Rozdział 41
Obudził mnie jakiś huk, odwróciłam głowę w stronę Alana. Ale on jeszcze spał. Nie chcąc go budzić wstałam powoli z łóżka i po cichu na palcach szłam w stronę schodów. Przez cały ten czas miałam wrażenie, że stanie się coś złego ale i tak szłam da dół. Przecież nie mogli być to włamywacze bo oni nie robią tyle hałasu. Zapewne coś się przewróciło. Ale samo? Przecież nie jest to możliwe. Moje serce przyspieszyło gdy w głowie pojawiały mu się coraz to gorsze myśli o tym kto to lub co się stało. Ą może tata po prostu wrócił. Ale miał wrócić dopiero pod koniec miesiąca. Wzruszyłam ramionami i stanęłam na ostatnim schodku. Na palcach podeszłam w stronę salonu, ą to co tam zobaczyłam przeraziło mnie. W salonie stał umięśniony mężczyzna w czarnej skórzanej kurtce, nawet od tyłu groźnie wyglądał. Chciałam krzyknąć, ale wtedy poczułam na ustach jakaś szmatkę, która była czymś nasączona i ciemność.
Z perspektywy Alana.
Obudziłem się, a Nadi koło mnie nie było więc się zdziwiłem. Zapewne poszła do łazienki. Leżałam tak kilka sekund, które wydawały mi się być godzinami. Nie wiem dlaczego ale ciągle miałem wrażenie, że coś się stało.
-Nadia?!- zawołałem ale odpowiedziała mi cisza.- Nadia skarbie odezwij się.- krzyknąłem ale po raz kolejny odpowiedział mi cisza.
Miałem źle przeczucia. Zerwałem się z łóżka i ubrałem na siebie pierwsze lepsze spodnie, które znalazłem.
Po kolei otwierałem, wszystkie drzwi jakie były n a potrzeba ale w żadnym pokoju jej nie było. Zbiegiem na dół, pierwsze wszedłem do kuchni ale tam też jej nie było. Ale gdy wszedłem do salonu juz wiedziałem co się stało, a moje do myślenia potwierdziła kartka.
"Chcesz dziewczynę?
Masz tydzień na oddanie mi papierów.
Inaczej dziewczyna nie przeżyje
XXXQ."
-Ja pierdole.- krzyknąłem i położyłem ręce na głowie. Wyciągłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Rafała.- Odbierz.- mówiłem sam do siebie.
-Halo.- usłyszałem w słuchawce zaspany głos przyjaciele.
-Stary zbieraj się, za dziesięć minut tam gdzie kiedyś.- powiedziałem i się rozłączyłem.
Nie ręcze za siebie jak ten chuj coś jej zrobi albo ją dotknie.
Położyłem ręce na głowie i zamknąłem oczy mając nadzieję, że nic jej nie będzie. Wszedłem na górę do jej pokoju (wszytko tak pięknie nią pachniało). Ubrałem na siebie pierwsze lepsze spodnie i koszulkę. Z wieszak na dole wziąłem jeszcze bluzę i wyszedłem z domu wcześniej go za sobą zamykając.
Na policje tego nie zgłoszę, bo nie mogę. A jak szybko czegoś nie zrobię to mogę ją stracić. Tak źle i tak niedobrze. Westchnąłem zrezygnowana i przyspieszyłem żeby jak najszybciej znaleźć się w umówionym miejscu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro