ścigałam.

- Po prostu miałaś szczęście, dlatego wygrałaś - powiedziała z pogardą.

- A może nie miałam szczęścia, tylko jestem lepsza od ciebie, ale ty nie umiesz przegrywać - powiedziałam takim tonem jak ona. Może i nie jestem zbyt pyskata, ale po prostu miałam chwilowy przypływ odwagi.

- Lepsza ode mnie? - prychnęła z pogardą. - Ciekawe w czym.

- W ściganiu się - powiedziałam z fałszywym uśmiechem.

- Jesteś zwykłą dziwką - powiedziała w moją stronę. To było za dużo.

- Nie musisz tak o sobie mówić - odcięłam się. Dziewczyna podeszła do mnie i uderzyła mnie w policzek. Zapiekło, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Za nim pomyślałam, oddałam jej. Zaczęłyśmy się „bić". Powoli miałam dość, ale nie chciałam się poddać i dać jej satysfakcji, że wygrała. Miałam cichą nadzieję, że ktoś nas od siebie rozdzieli i nie myliłam się, ponieważ po chwili jakiś chłopak odciągnął ją ode mnie.

Z perspektywy Alana.

Gdy zobaczyłem, że Gabriella uderzyła Nadię, nie przejąłem się tym za bardzo, ponieważ wiedziałem, że dziewczyna jej odda. Gdy przerodziło się w bójkę, poszukałem chłopaka Gabrielli i powiedziałem mu, żeby wziął swoją dziewczynę. Chłopak zrobił co mu powiedziałem, a ja sam wziąłem Nadię. Myślałem, że dziewczyna będzie się rzucać, ale o dziwo nic takiego się nie stało. Poprowadziłem ją w stronę mojego kumpla.

- Odwiozę cię do domu - powiedziałem, gdy zauważyłem, że nie tylko ma rozcięty policzek, ale z jej dłoni sączy się delikatnie krew.

- Poradzę sobie - powiedziała cicho.

Z perspektywy Nadii.

- Poradzę sobie - powiedziałam cicho i syknęłam, bo ręka strasznie mnie bolała, ponieważ zahaczyłam o coś ostrego i ją przecięłam. Niestety nie uszło to uwadze chłopaka.

- Właśnie widzę - powiedział sarkastycznie.

- A mój motocykl?

- Rafał go weźmie. Daj mu kluczyki - westchnęłam, ale posłuchałam się Alana i ostrożnie dałam kluczyki Rafałowi. Po prostu wiedziałam, że nie ma sensu się kłócić, bo prawdopodobnie i tak postawi na swoim. W dodatku wątpię, że dojadę do domu w takim stanie.

- Masz - westchnęłam i podałam chłopakowi kluczyki, które wyciągnęłam nie uszkodzoną ręką z kieszonki. - Wiesz gdzie mieszkam.

- Jedziemy do mnie - powiedział Alan.

- Nikogo u mnie nie ma, więc jedziemy do mnie - zaprotestowałam cicho. Nie chciałam się z nimi kłócić, ale miałam plany na piątek, a mianowicie koc, herbata i film.

- Okay - westchnął chłopak i powiedział coś do swojego kumpla. - Chodź - odwrócił się w moją stronę i ruszył w kierunku czarnego ścigacza. Brunet wsiadł na motocykl, a ja nie wiedząc co zrobić z rękami próbowałam wyczuć coś, czego mogłabym się chwycić. Syknęłam, gdy zranioną dłonią przejechałam po tylnej części siodełka. Nie wyczułam niczego, czego mogłabym się złapać. Alan zaśmiał się cicho, złapał mnie delikatnie za nadgarstki i położył sobie moje ręce na brzuchu.

- Pobrudzę ci koszulę krwią - pisnęłam cicho i niepewnie, ponieważ moja pewność siebie zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

- Nie przejmuj się i trzymaj się mocno - powiedział i ruszył. Na początku jechaliśmy powoli, ale potem chłopak przyspieszył. Mimo że sama jeżdżę, przestraszyłam się trochę, więc mocniej objęłam go rękoma i przytuliłam twarz do jego pleców. A może po prostu chciałam się tylko do niego przytulić?

Z perspektywy Alana.

Wiedziałem, że jak przyspieszę, dziewczyna chociaż trochę się przestraszy i mocniej obejmie mnie rękoma, dlatego przyspieszyłem. Po prostu chciałem, żeby się we mnie wtuliła, chciałem czuć jak mnie przytula, chciałem czuć jak bije jej serce. Może się wam to wydawać dziwnie, ale ja po prostu chciałem, żeby mnie przytuliła.

Mimo że po całej szkole krążą plotki, że jest rozpieszczoną dziewczynką, wiedziałem, że nie jest to prawdą. Nie wierzyłem w to, co oni o niej mówią. Już pierwszego dnia, gdy zobaczyłem ją w szkole, wiedziałem, że ona jest inna, że nie jest taka jak inne dziewczyny. Mimo że się uśmiechała w jej oczach widziałem smutek i ból. Chciałem ją wtedy przytulać i pocieszać, ale widziałem, że ona tak łatwo nie wpuści mnie do swojego życia. Brzmię jak jakaś tępa cipa.

Zatrzymałem się pod domem dziewczyny i poczekałem, aż zsiądzie i również zsiadłem z motocyklu. Ruszyła w stronę domu, a ja za nią. Otworzyła drzwi i wpuściła mnie do środka, zamknęła je za nami i ściągnęła buty. Zrobiłem to samo i ruszyłem za nią w głąb domu, weszliśmy do kuchni.

Z perspektywy Nadii.

Sięgnęłam po apteczkę, która była na górnej półce, ale nie mogłam jej dosięgnąć, więc chciałam wejść na szafkę, ale w ostatniej chwili poczułam ręce Alana na biodrach. Wzdrygnęłam się na ten gest. Chłopak bez trudu wziął apteczkę. Chciałam sama przemyć rany, ale nie pozwolił mi i posadził mnie na blacie. Wiedziałam, że stara się przemyć moje rany delikatnie, ale i tak syknęłam z bólu. Nie lubię tych wszystkich specyfików do przemywania ran.

- Przepraszam - powiedział i dalej przemywał ranę na policzku. Przecież to tylko malutkie draśnięcie na milimetr głębokości i zaledwie dwa centymetry długości.

- Nie szkodzi - powiedziałam, gdy skończył przemywać wacikiem z wodą antybakteryjną, mój policzek.

- Daj rękę - podałam mu rękę, a on nowym wacikiem oczyścił ranę.

- Dziękuję - powiedziałam i zeskoczyłam delikatnie z blatu i wyrzuciłam zużyte waciki do kosza, a chłopak w tym czasie odłożył apteczkę.

- Idź się umyć, jak skończysz założę ci opatrunek na dłoń.

- Nie musisz.

- Ale chcę, a teraz idź się umyj - westchnęłam, ale posłuchałam się bruneta. Wzięłam z pokoju spodenki, luźną koszulkę, świeżą bieliznę i poszłam pod prysznic. Po szybkiej kąpieli zeszłam na dół. Chłopak nadal siedział w kuchni, pisał coś na telefonie. Podniósł głowę i uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył. Niepewnie odpowiedziałam tym samym i podeszłam do niego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro