Rozdział 14
-Wporządku?-zapytał mnie Alan spoglądając na moją twarz.
-Patrz na drogę.- powiedziałam mu cicho. Chłopak westchnął ale wykonał moją prośbę.
Wyszliśmy z samochodu. Skierowałam swoje kroki za brunetem, który szedł do domu. Powiedziałam ciche dzięki gdy przepuścił mnie w drzwiach i ściągłam buty w korytarzu i poszłam za nim do kuchni.
-Gdzie masz apteczkę?- odwróciłam się w jego stronę. Wyglądało to trochę gorzej nisz myślałam.
-Druga półka po prawej.- wyciągnęłam apteczkę i skierowałam swoje kroki w jego stronę.
-Usiądź.
-Nic mi nie będzie.- powiedział z uśmiechem na twarzy, przewróciłam oczami na jego słowa i znowu poprosiłam żeby usiadł. Usiadł na krześle, a ja wyciągłam z apteczki waciki i wodę utlenianią.-Jak twój policzek.
Nie zareagowałam na jego pytanie. Nalałam troszkę wody utlenianią na waciki i starałam się jak najdelikatniej przeczyścić rany, które miał na twarzy. Nie było ich dużo wiec szybko się z tym uporałam.
-Teraz ty siadaj- powiedział gdy skończyłam przemywać mu rany i poszłam wyrzucić waciki.
-Po co?- odwróciłam się w jego stronę.
-Twój policzek.
-Nic mi nie jest.- znowu się odwróciłam i wyrzuciłam waciki do kosza.
-On cię uderzył. Masz rozcięty policzek- powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Wiem że mnie uderzył. Nie musisz mi przypominać.- Podniosłam lekko głos. Zacisnął mocniej szczękę gdy poczułam się łzy wzbierające sie w oczach, odwróciłam się do niego tyłem.
-Nie chce ci przypominać- podniósł lekko głos ale nie krzyczał. Po moim policzku spłyneła łza. Szybko otarłam ja rękawem bluzy ale nie uszło to jego uwadze.- Przepraszam.- jego głos złagodniał.- Płaczesz?
-Nie- powiedził cicho łamliwym głosem.
-Przecież widzę.- poczułam ręce oplatające mnie w tali. Oparł swoją brodę na moim ramieniu.- Przepraszam- wyszeptał mi do ucha i jedna ręką stary łzę, która spływała mi po twarzy.
-To ja przepraszam. To moja wina.- powiedziałam cicho i odwróciłam się w jego stronę. Wtuliłam się mocno w jego tors i zaczęłam płakać. To nie jest do mnie podobne, ale już nie daje rady.Alan delikatnie jeździł ręką po moich plecach i szeptał mi do ucha że to nie jest moja wina, żebym przestała płakać.-Zawsze wszystko psuje.
-Już mała. Wszystko będzie dobrze nie płacz.- szepnął mi do ucha.
-Przepraszam.- powiedziłam cicho gdy już się uspokoiłam odsunełam się od niego trochę ale nie patrzyłam na jego twarz miałam patrzyłam na swoje stopy.- Nie chciałam. Nigdy przy kimś nie płacze...
-Spójrz na mnie.- Nie zareagowałam wiec podniósł moja twarz tak żebym na niego spojrzała.- Nie przepraszaj. Nie masz za co.
-Ale...- zaprotestowałam.
-Nie ma żadnego ale. Nic się nie stało.
-Ale Alan...- znowu zaczęłam ale nie pozwolił mi dokończyć.
-Nie ma żadnego ale. Nic się nie stało.
-Zawieziesz mnie do domu?- zmieniłam temat. Chłopak westchnął głośno i znowu przyciągnął mnie do siebie.
-Zostaniesz u mnie.
-Ale mamy jutro lekcje- zaprotestowałam.
-Nikomu nie zaszkodzi małe wagary- zaśmiałam się na jego słowa.
-Nie mam ciuchów.
-Pożycze ci moje.- moje policzki zrobiły się lekko czerwone.
-Ktoś tu się rumieni- powiedział ze śmiechem gdy odsonął mnie od siebie kwałeczek, przez co jeszcze bardziej zrobiłam się czerwona, wiec spuściłam głowę i staram się zakryć twarz włosami.
Weszłam za nim do pokoju i stanęłam koło biurka. Chłopak wyciągnął koszulkę i swoje bokserki i podał mi.
-Dziękuję- Powiedziłam cicho dalej zawstydzona całą sytuacją. Zaśmiał się na moja reakcję i poprowadził mnie do łazienki.
-Ręczniki są w szafce na górze.- powiedział i wyszedł. Wyciągłam ręcznik powiesiłam go koło prysznica, ściągłam swoje rzeczy i weszłam pod prysznic.
Letnia woda szybko, rozluźniła moje napięte mięśnie.
Tego mi trzeba było.
Pomyślałam i odetchnełam głęboko. Umyłam włosy prawdo podobnie szamponem Alana i ciało jego żelem pod prysznic. Ale co tam. Ładnie pachnie. Zakręciła wodę i wyszłam spod prysznica. Owinęłam się puchowym ręczniki, wytarłam ciało z ostatnich kropli wody i ubrałam bieliznę. Gdzie on ma szczotkę lub grzebień.
-Alan - krzyknęłam zanim pomyślałam.
-Stał się coś?- usłyszałam jego głos pod drzwiami.
-Nie, nie nic się nie stało.- powiedział z uśmiechem mimo iż wiedziałam że i tak tego nie widzi.- Masz może szczotkę do włosów lub grzebień?
-W szufladce w szafce pod ścianą.
-Ok, dzięki.- podeszłam powoli do szafeczki i odsunełam pierwszą szufladę. Zaczerwieniłam się widząc prezerwatywy. Szybko zasunęłam szufladę. Chyba za szybko bo coś co leżało na szafce spadło i z hukiem odbił się od płytek. Tym czymś okazał się być krem.
-Nic...- usłyszałam za sobą otwieranie drzwi i głos chłopaka.
-Nic mi nie jest- powiedziłam zawstydzona całą sytuacją i jak najszybciej naciągnełam na siebie jego koszulkę. Pachniała nim, a to piękny zapach.
STOP.
Nie mogę tak myśleć. Odwróciłam się w jego stronę. Byłam trochę przestraszona. Może z waszego punktu widzenia nie wygląda to zbyt strasznie czy coś w tym stylu. Ale ja się bałam że on zobaczył tatuaż, który miałam na plecach. Może i mam włosy długie prawie do pasa ale tatuażu on nie zasłaniają jak są mokre, a w dodatku dałam je do przodu no więc...
-Emm...- podrapał się po karku zakłopotany całą sytuacją? Złapałam za koniec koszulki i pociagnełam ją jeszcze bardziej w dół przez co ją rozciągłam.-Wybacz. Myśłałem że coś ci się stało.
-Nn...nic miii n...nie jest- wyjąkałam, policzki piękny mnie z zawstydzenia.
-Em... Okej.- podszedł do szafki i odsunął drugą szufladę i podał mi szczotkę. Niepewnie wzięłam ja od niego ale druga ręką nadal naciągałam koszulkę.- Nie naciągaj tak tej koszulki. Seksownie w niej wyglądasz.- wyszeptał mi do ucha, po jego wcześniejszym skrępowaniu nie było śladu. Zamarłam na jego słowa, po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Byłam w lekkim szoku. Mam nadzieje że tego nie widział, ani nie słyszy bicia mojego serca. Co ja głupia mówię, napewno słyszy bicie mojego serca, które w tym momencie wali jak oszalałe.
-Emm...- zaczęłam cicho nadal skrępowana całą sytuacją.-Możesz wyjść?- zapytałam niepewnie. Brunet zaśmiał się gardłowo z mojej reakcji i wyszedł.
Gdy minął mi szok, zabrałam się za rozczesywanie włosów. Wyszłam powoli z łazienki i skierowałam swoje kroki w stronę pokoju Alana. Chciałam go zapytać gdzie mam spać.
Otworzyłam drzwi i stanełam się w progu gdy zobaczyłam go pół nagiego przy szafie. Z włosów kapały mu krople wody, a następnie powoli spływały po jego umięśnionym torsie. Miał na sobie jedynie szare dresy ściągane w kostkach.
-Zrób zdjęcie będzie na dłużej.- dopiero po jego słowach uświadomiłam sobie że się na niego gapię. Moje policzki znów zapiekły. Zdecydowanie za często się przez niego czerwienię.
-Nie dziękuję- powiedziałam cicho skrępowana całą sytuacją. Chłopak znowu się zaśmiał.- Emm... gdzie mam spać?-chciałam zmienić temat.
-Chyba zamieścimy się razem na jednym łóżku.- otworzyłam szerzej oczy.- Masz minę jak bym ci seks proponował.- zdecydowanie za często robie się przez niego czerwona.
-Wiesz co chyba wole na sofie w salonie.
-Uwież mi jest nie wygoda. Zmieścimy się razem na moim łóżku.- westchnęłam ale już nie protestowałam byłam zmęczona całą sytuacją. Położyłam się na jednej połowie łóżka, brunet zgasł światło i położył się koło mnie. Byłam skrępowana ale czułam się przy nim bezpiecznie.
-Mogę cię o coś zapytać?- usłyszałam za sobą jego głos. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na jego twarz, która przez ciemność, która panowała w pokoju była ledwo widoczna ale nadal piękna.
Ja tego nie pomysłam.
Pokiwałam twierdząco głową. Chłopak podparł się na łokcia i spojrzał mi w oczy.
-Mogę zobaczyć twój tatuaż?-zapytał I ręką założył mi za ucho kosmyk włosów, który wydostał się z mojego warkocza.
-Jeszcze nie.- odpowiedziałam powoli i cicho.
-Jeszcze nie? Czyli że i tak mi go pokażesz.- odwróciłam się tyłem do niego. Brunet przyciągnął mnie do siebie. Czułam się trochę dziwnie. Byłam skrępowana i czułam dziwny uścisk w dole brzucha, ale czułam się też bezpiecznie. Zaczerwieniłam się gdy poczułam ze nie ma już na sobie dresów i jest w samych bokserkach. Naszczęście chłopak nie widział teraz mojej twarzy.
Odpłynełam w krainę Morfeusza z małym uśmiechem na twarzy.
7 gwiazdek= następny rozdział.
Zmieniłam okładkę zauwarzył ktoś? :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro