część 3 - rozdz.71
- Chcieliśmy się dowiedzieć....- usłyszałam z korytarza głos cioci.
-Rozumiem.- powiedziała pielęgniarka.-Ale tutaj nie można wchodzić.
-Zaraz wracam.- powiedział Alan i wyszedł z sali, którą kilkanaście minut wcześniej opuściła pielęgniarka razem z moimi synkami.
Chłopcy są śliczni i tak bardzo podobni do Alana.
Bałam się, że sobie nie poradzimy. Że nie dam rady. Ale wszystkie moje obawy, opuściły mnie gdy tylko ich zobaczyłam. Słodkie małe kruszynki, które były we mnie przez dziewięć mieściły. Dwójka malców, słodko śpiących.
Alan wrócił do sali, a za nim weszła ciocia, wujek i Rafał.
-Witaj skarbie.- powiedziała ciocia.
Przez emocje, nie byłam w stanie za bardzo mówić, dlatego tylko się uśmiechnęłam.
Rafał był nie zadowolony z powodu, że nie może zobaczyć chłopców. Alan odpowiadał na wszystkie pytania cioci i wujka ze spokojem. Ja nie byłam za bardzo w stanie.
Po kilku godzinach do sali weszła ta sama pielęgniarka co wcześniej. Na moją twarz wpłynął ogromny uśmiech gdy po raz kolejny tego dnia zobaczyłam swoich synków.
Podeszła do mnie i podała mi jednego.
-Prosiłabym państwa o puszczenie sali.- powiedziała do moich gości.
- Spójrz kto cię odwiedził- powiedziałam do malca.- Przyszedł wujek Rafał i babcia z dziadkiem.- spojrzałam na niego z uśmiechem, a potem przeniosłam wzrok na ciocię, a właściwie to moją mamę.
Kobita patrzyła na mnie z uśmiechem i łzami w oczach. Po jej policzkach spłynęły łzy.
-Naprawdę?- zapytała z nie dowierzeniem. Skinęłam głową.- Mogę?- zapytała i wyciągnęła ręce. Podałam jej synka, a pielęgniarka podała mi drugiego.
-Ja też chcę.- powiedział głośno Rafał, a chłopcy zaczęli płakać.
-Proszę o ciszę.- skarciła go pielęgniarka.- Trzeba zachować spokój. Dzieci są bardzo wrażliwe.
Spojrzał na nią przepraszająco i wyciągnął do mnie ręce. Podałam mu chłopca. Odebrał go ode mnie i spojrzał na niego.
-Jesteś tak słodki jak twoja mamusia.- powiedział do niego.- Poznajesz mnie? To ja twój wujek Rafał, ten który tak często mówił do ciebie gdy byłeś jeszcze w brzuchu i denerwował twojego tatę.- powiedział, a ja się zaśmiałam na jego słowa.
-Muszą już państwo wyjść. Naprawdę. Dzieci i mama potrzebują spokoju.
Rafał oddał mi synka, a drugiego od mojej mamy odebrał Alan i usiadł z nim na rękach obok łóżka na krześle.
Po porze karmienia, kobieta znowu zabrała chłopców. Alan cały czas był przy mnie. Powiedział, że nigdzie nie pójdzie, beze mnie i dzieci.
-Jakie imiona wybierzemy?- zapytał.
-Matt?- zaproponowałam.
-I Pat?- zapytał ze śmiechem, a po chwili do niego dołączyłam.
-Nie nie Pat. Matt i dla drugiego wybierz ty. W końcu to też twoje dzieci.- Powiedziałam z uśmiechem.
-Możesz Paul?-zaproponował.
-Dlaczego Paul?- zapytałam.
-Tak miał na imię mój dziadek.- powiedział.
-W takim razie będzie Matt i Paul.- Powiedziałam.- Skoro nie zamierzasz wracać do domu to się obok mnie połóż.- powiedziałam po chwili i przesunęłam się na łóżku żeby zrobić mu miejsce.
Spojrzał na mnie nie pewnie, ale po chwili wykonał moją prośbę. Przysunęłam się do niego, a on objął mnie ramionami i szczelniej przykrył kołdrą.
-------
Nie spodziewam się, że opieka nad dziećmi jest tak trudna. To znaczy wiedziałam, że to trudne ale nie że aż tak.
To znaczy nie trudne, a męczące.
Gdy po tygodniu spędzonym w szpitalu, wróciłam wraz z dziećmi i Alanem do domu nie miałam chwili wytchnienia. Chłopcy często budzili się w nocy i płakali, przeważnie z powodu chęci jedzenia.
Alan pomagał mi jak tylko mógł i wyręczał mnie tylko w czym mógł.
Najgorszy był pierwszy tydzień po powrocie z domu. Potem już się przyzwyczaiłam i wstawianie w nocy nie było dla mnie problemem.
Moje lekcje były odwołane, a Alan chodził do pracy. Do południa sama zajmowałam się dziećmi, lub pomagała mi z tym mama. Byłam jej bardzo wdzięczna za pomoc, gdyby nie ona nie wiedziałabym co robić w niektórych sytuacjach.
Pokazała mi co robić, gdy chłopcy płaczą i jak najszybciej ich uśpić. Jak odpowiednio ich trzymać i przewijać. Przez kilka pierwszy tygodni była dla mnie ogromnym wsparciem i nadal jest.
Do domu wróciliśmy dwa miesiące temu, co znaczy, że oni też tyle mają. Do końca roku pozostało już niewiele czasu.
Mel codziennie mnie odwiedza i bardzo się z nią zaprzyjaźniłam. Czasem nawet pomaga mi przy chłopcach, gdy ja muszę coś zrobić.
Ogólnie to wszyscy mi pomagają. Rodzice Alana mają nas odwiedzić w przyszłym tygodniu. Gdy rozmawialiśmy z jego rodzicami przez telefon byli bardzo szczęśliwi, a gdy przez Skypa, mama Alana zobaczyła wnuków, to się popłakała ze szczęścia.
******
170 🌟 + 80 💬 = następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro