część 3 - rozdz. 72
Rok po porodzie.
Wzięłam z kuchni dwie butelki z mlekiem i skierowałam się w stronę drzwi balkonowych. Weszłam na taras i uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam chłopców, na kolanach u Alana i Rafała.
Wszyscy się dziwią jak ich rozpoznaję i nie mylę. Ja sama sobie też. Ale to jest mechaniczne. Wiem, który to który. Po prostu tak zwany matczyny instynkt. Naprawdę nie mam z tym problemu i potrafię ich rozpoznać.
Chłopców ochrzciliśmy trzy miejsce po ich narodzinach.
Starszego nazwaliśmy Matt, a młodszego Paul. Obaj rosną jak na drożdżach i są bardzo szczęśliwi. Podeszłam do Alana i podałam mu butelkę z jedzeniem dla Matta.
Rafał gdy tylko to zobaczył oddał mi synka, a on od razu gdy tylko wzięłam go na ręce się do mnie przytulił.
Są bardzo podobni do Alana, po mnie mają jedynie kolor oczu. Kolor włosów i resztę mają po Alanie. Są tak samo piękni, przystojni jak ich tata.
-Jak ci idzie w szkole?- zapytał Rafał.
No tak zapomniałam wam powiedzieć. Po wakacjach, wróciłam do szkoły, a w czasie gdy ja mam lekcje, chłopaki pracę to dziećmi zajmują się babcie.
Rodzice Alana, przeprowadzili się do Sydney, żeby być bliżej nas. Ale wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że zrobili to po to żeby nam pomagać. Jestem im naprawdę bardzo wdzięczna. Pomagają jak tylko mogą.
Moja mama, bardzo zaprzyjaźniła się z mamą Alana i mimo że o tym nie mówią, to ja dobrze wiem, że one już planują nasz ślub.
Ale nic nie mówią. Alan jeszcze się nie oświadczył. Nie wiem czy ma zamiar kiedy kiedykolwiek to zrobić, ale na razie czekam na to co los przyniesie.
-Kotku, jesteś tutaj?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Alana.
-Przepraszam zamyślałam się.- powiesiłam cicho i się do niego uśmiechnęłam. Wzięłam od Paula butelkę i położyłam ją na stolik obok butelki Matta.
-Pytałem co robisz w przyszłym tygodniu.
-Jeszcze nie wiem. Ale z tego co się orientuje to w piątek mamy mecz, a jeśli go wygramy dostaniemy się na zawodu stanowe.
W szkole bardzo szybko dostałam się do drużyny koszykarskiej. Może szkoła nie jest jakoś super fajna, ale moja klasa, jest bardzo fajna. dziewczyny są bardzo miłe, oczywiście jak w każdej szkole są i też te które są wredne, ale jest ok.
Wszystkie wiedzą o tym, ża mam dwóch synków, na początku, patrzyły na mnie jak na dziwkę. Ale gdy na zajęciach wychowania seksualnego, nauczyciel kazał mi opowiedzieć moją historie, to wszystkie zmieniły do mnie nastawienie w jednej chwili, a potem pytał czy będą mogły zobacz moje dzieci.
Na taras wpadła Nalla i zaczęła radośnie machać ogonkiem. Spojrzałam w stronę drzwi balkonowych i zobaczyłam, że stoi w nich Mel. Dziewczyna czyje się tutaj jak u siebie w domu, ciesze się z tego, w końcu jesteśmy przyjaciółkami.
-Hej- powiedziała niepewnie i podeszła do nas.
-Cześć.- odpowiedzieliśmy.
Rafał położył dłonie na jej biodrach i pociągnął ją na swoje kolana. Pocałował ją w policzek, a ona spłonęła rumieńcem.
-Czy my o czymś nie wiemy?- zapytałam ich i podniosłam pytająco brew do góry.
-Emm... no...ten... tego... no...- zaczęła Mel, ale strasznie się jąkała. Zaśmiałam się i posadziłam Pula na moich kolanach, tak żeby było mu wygodniej.
Od samego początku miedzy Mel i Rafałem coś było ale oboje temu zaprzeczali. Ale ja widziałam, że dziewczyna jest w nim zakochana po uszy. Za każdym razem gdy o nim mówiłam to jej policzki płonęły czerwienią.
Spojrzałam na Matta, który zaczął płakać, a Alan zaczął go uspokajać.
-Chyba czas spać.- powiedziałam do maluchów.
Wzięłam od Alan Matta i z chłopcami na biodrach wyszłam z tarasu.
-Wrócimy do tego gdy wrócę.- powiedziałam do Mel i wyszłam.
Poszłam z nimi na górę i włożyłam ich do wózka. Usiadłam na fotelu i zaczęłam nim jeździć na wyciągnięcie ręki. Tak najszybciej zasypiali.
Po godzinie usypiania chłopców wróciłam na dół. Usiadłam obok Alana, a on przeciągnął mnie na swoje kolana i pocałował w szyję.
-Zasnęli?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam.- Nie chcieli ale w końcu się poddali. No opowiadać. Gadać.- zwróciłam się do przyjaciół.
-Jakoś tak wyszło.- wzruszył ramionami Rafał i przytulił mocniej Mel.
-Jakoś tak?- uniosłam pytająco brew do góry.
-No jakoś tak- odpowiedziała Mel.
-Gadać jak.- zażądałam.
-Wpadliśmy na siebie przez przypadek w sklepie i jakoś tak wyszło. Umówiliśmy się na kawę, no i potem tak jakoś samo.- powiedział szybko Rafał.
-Samo?- zapytałam podejrzliwie.- Samo nic się nie robi.
-Zajmij się swoim chłopakiem.- powiedziała Mel, a ja wystawiłam jej język, a ona odwdzięczyła mi się tym samym.
-Jak z dziećmi.- mruknęli chłopcy.
-Mówiliście coś?- zapytałam.
-Nieee.- odpowiedzieli.
Spojrzałam na Mel i wymieniłyśmy się spojrzeniami.
-Zaraz wracamy.- powiedziałam i zeszłam z kolan Alana. Mel zeszła z kolan Rafała i weszłyśmy do domu.
Napełniłyśmy butelki zimną wodą i wróciliśmy na taras.
Podeszłyśmy do chłopaków i oblałyśmy ich wodą, a potem wybuchłyśmy cichym śmiechem.
Alan wstał szybko z krzesła i przerzucił mnie sobie przez ramię.
Wszedł do domu i zaczął mnie nieść do naszej sypialni.
-Puść mnie.- szepnęłam i uderzyłam go w tyłek. Oddał mi, a ja pisnęłam cicho.
-Chyba mamy zaległą karę.- powiedział i rzucił mnie delikatnie na łóżko.
*****
170 🌟 + 80 💬 = następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro